czwartek, 22 kwietnia 2021

Od Alaratha do Meyari

 Dla Alaratha magia zawsze niosła ze sobą pewne ryzyko. Gwałtowne użycie ogromnej ilości magii niesie ze sobą niebezpieczeństwo osłabienia organizmu lub nawet utraty nieprzytomności. Taka sytuacja miała miejsce w jaskini, kiedy burza śnieżna mogłaby osłabić dwóję czarodziejów na tyle że nie byliby w stanie dotrzeć do Virvi. Dzięki nierozsądnemu poświęceniu Alaratha tylko jedna osoba jest osłabiona, ale do takiego stopnia, że nie jest w stanie niczego zrobić, a śnieg i mroźny wiatr nie były najlepszą pomocą w walce z utratą przytomności.

Elf nie pamięta co jak trwała dalsza podróż do Miasta, jedyne co sobie przypomina to jak obudził się na chwilę i zobaczył przed sobą szybko przesuwający się szlak, po czym znowu usnął.

***

-Chciałam powiedzieć, że jesteśmy dzień drogi od Virvi i jeśli nie zejdziemy ze szlaku, to przed zmrokiem dotrzemy do przedmieścia, może zatrzymamy się w jakiejś gospodzie i odpoczniemy... Chociaż ty pewnie dość wypocząłeś.

Czy każda kobieta musi być taką zagadką? Czy to kwestia jej pochodzenia?

- Idziesz, czy nie? Chyba mamy sprawy do załatwienia, prawda?

- Idę, idę – chwiejnym krokiem dogonił czarodziejkę.

Wymienili się spojrzeniami, Alarath puścił jej oczko. Meyari odwróciła głowę, ale zdążył dostrzec rumieniec na jej policzku. Poklepał ją po ramieniu, nawet się lekko uśmiechnął, mimo że ostatnimi czasy nie ma zbyt wielu powodów do tego.

- Co planujesz zrobić jak już uda nam się skontaktować z twoją siostrą? – Meyari przerwała ciszę.

- Nie wiem – odparł elf – pewnie znowu wyruszę w swoją wędrówkę

- Oh… - w głosie czarodziejki słychać było lekkie rozczarowanie.

Alarath spojrzał na nią głowę miała spuszczoną a jej oczy jakby straciły swój blask. Czy ona czegoś ode mnie oczekuje? Zmieszany mag nie do końca wiedział, jak ma zareagować, zakłopotany drapiąc się po głowie w końcu się odezwał

- Ale pewnie zostanę w Virvi trochę dłużej, zostało mi trochę oszczędności, więc stać mnie na dobry pokój w gospodzie a muszę trochę odpocząć, ta wyprawa nie należała do najłatwiejszych.

Czarodziejka znowu rozpromieniała

- Może byś przenocował u mnie? Myślę, że udałoby mi się znaleźć dla ciebie miejsce i musi się ktoś tobą zająć, dalej jesteś osłabiony i… - czarodziejka się lekko zaczerwieniła – pomógłbyś mi w niektóry badaniach?

- O moje zdrowie się nie martw – Odparł Alarath – Ale to miło z twojej strony. Na razie zobaczmy jak się to wszystko potoczy.

- To nie traćmy czasu – Meyari znowu odzyskała wigor i ruszyła przed siebie.

Pierwsza połowa dnia była pogodna i nawet ciepła, ale potem Alarath przypomniał sobie, dlaczego on jak i inne elfy tak rzadko udają się do Schimoel. Zimno, śnieg i mroźny wiatr.

Z każdą kolejną godziną twarz elfa była coraz bardziej oziębła i podirytowana. Cieszył się że Meyari mało się odzywała bo obawiał się że powie coś nietaktownego co pogorszy ich relacje. Czarodziejka zaproponowała pomoc i była mu potrzebna, przynajmniej na razie. Chociaż dziwne Alarath zapomniał że Meyari jest Magiem i kiedy sobie przypomniał o tym fakcie, duchy przeszłości wróciły i zaczęły dręczyć umysł elfa, co skutkowało jeszcze bardziej zrzedną miną. 

-Alarath, wszystko w porządku? – zmartwiła się czarodziejka

- W jak najlepszym – odparł krótko elf nie próbując nawet ukryć irytacji w głosie. – Widać już Virvi. – dodał jeszcze.

Oboje przyśpieszyli kroku, Oboje prawdopodobnie mieli już dość mrozu i chcą ogrzać się przy kominku lub wziąć gorącą kąpiel.

Alarath był tylko raz w Virvi i to był szybki pobyt, gdyż miał pilną sprawę poza kontynentem, ale teraz? Kto wie? Mam szczerą nadzieję że nie zawsze jest tu tak zimno - pomyślał elf chociaż doskonale wiedział że to są złudne nadzieje.

Właśnie przekroczyli próg miasta. Alarath nie ukrywał zakłopotania, nie zna geografii tego miasta i nie pamięta nawet gdzie się znajduje gospoda. Spojrzał tylko na Meyari

 - No księżniczko… to gdzie teraz?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz