Wszystko wydarzyło się tak nagle, że chłopak nie
wiedział jak dobrze zareagować. Z jednej strony był skazany na dziewczynę i
musiał jej zaufać, a z drugiej coś mu podpowiadało, że nic mu nie grozi. Posłusznie
wykonywał jej polecenia, jednak gdy dziewczyna się zaniepokoiła, on także czuł
się niepewnie. Miał jedno zadanie, nie zemdleć, rzekomo wystarczy rozmowa, ale o
czym rozmawiać i od czego zacząć?
- Przybyłem pieszo od wschodu, w sensie z Pablares, ale stamtąd uciekałem. Pochodzę
z drugiego kontynentu, z Vertfolque.
Zamilkł na chwilę, przecież nie opowie jej całego swojego życia, co by ją to obchodziło. Jak widać ma swoje własne problemy.
Powiedz jej tylko to co ważne, albo cokolwiek.
Zanim dziewczyna
zdołała o coś zapytać, ten kontynuował.
- Pewnie chcesz wiedzieć co robiłem w
Pablares. Szukałem odpowiedzi, na co? Otóż na to kim się stałem i dlaczego. Nie
chodzi o moje mechaniczne ramie, bo to chyba jedyna wartościowa część mojego
ciała. Raczej o to jak stałem się polimorfem i kto się do tego przyczynił. Nie
żebym narzekał na to jaki jestem, bo już przywykłem i widzę wiele zalet
obecnego stanu. Raczej chcę wiedzieć, czemu akurat mnie wybrano i jakiemu celu
to ma służyć. W sumie to jak tutaj się znalazłem, to ty mi wyjaśnij, zemdlałem w lesie, a jestem
tutaj.
Zapadła chwilowa cisza, a polimorfa lekko zemdliło, podparł się lekko i
spojrzał stłumionym wzrokiem na dziewczynę. Uśmiechnął się lekko do niej, po
czym spojrzał w bok.
- Dlaczego ci pomogłem? Czemu ty mnie pomagasz? W końcu to chyba nie ze
względu na dług wdzięczności. Chyba, że się mylę. Nie wiem co o mnie myślisz,
ale ja nie oceniam ludzi po tym, czym się zajmują, leczy po ich czynach. A
ciebie ledwie poznałem, nie darowałbym sobie gdybym po prostu zostawił cię na
pastwę losu.
Lutobor mówił coraz bardziej niewyraźnie i robił dłuższe przerwy między
zdaniami. Cały świat zaczął się dla niego rozmazywać, a ból się nasilał. Po
ekspresjach twarzy obojga, było widać, że nie dzieje się dobrze, a czas leci
zdecydowanie zbyt szybko. Jednak dla polimorfa jakby wszystko zwolniło i chwila
trwała wieczność. Po tej długiej chwili jakby się ocknął i spojrzał na Ayanę.
- N-nie wiem czy to dobrze, ale już mnie nie boli, praktycznie nic nie czuję...
- po tych słowach stracił przytomność i upadł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz