środa, 28 października 2020

Od Alaratha do Sorena

Chciwość przyćmiła jego umysł. Chcąc zapobiec jakiemukolwiek przekrętowi, uparł się, że będzie osobiście eskortował złapanego księcia. Podczas odprowadzania Sorena do wozu więziennego ktoś go ogłuszył i Alarath stracił przytomność na wystarczająco długo, żeby obudzić się związany w jednej klatce ze swoją niedawną ofiarą. Ocuciło go nagłe zatrzymanie się wozu. Elf otworzył oczy, rozejrzał się i zobaczył tylko siedzącego zakneblowanego anioła. Zapłacą mi za to życiem. W myślach elf dosłownie krzyczał. Nie wiem kto, to zrobił, ale pożałuje tego. Kiedy miał się już podnosić, do celi ktoś wszedł. Był odwrócony plecami do wejścia i ciężko było mu dostrzec przybysza, uznał, więc że lepiej będzie udawać nieprzytomnego i poczekać co się stanie. Wyszeptał inkantacje zaklęcia, ale coś było nie tak. Spojrzał na dłonie. Kajdany blokujące. Tego Alarath się nie spodziewał. To bardzo skomplikowało jego plany ucieczki. Tymczasem przybysz podszedł do Sorena, elf kontem oka dostrzegł, że był to jaszczurzy polimorf. Czyli to nie była sprawka korony. W takim razie kogo? Cała sytuacja nabierała coraz dziwniejszy i bardziej nieprzyjemny obrót dla czarodzieja. Polimorf przykląkł przy byłym księciu, zdjął mu knebel i obarczył serią interesujących pytań dotyczących głównie niejakiej Gildii Zabójców. Czyżby nietypowy fach zmusił go do banicji? A może znaleźli go już wygnanego i przyjęli go do swoich? Możliwości może być wiele. Z zamyślenia elfa wyciągnęła nagły jęk. Zerknął kątem oka i zobaczył, jak Soren wgryzł się w ramię oprawcy. Polimorf padł niemal natychmiast. Zaczyna mi imponować ten anioł. Następne kilka minut to była mała komedia. Niedoszły książę zaczął przybierać różne pozycje i ustawienia ciała, żeby tylko rozciąć więzy na związanych z tyłu dłoniach. Alarath w tym czasie doszedł już w pełni do siebie i usiadł, przyglądając się całej sytuacji. Młodzieniec – dla Alaratha miał może z 20 lat - rozciął więzy i wydobył pęk kluczy zza paska, odwrócił się i błysnął nimi przed oczami elfa.
-Ha! – Wykrzyczał – I co teraz? „Wielki czarodzieju”? – Duma i arogancja przelatywała między jego słowami, ale elf się nie odzywał.
- Nigdy nie lekceważ Acedii. – Anioł wzruszył ramionami – Ale szczerze to zastanawia mnie, jak elf uzyskał taki potężne zdolności? – Nachylił się lekko – Opowiesz mi tę historię?
Nie daj się sprowokować. Alarath wypowiedział w stronę Sorena kilka słów w magicznym języku, ale ten się tylko zaśmiał.
-Niewiele znaczysz bez swojej magii co? – Znowu wzruszył ramionami – Cóż, przynajmniej jesteś przystojny – puścił mu oczko.
Wypowiedziane słowa w rzeczywistości nie były zaklęciem, tylko poleceniem. Mały towarzysz czarodzieja wyturlał się z tyłu szat i schodząc plecami, pobiegł do przodu wozu w celu znalezienia klucza do kajdanek. 
Anioł jeszcze przez dłuższy czas napawał się chwilowym zwycięstwem nad czarodziejem, kiedy w końcu się znudził i schylił się gotowy do wyjścia z celi. W międzyczasie Leliv wrócił z kluczem i w tajemnicy przed Sorenem próbowali zdjąć kajdany. Białowłosy odwrócił się jeszcze na koniec.
- Tak sobie pomyślałem, że możesz mi się nawet…
W tym samym momencie kajdany blokujące spadły z rąk czarodzieja i gwałtowny przypływ energii do jego ciała spowodował nagły wybuch, który rozsadził cele i przerwał wywód księcia. Alarath był przepełniony magią do takiego stopnia, że światło jakie z niego biło, przyćmiło wszystkie pochodnie. Eksplozja odrzuciła Sorena w nieznanym kierunku, a sam elf niczym lewitując, opadł powoli nogami na ziemię. Wściekłość osiągnęła apogeum, przywołał kostur i w następnej chwili zaczął swój taniec śmierci. Fale pocisków leciały jedna po drugiej w zdezorientowanych porywaczy, nie zostawiając nic oprócz spopielonych szat i ubrać. Ostatni żywy ośmielił się zaszarżować na czarodzieja, ten zrobił zamach od dołu kosturem i uderzył przeciwnika prosto w brodę, odrzucając go na kilka metrów. Alarath ogarnięty amokiem stanął nad nim i już był gotowy wysłać morderczy pocisk.
-Stój!
Niczym reakcja odruchowa elf zrobił zamach w stronę krzyczącego Sorena, zatrzymując kostur przy samym podbródku. Anioł powoli uniósł ręce do góry.
- Potrzebuję go żywego – wydyszał
-Wiesz kto to? – Zapytał elf z pełną irytacją w głosie.
-Tak, pozwól mi chwile z nim porozmawiać.
Tak naprawdę elf nie miał powodu, żeby nie pozwolić mu przesłuchać bandyty, odsunął się i niecierpliwie czekał. Soren złapał za frak człowieka o bardzo szczurzych rysach i zaczął go przepytywać w nieznanym Alarathowi języku. Po paru chwilach odrzucił go i odsunął się na krok.
- Skończyłeś już? – zapytał zirytowany czarodziej.
Soren nie zdążył skinąć głową, kiedy twarz człowieka zmieniła się w krwawą miazgę. Książę aż się
wzdrygnął.
- Brutalnie – odparł.
Elf nie zareagował, nie oglądając się za siebie, złapał najbliższego konia, uspokoił go i zmierzał do powrotu w stronę Athry.
- I co? Tak bez żadnego pożegnania sobie odejdziesz? – krzyknął Soren.
Alarath nie zareagował, był zbyt zmęczony i poirytowany całą sytuacją. Pognał konia, który zrobił pierwsze kroki, kiedy usłyszał kolejne wołanie.
-Elfie zaczekaj!