piątek, 4 października 2019

Od Agnessi do Sorena

Agne nawet się za sobą nie oglądała. Biegła głupkowato się uśmiechając, będąc ciągle rozbawiona zaistniałą sytuacją. Co jak co, ale dawno tak szybko nie uciekała. Jeśli jakikolwiek sługa jej pana kręciłby się w okolicy i widział to, co widział, wolałaby nie myśleć jaka kara by ją spotkała. Ten niepokój jednak szybko poszedł w zapomnienie. Agne nie umiała się czymś zamartwiać dłużej niż parę sekund, tym bardziej że nawet na to by znalazła jakieś sensowne łgarstwo.
Poza tym czar tego wieczoru był naprawdę przyjemny. Biegła pół naga przez uliczkę miasta. Powiewy chłodnego powietrza uderzały w jej skórę, co jeszcze bardziej ją pobudzało. Włosy rozwiewały się na wietrze i muskały jej plecy. Piękno tego późnego wieczoru, srebrzysty blask księżyca oświetlający te brudne i zatęchłe ulice, odór ścieków gryzący się wściekle z nocnym powietrzem, powodował, że czuła się jak w siódmym niebie. Zaczerpnięta świeżo energia całkowicie ją pobudziła i rozjuszyła. Nie specjalne przejmowała się losem krwawiącego mężczyzny, którego pozostawiła w pokoju. Jakby nie patrzeć, sam się na to pisał. Co jak co, ale chociaż ostatnie momenty w swoim życiu miał, zaprawdę, niezwykle upojne. Była z siebie nawet całkiem zadowolona, dawno nie doprowadziła do tak dużego uszczerbku na zdrowiu, jeśli w ogóle przeżył, a w co szczerze wątpiła, mając w pamięci ranę, jaką mu zrobiła. Wzruszyła niedbale ramionami sama do siebie. Przez myśl przebiegł jej mężczyzna, na którym niechybnie wylądowała. Na pewno nie wyglądał jak jakiś zwykły parobek lub poboczny sługa. Jednakże jej myśl na jego temat, również była chwilowa. Było to dla niej zwyczajnie nie istotne, pomijając fakt, że zostawiła mu swoje spodnie. To już był mały problem, ale tym również się nie przejęła. Zwolniła bieg, jednakże nadal idąc dość energicznie.
Rozglądała się z zaintrygowaniem i przyswajając wszelkie bodźce, które odbierała. Zachowywała się niczym dopiero co wypuszczone zwierze z klatki. Był to dla niej stan niezwykłego upojenia, ten chwilowy przypływ energii działał jak narkotyk. Uwielbiała to, jednakże jak każdy stan, kończył się niezwykle szybko.
Agne czuła jak stan uniesienia kończy się, a w żadnym wypadku nie chciała dziś kończyć na jednej ofierze. Chciała ciągnąć dzisiejszą farsę najdłużej, jak tylko mogła. Oczywiście, najlepszym takim miejscem był dom publiczny. Jak na jej szczęście, właśnie go mijała. Agne bez zastanowienia wparowała tam jak do swojego własnego domu. Od razu uderzył ją ten znany dla takich miejsc odór i widok niezwykle nachalnych prostytutek. Nie chciała zabawić tu zbyt długo, pragnęła tylko złapać jakąś nieudolną istotę ludzką i ją wykorzystać. Omijając kanapy, na których bez skrępowania mężczyźni korzystali z usług owego przybytku, Agne rozejrzała się za jakimś zakryciem bioder. Chwyciła jakąś zwiewną chustę i zawiązała ją w pasie. Demonica w tym momencie miała się już zacząć rozglądać za jakąś uciechą dla niej, jednakże jej oczy spotkały się z zimnym spojrzeniem, które gdzieś dziś widziała... Zaintrygowana, podeszła przyciągnięta niczym ćma do lampy. Mężczyzna oparty o framugę, zdecydowanie nie pasował do tła, jakie miał za sobą. Był odziany niezwykle schludnie, jednocześnie nieziemsko przystojny. Z tyłu głowy Agnessi przeleciała myśl, że on nie przyszedł tu po to, jak pozostali, ubiór co prawda schludny, jednakże pasujący do jakiegoś najemnika lub członka wysoko usytuowanej gildii. Podeszła i nawet nie zdążyła się zalotnie uśmiechnąć.
 - Nie każdy kochanek okazuje się ważnym dla Gildii kontraktem, moja droga - skwitował ją, swobodnie wsuwając dłonie do kieszeni, jednocześnie całkowicie dezorientując demonice tymi słowami - Był mi potrzebny. Żywy. Albo wymyślimy, co zrobić z tym fantem, albo oboje skończymy w rynsztoku, sukkubie - posłał jej jadowity uśmiech i wbił się w jej jestestwo tymi zimnymi oczyma. Agne stała jak osłupiała nie wiedząc, co się przed chwilą stało. Jej złote ślepia próbowały wyczytać coś z tych błękitnych tęczówek, ale z marnym skutkiem. Poczuła, jak oblewa ją zirytowanie.
 - Nie wiem, o co ci chodzi, mój drogi - odpowiedziała po sekundzie zawahania, które dla niej nie powinno mieć miejsca. Nawet nie starała się zbliżyć, wyczuła od niego kłopoty i jakąś niechęć, która jednak była zbyt intrygująca, by tak zwyczajnie odejść, jednakże po prostu stała w miejscu, nadal nie spuszczając z obcego oczu. Nie miała zamiaru dać się zdominować temu obcemu mężczyźnie.
Ten bez chwili zawahania postawił krok do przodu i stali twarzą w twarz, patrząc na nią z góry. Był niebezpiecznie blisko, a w Agne narastał gniew, z pewną nutą satysfakcji z takiego obrotu zdarzeń.
Nie pozwoliła mu się odezwać jako pierwszemu.
 - Posłuchaj, jakby nie patrzeć, to jest całkowicie nie mój problem - powiedziała ze złośliwym uśmiechem na ustach i tą iskrą w ślepiach. Całkowicie wiedziała, o co chodzi - Ale wiesz... skoro i tak masz wylądować jako truchło w rynsztoku, to może chciałbyś się najpierw zabawić?
 - Nie jestem zainteresowany - odparł bez chwili zawahania.
 - Zastanów się mój drogi, mogę zagwarantować, że trafisz prosto do nieba. Lub piekła. W każdym razie jak z tobą skończę, będzie ci już naprawdę wszystko jedno - skwitowała go i zalotnie otarła się o jego nogę, swoim udem, czekając, jak ulegnie. Ale nie uległ. Był nie ugięty, a w tym momencie powinien już przed nią paść i błagać by spełniła swoje słowa, a on nie wykazał żadnej reakcji. Agne poczuła, jak jej irytacja gwałtownie wzrosła.
  - Nie interesują mnie istoty w twoim typie - odpowiedział lekceważąco, całkowicie nie zwracając uwagi na to, co robił sukkub. Agnessi nie straciła jednak zapału, już zdążyła się nakręcić.
 - Masz na myśli rogate bogini seksu? - powiedziała, kładąc swoją dłoń na jego barku.
 - Co do bogini seksu nie mam pewności, bo żadnej nie spotkałem, ale średnio pociągają mnie kobiety - odparł i zdjął jej dłoń. Poczuła, jak ogarnia ją jeszcze większa irytacja, która wręcz ją nakręcała do kontynuacji niż wycofania się - Posłuchaj sukkubie, pójdziesz ze mną teraz do siedziby mojej gildii, jeśli nie mogę dostarczyć tamtego trupa, to dostarczę to, co miało z nim jakikolwiek związek - zmienił nagle ton głosu, poczuła się niezwykle osaczona, a nikt dawno nie wzbudził w niej takiego odczucia. Agne nie miała zamiaru po sobie nic poznać.
 - Uważasz, że pójdę tam z tobą z mojej własnej, nieprzymuszonej woli? - odparła sarkastycznie - Niedoczekanie - dokończyła, uderzając go w bok z całej siły. Białowłosy zgiął się w pół, ale zebrał się zdecydowanie za szybko, bo zdążył złapać Agne za nadgarstek, a siła szarpnięcia zarzuciła nią do tyłu i z hukiem padła na plecy. Ten przygniótł ją ciężarem swojego ciała i pod szyje podłożył sztylet.
 - Miałem nadzieje, że zrobimy to po dobroci - odparł z zirytowaniem w głosie.
 - Ależ to jest po dobroci. Tylko wyrwę ci flaki, jak ze mnie zejdziesz, a później zabawię się twoim truchłem - uśmiechnęła się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz