czwartek, 31 października 2019

Od Vaeril'a do Sorena

Widząc nadchodzącą burzę w karczmie, Vaeril szybko zmył się z budynku. Nim jednak przekroczył drzwi prowadzące na zaplecze, rozejrzał się po sali. Przez tłum walczących ze sobą ludzi próbował wypatrzyć mężczyznę odpowiedzialnego za cały ten raban. Miał nadzieję, że został jednak jeszcze chwilę, ewentualnie dostał czymś ciężkim. Na nieszczęście elfa, polimorf już wybył. Po chwili uwagę młodzieńca całkowicie pochłonęło wmaszerowanie do baru żandarmerii. Rozjuszeni goście byli niełatwi do uspokojenia. Vaeril wzruszył ramionami. To już nie był jego problem. Miał teraz na swojej głowie poważniejsze zmartwienie - zemstę. Na wspomnienie ubiegłej awantury i upadku - wielkiego wstydu i zdeptania dumy, elf poczuł ponowną wściekłość. Zeskoczył jak zwykle niedbale ze schodów prowadzących do bocznego wejścia karczmy i oparł się o jedną z murowanych ścian lokalu. Dopiero teraz postanowił dać upust emocjom. Będąc pewnym, że jego słowa zostaną zagłuszone przez krzyki pijanych i walczących ze sobą klientów baru, zaczął recytować wiązankę o tym, jak bardzo nienawidzi polimorfa. Skończyło się na pomieszaniu dwóch języków, co zdarzało się Vaeril'owi ostatnio dosyć często. Rzucane groźby zostały opatrzone w płynnie wypowiadane elfickie przekleństwa.
Pochłonięty "odreagowywaniem", nie spodziewał się nagłego pojawienia się przed swoją twarzą dziwnej istoty. Wydała mu się taka w pierwszej chwili - dopiero po chwili, czując znajomy zapach alkoholu, przypomniał sobie o incydencie z piwem sprzed paru minut. Ów młodzieniec, który objawił mu się właśnie w pełnej okazałości jest zapewne drugim poszkodowanym. Vaeril dopiero teraz miał chwilę, by mu się przyjrzeć. Chłopak definitywnie nie wyglądał jak "ktoś stąd". Posiadający dość egzotyczną w tych stronach urodę, śnieżnobiałe włosy i długie, srebrne rogi, wyróżniał się z tłumu. Elf zastanawiał się, jakim cudem wcześniej nie zwrócił na niego uwagi. Prawdę mówiąc, było na co popatrzeć. Dodatkowo obcy młody mężczyzna, oprócz niespotykanej urody, był ubrany w przepiękne ubrania, które niestety najpewniej przeszły już zapachem wylanego na nie piwa.
Zadane nagle przez nieznajomego pytanie o otruciu, zaskoczyło Vaeril'a. Miał nadzieję, że nie słyszał on całego wywodu. Mógłby być dość obciążający, gdyby polimorfowi coś się jednak "przypadkiem" stało.
- Nie twój interes.
Elfa zaczęła powoli irytować obecność chłopaka. Najbardziej, gdy nieznajomy postanowił utrudnić mu powrót do domu i dalej uprzykrzać dzień. Stanął naprzeciwko Vaeril'a, wyciągając z kieszeni znajomą kelnerowi serwetkę. Nie czekając na reakcje z jego strony, przejechał po materiale językiem. Przedmiot po chwili zaczął się tlić, a po upływie kilku sekund, niemal całkowicie się rozpadł. Chłopak spojrzał na elfa, uśmiechając się i czekając na jakąkolwiek reakcję z jego storny. Najwyraźniej był dumny ze swojego pokazu. Iversen nie mógł uwierzyć temu, co się stało. Ów umiejętność mogłaby być idealna do pozbycia się mężczyzny. Jakby czytając w myślach, nieznajomy zaproponował wspólną zbrodnię.
Z jednej strony była to propozycja kusząca - polimorf zapłaciłby za wszystko, co zrobił. Jednego śmiecia na tym zepsutym świecie mniej. Z drugiego punktu widzenia, elf nigdy na poważnie nie rozważał takiego rozwiązania problemu. Puste groźby rzucał jedynie w przypływie wściekłości. Dodatkowo nie znał ów tajemniczego chłopaka, który zachęcał go do współpracy. Vaeril nie był pewien czy może mu zaufać. W jego głowie zrodziło się już tysiąc myśli, dlaczego ten pomysł jest poroniony już na starcie.
- Odmawiam - odparł w końcu elf. - Jeśli temu błaznowi spadnie chociażby włos z głowy, wszyscy połączą to ze mną. Mam już po uszy problemów związanych z tym idiotą.
Nieznajomy skrzywił się nieznacznie, jakby odpowiedź nie zadowoliła go. Wbił wzrok swoich intensywnie błękitnych oczu w Vaeril'a. Chłopak utrzymał jednak spojrzenie. Ostatecznie westchnął głęboko zmarnowany. 
- No dobrze, wysłucham cię. Jaki masz plan?

~*~

 Elf sam nie wiedział, dlaczego w końcu się zgodził. Możliwe, że zawładnęła nim skrywana już od dawna chęć zemsty lub zwykła perswazja napotkanego chłopaka.
Spacerowali właśnie po mieście. Ostatecznie sprawa morderstwa stała w miejscu, ponieważ obaj niewiele wiedzieli o swoim celu. Vaeril był pewien jedynie, że mieszka on gdzieś w okolicy, bo dosyć często pojawiał się w barze. Nadzieje na odnalezieniu polimorfa pokładał w swoim towarzyszu. Wydawało się, że zna się na tej pracy dobrze.
Swoją drogą irytował go fakt, że szukając jakiegokolwiek śladu unikali głównych ulic i większych skupisk ludzi, chociaż zdaniem elfa właśnie tam mogli spotkać poszukiwanego mężczyznę. To właśnie o wieczornej porze margines społeczny poszukiwał wrażeń w mieście, a Iversen zaliczał swojego wroga właśnie do tej grupy. Nieprzerwanie marudząc, podążał za chłopakiem. W labiryncie ciemnych uliczek powoli tracił orientacje. Nie znał tych miejsc, chociaż mieszkał w tym mieście od urodzenia.
W głowie elfa ponownie pojawiły się wątpliwości. Był na siebie zły, że w końcu postanowił iść z całkowicie obcym człowiekiem. Znowu zastanawiał się, co go do tego przekonało. Zaślepiająca zemsta? Charyzma chłopaka? Czy też zaciekawienie jego umiejętnością? A może wszystkie te czynniki razem wzięte? Vaeril czuł się, jak złapany w sidła, z których teraz nie ma jak się wydostać. Nie lubił utrudniać sobie życia. Mógł po prostu wrócić do domu, tak jakby nic się nie stało, ale postawił na przygodę. Wyobraził sobie spotkanie z bratem. Na zapytanie, co robi, odparłby "Idę mordować wrogów z przypadkowo spotkanym gościem, chcesz się przyłączyć?". Zaśmiał się na tę myśl, zwracając na siebie uwagę idącego przed nim chłopaka.
- Wszystko w porządku? - zapytał, zatrzymał się i obdarzył elfa ciekawskim spojrzeniem. Vaeril podszedł do niego wolnym krokiem. 
- Jestem zmęczony i głodny - mruknął, po czym skrzyżował ręce na piersi. - Robi się zimno, a my od wieków chodzimy w kółko!
- Nie minęła nawet godzina... - zauważył, przewracając oczami jego towarzysz. - Rozejrzeliśmy się tylko po okolicy. I pragnę przypomnieć, ze sam chciałeś ze mną iść. O, zobacz. Jesteśmy pod barem, w którym pracujesz.
Elf obejrzał się. Faktycznie wrócili do punktu wyjścia. Karczma, już najwyraźniej opustoszała po bitwie, znajdowała się za nimi. 
Iversen coraz bardziej podziwiał spotkanego młodzieńca. Chociaż to uczucie mieszało się narastającym ciągle strachem. Z każdą chwilą rogaty chłopak bardziej przerażał Vaeri'a. Nie wyglądał, jakby znał to miasto, a potrafił się w nim szybko i sprawnie odnaleźć. Goszczący na jego ustach uśmiech, wskazywał na to, że właśnie wpadł na plan jak pozbyć się celu. Elf przyglądał mu się dłuższą chwilę. Na tle zniszczonych budynków starego miasta przystojny młody mężczyzna znacznie się wyróżniał i nie pasował. Vaeril dopiero teraz, spoglądając ponownie na jego ubrania, zastanowił się, co ktoś wyglądający na księcia z bajki, robi w takim miejscu? A co gorsza, dlaczego para sobie ręce czym stać brudnym i okropnym jak morderstwa? Tego nie wiedział, ale był pewien jednej rzeczy. Wpadł w bagno, z którego nie będzie już się łatwo wyplątać. 

<Soren? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz