Chwilowy
przebłysk pamięci zaskoczył elfa. Chociaż chwilę później próbował
przypomnieć sobie, jak przebiegała cała akcja podpalenia miasta - nic
nie przychodziło mu już do głowy. Wspomnienie pojawiło się równie
szybko, co zniknęło. Vaeril'a zaskoczyła reakcja Sorena - białowłosy
niemal nie mógł posiadać się ze szczęścia. Brunet dostrzegł w jego
spojrzeniu szczerą radość. Ów wzrok sprawiał, iż z każdą chwilą elf
przestawał wątpić w niewinność brata.
Atlantea
była niezwykle piękna. Bogata roślinność nadmorskich terenów stanowiła
miłą odmianę od mijanych wcześniej skąpych krajobrazów. Mieszkańcy
wydawali się również niezwykle życzliwi. Vaeril pierwszy raz od jakiegoś
czasu nie obawiał się o swoje życie. Dodatkowo - karczma, w której
młodzieńcy postanowili spędzić noc, stanowiła nieporównanie lepszą
noclegownię od wszystkich innych miejsc, gdzie sypiali. Wygodne łóżka
(choć elf dalej tęsknie wspominał materac, na którym spał ostatnio w
bogatej posiadłości Eladiery), czyste meble i niewysoka cena stanowiła
wyjątkową okazję.
Rankiem
udali się na poszukiwania potrzebnych roślinek. Iversen nie miał
właściwie pojęcia, czego szukać, więc całkowicie zdał się na
umiejętności Sorena. Po tym, jak dowiedział się o powodzie jego ucieczki
z domu, postanowił choć trochę bardziej mu zaufać. Vaeril miał już
wystarczająco dużo czasu, by zrozumieć, iż białowłosy nie ma wobec niego
żadnych złych zamiarów.
Mimo,
iż elf nigdy nie prosił o żadne wyjątkowe traktowanie, jego towarzysz
zadeklarował chęć zdobycia cinfernie w pojedynkę. Brunet nie zgodził się
za pierwszym razem - nie chciał ryzykować zdrowia białowłosego. Soren i
tak robił wystarczająco wiele.
-
Jeśli wejdziesz teraz do wody, jakie są szanse, że też się nie
rozchorujesz? - Vaeril przekonywał dalej. - Nie łatwiej byłoby kupić ten
składnik u alchemika, tak jak zrobiłeś to wcześniej?
-
O tej porze roku ciężko znaleźć autentyczne cinfernie. Handlarze nie
mają oporów przed sprzedażą falsyfikatów. - Soren nie wydawał się
przekonany. - Nie będę ryzykował, dodając do eliksiru cokolwiek innego.
Zresztą nie takie rzeczy się robiło. - Chłopak zaśmiał się cicho. -
Psiankę natomiast powinniśmy zdobyć dość łatwo. To raczej pospolita,
bagienna roślina.
Elf pokiwał głową. Dalej nie wiedział, czego mają szukać, ale doświadczenie nauczyło go, żeby nie zadawać niepotrzebnych pytań.
- Możesz
zamknąć oczy. - Nie wyglądało, aby Soren w jakikolwiek sposób
przejmował się nadchodzącą kąpielą w zimnej wodzie. Vaeril nie zdążył
odpowiedzieć na zaczepkę - białowłosy zrzucił z siebie koszulę,
odsłaniając tors. Nim towarzysz elfa skoczył do wody, brunetowi dane
było kolejny raz zobaczyć zabliźnioną już ranę chłopaka. Iversen nie
mógł uwierzyć, że to właśnie jemu podobno udało mu się ją uleczyć.
Aktualnie, kompletnie nie wiedział jak używać swoich leczniczych
zdolności. A zresztą, nie miał jeszcze ku temu okazji. Liczył, że w
przyszłości, w razie wypadku, będzie wiedział, co robić.
Choroba
nie przeszła jeszcze całkowicie. Vaeril co chwila męczyły go jeszcze
nieprzyjemne pieczenie gardła. Zażywane jednak lekarstwa przynosiły
ulgę. Dzięki temu każdego dnia Iversen czuł się lepiej.
Soren
chwilę później wypłynął na powierzchnię i spojrzał na elfa, który w
odpowiedzi postanowił mu odmachać. Białowłosy ponownie zniknął pod wodą,
zostawiając Vaeril'a samego. Brunet usiał na brzegu i zaczął wpatrywać
się w przybijające do portu statki. Z ciekawością obserwował
rozładowywanie barek, zastanawiając się, czy w pudłach może znajdować
się potrzebny im składnik.
Po
kolejnym bezowocnym wypłynięciu Sorena, elf zaczynał wątpić, że uda się
odnaleźć roślinę. Rosło zaś zagrożenie przeziębienia białowłosego.
-
Ej, ty! - Vaeril powoli odwrócił głowę. Jego oczom ukazał się
zbliżający w kierunku brzegu gruby mężczyzna. Po małych, postrzępionych
uszkach i obciętym w połowie szczurzym ogonie, elf rozpoznał rasę
nieznajomego. Polimorf. I to najwyraźniej jakiś po przejściach. Brunet
uniósł brwi. Co ów przepity człowiek, od którego na kilometr śmierdzi
bimbrem, od niego chce?
- Tak, proszę pana? - Chłopak starał się zabrzmieć uprzejmie.
- Co za spotkanie! - prychnął, stając naprzeciwko elfa. - Kto by pomyślał, że uciekłeś aż na drugi koniec świata!
-
Musiał mnie pan z kimś pomylić - odparł spokojnie Vaeril, podnosząc się
z siadu. Ta sytuacja z każą chwilą przestawała mu się podobać. Spojrzał
więc w stronę wody, licząc, że Soren zaraz wypłynie.
- W życiu nie zapomnę twojej mordy - syknął polimorf. Mężczyzna zacisnął dłoń na rękojeści uwieszonego u swego boku miecza.
Elf zmarszczył brwi. Możliwe, że kiedyś spotkał ów pijaka. Teraz go nie pamiętał, więc nie czuł się w żaden sposób winny.
-
Przykro mi, ale naprawdę nie wiem, kim pan jest. - Vaeril zauważył, iż
każde kulturalne słowo, które pada z jego ust, niezwykle denerwuje
rozmówcę.
-
Czyżby? Ja o tobie jakoś zapomnieć nie mogę. - Mówiąc to, polimorf
wskazał ręką na obcięty ogon. - Codziennie sobie przypominam.
Elf
spojrzał na skróconą w połowie część ciała. Czyżby to naprawdę on był
za to odpowiedzialny? Soren wspominał coś o niesnasce z polimorfem,
jednak nie dodał nic na temat odciętego ogona. Brunet przełknął ślinę.
Miecz nosił tylko do obrony. Nie myślał, że kiedykolwiek naprawdę kogoś
skrzywdził.
- Cóż, ja nie - powiedział poważne Iversen. Skoro walczył z mężczyzną, musiał mieć ku temu powód. - Daj mi spokój.
- Skoro raz uciekłeś przed sprawiedliwością, sam ci ją wymierzę, brudny psie - wycedził przez zęby polimorf, wyciągając broń.
Vaeril
powoli zaczynał się irytować. Chciał to szybko skończyć. Niestety
mężczyzna nie dawał za wygraną. Rzucił się na elfa, który bez trudu
odskoczył. Przeciwnik bruneta, choć nie wydawał się być słaby - pod
wpływem alkoholu ledwo trzymał się na nogach. Dlaczego w takim stanie
postanowił walczyć? Czy odczuwa aż silną żądzę mordu? Iversen sam dobył
miecza i rzucił polimorfowi wrogie spojrzenie.
- Spier...
-
Znalazłem! - Soren wyskoczył z wody. Z ręki zwisał mu pęczek mokrych
roślin. Uśmiech momentalnie zniknął mu z twarzy, kiedy tylko dostrzegł
mierzącego w Vaeril'a bronią mężczyznę.
Ułamek sekundy później ociekający wodą białowłosy pojawił się pomiędzy elfem a polimorfem.
-
Czego szukasz? - Towarzysz bruneta niemal kipiał ze złości. Gdyby mógł
zabijać wzrokiem, najpewniej obcy elfowi mężczyzna już by nie żył.
- A wy dalej razem? - zapytał kpiąco polimorf. - Żeby tak facet z facetem!
Mówiąc
to, mężczyzna splunął na ziemię. Vaeril zaś zacisnął dłoń mocniej na
rękojeści. Nie może dopuścić, aby Soren w tym stanie próbował walczyć!
Czym ma zamiar się bronić? Gałązką przemoczonej roślinki? Dodatkowo -
nie ma nawet na sobie ubrania. Przecież to nie może skończyć się dobrze!
-
Śmiecie! Zapłacicie mi za to, co mi zrobiliście! - Polimorf wyglądał na
jeszcze bardziej rozzłoszczonego. Pojawienie się Sorena najpewniej
całkowicie wyprowadziło go z równowagi.
- Znamy go? - Zadane pytanie przez Vaeril'a wcale nie zaskoczyło białowłosego, który potwierdzająco skinął głową.
Obcy
mężczyzna zaszarżował po raz kolejny. Elf przecisnął się obok
towarzysza i stanął przed nim. Sprawnie odbił ostrze przeciwnika. Był
pewien, iż polimorf nie stanowi dla niego żadnego zagrożenia. W końcu -
raz podobno udało mu się go pokonać. Tym razem nie może być przecież
gorzej.
- Ubierz się - polecił Vaeril, spoglądając w stronę Sorena. Nie chciał, aby chłopakowi cokolwiek się stało.
Gruby
mężczyzna próbował skorzystać z okazji chwilowego rozproszenia elfa.
Brunet odskoczył niezgrabnie i ledwo utrzymał równowagę. Nie miał jednak
czasu, aby długo się zastanawiać. Odwrócił się, w ostatniej chwili
krzyżując miecze z przeciwnikiem. Iversen wykorzystał moment i podciął
mieczem mężczyźnie nogi. Polimorf z hukiem zwalił się na ziemię. Vaeril
uśmiechnął się triumfalnie, kiedy przyłożył broń do szyi wroga.
Wtedy
też ze strony targu zaczęła biec grupka mężczyzn. Elf najpewniej
zwątpiłby w słuszność dalszej walki, gdyby nie nagłe pojawienie się
Sorena. Ubrany już, wbijał wściekłe spojrzenie w przybyłych. Ci z kolei,
wyglądali na dość przerażonych.
- Kapitanie!
Polimorf
dalej tkwił w bezruchu. Wtedy też Vaeril wpadł na pomysł, który może im
znacznie ułatwić znalezienie ostatniego składnika.
- Zabiję go - krzyknął w stronę podwładnych. - Chyba, że przyniesiecie nam świeżą psiankę. Daję wam dziesięć minut.
Mężczyźni
rozejrzeli się rozkojarzeni. Elfowi nie zależało na niczym innym, jak
na zdobyciu rośliny. Oczywiście nie myślał poważnie o żadnym
morderstwie. Nie potrafiłby zabić żadnego człowieka z zimną krwią. Soren
podszedł do niego, również mierząc w polimorfa bronią. Ten jedynie klął
pod nosem, nie odważając się, aby kontynuować walkę. Teraz nie miałby
najmniejszych szans.
Mężczyźni powrócili niedługo później. Sprawnie dokonano wymiany. Na szczęście obeszło się również bez dalszej bitwy.
- Przysięgam, że następnym razem zabiję was obu! - warknął Polimorf, z trudem stawiający kroki. - Jeszcze się spotkamy!
***
Vaeril
wpatrywał się w kupiony na targu kociołek, którego zawartość uważnie
mieszał Soren. Brunatna ciecz nie pachniała zbyt przyjemnie. Elf
powątpiewał, czy aby na pewno chce się tego napić. Białowłosy wydawał
się dość zadowolony ze swojego dzieła. Udało się. Zdobyli wszystkie
składniki, a na tę chwilę czekali od dawna. Iversen w końcu dowie się
całej prawdy.
Soren nalał do miski odmierzoną ilość wywaru. Podał ją Vaeril'owi. Elf czuł, jak jego dłonie się trzęsą.
-
Jesteś pewien, że zadziała? - Brunet wolał upewnić się całkowicie.
Ściskało go w gardle na samą myśl, że eliksir może okazać się trujący.
-
Żaden ze składników nie powinien ci zaszkodzić - odparł łagodnie
białowłosy, opierając dłoń na ramieniu elfa. - A nawet jeśli, nie ma
nic, z czym sobie nie poradzimy.
Vaeril
uśmiechnął się niepewnie. Zastanawiał się, jak będzie wyglądać jego
życie za parę chwil. Czy będzie pamiętać to wszystko, co go spotkało do
tego momentu?
-
Czuję się, jakbym zaraz miał umrzeć - westchnął brunet. Podniósł wzrok i
spojrzał w oczy towarzysza. - Chciałbym ci za wszystko podziękować
jeszcze raz, a teraz, za nasze zdrowie!
Duszkiem opróżnił naczynie. Gorzki smak sprawił, iż Iversen skrzywił się nieznacznie.
- I jak? - Soren wydawał się być niezwykle przejęty.
- Nie czuję się inaczej... - Elf wzruszył ramionami.
W
tamtym też momencie przeraźliwy ból ogarnął jego ciało. Osunąłby się na
ziemię, gdyby nie stojący obok niego białowłosy. Vaeril poczuł palenie w
klatce piersiowej. Wtedy też ogromny ból rozpłynął się po jego głowie.
Wspomnienia zaczęły napływać w jednej chwili. Z każdą kolejną sekundą
pojawiało się ich coraz więcej. Elf miał wrażenie, jakby jego czaszka
miała eksplodować pod natłokiem informacji.
Chwila
huku, która dłużyła się brunetowi w nieskończoność, w końcu się
skończyła. Spróbował więc pozbierać myśli, co okazało się niezwykle
trudnym zadaniem. Fakt - pojawiło się wiele nowych wspomnień, jednak
Vaeril nie potrafił rozpoznać, które z nich były z nim od zawsze, a
które wykreował jego brat. Wszystkie wydarzenia, jakie pamiętał,
zlepiały się ze sobą, tworząc jeden wielki zamęt w głowie chłopaka.
Wiele sytuacji zaprzeczało sobie nawzajem - Iversen nie wiedział już, co
jest prawdą, a co wyłącznie falsyfikatem.
-
Pamiętasz? - Głos przestraszył go. Chłopak podniósł wzrok na postać, o
którą właśnie się opierał. Soren. Na samą myśl o towarzyszu, w głowie
Vaeril'a na nowo pojawiło się mnóstwo przypadkowych wspomnień. Elfowi
chwilę zajęło wymyślenie jakiekolwiek sensownej odpowiedzi, zdobywając
się na krótkie:
- Wszystko.
Oczy białowłosego zalśniły.
- To wspaniale! Udało się! - Młodzieniec uśmiechnął się szeroko.
- Nie, nie rozumiesz... - Brunet złapał się za głowę. - Wszystko, w sensie, że wszystko.
Kiedy
elf znowu zaczął o tym myśleć, spadła na niego kolejna fala wspomnień.
Były to rzeczy, których dorosły człowiek pamiętać nawet nie powinien,
takie jak wczesne lata dzieciństwa. Nim odpłynął z wyczerpania, ukazał
mu się dawno zapomniany widok - twarze rodziców, dawno zatarte oblicza,
których elf nie spodziewał się już nigdy w życiu zobaczyć.
***
Zerwał
się nagle z ziemi, zrzucając z siebie płaszcz, którym został przykryty.
Zaczynało się właśnie ściemniać. Vaeril rozejrzał się rozkojarzony.
Rozpalający właśnie ognisko Soren, zauważył przebudzenie swojego
towarzysza.
-
Jak się czujesz? - Białowłosy podał elfowi wodę do picia. Iversen wypił
ją szybko, pozbywając się z ust resztki nieprzyjemnego posmaku.
-
Nie wiem - przyznał brunet. Chaos w głowie chwilowo się uspokoił, ale
chłopak czuł, że podobny zamęt może powrócić w każdej chwili.
Vaeril
wyjaśnił kompanowi swój stan - Derek okazał się być niezwykle
przebiegły. Przywrócenie pamięci nie zdjęło więc całej klątwy.
Z
każdą chwilą słuchania relacji Iversena, Soren tracił entuzjazm.
Milczał, analizując każde słowo towarzysza. Tak naprawdę - znaleźli się
ponownie w punkcie wyjścia. Elf doskonale pamiętał, jak białowłosy
zareagował rano na ciągnące się za nimi niepowodzenia. Nie chciał, aby
towarzysz zaczął się obwiniać. W końcu, to nie była jego wina, a sam
Vaeril czuł się winny całemu spotkanemu ich złu.
-
Zawsze mogło być gorzej - stwierdził brunet, zmuszając się do
delikatnego uśmiechu. - Spójrzmy na to z innej strony, udało nam się. -
Po chwili zawahania dodał: - W pewnym sensie.
Choć białowłosy nie wydawał się zbyt pocieszony, uniósł delikatnie kąciku ust ku górze.
- Jeśli będziesz znowu czuć się źle, powiedz mi o tym, dobrze?
Elf
pokiwał głową. Określał swoje samopoczucie jako nie najlepsze, jednak
nie było porównania z bólem, jaki złapał go w pierwszym momencie.
-
Przypomniałem sobie, jak tego feralnego dnia, w którym wszystko zaczęło
się walić, byłem na targu i oprócz pieczywa, kupiłem przepiękne kwiaty -
powiedział pod wpływem nagłego natchnienia Vaeril. - Nie pamiętam już
jakie, ale wiem, że były dla ciebie. Znaczy się, tak myślę. Ciężko być
czegoś pewnym, jak w głowie dzieje się tysiąc sprzecznych ze sobą rzeczy
w jednym momencie.
Rozmawiali
jeszcze przez chwilę. Była to zwykła, pozbawiona większego sensu
rozmowa. Choć brunet nie czuł się wyjątkowo dobrze, nie chciał martwić
swoim stanem towarzysza.
- Poszukajmy jakiegoś noclegu - zdecydował Soren, kiedy ognisko przygasało, a noc stawała się coraz zimniejsza.
Elf
zgodził się od razu i podszedł do swojego konia. Przyjrzał się Witce. W
tłumie wielu różnych wspomnień, pamiętał ją jak przez mgłę. Białowłosy
już dawno siedział na swoim ogierze, kiedy Vaeril dalej stał przy
klaczy, niepewnie klepiąc ją po pysku.
- Soren, ja nie umiem jeździć konno - odparł cicho elf, wbijając spojrzenie w ziemię. - Chyba.
[Soren? <:]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz