niedziela, 26 kwietnia 2020

Od Vaeril'a do Sorena

Nie wierzył, że ryzykowny i niezwykle głupi, zdaniem elfa, pomysł Sorena się powiedzie. Szerze wątpił, że kolejny z "genialnych" planów przyniesie oczekiwany skutek. Szybko jednak zmienił zdanie. Bez większych problemów dostali się na tereny niezwykle wielkiej i piękniej posiadłości. Wszystko szło dobrze.
Vaeril w snach nie marzył, że znajdzie się w tak niezwykłym miejscu. Nie mógł oderwać wzroku do najróżniejszych roślin, których nie potrafił nawet nazwać. Rozglądał się na boki, nie będąc w stanie zachować należytej powagi. Chciał nacieszyć oczy wszystkim, co go otaczało. Nie wiadomo w końcu, kiedy ponownie znajdzie się na terenach tak bogatej posiadłości?
Budynek, do którego dotarli zapierał dech w piersi. Vaeril poczuł się przytłoczony wielkością dworku. Przypomniał sobie dom Derek'a, w którym mieszkał przez ostatnie kilka lat. Niebo a ziemia.
Wtedy też na progu pojawiła się elfka. Brunet przyglądał się w milczeniu, jak Soren powitał kobietę. Była ona niezwykle piękna. A sądząc po ubraniach, równie bogata. Vaeril przez całą rozmowę białowłosego i jego niedoszłej teściowej, poprawiał nerwowo niewygodny kaftan. Dalej nie wierzył, że zmusił się do założenia go. Wyglądał co najmniej głupio.
Elf przedstawił się uroczyście. Jego towarzysz zaś szybko wyjaśnił, dlaczego podróżują razem. Vaeril w żadnym wypadku nie przypominał dobrego ochroniarza. Wręcz przeciwnie, wyglądał na kogoś, kogo trzeba co chwilę osłaniać. Oczywiście, nigdy by się do tego nie przyznał, więc przemilczał niestworzone historię Sorena i wszedł za rozmówcami do środka posiadłości.
Wnętrze jeszcze bardziej przytłoczyło bruneta. Za dużo. Wodził oczami po zdobionych ścianach i złoconych akcentach mebli znajdujących się w przedpokoju. Elf uznał, że gdyby mieszkał w takim miejscu, nie dałby rady zmrużyć oka w obawie przed możliwymi włamaniami.
- Jak miewa się Eladiera? Tak rzadko do mnie pisze, odkąd zamieszkała u twego boku. Zupełnie jakby zapomniała o usychającej z tęsknoty matce. - Vaeril spojrzał na gospodynię. Wyglądała na dość przejętą. Eladiera? Czyżby to była narzeczona Sorena?
Dopiero przysłuchując się dalszej rozmowie białowłosego z kobietą, elf uświadomił sobie, jak niesamowicie bogaty musi być jego towarzysz. Musi pochodzić z niezwykle wpływowego rodu, skoro jego żoną miała zostać tak majętna dziewczyna. Dlaczego Soren to wszystko porzucił? Prawdopodobnie mógł mieć wszystko, o czym Vaeril jedynie marzył. Co takiego zaszło w życiu białowłosego, że postanowił podróżować ze zwykłym biedakiem u boku?
Brunet potrząsnął głową, chcąc wyrzucić z niej nurtujące go pytania. Zapyta Sorena o to później. Teraz skupił się na ciążącym nad nimi zadaniem. Zdobycie narządów świetlnych Caligo. Co to właściwie jest? Elf postanowił jednak nie kwestionować użyteczności owego składnika. Skoro nie obejdą się bez niego, musi być niezwykle ważny. Białowłosy w końcu zdecydował się zmierzyć z przeszłością, którą, jak zauważył Vaeril, starał się unikać jak ognia.
- Korzystając z niezapowiedzianej wizyty, wraz z mężem byłabym zaszczycona, gdybyście zostali na ucztę. - Zaproszenie elfki było niezwykle kuszące. Brunet czuł niezwykłą ciekawość. Chciał się dowiedzieć, jakie przysmaki jedzą ludzie z "wyższych sfer". Połowę życia przeżył o ziemniakach, chlebie i okazyjnie serze.
- Podróżowanie nocą jest niebezpieczne, dlatego nasze komnaty stoją dla was otworem. W końcu niedługo będziemy rodziną. - Propozycja pozostania na noc w tak pięknej posiadłości sprawiła, że Vaeril uśmiechnął się mimowolnie. Spojrzał na Sorena, który jedynie kiwnął głową. Elfka odeszła. Jeden z lokajów podszedł do młodzieńców i wskazał korytarz, którym mieli się udać, by dotrzeć do przeznaczonych dla nich pokoi.
- Miej się na baczności. Coś poważnie mi tu nie gra, choć nie potrafię jeszcze stwierdzić, co takiego. Ważne, że jakoś nam się udało. - Słowa, jakie wyszeptał Soren, zaskoczyły elfa. Co takiego wzbudzało jego podejrzliwość? Vaeril mimo wszystko również postanowił zachować czujność. Białowłosy zapewne zna się na rzeczy, a przytłoczony okazałością posiadłości brunet musiał coś przeoczyć.
Lokaj zaprowadził ich do pokoi. Gospodarze okazali się niezwykle łaskawi, przydzielając młodzieńców do osobnych pomieszczeń. Vaeril, zostawiając Sorena w swojej komnacie, z błyskiem w oczach rozejrzał się po swojej sypiali.
Białe meble opierały się o jasne ściany. Gdzieniegdzie wisiały przepiękne obrazy, a podłogę przykrywał puchaty dywan. Na parapecie przy ogromnym kącie ustawione zostały kolorowe kwiaty. Uwagę elfa całkowicie jednak pochłonęło łóżko. Wielkie, nakryte grubą kołdrą łóżko.
Brunet nie myślał wiele. Wyciągnął się na miękkim materacu. Mógł na nim zostać na zawsze. W ciągu całej podróży u boku Sorena zapomniał, czym jest wygoda.
Chwilę później złapał go kilkusekundowy atak kaszlu. Choroba nie przeszła jeszcze całkowicie i dawała o sobie znać. Vaeril nie przejmował się nią jednak. Liczył, że zostaną przez kilka dni w tym domostwie i wtedy dojdzie do siebie.
- Podoba ci się? - Brunet nawet nie słyszał, kiedy Soren wszedł do jego pokoju. Uśmiechał się delikatnie, najwyraźniej domyślając się odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie.
- Bardzo - potwierdził Vaeril, podnosząc się. Białowłosy usiadł obok.
- Odpocznij - polecił, wpatrując się w zmęczonego elfa. - Ja poszukam gospodarzy i zobaczę, co uda mi się zdobyć.
Brunet pokiwał zgodnie głową. Marzył tylko o tym, by położyć się spać w tym cudownym łożu. Po krótkiej wymianie zdań, Soren opuścił pokój, zostawiając Iversena samego. Vaeril wtedy też wpadł na cudowny pomysł. W takiej posiadłości na pewno znajdzie się ciepła woda! Pójdzie spać dopiero wtedy, kiedy weźmie gorącą kąpiel.
Znalezienie łazienki nie było trudne. Gorzej z torbą elfa. Brunet nie miał pojęcia, gdzie ona się podziała. Po przeszukaniu swojego pokoju, zajrzał do sypialni białowłosego. Tam też nie odnalazł zguby. Postanowił więc wrócić na korytarz, w którym przywitała ich właścicielka posiadłości.
Początkowo ganek wydawał się Vaeril'owi pusty. Dopiero po chwili dojrzał za jedną z kolumn dziewczynę. W pierwszym momencie myślał, iż natknął się na gospodynię. Później zauważył, iż nieznajoma jest znacznie młodsza. Posiadała równie rude włosy, co poznana wcześniej elfka.
Dziewczyna ze zdziwieniem patrzyła na leżącą na ziemi torbę. Iversen natychmiast ją rozpoznał.
- Jest moja - przemówił, przypadkiem strasząc nieznajomą. Ta drgnęła i wbiła w elfa nerwowe spojrzenie. Kiwnęła głową, uśmiechnęła się niezręcznie i odeszła bez słowa. Choć jej reakcja wydawała się brunetowi dość dziwna, postanowił nie drążyć tematu. Zabrał swoją własność i wrócił do pokoju. Czas na kąpiel życia.
Soren powrócił w międzyczasie i czekał w swoim pokoju, aż jego towarzysz łaskawie opuści łazienkę. Vaeril nie śpieszył się wcale. Kiedy skończył i odwiedził kompana to zauważył, iż białowłosy wydaje się być dość zadowolony. Chwilę później elf dowiedział się, że udało im się zdobyć narząd świetlny Caligo. Byli o krok bliżej do zdobycia wszystkich składników. Soren stwierdził również, że przy odrobinie szczęścia, uzyskają jeszcze kilka niezbędnych produktów. W skarbcu posiadłości znajdowała się większość tego, czego potrzebowali.
Vaeril poczuł jednak niepewność. Prawdopodobnie niedługo stanie twarzą w twarz ze swoimi wspomnieniami. Albo przekona się, że Soren go oszukał. Elf bał się przyszłości. Czy naprawdę tego chce? Zdawał sobie jednak sprawę, że chyba za późno, żeby się wycofać. Musi się z tym zmierzyć. Przecież nie pogorszą nic, prawda?
Młodzieńcy zakończyli wieczór przyniesioną przez lokaja kolacją. Mężczyzna w imieniu gospodarzy uroczyście zaprosił ich na jutrzejsze śniadanie.
- Mogę tu zostać? - zapytał niespodziewanie Vaeril. Elf mimo wszystko poważnie potraktował obawę towarzysza. Z nadejściem nocy poczuł się przytłoczony ogromem posiadłości i jej mieszkańców. Wolał być blisko jedynej osoby, jaką zna. Czułby się znacznie bezpieczniej.
- Tu? - Soren zrzucił mu zdziwione spojrzenie.
- Usnę nawet na podłodze. I tak wydaje się wygodniejsza niż łóżka w gospodach, w których nocowaliśmy do tej pory. - Białowłosy dalej wydawał się zmieszany. Elf postanowił wyjaśnić, skąd jego nagły pomysł. - Sam mówiłeś, że im nie ufasz. Jeśli mają zamordować nas w nocy, nie będą się spodziewać, że jesteśmy w jednym pokoju.
- Nie sądzę, żeby posunęli się do tego. - Rogaty chłopak uśmiechnął się delikatnie. - Ale jeśli chcesz tu spać, to nie widzę problemu. Tyle, że podłoga nie wchodzi w grę.
- Na to liczyłem. - To mówiąc, elf położył się na boku i przykrył puchatą kołdrą. Materac naprawdę był niezwykle wygodny. Brunet stwierdził, że w przyszłości musi oszczędzać, by zakupić podobny.
Chwilę później Soren zgasił światło i zajął miejsce obok.
- Dobranoc, Vaeril.
- Dobranoc - odpowiedział zaspany brunet, a po chwili ciszy dodał: - Wiesz? Mógłbym się do tego przyzwyczaić.
Białowłosy nie odezwał się. Elf uznał, że jego zmęczony dniem towarzysz szybko zasnął. Został więc sam na sam ze swoimi myślami. Ostatnim przebłyskiem świadomości, nim całkowicie usnął, rozbawił go fakt, że Soren spędza noc w domu swojej narzeczonej z obcym chłopakiem w łóżku.
***
Vaeril powoli otworzył oczy. To była dobra noc. Czuł się wyjątkowo wypoczęty. Przeciągnął się, a pierwszą rzeczą jaką zobaczył, był siedzący przy ozdobnym pulpicie Soren.
- Właśnie miałem cię budzić - odparł białowłosy, spoglądając na elfa.
- Śniadanie? - zapytał z nadzieją brunet. Obawy o czyhające na ich życie niebezpieczeństwo minęło z nadejściem dnia. Powróciła zaś chęć spróbowania nowych potraw.
- Zgadłeś - potwierdził Soren, po czym wskazał na zawieszone o ramy łóżka ubranie. - Przebierzesz się i możemy iść.
Entuzjazm elfa przygasł. Nie chciał znowu zakładać niewygodnego odzienia. Skrzywił się na samo patrzenie na nie. Postanowił jednak poświęcić się dla sprawy.
Zeskoczył z łóżka, zabrał przygotowany dublet i wyszedł do łazienki. Wrócił chwilę później, co chwila poprawiając ciasny kaftan. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek w życiu będzie zmuszony nosić takie rzeczy.
- Wyglądam i czuję się jak idiota - skomentował, zapinając ostatni guzik.
- Przesadzasz, jest dobrze. - Słowa pocieszenia nie poprawiły humoru Vaeril'a. Sorenowi podobne ubrania pasowały. Wydawało się, że jest od dawna przyzwyczajony. Kolejny raz elf zaciekawił się skrywaną przeszłością towarzysza. Był jednak pewien, że białowłosy na pewno pochodził z jakiegoś bogatego rodu.
Brunet na sam koniec przeczesał włosy oraz ciaśniej zawiązał buty. W końcu, gotowi do wzięcia udziału w uczcie, wyszli z pokoju i ruszyli za czekającym na nich lokajem. Satyr zaprowadził ich do przestronnej sali, w której centrum ustawiony został pokaźniej wielkości stół. Cały jego blat niemal uginał się od różnorodności potraw. Vaeril pierwszy raz w życiu widział tyle jedzenia w jednym miejscu. I to tylko śniadanie!
Elf zajął miejsce zaraz obok Sorena. Chwilę później do sala zaczęła się wypełniać innymi gośćmi. Wtedy też brunet przypomniał sobie o wieczornym spotkaniu tajemniczej dziewczyny. Szybko streścił towarzyszowi ową historię, podkreślając chęć zobaczenia jej ponownie.
- Może się pojawi - odparł od niechcenia białowłosy. Nie podzielał najwyraźniej ciekawości Vaeril'a.
Brunet z utęsknieniem spoglądał na pusty talerz. Zauważył, że dopóki nikt nie rozpocznie uczty, nikt nie sięgnie po jedzenie. Chłopak przeklinał cicho dobre wychowanie i modlił się, by wszyscy szybko zajęli swoje miejsca.
W końcu tylko jedno krzesło zostało wolne. Wtedy też gospodarze zaprosili do wspólnego posiłku. Elf dostrzegł na ich twarzach lekką niepewność. Do tego małżeństwo co chwilę spoglądało w stronę drzwi. Czyżby oczekiwali przybycia jeszcze jednego gościa?
Vaeril jednak szybko zapomniał o swoim podejrzeniu. Kiedy tylko pozwolono mu zacząć jeść, chwycił z leżącego nieopodal półmisku pajdę chleba. Nim jednak zdążył ją włożyć do ust, usłyszał skrzypienie drzwi. 
Brunet skierował wzrok ku wchodzącej osobie. W wejściu do sali stanęła spotkana wczoraj elfka. Dzisiaj ubrana w elegancką, ciemną sukienkę zdawała się dużo piękniejsza. 
- To o niej ci mówiłem. - Chłopak odwrócił się do swojego towarzysza. Blady jak ściana białowłosy, zaraz po tym, jak prawie zakrztusił się pitą wodą, wpatrywał się z dziewczynę dość zaszokowanym wzrokiem. - Soren? 
Vaeril jeszcze raz spojrzał na elfkę. Ta wbijała w siedzącego obok niego młodzieńca miażdżące spojrzenie. Kiedy brunet rozejrzał się, zauważył, iż dosłownie wszyscy zgromadzeni przy stole zaczęli w nich wpatrywać. Poczuł dreszcz na plecach.
Nim zdążył jednak zareagować, Soren objął go ramieniem i sekundę później rozbili się o podłogę w całkowicie pustym korytarzu. Elfowi zrobiło się niedobrze. Nienawidził, gdy jego towarzysz decydował się na nagłe teleportacje. 
- Co to było? - prychnął obolały Vaeril, wstając z ziemi.
- Wyjaśnię ci później. - Białowłosy wydawał się wyjątkowo zdenerwowany. - Przygotuj konie do drogi, ja biegnę po nasze rzeczy. 
Nim zdradził cokolwiek więcej, ponownie rozpłynął się w powietrzu. Elf został sam bez jakiegokolwiek pojęcia, gdzie się znajduje. Skierował się jednak szybkim krokiem do pobliskiego okna. Wyjrzał przez nie. Niewysoko - da radę wyskoczyć. 
Po niezgrabnym lądowaniu pobiegł w stronę stajni. Na szczęście nikt nie pilnował znajdujących się w niej koni. Vaeril nie miałby pojęcia, co robić, gdyby czekała go konfrontacja z jakimś ochroniarzem. 
Odszukał Vivę i Witkę, szybko je osiodłał i wyprowadził z budynku. 
Pozostało mu jedynie czekać na powrót Sorena. Elf zastanawiał się, co strzeliło go głowy jego towarzyszowi. Dlaczego pojawienie się rudowłosej dziewczyny zmusiło go do szybkiego wycofania się? Wtedy też brunet skojarzył podobieństwo gospodarzy i młodej kobiety. Czy to możliwe, żeby elfka była wspomnianą wcześniej narzeczoną? To by wyjaśniało reakcję towarzysza. Pozostała jednak jedna sprawa - jakim cudem Soren zdobył potrzebny składnik, skoro wszyscy od samego początku wiedzieli o przekręcie? Postanowił jednak nie drążyć tego tematu. 
Obładowany torbami Soren pojawił się dosłownie chwilę później. Vaeril odebrał swój bagaż i wsiadł na Witkę.
- Wyjedziemy tylną bramą. - Białowłosy skierował się w głąb ogrodu, kiedy tylko zauważył kłębiących się na dziedzińcu uzbrojonych strażników. Elf bez słowa podążył za nim. 
Zmuszone do galopu konie popędziły przez ubogą tundrę. Brunet co chwila odwracał się w obawie przed możliwym pościgiem. Na szczęście nikt nie podążał ich śladem. 
W końcu z myślą o dobro wierzchowców postanowili zatrzymać się na chwilowy odpoczynek.
- Czy to była Eladiera? Twoja narzeczona? - zapytał Vaeril, siadając na ziemi. Czuł się równie wyczerpany, co konie. 
- Obawiam się, że już była narzeczona - westchnął Soren. - Nie miałem pojęcia, że tam ją spotkamy.
Elf zaśmiał się żałośnie. Czy naprawdę nic nie może pójść po ich myśli? Dlaczego każde przedsięwzięcie tak musi się kończyć?  
- Ktoś tam na górze musi nas nienawidzić - mruknął Vaeril. Jeżeli Bóg istnieje, musi świetnie się bawić, pisząc scenariusz ich życia. - Czego jeszcze potrzebujemy? 

[Soren?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz