niedziela, 12 lipca 2020

Od Vaeril'a do Sorena

Z każdą chwilą napełniała go coraz większa wiara, iż nieprzychylny los w końcu zaczął się do nich uśmiechać. Marzenie o rozpoczęciu pozbawionego zmartwień życia, niegdyś tak odległe, stało się na wyciągnięcie ręki. Vaeril miał nadzieję, że nic już nie stanie im na przeszkodzie. Z niemałym zaangażowaniem więc krążył pomiędzy stoiskami na obszernym targu. W przeszukanych domowych szafkach elf nie znalazł nic, co jeszcze nadawałoby się do spożycia. Z tego powodu pragnął uzupełnić wszelakie braki w spiżarni. Sprawnie wybierał co najświeższe produkty, podając je swojemu towarzyszowi, który nie zadając żadnych pytań, podążał za brunetem. Rozmowę nawiązali dopiero w drodze do domu. 
Do piekarni powrócili dopiero, kiedy prażące słońce znajdowało się już wysoko na błękitnym niebie. Obładowani torbami z trudem otworzyli skrzypiące drzwi i pozostawili na kuchennym blacie zrobione zakupy. Vaeril od razu przeszedł do rozpakowywania siatek. Sprawnie upychał po szafkach produkty, starając się zachować jak największy porządek. Na widoku pozostawił jedynie niewielki worek ze świeżo mieloną mąką. Elf miał na dzisiaj prosty plan - chciał upiec pierwszy w historii ich nowej piekarni chleb. Właściwie, nie miał pojęcia, jak się do tego zabrać. Nigdy nie miał przyjemności zajmowania się wypiekami. Liczył, że w jednej ze znajdujących się w kuchni starych ksiąg kucharskich uda mu się odnaleźć prosty przepis. W końcu, zwykłe pieczenie chleba nie może być trudne, prawda?
Nim jednak Vaeril zabrał się za wprowadzanie w życie swojego planu, postanowił choć na chwilę powrócić do porzuconych porządków. Wszechobecny chaos zaczynał powoli działać mu na nerwy. Przygotował wiadro ciepłej wody, a z pobliskiego schowka wyciągnął stary mop. Udało mu się również odnaleźć kilka nawet czystych szmat, którymi postanowił przetrzeć zakurzone okna. Elf obładowany całym ekwipunkiem ruszył w stronę salonu, którego sprzątaniem zajmował się aktualnie Soren. Bez słowa odłożył sprzęt przed towarzyszem. Uśmiech bruneta zniknął z momencie, w którym zauważył skonsternowany wzrok przyjaciela.
- Um, Vaeril...prawdopodobnie wyjdę teraz na idiotę, więc bardzo cię za to przepraszam. Mogę pokonać w walce praktycznie każdego przeciwnika, posługiwać się wieloma różnymi językami, a nawet wyrecytować historię Roanoke od początku do końca, ale...nie mam bladego pojęcia, do czego to COŚ służy.
Pierwszą myślą, jaka pojawiła się w głowie elfa, było to, iż Soren najzwyczajniej w świecie postanowił zażartować. Widząc jednak nietęgą minę przyjaciela, zdał sobie sprawę, iż jest on całkowicie poważny. Początkowo całkowicie zabrakło mu słów, wstrzymał oddech i wbił w niego zaskoczone spojrzenie. Jakim cudem ma wytłumaczyć, jak się myje podłogę? Spojrzał zamyślony na dzierżony w dłoni kij.
- To mop - odparł odzyskując resztki powagi, opierając się nieznacznie na narzędziu. - W jego użyciu nie ma nic skomplikowanego. Chyba. Musisz zamoczyć końcówkę w wodzie, wyżąć i gotowe. - W tym momencie Vaeril wziął głęboki oddech, po którym zaczął demonstrować wspomniane wcześniej kroki. Po krótkim pokazie, podał Sorenowi mop. - Twoja kolej. Jeśli miałbyś z czymkolwiek jeszcze problem, będę w kuchni. 
Białowłosy niepewnie pochwycił kij podsuwany przez uśmiechającego się zachęcająco bruneta. Elf miał nadzieję, iż jego przyjaciel szybko nauczy się podstawowych czynności domowych. Muszą wysprzątać cały budynek, nim piekarnia ruszy na dobre. Doprowadzenie wszystkiego do porządku bez pomocy Sorena było niemal niemożliwe.
Iversen jeszcze przez chwilę obserwował zmagającego się z mopem towarzysza, rzucił kilka uwag i słów zachęty, po czym powrócił do kuchni. Tam starannie przemył wszystkie blaty, poukładał porozrzucane rzeczy czy też wyrzucił przedmioty, które już do niczego się nie nadawały. W czasie przeglądania jednej z szafek Vaeril odnalazł upragniony wcześniej przedmiot. Przez starą, poplamioną książkę kucharską chęć porządków spadła na drugi plan. Przekartkował śmierdzące stęchlizną tomisko, zatrzymując się na pogiętej stronie, na której znajdowała się instrukcja pieczenia chleba. Elf odszukał w szufladach zardzewiałą formę, którą pośpiesznie wyczyścił, aby nadawała się do użytku. Wyciągnął również zakupione rano drożdże, które odłożył przy worku z mąką. Przygotował też trochę letniej wody. Ostatni raz rzucił okiem na nieskomplikowany przepis. Wszystko wydawało się proste.
Z uwagą wykonywał każdy z kroków. Starannie dodawał składniki i wyrabiał ciasto. Po kilku minutach zaczął je przekładać do foremki. Czynność ta została mu jednak niespodziewanie przerwana. Miska wysunęła się Vaeril'owi z rąk, kiedy usłyszał za sobą nagły hałas. Sprawcą ów dźwięku okazał się nie kto inny, jak Soren, który postanowił pojawić się bez ostrzeżenia zaraz za plecami elfa.
- Miałeś tak już nigdy więcej nie robić - przypomniał z wyrzutem brunet, zbierając wyrzuconą na blat zawartość miski. Jego przyjaciel błyskawicznie uniósł dłonie w przepraszającym geście.
- Wybacz. Nie chciałem zadeptać podłogi - wyjaśnił, podchodząc bliżej do elfa. - Co robisz?
- Chleb - odparł dumnie Vaeril, prezentując swoje dzieło, które chwilę później przykrył ścierką i odstawił koło pieca.
- Nie wygląda - stwierdził białowłosy, obserwując z zaciekawieniem każdy ruch Iversena. 
Brunet już otworzył usta, aby odpowiedzieć równie niemiłą uwagą, lecz powstrzymał się w ostatniej chwili. Może Soren naprawdę nigdy nie widział procesu powstawania wszelkiego rodzaju wypieków. Z tego też powodu elf nie wziął sobie do serca słów przyjaciela.
- Będzie - zapewnił, wzruszając ramionami. - Musi trochę odstać i później włożę je do pieca.
Po krótkich wyjaśnieniach na temat powstawania pieczywa oraz małej przekąski składającej się z kilku owoców, Vaeril zaproponował dalsze porządki. Ich piekarnia z każdą chwilą nabierała kształtów. Po czystej podłodze nie walały się już śmieci, a porozrzucane dotychczas przedmioty zostały starannie ułożone. Elf, wspominając wcześniejszy problem Sorena, co chwila pytał, czy mógłby mu jakoś pomóc. Brunet od dziecka zajmował się domem. Najzwyklejsze porządki, tak obce białowłosemu, stanowiły dla niego zwykłą codzienność.
W międzyczasie elf włożył do rozgrzanego uprzednio pieca ciasto. Nie mógł się doczekać, aby spróbować gotowego pieczywa. Aby zająć myśli, rozpoczął mycie okien. Szybami najwyraźniej nikt nie przejmował się od lat. Vaeril zmywał z nich masy lepiącego się brudu. Praca była niezwykle żmudna, jednak widząc efekty elf uśmiechał się nieznacznie. Do wnętrza budynku w końcu wpadało światło. Piekarnia zaczęła wyglądać przytulnie.
Mały problem pojawił się, kiedy Iversen przestał dostawać do co wyższych partii szyb. Nawet, kiedy stanął na palcach był za niski, aby w całości wykonać swoją pracę. Przeklął cicho i rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu mebla, na którym bezpiecznie mógłby zwiększyć swój zasięg.
- Może ci pomóc? - zaproponował przechodzący obok Soren. Elf spojrzał na niego. Racja. Białowłosy był znacznie wyższy. Dokończenie mycia okien nie powinno stanowić dla niego żadnego problemu. Vaeril pierwszy raz w życiu pozazdrościł mu wzrostu.
- Jeśli chcesz - odparł brunet, podając mu mokrą ściereczkę. - Nie zrób tylko smug, proszę. Ja zobaczę, co słychać u naszego chleba.
Już z pierwszymi krokami postawionymi w kuchni młodzieńca owiał przyjemny zapach. Pieczywo najwyraźniej już było gotowe. Ostrożnie, wspomagając się znalezionymi grubymi rękawicami, wyciągnął formę. Kolejno, z niemałym trudem, uwolnił z niej chleb. Wypiek wyglądał naprawdę apetycznie. Vaeril nie czekając długo, odnalazł nóż oraz deskę i pokroił pieczywo na kromki, aby upewnić się, czy nadaje się ono do zjedzenia. Ku radości elfa w środku również było upieczone. Brunet wyciągnął z szafki słoik truskawkowego dżemu, którym przesmarował pajdy. Na jeszcze ciepły piec wstawił garnek mleka. Brunet chciał przygotować smaczną kolację, na którą zasłużyli po dniu ciężkiej pracy. Dopiero teraz poczuł, jak bardzo stał się głodny. Przygotowane kanapki wraz z dwoma filiżankami i dzbankiem mleka ustawił na stole, z którego posprzątał wszystkie niepotrzebne graty. Na gotowy posiłek zawołał Sorena, który zjawił się niedługo po wezwaniu. Wspólnie zasiedli do kolacji.
Znajomy smak świeżego chleba z dżemem przypomniał mu spędzone z bratem dzieciństwo. Derek niemal codziennie przygotowywał mu podobne kanapki. Vaeril wprost nie mógł uwierzyć, jak najbliższa mu osoba, która niegdyś była gotowa zrobić dla bruneta wszystko, tak strasznie się zmieniła. Gwardzista wydałby na śmierć własnego brata, byleby tylko podlizać się władzy i zachować wysoką posadę.
- Coś się stało? - Soren najwyraźniej zauważył nagłe przygnębienie elfa. Brunet powoli przegryzł ostatni kęs.
- Nic takiego - odpowiedział, odwracając wzrok. Nie chciał psuć atmosfery wspomnieniami o Dereku. Gwardzista nawet na to nie zasługiwał. - Jak ci smakuje? - zmienił temat, zmuszając się do delikatnego uśmiechu.
- Ciężko uwierzyć, że piekłeś chleb pierwszy raz w życiu. Nigdy nie jadłem lepszego. - Na te słowa Vaeril rozpromienił się, jakby całkowicie zapomniał o wcześniejszych myślach.
- Cieszę się, że ci smakuje. Przyzwyczaj się, będziesz go teraz jeść codziennie - zażartował. Kontynuowali dalszą rozmowę w o wiele lepszych nastrojach. Derek i cała reszta świty Terpheux nie stanowiła już dla nich problemu. Byli wolnymi ludźmi, którzy zaczynali nowe, lepsze życie. Jeśli szczęście zgodziło się im sprzyjać, może uda im się zapomnieć o wszystkich rodzinnych problemach. 
***
Obudził go cichy, przypominający jęk, dźwięk. Otworzył powoli oczy i rozejrzał się po pogrążonym w mroku pokoju. Chwilę zajęło mu odkrycie tego, co przerwało mu sen. Sprawcą okazał się leżący obok Soren, który niespokojnie wiercił się po skrzypiącym łóżku. Vaeril natychmiast przypomniał sobie pierwsze miesiące znajomości z białowłosym. Jego przyjaciel często zarywał noce, jakby celowo unikał snu. Ostatnimi czasy, jak zauważył elf, ów przypadłość minęła. Nie spodobało mu się więc, że coś nie pozwala jego przyjacielowi wypocząć w spokoju. Czyżby Sorenowi naprawdę śnił się koszmar?
Vaeril, niewiele myśląc, złapał Sorena za dłoń i zawołał po imieniu, usiłując zbudzić go z najpewniej niekoniecznie przyjemnego snu. Białowłosy zamarł w bezruchu, nagle odzyskując przytomność. Ruszył głową, rozglądając się nerwowo, jakby szukając zagrożenia, które jednak nie nadeszło. Elf mocniej zacisnął place na dłoni przyjaciela, próbując zwrócić na siebie uwagę. W ciemności nie potrafił niestety dostrzec wyrazu twarzy anioła.
- Zły sen? - wyszeptał Vaeril po ciągnącej się chwili niezręczniej ciszy.
- Już dobrze. - Na odpowiedź elf nie musiał czekać długo. Poczuł ulgę, iż jego przyjaciel poczuł się lepiej. Nie rozluźnił jednak uścisku. Był dzięki temu w stanie wyczuć pokrywające dłoń Sorena niewielkie zadrapania. Brunet zastanawiał się, czy te obrażenia mogły powstać podczas wczorajszej próby naprawy dachu. Właściwie uznał to za całkiem możliwe. Poczuł się więc przygnębiony faktem, iż białowłosy odniósł rany, aby zapewnić mu samemu komfort. Nie myśląc wiele czy czekając na zgodę, użył swojej mocy i przystąpił do leczenia zadrapań. Pokój rozświetliła jasna poświata. To właśnie dzięki niej Vaeril dostrzegł zaskoczony wyraz twarzy swojego kompana.
- Na przyszłość mów, kiedy zrobisz sobie krzywdę - odparł elf. Chwilę później ziewnął zmęczony. Światło przygasło, dając znać, że rany zostały zaleczone. Brunet otulił się wygodniej kocem i życzył Sorenowi dobrej nocy, a w odpowiedzi usłyszał ciche podziękowanie. Miał nadzieję, iż koszmary nie będą więcej męczyć jego przyjaciela. Aby mieć ku temu pewność, postanowił nie puszczać jego dłoni, licząc, że w ten sposób pomoże mu zasnąć. 
***
Widoczna zza okna słońce górowało na niebie, kiedy Iversen ocknął się ze snu. Przeciągnął się nieznacznie i spojrzał na dalej drzemiącego Sorena. Po wydarzeniach z ostatniej nocy nie miał serca mu przerywać. Najciszej jak potrafił, zszedł z łóżka, zabrał czyste ubranie i schodami zszedł do salonu. Przebierając się, układał w głowie plan na cały dzień. Stwierdził, iż dzisiaj powinni się zająć domem z zewnątrz. Przydałoby się również naprawić dziurawy dach. Vaeril poczuł się nagle przytłoczony masą czekającej ich jeszcze pracy. Nie mógł się jednak zająć tym wszystkim sam. Póki jego przyjaciel spał, postanowił wybrać się na targ. Zakupy w końcu mógł wykonać w samotności. Chciał dokupić trochę świeżych warzyw (w tym ziemniaków) na obiad i myślał również nad zainwestowaniem w jakieś kwiaty doniczkowe, które nadałyby pokojom przytulności. 
Piekarni nie opuścił bez zostawienia listu do Sorena. Elf doskonale wiedział, że jego nagłe zniknięcie mogło spowodować, że białowłosy zrówna całe miasto z ziemią w celu odnalezienia go. Takiej sytuacji wolał uniknąć. Odnalazł skrawek papieru i pióro, które umożliwiły mu utworzenie wiadomości. Sam proces pisania zajął mu jednak dłuższą chwilę. Miesiące spędzone w podróży uniemożliwiły mu dalszą naukę pisma. Przypomnienie sobie fikuśnych literek stało się dla Vaeril'a niemałą męczarnią. Naskrobanie na kartce czegokolwiek sprawiło mu wiele trudu. Ostatecznie zwięzła wiadomość obejmowała proste "jestem na targu". Kawałek pergaminu elf pozostawił na stole, licząc, że jeśli Soren się obudzi, szybko odnajdzie liścik. Brunet miał jednak cichą nadzieję, iż uda mu się powrócić do piekarni wcześniej i jego towarzysz nawet nie zauważy zniknięcia. Nie chciał w końcu dawać białowłosemu więcej powodów do zmartwień. Nie było ku temu żadnych powodów. Vaeril zabrał więc leżącą na posadce torbę i skierował się w stronę niewielkiej stajni, z której wyprowadził Vivę. Wsiadł na rumaka i ruszył w głąb miasteczka, recytując w głowie utworzoną przez siebie listę zakupów. 

[Soren? c:]

1 komentarz:

  1. Titanium Bike - TITanium Arts
    TITanium bikes camillus titanium are designed to be durable 2019 ford edge titanium for sale and comfortable while wearing some lightweight gloves, but do not microtouch titanium use a face mask, or titanium wedding bands face cover. The titanium bikes are titanium bolt designed

    OdpowiedzUsuń