poniedziałek, 30 listopada 2020

Od Vaeril'a do Sorena

Masło jest. Jajka są. Przypadkowe przyprawy, których Vaeril nawet nie potrafił nazwać, ale były na przecenie i kiedyś mogły się przydać, też. Elf stwierdził więc, że najwyższy czas, aby wracać do domu. Zdał sobie sprawę, że zeszło mu znacznie dłużej niż oczekiwał. Planował tylko na chwilę odwiedzić targ, ale kolorowy asortyment, który oferowano, sprawił, że całkowicie stracił rachubę. Nie mógł oderwać wzroku od podsuwanych mu pod nos podobno wartościowych staroci. Między innymi przeglądał stare księgi, których okładki zostały bogato ozdobione, a strony ręcznie ilustrowane. Vaeril zwracał też uwagę na egzotyczne kwiaty czy nieznane sobie zwierzęta, które smutno wyglądały zza prętów klatek. Elf szczerze im współczuł i miał nadzieję, że w przyszłości znajdą kochający dom.
Słońce znajdowało się już wysoko na niebie, kiedy brunet dotarł pod znajomy budynek. Z trudem zeskoczył z konia. Niezgrabnie wylądował na ziemi, uważając, aby zakupy nie wpadły w błoto. Odłożył rzeczy na schodach, a rumaka odprowadził do stajni. Oporządził go i wrócił przed dom. Wchodząc do środka, myślał o tym, czy Soren zdążył już wstać.
Vaeril szybko się o tym przekonał - ledwo przestąpił próg, kiedy zobaczył siedzącego przy stole białowłosego. Rogaty młodzieniec wpatrywał się w leżącą na blacie puchatą kulkę, ale wraz z pojawieniem się elfa, podniósł wzrok i natychmiast wstał z miejsca.
- Mogę to wyjaśnić! 
Brunet z zaskoczeniem spoglądał na przyjaciela i śpiące na stole znalezisko. Soren od razu przystąpił do towarzysza, pomagając mu rozpakować przyniesione przez niego zakupy. W międzyczasie opowiedział o wszystkim, co go spotkało. Nie szczędził szczegółów, dodając informację o tym, że martwił się o Vaeril'a, kiedy ten zniknął bez wcześniejszego uprzedzenia. Elf obiecał sobie, że następnym razem da przyjacielowi znać, jeśli kolejny raz wybierze się na dłuższą wycieczkę do miasta. Nie chciał, aby Soren znów zamartwiał się niepotrzebnie. Brunet, choć nigdy by się do tego nie przyznał, uważał troskę przyjaciela za niezwykle miłą. A nawet uroczą! 
- Więc...możemy go na razie zatrzymać? - Białowłosy przerwał chwilową ciszę, która zapanowała pomiędzy domownikami.- Macie nawet takie same oczy - dodał Soren, spoglądając na zwiniętego w kulkę kociaka. Vaeril przysunął się do przyjaciela, również przyglądając się znajdzie. Kot spał smacznie, najwyraźniej wyczerpany wszystkim, co go dotychczas spotkało. Biedaczysko.
- Żartujesz, prawda? - Brunet uniósł brwi, prostując się. Z twarzy białowłosego znikł uśmiech. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, jednak elf uciszył go ruchem ręki. - "Na razie"? Może zostać na zawsze. Nie możemy go przecież zostawić.
Brunet podszedł do kota i przejechał delikatnie dłonią po jego futerku. Pod palcami mógł wyczuć kości wygłodzonego zwierzaka. Pod wpływem niespodziewanego tknięcia, kociak obudził się i spojrzał na Vaeril'a intensywnie zielonymi oczami. Miauknął cicho, a następnie przytulił się do ręki chłopaka, mrucząc.
- Cieszę się, że się zgodziłeś - powiedział Soren, siadając obok elfa. Białowłosy nie odrywał wzroku od burej istotki, która najwyraźniej zmęczona, oddychała ciężko, zapadając ponownie w głęboki sen. 
Vaeril wahał się z odpowiedzą. Jak mógłby się nie zgodzić? Porzucenie bezbronnego zwierzaka nie wychodziło nigdy w grę. Po pierwsze, elf uwielbiał koty. Wcześniej miał nawet cichą nadzieję, że uda mu się namówić przyjaciela na kupno jakiegoś. Po drugie zaś, co było znacznie ważniejsze, brunet doskonale pamiętał dzień, w którym Derek go zostawił. Skazany na łaskę losu Vaeril dorastał w biedzie i samotności, wspominając obietnicę brata. Sam wtedy czuł się jak ten mały, zgubiony kot. Jak nieludzkie byłoby więc teraz porzucenie pragnącego miłości zwierzaka. Dodatkowo, elf dzieli z Sorenem całkiem duże domostwo - miejsca dla ów wychudzonej istotki jest mnóstwo. 
- Musimy nadać mu imię - zdecydował Vaeril po chwili milczenia. Dalej nie odsuwał dłoni od mruczącego kociaka, od którego puchatego futerka biło przyjemne ciepło. 
- Nie może zostać "kot"? - Z ust białowłosego padła niespodziewana propozycja.
- Nie, nie może - fuknął w odpowiedzi elf. Co to za pomysł?! - Jest teraz członkiem rodziny, musimy się do niego jakoś zwracać - posumował, gładząc opuszkami palców główkę zwierzaka. 
Soren uniósł dłonie w geście poddania. Czy mu się to podoba czy nie, kot dostanie imię. Brunet zaczął wpatrywać się w brązowe futro kociaka, starając się wymyślić coś adekwatnego. Nic jednak nie przychodziło mu do głowy. Chciał bowiem zdecydować się na coś wyjątkowego.
- Co powiesz na Soreil? - zaproponował, wybierając najbardziej oryginalną opcję. - Myślę, że będzie mu pasować. 
Elf wytłumaczył również, że wymyślając to słówko, połączył ich imiona. Uznał to za całkiem sensowny zabieg. Kot zyskał więc niebanalną nazwę, ponieważ Soren bez większych obiekcji zaakceptował wybór przyjaciela. 
- Jesteś pewny, że to kocur? - Białowłosy uniósł brwi, przeskakując wzorkiem pomiędzy Vaeril'em a przeciągającym się przez sen zwierzakiem.
- Tak, znam się na tym - potwierdził elf. Po krótkiej rozmowie na temat, jak dalej będzie wyglądała sprawa opieki nad kocięciem, brunet z bólem serca wstał od stołu. Musiał niestety zająć się sprawami związanymi z piekarnią. 
Rozejrzał się, szukając czegoś, w co mógłby włożyć w ręce. Pierwszą myślą było uprzątnięcie domostwa. Z biegiem dni na pewno odłożył się jakiś kurz. Podszedł do szafki i ku swojemu zdziwieniu odkrył, że nie jest brudna, tak jak wcześniej podejrzewał. 
- Sprzątałeś? - zawołał do siedzącego jeszcze w kuchni Sorena. Białowłosy chwilę później pojawił się w drzwiach. Vaeril dostrzegł w jego oczach dumę. 
- Zauważyłeś? - zapytał książę, nie kryjąc entuzjazmu.
- Tak, wspaniała robota! - pochwalił go elf. Odłożył ścierkę z zadowoleniem podziwiając pracę towarzysza. - Dziękuję.
Soren uśmiechnął się szeroko. Brunet odwzajemnił gest. Cieszył się, że jego przyjaciel zaczął odnajdywać się w nowej rzeczywistości. Dobrowolnie wysprzątał cały dom, choć nigdy wcześniej tego nie robił. Vaeril cieszył się, że białowłosy naprawdę zaangażował się w prowadzenie domostwa. 
- Skoro więc nie musimy się męczyć sprzątaniem, chcesz mi pomóc upiec chleb? - zaproponował elf, kierując się w stronę kuchni. Białowłosy przytaknął i ruszył za nim.
Kociak dalej smacznie spał, zwinięty na znajomej brunetowi koszuli. Czyżby Soren poświecił własne ubranie, aby zapewnić Soreil'owi wygodę? 
- Jutro kupimy mu na targu jakiś koszyk - zdecydował Vaeril. Poświęcił też chwilę, aby pogłaskać zwierzaka. W tym czasie jego przyjaciel rozpalił ogień w piecu. Wspólnie przygotowali niezbędne do pieczenia chleba składniki, które ułożyli na wcześniej umytym blacie.
- To od czego zaczynamy? - Soren podwinął rękawy i przysunął się do elfa, który zaczął wyjaśniać tajemnice wypieków. 
***
Na kolację zjedli własnoręcznie zrobiony chleb. Vaeril przygotował kanapki, do czego użył kupionego wcześniej białego sera. Część nabiału otrzymał kociak, który wypoczął i zaczął dokazywać. Soeril okazał się być niezwykle chętny do zabawy. W międzyczasie zrzucił ze stołu dwie miski i wpadł do worka z mąką. Elf nie poznawał w zwierzaku zabiedzonej istotki, którą rano Soren przygarnął pod ich dach. 
Vaeril w jednej z szuflad znalazł niewielką drewnianą kulkę, teraz więc kociak biegał za piłką po całym salonie, podrzucając zabawkę do góry. Z każdą chwilą jednak, brunet widział, jak zwierzak zaczyna się męczyć. Minie jeszcze trochę czasu, nim całkowicie powróci do pełni zdrowia. W końcu wycieńczony zabawą Soeril zwinął się w kulkę na kanapie. Elf wziął go na ręce i przytulił do siebie. 
Później skierował swoje kroki na piętro. Soren właśnie kończył się przebierać.
- Kot będzie z nami spał? - Białowłosy uniósł brwi, spoglądając na dzierżoną przez bruneta burą kulkę futra.
- Tak, Soeril będzie spał z nami - imię kota zostało podkreślone przez Vaeril'a. - Jest w całkowicie obcym sobie miejscu, więc nie możemy zostawić go samego.
Elf odłożył zwierzaka na swojej poduszce. Obserwował przez chwilę, jak kociak zasypia. Wtedy zdał sobie sprawę, że jeśli sam chce się położyć, będzie musiał go obudzić.
- Cholera jasna - jęknął, spoglądając na brązową kulkę.
- Nie kładziesz się? - W głosie Sorena usłyszał zdziwienie. - Coś się stało?
- Nie mogę go przesunąć - wyjaśnił. - Zobacz, jak słodko zasnął!
Białowłosy pokręcił głową. Nie odezwał się już słowem, tylko szczelniej otulił kocem. Vaeril nie miał oczywiście zamiaru ani ruszać kota, ani spać na kanapie. Na tyle ostrożnie, aby nie obudzić zwierzaka, położył się pomiędzy nim a Sorenem. Idealnie. Na prośbę elfa, jego przyjaciel zgasił światło. Brunet również przykrył się kocem. Oczywiście zrobił to na tyle ostrożnie, aby nie dotknąć Soreil'a. 
Noce z biegiem czasu stawały się coraz zimniejsze. Bliskość białowłosego podobała się więc Vaeril'owi. Czuł bijące od niego ciepło. Wtedy też przypomniał sobie wydarzenie z wczoraj. Nie chciał, aby jego przyjaciela ponownie męczyły koszmary. Właściwie wtedy zdał sobie sprawę, że Soren już wcześniej miał problemy ze snem. Ponownie więc złapał za jego dłoń, przysuwając ją bliżej siebie. Elf pragnął, aby białowłosy poczuł się bezpiecznie w domu. Ich domu.
- Dobranoc - powiedział, powstrzymując ziewnięcie. To był dobry dzień. Miał nadzieję, że teraz każdy z nich będzie tak wyglądać - spokojnie spędzony u boku najważniejszej dla niego osoby. 
***
Powstrzymał się od nagłego poderwania z łóżka. Czuł, jak coś uciska go w klatkę piersiową. Początkowa panika ustąpiła miejsca rozczuleniu, kiedy zobaczył śpiącego na nim kociaka. Vaeril pogładził zwierzaka za uchem. Odwrócił głowę, aby spojrzeć, czy Soren już wstał. Puste miejsce obok niego świadczyło o tym, że białowłosy dzisiaj pierwszy zdecydował się opuścić bezpieczny koc. Elf nie miał zamiaru dołączać jeszcze do niego. Poświęcił się całkowicie leżącym na nim kłębku puszystego futerka. Dopiero po upływie kilku minut podniósł się z miejsca. Głównie motywowała go chęć zjedzenia czegoś. Soeril najpewniej też jest głodny. Kierując się do schodów na parter, Vaeril zauważył kałużę wody znajdującej się po drugiej stronie pomieszczenia. Spojrzał na dach. Znowu przeciekał. Będą musieli coś z tym zrobić.  
Zszedł na dół, gdzie zastał przekładającego coś w szafce Sorena. Czyżby tak bardzo wziął sobie porządki do serca? Po krótkim przywitaniu wspólnie zdecydowali się przygotować śniadanie. W drodze do kuchni Soeril biegał młodzieńcom pomiędzy nogami, miaucząc głośno. Uspokoił się dopiero, kiedy elf wziął go na ręce i wziął go do kuchni, gdzie zwierzak dostał ser. Reszta domowników zadowoliła się wczorajszym chlebem przesmarowanym znalezionymi w szafkach przetworami. 
- Dach znowu przecieka - poinformował brunet, przypominając sobie o znajdującej się w sypialni kałuży. Będzie musiał ją zetrzeć... 
- Zajmę się tym zaraz - obiecał Soren, kończąc posiłek. 
- Dołączę do ciebie za chwilę. - Vaeril chciał znaleźć czyste ścierki, bo na pewno się przydadzą. Nie pamiętał tylko, gdzie je ostatnio schował. Zastanawiając się nad tym, odprowadzał wzrokiem odchodzącego białowłosego. Soeril zaś usnął przy jeszcze ciepłym piecu. Elf uśmiechał się, patrząc na niego. Po tej krótkiej przerwie poświęconej na adoracji zwierzaka, wstał z krzesła. Przypomniał sobie, gdzie może znaleźć niezbędne kawałki materiału. Niedawno prosił Sorena, aby schował je do powieszonych na ścianie półkach. Te niżej zostały już całkowicie zajęte przez bruneta, który upychał do nich jedzenie. Robił to, ponieważ nie był na tyle wysoki, aby korzystać z tych najwyższych półek. Vaeril zawahał się, rozważając, czy lepiej zawołać przyjaciela o pomoc, czy samemu spróbować zdobyć ścierki. Odpowiedź była prosta. 
Wziął krzesło, bo w końcu czuł się silnym i niezależnym mężczyzną, który sam poradzi sobie z tak prostym zadaniem, jak zdjęcie z półki kawałka materiału. Mebel nieprzyjemnie zatrzeszczał, kiedy elf na nim stanął. Vaeril wyprostował się i nabrał pewności. Bo przecież, co może pójść nie tak?
Na przykład to, że stare krzesło pod ciężarem balansującego na nim bruneta postanowi się rozpaść. A przynajmniej jedna noga mebla odpadła, skutkując niespodziewanym upadkiem elfa. Vaeril zaliczył bliskie spotkanie z ziemią. Szybko jednak się otrząsnął się z początkowego oszołomienia. Śpiący jeszcze przed chwilą kociak, rozbudzony hałasem, poderwał się z miejsca i podbiegł do właściciela. Elf spróbował wstać z podłogi. Skutecznie jednak uniemożliwił mu to piekący ból w kostce.
- Cholera jasna...
- Wszystko w porządku? - Zmartwiony głos Sorena rozbrzmiał po kuchni. Białowłosy niemal wbiegł do pomieszczenia, najpewniej zwabiony przez niespodziewany huk. Niemal natychmiast znalazł się przy brunecie, pomagając mu wstać. 
- Jest w porządku - odpowiedział cicho Vaeril. Oczywiście nie czuł się wspaniale, nie mógł stanąć na lewej nodze, ale nie chciał martwić swojego przyjaciela. Soren jednak nie wydawał się być przekonany zapewnieniami elfa. Pomógł mu się dostać do salonu, gdzie elf usiadł na kanapie, starając się wyprostować obolałą nogę. Winowajcą była kostka. Próbował nią poruszyć, ale najmniejszy wysiłek powodował okropny ból. 
- Tylko się potłukłem - zapewnił pośpiesznie, udając, że nic się nie stało. Chciał zachowywać się zwyczajnie. - W najgorszym przypadku tylko skręciłem kostkę - wyjaśnił, wzruszając ramionami. - Kilka dni i wszystko wróci do normy.
- Jesteś pewien? - Białowłosy spoglądał na niego zmartwiony. Sam Vaeril poczuł się głupio. Gdyby go zawołał - obeszłoby się bez kontuzji. Ale elf nie chciał obciążać każdym błahym problemem przyjaciela. Soren i tak ma wiele swoich zmartwień. A ja mu ich tylko przysparzam
Z tą myślą brunet podciągnął się do góry. Skrzywił się lekko pod wpływem nieprzyjemnego bólu. Na tyle, na ile pozwalała mu kontuzjowana noga, przysunął się do swojego towarzysza. Będąc już wystarczająco blisko, niespodziewanie złożył czuły pocałunek na czole zaskoczonego białowłosego. 
- Naprawdę wszystko jest dobrze - powiedział cicho, nie odsuwając się od Sorena. - Dziękuję.
 
[Soren? aaa]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz