czwartek, 27 sierpnia 2020

Od Nyx do Meyari

Nie sądziłam, że nieznana mi osoba nie będzie miała wobec mnie złych zamiarów. Idealnie wskazała miejsce mojej kryjówki, dlatego nabrałam obaw, że być może specjalnie mnie wyszukała. Jednakże gdy tylko uniosła swoje dłonie i zaczęła przemawiać, zrozumiałam, że źle zrozumiałam całą sytuację. Powoli opuściłam łuk, jednakże strzałę nadal trzymałam na cięciwie, gdybym musiała jednak się bronić.
- Niebo? - spytałam, nie rozumiejąc, dlaczego właśnie je chciała badać w tym miejscu. Wyszłam z krzaków na otwarty teren, patrząc na sprzęt, który wzięła ze sobą.
- Słyszałam, że niebo zawsze w pobliżu waszych świątyń jest nadzwyczajnie piękne - odparła powoli, nadal nie opuszczając rąk. - Chciałam sprawdzić, czy to prawda.
Sowa usiadła na moim ramieniu z wdziękiem zarezerwowanym tylko dla niej, podczas gdy ja przyglądałam się dziewczynie. Nie wyczuwałam w niej złych intencji, co było miłą odmianą od wielu poprzednich przybyszy, których przyciągały tu tylko możliwe bogactwa i łupy. Spojrzałam w górę, widząc, że słońce zaczynało powoli zachodzić. Sama nie wiedziałam, ile tu szła, ile czasu zajęła jej cała droga, jednak chyba mogłam pozwolić jej tutaj zostać. Nie próbowała niczego zniszczyć, a także nie groziła mi w jakiś oczywisty sposób.
Założyłam łuk na plecy, a strzałę włożyłam między włosy, by nie zgubić jej po drodze. Palcem wskazałam jej pagórek znajdujący się niedaleko nas. Był o wiele wyższy niż reszta terenu, jednakże dostanie się tam, nie było aż tak trudne.
- Z tamtego miejsca będzie ci dobrze wszystko widzieć. - odparłam po chwili. - Jak będziesz chciała, możesz spocząć na ławce, która się tam znajduje.
Zmarszczyła brwi, wpatrując się we mnie dłuższą chwilę. Pewnie zastanawiała się, dlaczego tak szybko zmieniłam nastawienie wobec niej. Odwróciłam się i powolnym krokiem zaczęłam wracać do świątyni. Wiedziałam, że ruiny były stąd doskonale widoczne, lecz miałam nadzieję, że nie wpadnie na pomysł odwiedzenia ich.
~*~
Minęły około dwie godziny a ja nadal zastanawiałam się co robi kobieta, którą spotkałam. Widziałam jej sylwetkę, która w mroku odznaczała się dzięki ognisku, które postanowiła rozpalić. Mój wzrok padł na miskę strawy, którą trzymałam w dłoniach. Czy powinnam tak uczynić? 
Chwyciłam drugą miskę, nalewając resztę zupy i przykryłam ją ścierką, by tak szybko nie wystygło. Poprawiłam szybko kołnierz szat i ruszyłam szybkim krokiem przez noc. Spacer do niej nie zajął mi długo, szłam na tyle głośno, by nie przestraszyła się mojej nagłej wizyty. Odwróciła się do mnie, zapewne z zamiarem zapytania się o powód mojego przyjścia, dlatego też szybko wyciągnęłam podarek przed siebie. Moje dłonie wokół naczynia świeciły z powodu spotkania skóry ze światłem księżyca, przez co wyglądało to wręcz na jakiś eliksir, a nie jedzenie. 
- Zupa, dawny elfi przepis, pewnie jesteś głodna.

<Meyari?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz