sobota, 1 maja 2021

Od Alaratha do Meyari

 No oczywiście, bo nie można mieć domu w jakimś normalnym miejscu gdzieś w mieście. Nie, trzeba zapierdalać jeszcze przez całe miasto niczym jacyś pielgrzymi na wzgórze. Irytacja Alaratha sięgała zenitu, jak tylko mógł, opanował emocje. Przenikliwy mróz i śnieg odbijały się na wytrzymałości elfa i tylko kiedy Meyari czymś się zajęła, potajemnie wypił jedną ze swoich błękitnych mikstur, żeby jakkolwiek dotrzeć do celu o własnych nogach. Z drugiej strony nie ma co winić kobietę, nie spytał, gdzie jest gospoda, tylko gdzie teraz. „Muszę chyba uważniej dobierać słowa”,  pomyślał elf, ale to, co ujrzał potem, warte było całego wysiłku. Sam budynek, który niewątpliwie był celem ich podróży, wyróżniał się od miejscowej architektury. Alarath nie był budowniczym, więc ciężko było mu stwierdzić, skąd może pochodzić taki styl, ale ta wiedza nie była mu potrzebna żeby podziwiać piękno tego domu, obserwując i podziwiając całe to miejsce, elf dostrzegł coś nietypowego. „Śnieg. Jakby opadał wolniej?”  Miał racje, płatki śniegu niczym spowolnione w czasie, nie śpieszyły się opaść na ziemię. Leliv najwyraźniej również wyczuł magię emanującą z tego miejsca, tak gwałtownie wskoczył na ramie elfa, że prawie z niego spadł, ale dzięki pomocy swoich pazurków i dłoni Alaratha wspiął się z powrotem.

W chodząc do środka, wzrok Alaratha od razu został skierowany do góry, kiedy od wielkiej dziury w dachu, nie czuć było z chłodu, a podłoga nie była nawet wilgotna od padającego przez nią śniegu.

„Zdumiewające” – elf był pod takim wrażeniem, że nie był w stanie niczego powiedzieć, czuł, że cały ten dom jest przepełniony magią i w większości sam o siebie dba – doszedł do takiego wniosku, kiedy zobaczył miotłę ,która sama ruszyła zamiatać podłogę po ich brudnych i mokrych butach.

- Proszę, rozgość się. Zaraz przygotuję Ci kąpiel, pewnie chciałbyś się rozgrzać. Ja za ten czas postaram się coś przygotować do jedzenia. – spokojny głos Meyari jakby zlewał się z dźwiękami tego domu w jedną całość.

Alarath czuł się jak dziecko w ogromnej magicznej mgle, nie wiedząc,  na czym skupić wzrok, krążył po domu, obserwując przeróżne przedmioty, które albo przecinały powietrze, gdzieś lecąc albo funkcjonowały same bez pomocy ludzkich rąk. Ten dom jest idealnym przykładem, jak mała jest wiedza Alaratha o mocy , którą został obdarowany lub… przeklęty jako dziecko i jak wiele jest jeszcze do nauczenia, oczywiście potrafił sprawić że jakiś przedmiot zacznie latać i przemieści się na drugi koniec pomieszczenie, ale to co się działo tutaj chyba przekraczało jego umiejętności, może i byłby w stanie opanować taką moc… gdyby ktoś go tego nauczył.

Z zamyślenia wyrwało go zwierzę, które zaczęło go obwąchiwać, miało białe futro i przypominało nieco wilka, lecz budową był smuklejszy. Elf wyciągnął rękę żeby je pogłaskać, ale to od razu uciekło w głąb domu. Chwilę później, kiedy Alarath dalej podziwiał magiczną aurę, Leliv zeskoczył z ramienia i pobiegł w nieznane zakątki posiadłości czarodziejki, nie dając nawet czasu na reakcję właściciela.

Po dłuższej nieobecności wróciła Meyari przerywając wszelkie analizy maga na temat jej domu.

***

Nawet woda w wannie była niezwykła, mimo dużej ilości czasu poświęconego kąpieli, woda ani trochę nie ostygła, co również było powodem przedłużenia relaksu. Szykując się do kolacji, elf zauważył że otoczenie również oddziałuje na niego, co można było zauważyć spoglądając na jego znamiona na całym ciele, które świeciły delikatną purpurą, a to zwykle się dzieje kiedy Alarath używa magii, jednak tym razem tego nie robił. Dostrzegł również szlafrok przygotowany dla niego razem z ręcznikami. Był damski, ale pasował prawie idealnie.

Wykąpany, wrócił do głównej sali, na miejscu czekała już na niego Meyari z gotową kolacją.

- Jak się czujesz? – spytała czarodziejka

- O wiele lepiej, dziękuje – odparł, wycierając jeszcze ręcznikiem mokre włosy.

Złożył starannie ręcznik i odłożył w miejscu gdzie uważał że tam powinno się go odłożyć.

- Przygotowałam kolację

Spojrzał, na stół, dwie marne miski kaszy i dzbanek wody – to wszystko co było na stole. Alarath spojrzał na to wszystko, trochę rozczarowany, trochę zmieszany i trochę smutny że będzie musiał zadowolić się samą kaszą.

Meyari zaczęła się śmiać.

- Myślisz że to wszystko co miałabym do zaoferowania? -Uśmiechnęła się i kilkoma gestami rąk na stole pojawiły się przygotowane dwa zestawy talerzy, wino oraz pieczone zwierzę którego w takiej formie elf nie jest w stanie rozpoznać

- To tylko iluzja – uśmiech czarodziejki był niewinny i szczery, ale wywołał w duszy elfa pewien spokój. Skłoniło elfa do chwilowej myśli czy ona nie rzuciła na niego jakiegoś uroku,  szybko odstawił myśli na bok kiedy czarodziejka wskazała na krzesło naprzeciwko jej. Spojrzał na nią „Jej magia jest potężna, sama jej posiadłość o tym świadczy”

Kto by pomyślał że ciepła kąpiel, posiłek i magiczna aura otoczenia wystarczą żeby całkowicie poprawić humor. Wszystko to odprawiło negatywne myśli na bok i pozwoliło cieszyć się spokojną chwilą w towarzystwie Meyari. Być może gdyby spędzał więcej czasu z osobami, które całe życie poświęcili  w zagłębianiu tajników magii, to może dorównałby siłą samym Magom, ale Alarath nie mógłby o to prosić Marie, zbyt dużo dla niego już zrobiła. Gdyby mógł się jej jakkolwiek odwdzięczyć…gdyby tylko miał cokolwiek, jest włóczęgą, nie posiada nic co mogłoby mieć jakąkolwiek wartość dla tak potężnej czarodziejki. Z zamyślenia wyrwał go głos Mayari

- Co o tym myślisz?

- Hmm? Ah tak – odparł zdezorientowany elf – Myślę że to znakomity pomysł – dodał z uśmiechem na twarzy

„Na co ja się właśnie zgodziłem?”

- Naprawdę? – spytała z lekkim niedowierzaniem czarodziejka

- Oczywiście, a czemu miałby nie być? – elf zaczął się trochę denerwować  

- Cóż… – zaczęła nieśmiało – mało kogo interesują moje badania i odkrycia, poza tym jesteś osłabiony.

Alarathowi od razu ulżyło, obawiał się że przed chwilą zgodził się coś zrobić o czym w ogóle nie miał pojęcia.

- Bardzo chętnie obejrzę wszystkie twoje badania. – dodał na koniec

***

Po kolacji Meyari zaprowadziła ich na wyższe piętro. Alarath spodziewał się że nic nie zrobi na nim większego wrażenia niż dziura w suficie ale teraz ujrzał szklaną podłogę z wielkim zegarem astronomicznym w środku.

- Woah – Elf nie był w stanie powiedzieć niczego więcej

- Hmm?

- Całe to miejsce… Woah – Nie mógł znaleźć lepszych słów. Ostatnim miejscem które zrobiło na nim takie wrażenie, była Akademia magii ale o tym miejscu chciał tylko zapomnieć.

- Skoro tak uważasz – Zaśmiała się lekko czarodziejka, kierując się do pokaźnych rozmiarów stołu, pełnego ksiąg, map, zwojów i wszelkiej maści pergaminów. 

 - Proszę – wskazała na stół – Tutaj jest prawie wszystko.

Alarath, okrążył powoli stół, uważnie przeglądając leżące na stole pergaminy. Zatrzymał się, podniósł, jeden papier i zaczął przegadać runy na nim. Spojrzał po chwili na Meyari.

- To od czego zaczniemy?

***

Co najmniej kilka godzin spędzili na przeglądaniu, analizowaniu, dyskutowaniu i dzieleniu się teoriami na temat gwiazd i wszystkiego co z nimi związane. Alarath spacerował po pomieszczeniu obserwując na zmianę gwieździste niebo i wielki zegar w podłodze. Czuł się dziwnie, nie typowo, krążyły po nim emocje, których nie czuł od dawna i nie rozumiał tego.

- Późno już, powinniśmy odpocząć – usłyszał głos Meyari, która powoli sprzątała całe stanowisko.

W tym czasie elf znalazł w koncie pomieszczenia coś co go zaintrygowało. Była to zakurzona skrzynka przypominająca gramofon ale w środku nie było niczego z czego mógłby grać.  Alarath wyłączył się całkowicie próbując rozgryźć działanie tego urządzenia.

- Co robisz? – spytała zaciekawiona czarodziejka, kiedy ten podszedł z powrotem do stołu.

- Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? – spytał.

Tak? – Marie chyba była lekko zdezorientowana.

Położył urządzenie na stole, po czym nasycił je niewielką ilością swojej magii. Po chwili wszelkie mechanizmy w skrzynce zaczęły się poruszać i z pudełka zaczęła wydobywać muzyka, ta sama, która grała kiedy spotkali się pierwszy raz w karczmie w Ahmarinie.

-  Przypomnijmy sobie jak to było – złapał ją za rękę, wyciągnął na środek sali i zaczął prowadzić taniec. Ten sam co w Ahmarinie

Może to jest to. Może to jest powód wszelkich nowych emocji w elfie. Może tego właśnie potrzebował Alarath żeby zapełnić ciążącą w nim pustkę. Może potrzebował bliskości. Kogoś z kim będzie mógł swobodnie porozmawiać . Tego wieczoru Alarath poczuł spokój ducha, jakiego nie czuł od bardzo, bardzo dawna.

„Może nie wszyscy magowie są tacy sami”


[Meyari?]