Kobieta
przeklęła pod nosem, gdy kolejna z prób zakończyła się fiaskiem.
Warknęła z rosnącego nieustannie zdenerwowania, wzmaganego dodatkowo
parą wyjątkowo natarczywych duchów, trzaskających drzwiami jej
mieszkania. Zacisnęła jednak pięści, doskonale zdając sobie sprawę z
tego, że pouczanie zmarłych z reguły nie kończy się dobrze.
-
Nekromancja. Żeś się wpakowała. - mruczała sama do siebie, dorzucając
bliżej niezidentyfikowane składniki do moździerza - Nie mogłaś wybrać
sobie lepszego zajęcia, psia jucha.
Gdy
mieszanina ziół i tajemniczych ekstraktów przybrała pożądany odcień, a
drażniąca nozdrza woń siarki wypełniła pomieszczenie, Ayana z
westchnieniem ulgi opadła na stojący w centrum szezlong, przecierając
oczy ze zmęczenia. Nie pojmowała, co wciąż trzymało ją przy rodzinnym
biznesie alchemicznym, który przysporzył jej niemało zmartwień i siwych
włosów. Odczuwała jednak pewien rodzaj satysfakcji, wpatrując się w
wypełnioną po brzegi gablotę pełną flakonów różnej maści.
I
właśnie w tej chwili, gdy choć na chwilę zamknęła oczy, licząc na
odrobinę snu, poczuła gwałtowną falę zimna i dreszcze paraliżujące całe
jej ciało. Otuliła się szczelniej purpurową szatą, raz jeszcze
kwestionując przygarnięcie duchów pod swój dach.
-
Ile razy wam mówiłam, że jeśli czegoś chcecie, macie zrzucić książkę z
półki, a nie przeze mnie przechodzić? - Starała się zabrzmieć
najspokojniej, jak tylko potrafiła, choć przekleństwa cisnęły jej się na
usta. - O co chodzi? Byle szybko.
Dziesiątki
szeptów zlały się w jedno, aż rozbolała ją głowa. Zmęczona
rozgardiaszem wyszeptała pod nosem wiązankę, a pomieszczenie momentalnie
spowiła ciemność. Głosy ucichły, a na horyzoncie wymalowały się
mgliste, rozmyte sylwetki.
- Może rozmawiając w cztery oczy, będziecie bardziej rozumni. - prychnęła, zbliżając się do umarłych towarzyszy.
Przytłoczone
jej obecnością dusze faktycznie okazały się skłonniejsze do współpracy.
Polimorf, najprawdopodobniej martwy, nie stwierdzono przyczyny śmierci.
Oczy Ayany rozszerzyły się do granic możliwości, a na ustach zagościł
bezczelny uśmiech.
Gdy w grę wchodziło obcowanie ze śmiercią, nie potrzebowała specjalnych namów.
~*~
Towarzysze
zza światów faktycznie mieli rację, i choć potencjalny obiekt badawczy
okazał się nieco cięższy i większy, aniżeli zakładała, przy odrobinie
magii zdołała ulokować go na stole sekcyjnym. Podwinęła rękawy szaty,
przeczesując szafki w poszukiwaniu odpowiednich narzędzi i specyfików,
które nieszczęśliwie przepadły jak kamień w wodę. Zmarnowała
zdecydowanie za dużo czasu, nim zorientowała się, że pozornie martwy
mężczyzna od pewnego czasu zdaje się całkiem żywy, z dezorientacją
obserwując poczynania nekromantki.
-
Przecież dwa razy sprawdzałam, byłeś martwy do cholery! - warknęła, a
jej dłonie natychmiastowo pokryły się czerwonymi smugami magii.
Nie
wiedziała, jak powinna zareagować, a tym bardziej wybrnąć z sytuacji.
Pierwszy raz w swej nielegalnej karierze miała do czynienia ze śmiercią
kliniczną i czuła się iście żałośnie, że dała się tak łatwo oszukać.
Rozżalenie potęgował fakt, iż powstały z martwych był jedyną osobą,
mającą pojęcie o jej działalności i miejscu, w którym przebywali. Ta
wiedza mogła łatwo wpędzić ją do grobu lub, co gorsza, królewskiego
więzienia.
- Nie ruszaj się. - rzuciła bardziej do siebie, aniżeli polimorfa. - Jakim cudem jeszcze żyjesz?
<Ay to naprawdę nie wariatka>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz