czwartek, 2 stycznia 2020

Od Sorena do Vaeril'a

Rozmowa z Terrynem, choć lżejsza i mniej niezręczna, niż z początku zakładał, zrzuciła na Sorena ogromny bagaż emocjonalny. W jednej chwili z rozbitego, niestabilnego uciekiniera przeistoczył się ponownie w rozentuzjazmowanego dzieciaka, niepotrafiącego utrzymać miecza w swych drobnych dłoniach. Spojrzenie byłego nauczyciela szybko sprowadziło go jednak na ziemię, jakby zwiastując, że ma mu wiele do powiedzenia. Acedia, choć z lekka przerażony, niechętnie wyprosił Vaeril'a z namiotu, czekając jeszcze chwilę, nim podjął dalszą rozmowę. Opowiedzieli sobie o wszystkim, co spotkało ich przez ostatnie lata, nie szczędząc szczegółów. Starszy z mężczyzn, niegdyś szanowany szermierz i dowódca królewskiej armii, obecnie ledwo wiązał koniec z końcem, zarządzając zaledwie pomniejszym oddziałem. Soren gotów był zasypać go lawiną pytań na temat nagłej degradacji, jednak zdążył jedynie otworzyć usta, nim Everett położył przed białowłosym miedziany emblemat z charakterystycznym ornamentem, zamykając tym samym wcześniejszy wątek. Soren westchnął rozpaczliwie na sam widok znajomej ozdoby, zaciskając wokół niej palce zdecydowanie zbyt mocno.
- Zurie nigdy nie zwątpiła w to, że nadal żyjesz. - Głos Terryna zdawał się jedynie wygłuszonym potokiem słów. - Wszyscy powtarzaliśmy jej, że to niemożliwe, a okazało się, że jako jedyna nadal w ciebie wierzyła. Byliśmy niedorzeczni. - Soren nie potrafił stwierdzić, czy mężczyzna śmiał się, czy pouczał samego siebie. - Poprosiła mnie kiedyś, żebym przekazał ci to, jeśli na siebie trafimy. Żebyś o niej nie zapomniał.
- Nie potrafiłbym. - Acedia mógłby przysiąc, że oczy zaszkliły mu się na samo wspomnienie siostry. - Jak sobie radzi? Czy jest bezpieczna? Z kim ją zaręczono?
- Spokojnie, chłopcze. - Everett podniósł dłonie w geście poddania. - Wyrosła z niej przepiękna kobieta, ale strasznie zgorzkniała i uparta. Z każdym dniem coraz bardziej przypomina waszą świętej pamięci matkę. Chociaż Ursula nieźle daje jej w kość.
Zacisnął dłonie w pięści, przysięgając w duchu, że pierwszą rzeczą, jaką zrobi, jeśli kiedykolwiek powróci na zamek, będzie własnoręczne wbicie sztyletu w serce tej wiedźmy. Po chwili przesiąkniętego złością milczenia Terryn rozpoczął swój kilkunastominutowy monolog na temat politycznej sytuacji Terpheux i wzmożonej aktywności królewskiej gwardii. Mężczyzna był wyraźnie zmartwiony, opowiadając, w jak ogromny szał wpadła czarownica, gdy w jej ręce wpadł świeży list gończy z podobizną znienawidzonego młodzieńca. Soren słuchał z uwagą, nie ośmielając się przerywać - obawiał się, że swymi pytaniami mógłby sprowadzić rozmowę na niewłaściwy tor, utrudniając tym samym wyłapanie informacji, które przydałyby się Vaeril'owi. Gdy rycerz zakończył opowieść, Acedia odczekał jeszcze chwilę, nim ponownie skrył twarz za kapturem, zmierzając ku wyjściu. 
- Czy ten chłopak ma pojęcie, z kim podróżuje? - Głos Terryna zmusił białowłosego do cofnięcia się o kilka kroków.
- Fragmentarycznie. Z przewagą mniej istotnych informacji. - Domyślił się, kogo dotyczcy nagłe pytanie.
Usłyszał jedynie przeciągłe westchnięcie, nim zdecydowane uderzenie w kark niemal sprowadziło go do parteru. Syknął zirytowany, rozmasowując uderzone przez nauczyciela miejsce, wbijając w niego zaskoczone spojrzenie. Terryn wzruszył jedynie ramionami, przejeżdżając palcami po siwiejącej powoli brodzie.
- Musisz mu powiedzieć, jeszcze zanim traficie do Terpheux, inaczej nie zapanujesz nad konsekwencjami. - Reprymenda ze strony nauczyciela potwierdziła wszystkie wątpliwości, z którymi Soren borykał się przez ostatnie tygodnie. - Oszukiwanie towarzyszy jest niegodne rycerza, pamiętaj o tym. A teraz leć, zanim twój elfi przyjaciel wpadnie w ręce tych szaleńców.
Zdążyli jedynie skinąć głowami, nim Acedia opuścił namiot. Miał nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkają.
***
Spodziewał się, że podążające za dwójką wędrowców fatum dosięgnie ich nawet w granicach Pablares, jednak nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że Vaeril z własnej woli wpakuje się w bójkę. Gdyby nie szybka interwencja i użycie Perswazji, brunet najpewniej skończyłby z dziurą w brzuchu. Soren był zły, czego z całą pewnością nie ukrywał, eskortując towarzysza jak najdalej od centrum zainteresowania, w którym nagle się znalazł. Zirytowanie Acedii nie było wymierzone bezpośrednio w Iversena - książę najzwyczajniej przeraził się na samą myśl, że gdyby rozmawiał z Terrynem choć minutę dłużej, mógłby stracić elfa na zawsze. Po chwili jednostronnej rozmowy i odprężającej wędrówki, humor Sorena poprawił się jednak niespodziewanie, a on sam stwierdził, że jakby na to nie spojrzeć, Vaeril poradził sobie całkiem nieźle, jak na kogoś, kto trenował zaledwie kilka razy. Nie myślał więc długo nad zaistniałą sytuacją i gdy odeszli na bezpieczną odległość, poklepał bruneta po plecach, pokazując w ten sposób swą osobliwą dumę. 
- Niech ta szczerba na zawsze przypomina mu o Vaeril'u Pogromcy Łgarzy! - Zaśmiał się, rozładowując tym samym powstałe między nimi napięcie.
Temat szybko zszedł jednak na intymną dyskusję z Everettem i informacje, które udało się podczas niej pozyskać. Acedia opowiedział więc towarzyszowi wszystko, co usłyszał na temat politycznej sytuacji, gwardii królewskiej, wzmożonych poborów do armii, które ostatnimi czasy stały się w Terpheux chlebem powszednim oraz licznych zmianach na najważniejszych wojskowych stanowiskach. Ominął informacje o swej rodzinie, choć w głowie wciąż dźwięczały mu słowa nauczyciela - czuł jednak, że to odnalezienie Dereka powinno stanowić ich priorytet, utracona korona mogła poczekać.
- Nie wiem, czy jesteś zorientowany na temat polityki w Terpheux, ale jest wyjątkowo niestabilna. - zaczął, krzyżując ręce na klatce piersiowej - Co więcej, królowa ma fioła na punkcie papierków, więc nie będziemy mieli tam tyle spokoju, co w Pablares. - Tytuł macochy wypowiedział z niemałą pogardą. - Masz szczęście, że znam swoją ojczyznę na wylot. Jeśli los się do nas uśmiechnie, nikt nawet nie zauważy, że przekroczyliśmy granicę. 
Vaeril z uwagą słuchał tłumaczeń towarzysza, najpewniej rozplanowując w głowie sposób, by jak najszybciej odnaleźć brata. Iskierki nadziei wciąż skrzyły się w jego oczach, a ekspresje zdradzały, jak bardzo nie może się doczekać spotkania z Derekiem. Soren podziwiał zaangażowanie bruneta, a nawet z lekka zazdrościł mu, że wciąż posiada on osobę tak bliską sercu. Zastanawiał się jednak, czy gdy Iversenowie ponownie staną się rodziną, obecność białowłosego wciąż będzie miała jakiekolwiek znaczenie, czy może powinien jak najszybciej odejść, z podkulonym ogonem powracając do Gildii i plugawego stylu życia. Odkąd skazał się na los samotnika, życie stało się dla niego zbyt skomplikowane. 
Zmęczeni ciągłym chodzeniem i powstrzymywaniem się od potyczek z kolejnymi kłamliwymi rycerzykami, usiedli w końcu przy jednej z licznie rozstawionych ław, wybierając tę oddaloną od reszty tłumu. Szlachta, choć na pozór dostojna i poważna, podczas wydarzeń takich jak Duellum ukazywała swą prawdziwą twarz, pijąc i odrzucając wszelką ogładę. Doprawdy obrzydliwy widok.
Soren oderwał w końcu wzrok od walczących na pięści bogaczy, przenosząc go ponownie na Vaeril'a. Chłopak wpatrywał się w białowłosego, z całą pewnością zaprzątając sobie czymś głowę. Acedia milczał, pozwalając brunetowi zebrać myśli.
- Co stało się cztery lata temu i dlaczego każdy, kogo spotykamy, zdaje się o tym wiedzieć? - zapytał w końcu, a Soren mógłby przysiąc, że gdyby stał, ugięłyby się pod nim nogi
Odkaszlnął znacząco, nerwowo stukając palcami o blat stołu. Wiedział, że nie mógł oszukiwać elfa ani chwili dłużej, o czym dobitnie przypomniał mu Terryn. Białowłosy raz jeszcze rozmasował uderzone przez nauczyciela miejsce, zastanawiając się, jak odpowiednio dobrać słowa, by nie spowodować kolejnego wybuchu furii, które następowały ze strony Vaeril'a za każdym razem, gdy dowiadywał się kolejnej rzeczy o swym towarzyszu niedoli. 
- Terryn skarcił mnie, że jeszcze o niczym nie wiesz, więc chyba nie mam wyboru. - Odetchnął głęboko, wbijając w bruneta przepraszające spojrzenie. Proszę, nie znienawidź mnie. - Moja macocha nienawidzi mnie do tego stopnia, że przez jej wpływy groziła mi gilotyna. Zero sądu, żadnych oskarżeń. Chciała się mnie pozbyć i prawie jej się udało, ale w ostatniej chwili zdążyłem uciec. - Zaczął swą opowieść, nie potrafiąc zebrać się na tyle, by wyjawić jakiekolwiek związane z monarchią szczegóły. - Wyzbyłem się nazwiska, żyłem jak żebrak i robiłem wszystko, by zatrzeć za sobą wszystkie ślady. Pragnąłem, żeby uznali mnie za zmarłego i dali sobie w końcu spokój. - Cudem powstrzymał łamiący się głos. Nie dam rady powiedzieć ci najważniejszego. - Dlatego nie mogę zobaczyć siostry, ani odpowiadać na zbyt wiele osobistych pytań. To budowane przez ostatnie cztery lata uprzedzenie względem świata, a nie brak zaufania do ciebie.
I choć kilkukrotnie zaczął nakierowywać elfa na swą królewską tożsamość, ostatecznie nie potrafił wydusić choćby słowa, nasycając jego ciekawość okrojoną wersją całej historii. Gdy skończył, odetchnął głęboko, przeklinając w duchu nagły brak odwagi - był doprawdy żałosną istotą. Vaeril nie odpowiadał jeszcze przez chwilę, a atmosfera, jaką wywołało gwałtowne wyznanie Sorena, sprawiła, że białowłosy momentalnie podniósł się na nogi, przechwytując kielich wina od przechadzającego się nieopodal parobka. Opróżnił go niemal duszkiem, odkładając naczynie z powrotem na tacę. Osobliwy kelner nie zadawał pytań, opuszczając rozmówców w zawrotnym tempie, by obsłużyć resztę gości.
- Zmieniając temat! - Soren wymusił szeroki uśmiech, marząc jedynie o zmianie przygnębiającego nastroju ich obydwu. - Możemy ruszyć do Terpheux w każdej chwili. Proponuję zacząć od Adrii, leży blisko granicy i funkcjonuje jako główny punkt odpoczynkowy pomiędzy dwoma państwami. Nie wierzę, że Derek nawet na chwilę się tam nie zatrzymał. - Kontynuował wywód, bawiąc się zawieszonym na szyi ryngrafem. - Możemy też odłożyć to na później i nacieszyć się ostatnimi chwilami wolności na tym cudownym, królewskim festiwalu. - Z całą pewnością hiperbolizował każdy rzucany epitet, przewracając przy tym oczami. - Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem mieliśmy tyle swobody. Z reguły śmierć depcze nam po piętach.

[Vaeril? ^^ ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz