Nie wierzył, że ryzykowny i niezwykle głupi,
zdaniem elfa, pomysł Sorena się powiedzie. Szerze wątpił, że kolejny z
"genialnych" planów przyniesie oczekiwany skutek. Szybko jednak zmienił
zdanie. Bez większych problemów dostali się na tereny niezwykle wielkiej
i piękniej posiadłości. Wszystko szło dobrze.
Vaeril
w snach nie marzył, że znajdzie się w tak niezwykłym miejscu. Nie mógł
oderwać wzroku do najróżniejszych roślin, których nie potrafił nawet
nazwać. Rozglądał się na boki, nie będąc w stanie zachować należytej
powagi. Chciał nacieszyć oczy wszystkim, co go otaczało. Nie wiadomo w
końcu, kiedy ponownie znajdzie się na terenach tak bogatej posiadłości?
Budynek,
do którego dotarli zapierał dech w piersi. Vaeril poczuł się
przytłoczony wielkością dworku. Przypomniał sobie dom Derek'a, w którym
mieszkał przez ostatnie kilka lat. Niebo a ziemia.
Wtedy
też na progu pojawiła się elfka. Brunet przyglądał się w milczeniu, jak
Soren powitał kobietę. Była ona niezwykle piękna. A sądząc po
ubraniach, równie bogata. Vaeril przez całą rozmowę białowłosego i jego
niedoszłej teściowej, poprawiał nerwowo niewygodny kaftan. Dalej nie
wierzył, że zmusił się do założenia go. Wyglądał co najmniej głupio.
Elf
przedstawił się uroczyście. Jego towarzysz zaś szybko wyjaśnił,
dlaczego podróżują razem. Vaeril w żadnym wypadku nie przypominał
dobrego ochroniarza. Wręcz przeciwnie, wyglądał na kogoś, kogo trzeba co
chwilę osłaniać. Oczywiście, nigdy by się do tego nie przyznał, więc
przemilczał niestworzone historię Sorena i wszedł za rozmówcami do
środka posiadłości.
Wnętrze jeszcze bardziej
przytłoczyło bruneta. Za dużo. Wodził oczami po zdobionych ścianach i
złoconych akcentach mebli znajdujących się w przedpokoju. Elf uznał, że
gdyby mieszkał w takim miejscu, nie dałby rady zmrużyć oka w obawie
przed możliwymi włamaniami.
- Jak miewa się
Eladiera? Tak rzadko do mnie pisze, odkąd zamieszkała u twego boku.
Zupełnie jakby zapomniała o usychającej z tęsknoty matce. - Vaeril
spojrzał na gospodynię. Wyglądała na dość przejętą. Eladiera? Czyżby to
była narzeczona Sorena?
Dopiero przysłuchując
się dalszej rozmowie białowłosego z kobietą, elf uświadomił sobie, jak
niesamowicie bogaty musi być jego towarzysz. Musi pochodzić z niezwykle
wpływowego rodu, skoro jego żoną miała zostać tak majętna dziewczyna.
Dlaczego Soren to wszystko porzucił? Prawdopodobnie mógł mieć wszystko, o
czym Vaeril jedynie marzył. Co takiego zaszło w życiu białowłosego, że
postanowił podróżować ze zwykłym biedakiem u boku?
Brunet
potrząsnął głową, chcąc wyrzucić z niej nurtujące go pytania. Zapyta
Sorena o to później. Teraz skupił się na ciążącym nad nimi zadaniem.
Zdobycie narządów świetlnych Caligo. Co to właściwie jest? Elf
postanowił jednak nie kwestionować użyteczności owego składnika. Skoro
nie obejdą się bez niego, musi być niezwykle ważny. Białowłosy w końcu
zdecydował się zmierzyć z przeszłością, którą, jak zauważył Vaeril,
starał się unikać jak ognia.
- Korzystając z
niezapowiedzianej wizyty, wraz z mężem byłabym zaszczycona, gdybyście
zostali na ucztę. - Zaproszenie elfki było niezwykle kuszące. Brunet
czuł niezwykłą ciekawość. Chciał się dowiedzieć, jakie przysmaki jedzą
ludzie z "wyższych sfer". Połowę życia przeżył o ziemniakach, chlebie i
okazyjnie serze.
- Podróżowanie nocą jest
niebezpieczne, dlatego nasze komnaty stoją dla was otworem. W końcu
niedługo będziemy rodziną. - Propozycja pozostania na noc w tak pięknej
posiadłości sprawiła, że Vaeril uśmiechnął się mimowolnie. Spojrzał na
Sorena, który jedynie kiwnął głową. Elfka odeszła. Jeden z lokajów
podszedł do młodzieńców i wskazał korytarz, którym mieli się udać, by
dotrzeć do przeznaczonych dla nich pokoi.
-
Miej się na baczności. Coś poważnie mi tu nie gra, choć nie potrafię
jeszcze stwierdzić, co takiego. Ważne, że jakoś nam się udało. - Słowa,
jakie wyszeptał Soren, zaskoczyły elfa. Co takiego wzbudzało jego
podejrzliwość? Vaeril mimo wszystko również postanowił zachować
czujność. Białowłosy zapewne zna się na rzeczy, a przytłoczony
okazałością posiadłości brunet musiał coś przeoczyć.
Lokaj
zaprowadził ich do pokoi. Gospodarze okazali się niezwykle łaskawi,
przydzielając młodzieńców do osobnych pomieszczeń. Vaeril, zostawiając
Sorena w swojej komnacie, z błyskiem w oczach rozejrzał się po swojej
sypiali.
Białe meble opierały się o jasne
ściany. Gdzieniegdzie wisiały przepiękne obrazy, a podłogę przykrywał
puchaty dywan. Na parapecie przy ogromnym kącie ustawione zostały
kolorowe kwiaty. Uwagę elfa całkowicie jednak pochłonęło łóżko. Wielkie,
nakryte grubą kołdrą łóżko.
Brunet nie myślał
wiele. Wyciągnął się na miękkim materacu. Mógł na nim zostać na zawsze. W
ciągu całej podróży u boku Sorena zapomniał, czym jest wygoda.
Chwilę
później złapał go kilkusekundowy atak kaszlu. Choroba nie przeszła
jeszcze całkowicie i dawała o sobie znać. Vaeril nie przejmował się nią
jednak. Liczył, że zostaną przez kilka dni w tym domostwie i wtedy
dojdzie do siebie.
- Podoba ci się? - Brunet
nawet nie słyszał, kiedy Soren wszedł do jego pokoju. Uśmiechał się
delikatnie, najwyraźniej domyślając się odpowiedzi na zadane przez
siebie pytanie.
- Bardzo - potwierdził Vaeril, podnosząc się. Białowłosy usiadł obok.
- Odpocznij - polecił, wpatrując się w zmęczonego elfa. - Ja poszukam gospodarzy i zobaczę, co uda mi się zdobyć.
Brunet
pokiwał zgodnie głową. Marzył tylko o tym, by położyć się spać w tym
cudownym łożu. Po krótkiej wymianie zdań, Soren opuścił pokój,
zostawiając Iversena samego. Vaeril wtedy też wpadł na cudowny pomysł. W
takiej posiadłości na pewno znajdzie się ciepła woda! Pójdzie spać
dopiero wtedy, kiedy weźmie gorącą kąpiel.
Znalezienie
łazienki nie było trudne. Gorzej z torbą elfa. Brunet nie miał pojęcia,
gdzie ona się podziała. Po przeszukaniu swojego pokoju, zajrzał do
sypialni białowłosego. Tam też nie odnalazł zguby. Postanowił więc
wrócić na korytarz, w którym przywitała ich właścicielka posiadłości.
Początkowo
ganek wydawał się Vaeril'owi pusty. Dopiero po chwili dojrzał za jedną z
kolumn dziewczynę. W pierwszym momencie myślał, iż natknął się na
gospodynię. Później zauważył, iż nieznajoma jest znacznie młodsza.
Posiadała równie rude włosy, co poznana wcześniej elfka.
Dziewczyna ze zdziwieniem patrzyła na leżącą na ziemi torbę. Iversen natychmiast ją rozpoznał.
-
Jest moja - przemówił, przypadkiem strasząc nieznajomą. Ta drgnęła i
wbiła w elfa nerwowe spojrzenie. Kiwnęła głową, uśmiechnęła się
niezręcznie i odeszła bez słowa. Choć jej reakcja wydawała się brunetowi
dość dziwna, postanowił nie drążyć tematu. Zabrał swoją własność i
wrócił do pokoju. Czas na kąpiel życia.
Soren
powrócił w międzyczasie i czekał w swoim pokoju, aż jego towarzysz
łaskawie opuści łazienkę. Vaeril nie śpieszył się wcale. Kiedy skończył i
odwiedził kompana to zauważył, iż białowłosy wydaje się być dość
zadowolony. Chwilę później elf dowiedział się, że udało im się zdobyć
narząd świetlny Caligo. Byli o krok bliżej do zdobycia wszystkich
składników. Soren stwierdził również, że przy odrobinie szczęścia,
uzyskają jeszcze kilka niezbędnych produktów. W skarbcu posiadłości
znajdowała się większość tego, czego potrzebowali.
Vaeril
poczuł jednak niepewność. Prawdopodobnie niedługo stanie twarzą w twarz
ze swoimi wspomnieniami. Albo przekona się, że Soren go oszukał. Elf
bał się przyszłości. Czy naprawdę tego chce? Zdawał sobie jednak sprawę,
że chyba za późno, żeby się wycofać. Musi się z tym zmierzyć. Przecież
nie pogorszą nic, prawda?
Młodzieńcy zakończyli
wieczór przyniesioną przez lokaja kolacją. Mężczyzna w imieniu
gospodarzy uroczyście zaprosił ich na jutrzejsze śniadanie.
-
Mogę tu zostać? - zapytał niespodziewanie Vaeril. Elf mimo wszystko
poważnie potraktował obawę towarzysza. Z nadejściem nocy poczuł się
przytłoczony ogromem posiadłości i jej mieszkańców. Wolał być blisko
jedynej osoby, jaką zna. Czułby się znacznie bezpieczniej.
- Tu? - Soren zrzucił mu zdziwione spojrzenie.
-
Usnę nawet na podłodze. I tak wydaje się wygodniejsza niż łóżka w
gospodach, w których nocowaliśmy do tej pory. - Białowłosy dalej wydawał
się zmieszany. Elf postanowił wyjaśnić, skąd jego nagły pomysł. - Sam
mówiłeś, że im nie ufasz. Jeśli mają zamordować nas w nocy, nie będą się
spodziewać, że jesteśmy w jednym pokoju.
- Nie
sądzę, żeby posunęli się do tego. - Rogaty chłopak uśmiechnął się
delikatnie. - Ale jeśli chcesz tu spać, to nie widzę problemu. Tyle, że
podłoga nie wchodzi w grę.
- Na to liczyłem. -
To mówiąc, elf położył się na boku i przykrył puchatą kołdrą. Materac
naprawdę był niezwykle wygodny. Brunet stwierdził, że w przyszłości musi
oszczędzać, by zakupić podobny.
Chwilę później Soren zgasił światło i zajął miejsce obok.
- Dobranoc, Vaeril.
- Dobranoc - odpowiedział zaspany brunet, a po chwili ciszy dodał: - Wiesz? Mógłbym się do tego przyzwyczaić.
Białowłosy
nie odezwał się. Elf uznał, że jego zmęczony dniem towarzysz szybko
zasnął. Został więc sam na sam ze swoimi myślami. Ostatnim przebłyskiem
świadomości, nim całkowicie usnął, rozbawił go fakt, że Soren spędza noc
w domu swojej narzeczonej z obcym chłopakiem w łóżku.
***
Vaeril
powoli otworzył oczy. To była dobra noc. Czuł się wyjątkowo wypoczęty.
Przeciągnął się, a pierwszą rzeczą jaką zobaczył, był siedzący przy
ozdobnym pulpicie Soren.
- Właśnie miałem cię budzić - odparł białowłosy, spoglądając na elfa.
-
Śniadanie? - zapytał z nadzieją brunet. Obawy o czyhające na ich życie
niebezpieczeństwo minęło z nadejściem dnia. Powróciła zaś chęć
spróbowania nowych potraw.
- Zgadłeś - potwierdził Soren, po czym wskazał na zawieszone o ramy łóżka ubranie. - Przebierzesz się i możemy iść.
Entuzjazm
elfa przygasł. Nie chciał znowu zakładać niewygodnego odzienia.
Skrzywił się na samo patrzenie na nie. Postanowił jednak poświęcić się
dla sprawy.
Zeskoczył z łóżka, zabrał
przygotowany dublet i wyszedł do łazienki. Wrócił chwilę później, co
chwila poprawiając ciasny kaftan. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek w
życiu będzie zmuszony nosić takie rzeczy.
- Wyglądam i czuję się jak idiota - skomentował, zapinając ostatni guzik.
-
Przesadzasz, jest dobrze. - Słowa pocieszenia nie poprawiły humoru
Vaeril'a. Sorenowi podobne ubrania pasowały. Wydawało się, że jest od
dawna przyzwyczajony. Kolejny raz elf zaciekawił się skrywaną
przeszłością towarzysza. Był jednak pewien, że białowłosy na pewno
pochodził z jakiegoś bogatego rodu.
Brunet na
sam koniec przeczesał włosy oraz ciaśniej zawiązał buty. W końcu, gotowi
do wzięcia udziału w uczcie, wyszli z pokoju i ruszyli za czekającym na
nich lokajem. Satyr zaprowadził ich do przestronnej sali, w której
centrum ustawiony został pokaźniej wielkości stół. Cały jego blat niemal
uginał się od różnorodności potraw. Vaeril pierwszy raz w życiu widział
tyle jedzenia w jednym miejscu. I to tylko śniadanie!
Elf
zajął miejsce zaraz obok Sorena. Chwilę później do sala zaczęła się
wypełniać innymi gośćmi. Wtedy też brunet przypomniał sobie o wieczornym
spotkaniu tajemniczej dziewczyny. Szybko streścił towarzyszowi ową
historię, podkreślając chęć zobaczenia jej ponownie.
- Może się pojawi - odparł od niechcenia białowłosy. Nie podzielał najwyraźniej ciekawości Vaeril'a.
Brunet
z utęsknieniem spoglądał na pusty talerz. Zauważył, że dopóki nikt nie
rozpocznie uczty, nikt nie sięgnie po jedzenie. Chłopak przeklinał cicho
dobre wychowanie i modlił się, by wszyscy szybko zajęli swoje miejsca.
W
końcu tylko jedno krzesło zostało wolne. Wtedy też gospodarze zaprosili
do wspólnego posiłku. Elf dostrzegł na ich twarzach lekką niepewność.
Do tego małżeństwo co chwilę spoglądało w stronę drzwi. Czyżby
oczekiwali przybycia jeszcze jednego gościa?
Vaeril
jednak szybko zapomniał o swoim podejrzeniu. Kiedy tylko pozwolono mu
zacząć jeść, chwycił z leżącego nieopodal półmisku pajdę chleba. Nim
jednak zdążył ją włożyć do ust, usłyszał skrzypienie drzwi.
Brunet
skierował wzrok ku wchodzącej osobie. W wejściu do sali stanęła
spotkana wczoraj elfka. Dzisiaj ubrana w elegancką, ciemną sukienkę
zdawała się dużo piękniejsza.
- To o niej ci
mówiłem. - Chłopak odwrócił się do swojego towarzysza. Blady jak ściana
białowłosy, zaraz po tym, jak prawie zakrztusił się pitą wodą, wpatrywał
się z dziewczynę dość zaszokowanym wzrokiem. - Soren?
Vaeril
jeszcze raz spojrzał na elfkę. Ta wbijała w siedzącego obok niego
młodzieńca miażdżące spojrzenie. Kiedy brunet rozejrzał się, zauważył,
iż dosłownie wszyscy zgromadzeni przy stole zaczęli w nich wpatrywać.
Poczuł dreszcz na plecach.
Nim zdążył jednak
zareagować, Soren objął go ramieniem i sekundę później rozbili się o
podłogę w całkowicie pustym korytarzu. Elfowi zrobiło się niedobrze.
Nienawidził, gdy jego towarzysz decydował się na nagłe teleportacje.
- Co to było? - prychnął obolały Vaeril, wstając z ziemi.
- Wyjaśnię ci później. - Białowłosy wydawał się wyjątkowo zdenerwowany. - Przygotuj konie do drogi, ja biegnę po nasze rzeczy.
Nim
zdradził cokolwiek więcej, ponownie rozpłynął się w powietrzu. Elf
został sam bez jakiegokolwiek pojęcia, gdzie się znajduje. Skierował się
jednak szybkim krokiem do pobliskiego okna. Wyjrzał przez nie. Niewysoko
- da radę wyskoczyć.
Po niezgrabnym lądowaniu
pobiegł w stronę stajni. Na szczęście nikt nie pilnował znajdujących
się w niej koni. Vaeril nie miałby pojęcia, co robić, gdyby czekała go
konfrontacja z jakimś ochroniarzem.
Odszukał Vivę i Witkę, szybko je osiodłał i wyprowadził z budynku.
Pozostało
mu jedynie czekać na powrót Sorena. Elf zastanawiał się, co strzeliło
go głowy jego towarzyszowi. Dlaczego pojawienie się rudowłosej
dziewczyny zmusiło go do szybkiego wycofania się? Wtedy też brunet
skojarzył podobieństwo gospodarzy i młodej kobiety. Czy to możliwe, żeby
elfka była wspomnianą wcześniej narzeczoną? To by wyjaśniało reakcję
towarzysza. Pozostała jednak jedna sprawa - jakim cudem Soren zdobył
potrzebny składnik, skoro wszyscy od samego początku wiedzieli o
przekręcie? Postanowił jednak nie drążyć tego tematu.
Obładowany torbami Soren pojawił się dosłownie chwilę później. Vaeril odebrał swój bagaż i wsiadł na Witkę.
-
Wyjedziemy tylną bramą. - Białowłosy skierował się w głąb ogrodu, kiedy
tylko zauważył kłębiących się na dziedzińcu uzbrojonych strażników. Elf
bez słowa podążył za nim.
Zmuszone do galopu
konie popędziły przez ubogą tundrę. Brunet co chwila odwracał się w
obawie przed możliwym pościgiem. Na szczęście nikt nie podążał ich
śladem.
W końcu z myślą o dobro wierzchowców postanowili zatrzymać się na chwilowy odpoczynek.
- Czy to była Eladiera? Twoja narzeczona? - zapytał Vaeril, siadając na ziemi. Czuł się równie wyczerpany, co konie.
- Obawiam się, że już była narzeczona - westchnął Soren. - Nie miałem pojęcia, że tam ją spotkamy.
Elf zaśmiał się żałośnie. Czy naprawdę nic nie może pójść po ich myśli? Dlaczego każde przedsięwzięcie tak musi się kończyć?
-
Ktoś tam na górze musi nas nienawidzić - mruknął Vaeril. Jeżeli Bóg
istnieje, musi świetnie się bawić, pisząc scenariusz ich życia. - Czego
jeszcze potrzebujemy?
[Soren?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz