Agne nawet się za sobą nie oglądała. Biegła głupkowato się
uśmiechając, będąc ciągle rozbawiona zaistniałą sytuacją. Co jak co, ale dawno
tak szybko nie uciekała. Jeśli jakikolwiek sługa jej pana kręciłby się w
okolicy i widział to, co widział, wolałaby nie myśleć jaka kara by ją spotkała.
Ten niepokój jednak szybko poszedł w zapomnienie. Agne nie umiała się czymś
zamartwiać dłużej niż parę sekund, tym bardziej że nawet na to by znalazła
jakieś sensowne łgarstwo.
Poza tym czar tego wieczoru był naprawdę przyjemny. Biegła
pół naga przez uliczkę miasta. Powiewy chłodnego powietrza uderzały w jej
skórę, co jeszcze bardziej ją pobudzało. Włosy rozwiewały się na wietrze i
muskały jej plecy. Piękno tego późnego wieczoru, srebrzysty blask księżyca
oświetlający te brudne i zatęchłe ulice, odór ścieków gryzący się wściekle z
nocnym powietrzem, powodował, że czuła się jak w siódmym niebie. Zaczerpnięta
świeżo energia całkowicie ją pobudziła i rozjuszyła. Nie specjalne przejmowała
się losem krwawiącego mężczyzny, którego pozostawiła w pokoju. Jakby nie
patrzeć, sam się na to pisał. Co jak co, ale chociaż ostatnie momenty w swoim
życiu miał, zaprawdę, niezwykle upojne. Była z siebie nawet całkiem zadowolona,
dawno nie doprowadziła do tak dużego uszczerbku na zdrowiu, jeśli w ogóle
przeżył, a w co szczerze wątpiła, mając w pamięci ranę, jaką mu zrobiła.
Wzruszyła niedbale ramionami sama do siebie. Przez myśl przebiegł jej mężczyzna, na którym niechybnie wylądowała. Na pewno nie wyglądał jak jakiś zwykły parobek
lub poboczny sługa. Jednakże jej myśl na jego temat, również była chwilowa.
Było to dla niej zwyczajnie nie istotne, pomijając fakt, że zostawiła mu swoje
spodnie. To już był mały problem, ale tym również się nie przejęła. Zwolniła
bieg, jednakże nadal idąc dość energicznie.
Rozglądała się z zaintrygowaniem i przyswajając wszelkie
bodźce, które odbierała. Zachowywała się niczym dopiero co wypuszczone zwierze
z klatki. Był to dla niej stan niezwykłego upojenia, ten chwilowy przypływ
energii działał jak narkotyk. Uwielbiała to, jednakże jak każdy stan, kończył
się niezwykle szybko.
Agne czuła jak stan uniesienia kończy się, a w żadnym
wypadku nie chciała dziś kończyć na jednej ofierze. Chciała ciągnąć dzisiejszą
farsę najdłużej, jak tylko mogła. Oczywiście, najlepszym takim miejscem był dom
publiczny. Jak na jej szczęście, właśnie go mijała. Agne bez zastanowienia
wparowała tam jak do swojego własnego domu. Od razu uderzył ją ten znany dla
takich miejsc odór i widok niezwykle nachalnych prostytutek. Nie chciała zabawić
tu zbyt długo, pragnęła tylko złapać jakąś nieudolną istotę ludzką i ją
wykorzystać. Omijając kanapy, na których bez skrępowania mężczyźni korzystali z
usług owego przybytku, Agne rozejrzała się za jakimś zakryciem bioder. Chwyciła
jakąś zwiewną chustę i zawiązała ją w pasie. Demonica w tym momencie miała się
już zacząć rozglądać za jakąś uciechą dla niej, jednakże jej oczy spotkały się
z zimnym spojrzeniem, które gdzieś dziś widziała... Zaintrygowana, podeszła
przyciągnięta niczym ćma do lampy. Mężczyzna oparty o framugę, zdecydowanie nie
pasował do tła, jakie miał za sobą. Był odziany niezwykle schludnie,
jednocześnie nieziemsko przystojny. Z tyłu głowy Agnessi przeleciała myśl, że
on nie przyszedł tu po to, jak pozostali, ubiór co prawda schludny, jednakże
pasujący do jakiegoś najemnika lub członka wysoko usytuowanej gildii. Podeszła
i nawet nie zdążyła się zalotnie uśmiechnąć.
- Nie każdy kochanek
okazuje się ważnym dla Gildii kontraktem, moja droga - skwitował ją, swobodnie
wsuwając dłonie do kieszeni, jednocześnie całkowicie dezorientując demonice
tymi słowami - Był mi potrzebny. Żywy. Albo wymyślimy, co zrobić z tym fantem,
albo oboje skończymy w rynsztoku, sukkubie - posłał jej jadowity uśmiech i wbił
się w jej jestestwo tymi zimnymi oczyma. Agne stała jak osłupiała nie wiedząc,
co się przed chwilą stało. Jej złote ślepia próbowały wyczytać coś z tych
błękitnych tęczówek, ale z marnym skutkiem. Poczuła, jak oblewa ją zirytowanie.
- Nie wiem, o co ci
chodzi, mój drogi - odpowiedziała po sekundzie zawahania, które dla niej nie
powinno mieć miejsca. Nawet nie starała się zbliżyć, wyczuła od niego kłopoty i
jakąś niechęć, która jednak była zbyt intrygująca, by tak zwyczajnie odejść,
jednakże po prostu stała w miejscu, nadal nie spuszczając z obcego oczu. Nie
miała zamiaru dać się zdominować temu obcemu mężczyźnie.
Ten bez chwili zawahania postawił krok do przodu i stali
twarzą w twarz, patrząc na nią z góry. Był niebezpiecznie blisko, a w Agne
narastał gniew, z pewną nutą satysfakcji z takiego obrotu zdarzeń.
Nie pozwoliła mu się odezwać jako pierwszemu.
- Posłuchaj, jakby
nie patrzeć, to jest całkowicie nie mój problem - powiedziała ze złośliwym
uśmiechem na ustach i tą iskrą w ślepiach. Całkowicie wiedziała, o co chodzi -
Ale wiesz... skoro i tak masz wylądować jako truchło w rynsztoku, to może
chciałbyś się najpierw zabawić?
- Nie jestem
zainteresowany - odparł bez chwili zawahania.
- Zastanów się mój
drogi, mogę zagwarantować, że trafisz prosto do nieba. Lub piekła. W każdym
razie jak z tobą skończę, będzie ci już naprawdę wszystko jedno - skwitowała go
i zalotnie otarła się o jego nogę, swoim udem, czekając, jak ulegnie. Ale nie
uległ. Był nie ugięty, a w tym momencie powinien już przed nią paść i błagać by
spełniła swoje słowa, a on nie wykazał żadnej reakcji. Agne poczuła, jak jej
irytacja gwałtownie wzrosła.
- Nie interesują
mnie istoty w twoim typie - odpowiedział lekceważąco, całkowicie nie zwracając
uwagi na to, co robił sukkub. Agnessi nie straciła jednak zapału, już zdążyła
się nakręcić.
- Masz na myśli
rogate bogini seksu? - powiedziała, kładąc swoją dłoń na jego barku.
- Co do bogini seksu
nie mam pewności, bo żadnej nie spotkałem, ale średnio pociągają mnie kobiety -
odparł i zdjął jej dłoń. Poczuła, jak ogarnia ją jeszcze większa irytacja, która
wręcz ją nakręcała do kontynuacji niż wycofania się - Posłuchaj sukkubie,
pójdziesz ze mną teraz do siedziby mojej gildii, jeśli nie mogę dostarczyć
tamtego trupa, to dostarczę to, co miało z nim jakikolwiek związek - zmienił
nagle ton głosu, poczuła się niezwykle osaczona, a nikt dawno nie wzbudził w niej
takiego odczucia. Agne nie miała zamiaru po sobie nic poznać.
- Uważasz, że pójdę
tam z tobą z mojej własnej, nieprzymuszonej woli? - odparła sarkastycznie -
Niedoczekanie - dokończyła, uderzając go w bok z całej siły. Białowłosy zgiął
się w pół, ale zebrał się zdecydowanie za szybko, bo zdążył złapać Agne za
nadgarstek, a siła szarpnięcia zarzuciła nią do tyłu i z hukiem padła na plecy.
Ten przygniótł ją ciężarem swojego ciała i pod szyje podłożył sztylet.
- Miałem nadzieje, że
zrobimy to po dobroci - odparł z zirytowaniem w głosie.
- Ależ to jest po
dobroci. Tylko wyrwę ci flaki, jak ze mnie zejdziesz, a później zabawię się twoim
truchłem - uśmiechnęła się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz