środa, 28 sierpnia 2019

Od Lu do Ayany

Całe zdarzenie było tak szybkie, że młody polimorf jeszcze chwile myślał. Przecierając lekko obdarte nadgarstki, zszedł ze stołu sekcyjnego i rozejrzał się dokładniej po pomieszczeniu. W kącie zauważył starą skrzynię, to pewnie ta, o której wspominała nekromantka. Podszedł i uchylił niepewnie wieko skrzyni, na wypadek, gdyby coś miało wyskoczyć.  Od razu zauważył swoje ubrania, wyjął je i zaczął ubierać. Przerwał niespodziewanie, słysząc czyjeś kroki nad sobą. Wsłuchał się uważnie i zaczął po cichu liczyć.
- Jest ich tuzin… Podejrzane… - wyszeptał pod nosem i podszedł bliżej drzwi.
 Chwilowo wsłuchał się w rozmowę, która odbywała się na górze. Niby to tylko zakup ziół, a jednak przybyło aż dwunastu żołnierzy. Chłopak uchylił lekko drzwi i wszedł na klatkę schodową, szedł delikatnie, tak aby nikt go nie spostrzegł. Na jego nieszczęście schody nie należały do najmłodszych, stając na następny stopień, ten zaskrzypiał. Lu nie chcąc narobić hałasu, cofnął się o krok, ale szturchnął gliniany garnek i strącił go niechcący ze schodów. W próbie złapania naczynia stanął na swoją szatę i upadł z hukiem.  Spanikowany zaczął szukać drogi ucieczki, ale jedyne co znalazł to małe okienko. Usytuowane było wysoko, ale musiał spróbować, czas tykał mu w myślach.
~*~
Ayana już prawie wyłożyła wszystkie produkty na ladę, gdy nagle coś huknęło. Żołnierze od razu zareagowali, chwytając za broń. Dowódca grupy zmierzył dziewczynę wzrokiem, po czym dał sygnał czterem żołnierzom, aby sprawdzili, co kryje się za drzwiami, dwóch kolejnych zaczęło przechadzać  uważnie regały sklepu i wszystkie zakątki, reszta trzymała gardę skierowaną w stronę czarnowłosej dziewczyny. Dochodząc do drzwi prowadzących na klatkę schodową, czarnowłosy starszy żołnierz dał jeszcze dwa sygnały młodszym szeregowym. Początkowo uchylili tylko drzwi, gdy już weszli, zbadali dokładnie pomieszczenie. Nagle jeden z nich zobaczył rozbity garnek, drugi spojrzał na małe okienko, którym poruszał wiatr, a ono trzaskało lekko. Klatka schodowa była jednak pusta.
- To pewnie szczur… - westchnął jeden z nich - Musi ich być pełno w takiej melinie
Wychodząc, tylko jeden z nich obejrzał się za siebie, zamykając drzwi. Dali sygnał kapitanowi, że to nic groźnego. Ten dokończywszy transakcję, jeszcze zmierzył dziewczynę wzrokiem.
- Co tam na dole trzymasz? - syknął podejrzliwie.
- To tylko zwykła piwnica, jest tam mały magazyn. - Ayana odpowiedziała spokojnie, jednak dało się wyczuć lekkie zaniepokojenie w jej tonie.
- Mam to sam sprawdzić? - Umięśniony mężczyzna oparł ręce na ladzie i pochylił się nad dziewczyną, mrużąc oczy w pogardzie. - Jeśli kłamiesz, marna twoja dola. - Szepnął, chwytając ją za kołnierzyk koszuli, jego głos był szorstki niczym papier ścierny, a zarazem taki stanowczy, jakby zaraz miał wszystko spalić.
Dziewczyna przemilczała sytuację, dowódca ją puścił i szybko zwrócił wzrok w stronę drzwi prowadzących na klatkę schodową. Już miał się do nich skierować, gdy nagle jeden z szeregowych krzyknął.
-Kapitanie, ktoś próbuje ukraść nam konie! - stojący w drzwiach żołnierz napiął łuk i strzelił. Strzała jednak nie przebiła zbrodniarza, lecz na pewno zraniła. Puszczając konie wolno, sam gdzieś zniknął w chmurze pyłu i huku tętentu koni. Cała grupa ruszyła łapać wierzchowce, a kapitan jeszcze raz zmierzył cały sklep wzrokiem, kończąc na dziewczynie, chciał coś powiedzieć, jednak zamilkł i wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami.
Dziewczyna ledwie odetchnęła, gdy nagle ktoś wpadł do sklepu, zamykając za sobą szybko drzwi. Był to oczywiście młody Taghain. Spojrzał jeszcze przez okno, nie widząc nikogo, zwrócił tylko wzrok w stronę dziewczyny. Nie wiedział co powiedzieć, ponieważ niemal wprowadził ją w kłopoty, tylko odchylił mechaniczną dłoń, którą trzymał się za lewe ramię. Z ręki polimorfa ciekła krew, ponieważ przeciął je grot strzały jednego z żołnierzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz