czwartek, 30 kwietnia 2020

Od Vaeril'a do Sorena

Chwilowy przebłysk pamięci zaskoczył elfa. Chociaż chwilę później próbował przypomnieć sobie, jak przebiegała cała akcja podpalenia miasta - nic nie przychodziło mu już do głowy. Wspomnienie pojawiło się równie szybko, co zniknęło. Vaeril'a zaskoczyła reakcja Sorena - białowłosy niemal nie mógł posiadać się ze szczęścia. Brunet dostrzegł w jego spojrzeniu szczerą radość. Ów wzrok sprawiał, iż z każdą chwilą elf przestawał wątpić w niewinność brata.
Atlantea była niezwykle piękna. Bogata roślinność nadmorskich terenów stanowiła miłą odmianę od mijanych wcześniej skąpych krajobrazów. Mieszkańcy wydawali się również niezwykle życzliwi. Vaeril pierwszy raz od jakiegoś czasu nie obawiał się o swoje życie. Dodatkowo - karczma, w której młodzieńcy postanowili spędzić noc, stanowiła nieporównanie lepszą noclegownię od wszystkich innych miejsc, gdzie sypiali. Wygodne łóżka (choć elf dalej tęsknie wspominał materac, na którym spał ostatnio w bogatej posiadłości Eladiery), czyste meble i niewysoka cena stanowiła wyjątkową okazję.
Rankiem udali się na poszukiwania potrzebnych roślinek. Iversen nie miał właściwie pojęcia, czego szukać, więc całkowicie zdał się na umiejętności Sorena. Po tym, jak dowiedział się o powodzie jego ucieczki z domu, postanowił choć trochę bardziej mu zaufać. Vaeril miał już wystarczająco dużo czasu, by zrozumieć, iż białowłosy nie ma wobec niego żadnych złych zamiarów.
Mimo, iż elf nigdy nie prosił o żadne wyjątkowe traktowanie, jego towarzysz zadeklarował chęć zdobycia cinfernie w pojedynkę. Brunet nie zgodził się za pierwszym razem - nie chciał ryzykować zdrowia białowłosego. Soren i tak robił wystarczająco wiele.
- Jeśli wejdziesz teraz do wody, jakie są szanse, że też się nie rozchorujesz? - Vaeril przekonywał dalej. - Nie łatwiej byłoby kupić ten składnik u alchemika, tak jak zrobiłeś to wcześniej?
- O tej porze roku ciężko znaleźć autentyczne cinfernie. Handlarze nie mają oporów przed sprzedażą falsyfikatów. - Soren nie wydawał się przekonany. - Nie będę ryzykował, dodając do eliksiru cokolwiek innego. Zresztą nie takie rzeczy się robiło. - Chłopak zaśmiał się cicho. - Psiankę natomiast powinniśmy zdobyć dość łatwo. To raczej pospolita, bagienna roślina.
Elf pokiwał głową. Dalej nie wiedział, czego mają szukać, ale doświadczenie nauczyło go, żeby nie zadawać niepotrzebnych pytań.
- Możesz zamknąć oczy. - Nie wyglądało, aby Soren w jakikolwiek sposób przejmował się nadchodzącą kąpielą w zimnej wodzie. Vaeril nie zdążył odpowiedzieć na zaczepkę - białowłosy zrzucił z siebie koszulę, odsłaniając tors. Nim towarzysz elfa skoczył do wody, brunetowi dane było kolejny raz zobaczyć zabliźnioną już ranę chłopaka. Iversen nie mógł uwierzyć, że to właśnie jemu podobno udało mu się ją uleczyć. Aktualnie, kompletnie nie wiedział jak używać swoich leczniczych zdolności. A zresztą, nie miał jeszcze ku temu okazji. Liczył, że w przyszłości, w razie wypadku, będzie wiedział, co robić.
Choroba nie przeszła jeszcze całkowicie. Vaeril co chwila męczyły go jeszcze nieprzyjemne pieczenie gardła. Zażywane jednak lekarstwa przynosiły ulgę. Dzięki temu każdego dnia Iversen czuł się lepiej.
Soren chwilę później wypłynął na powierzchnię i spojrzał na elfa, który w odpowiedzi postanowił mu odmachać. Białowłosy ponownie zniknął pod wodą, zostawiając Vaeril'a samego. Brunet usiał na brzegu i zaczął wpatrywać się w przybijające do portu statki. Z ciekawością obserwował rozładowywanie barek, zastanawiając się, czy w pudłach może znajdować się potrzebny im składnik.
Po kolejnym bezowocnym wypłynięciu Sorena, elf zaczynał wątpić, że uda się odnaleźć roślinę. Rosło zaś zagrożenie przeziębienia białowłosego. 
- Ej, ty! - Vaeril powoli odwrócił głowę. Jego oczom ukazał się zbliżający w kierunku brzegu gruby mężczyzna. Po małych, postrzępionych uszkach i obciętym w połowie szczurzym ogonie, elf rozpoznał rasę nieznajomego. Polimorf. I to najwyraźniej jakiś po przejściach. Brunet uniósł brwi. Co ów przepity człowiek, od którego na kilometr śmierdzi bimbrem, od niego chce?
- Tak, proszę pana? - Chłopak starał się zabrzmieć uprzejmie.
- Co za spotkanie! - prychnął, stając naprzeciwko elfa. - Kto by pomyślał, że uciekłeś aż na drugi koniec świata!
- Musiał mnie pan z kimś pomylić - odparł spokojnie Vaeril, podnosząc się z siadu. Ta sytuacja z każą chwilą przestawała mu się podobać. Spojrzał więc w stronę wody, licząc, że Soren zaraz wypłynie.
- W życiu nie zapomnę twojej mordy - syknął polimorf. Mężczyzna zacisnął dłoń na rękojeści uwieszonego u swego boku miecza.
Elf zmarszczył brwi. Możliwe, że kiedyś spotkał ów pijaka. Teraz go nie pamiętał, więc nie czuł się w żaden sposób winny.
- Przykro mi, ale naprawdę nie wiem, kim pan jest. - Vaeril zauważył, iż każde kulturalne słowo, które pada z jego ust, niezwykle denerwuje rozmówcę.
- Czyżby? Ja o tobie jakoś zapomnieć nie mogę. - Mówiąc to, polimorf wskazał ręką na obcięty ogon. - Codziennie sobie przypominam.
Elf spojrzał na skróconą w połowie część ciała. Czyżby to naprawdę on był za to odpowiedzialny? Soren wspominał coś o niesnasce z polimorfem, jednak nie dodał nic na temat odciętego ogona. Brunet przełknął ślinę. Miecz nosił tylko do obrony. Nie myślał, że kiedykolwiek naprawdę kogoś skrzywdził.
- Cóż, ja nie - powiedział poważne Iversen. Skoro walczył z mężczyzną, musiał mieć ku temu powód. - Daj mi spokój.
- Skoro raz uciekłeś przed sprawiedliwością, sam ci ją wymierzę, brudny psie - wycedził przez zęby polimorf, wyciągając broń.
Vaeril powoli zaczynał się irytować. Chciał to szybko skończyć. Niestety mężczyzna nie dawał za wygraną. Rzucił się na elfa, który bez trudu odskoczył. Przeciwnik bruneta, choć nie wydawał się być słaby - pod wpływem alkoholu ledwo trzymał się na nogach. Dlaczego w takim stanie postanowił walczyć? Czy odczuwa aż silną żądzę mordu? Iversen sam dobył miecza i rzucił polimorfowi wrogie spojrzenie.
- Spier...
- Znalazłem! - Soren wyskoczył z wody. Z ręki zwisał mu pęczek mokrych roślin. Uśmiech momentalnie zniknął mu z twarzy, kiedy tylko dostrzegł mierzącego w Vaeril'a bronią mężczyznę.
Ułamek sekundy później ociekający wodą białowłosy pojawił się pomiędzy elfem a polimorfem.
- Czego szukasz? - Towarzysz bruneta niemal kipiał ze złości. Gdyby mógł zabijać wzrokiem, najpewniej obcy elfowi mężczyzna już by nie żył.
- A wy dalej razem? - zapytał kpiąco polimorf. - Żeby tak facet z facetem!
Mówiąc to, mężczyzna splunął na ziemię. Vaeril zaś zacisnął dłoń mocniej na rękojeści. Nie może dopuścić, aby Soren w tym stanie próbował walczyć! Czym ma zamiar się bronić? Gałązką przemoczonej roślinki? Dodatkowo - nie ma nawet na sobie ubrania. Przecież to nie może skończyć się dobrze!
- Śmiecie! Zapłacicie mi za to, co mi zrobiliście! - Polimorf wyglądał na jeszcze bardziej rozzłoszczonego. Pojawienie się Sorena najpewniej całkowicie wyprowadziło go z równowagi.
- Znamy go? - Zadane pytanie przez Vaeril'a wcale nie zaskoczyło białowłosego, który potwierdzająco skinął głową.
Obcy mężczyzna zaszarżował po raz kolejny. Elf przecisnął się obok towarzysza i stanął przed nim. Sprawnie odbił ostrze przeciwnika. Był pewien, iż polimorf nie stanowi dla niego żadnego zagrożenia. W końcu - raz podobno udało mu się go pokonać. Tym razem nie może być przecież gorzej.
- Ubierz się - polecił Vaeril, spoglądając w stronę Sorena. Nie chciał, aby chłopakowi cokolwiek się stało.
Gruby mężczyzna próbował skorzystać z okazji chwilowego rozproszenia elfa. Brunet odskoczył niezgrabnie i ledwo utrzymał równowagę. Nie miał jednak czasu, aby długo się zastanawiać. Odwrócił się, w ostatniej chwili krzyżując miecze z przeciwnikiem. Iversen wykorzystał moment i podciął mieczem mężczyźnie nogi. Polimorf z hukiem zwalił się na ziemię. Vaeril uśmiechnął się triumfalnie, kiedy przyłożył broń do szyi wroga.
Wtedy też ze strony targu zaczęła biec grupka mężczyzn. Elf najpewniej zwątpiłby w słuszność dalszej walki, gdyby nie nagłe pojawienie się Sorena. Ubrany już, wbijał wściekłe spojrzenie w przybyłych. Ci z kolei, wyglądali na dość przerażonych.
- Kapitanie! 
Polimorf dalej tkwił w bezruchu. Wtedy też Vaeril wpadł na pomysł, który może im znacznie ułatwić znalezienie ostatniego składnika. 
- Zabiję go - krzyknął w stronę podwładnych. - Chyba, że przyniesiecie nam świeżą psiankę. Daję wam dziesięć minut.
Mężczyźni rozejrzeli się rozkojarzeni. Elfowi nie zależało na niczym innym, jak na zdobyciu rośliny. Oczywiście nie myślał poważnie o żadnym morderstwie. Nie potrafiłby zabić żadnego człowieka z zimną krwią. Soren podszedł do niego, również mierząc w polimorfa bronią. Ten jedynie klął pod nosem, nie odważając się, aby kontynuować walkę. Teraz nie miałby najmniejszych szans.
Mężczyźni powrócili niedługo później. Sprawnie dokonano wymiany. Na szczęście obeszło się również bez dalszej bitwy. 
- Przysięgam, że następnym razem zabiję was obu! - warknął Polimorf, z trudem stawiający kroki. - Jeszcze się spotkamy! 
***
Vaeril wpatrywał się w kupiony na targu kociołek, którego zawartość uważnie mieszał Soren. Brunatna ciecz nie pachniała zbyt przyjemnie. Elf powątpiewał, czy aby na pewno chce się tego napić. Białowłosy wydawał się dość zadowolony ze swojego dzieła. Udało się. Zdobyli wszystkie składniki, a na tę chwilę czekali od dawna. Iversen w końcu dowie się całej prawdy.
Soren nalał do miski odmierzoną ilość wywaru. Podał ją Vaeril'owi. Elf czuł, jak jego dłonie się trzęsą.
- Jesteś pewien, że zadziała? - Brunet wolał upewnić się całkowicie. Ściskało go w gardle na samą myśl, że eliksir może okazać się trujący.
- Żaden ze składników nie powinien ci zaszkodzić - odparł łagodnie białowłosy, opierając dłoń na ramieniu elfa. - A nawet jeśli, nie ma nic, z czym sobie nie poradzimy.
Vaeril uśmiechnął się niepewnie. Zastanawiał się, jak będzie wyglądać jego życie za parę chwil. Czy będzie pamiętać to wszystko, co go spotkało do tego momentu?
- Czuję się, jakbym zaraz miał umrzeć - westchnął brunet. Podniósł wzrok i spojrzał w oczy towarzysza. - Chciałbym ci za wszystko podziękować jeszcze raz, a teraz, za nasze zdrowie!
Duszkiem opróżnił naczynie. Gorzki smak sprawił, iż Iversen skrzywił się nieznacznie.
- I jak? - Soren wydawał się być niezwykle przejęty.
- Nie czuję się inaczej... - Elf wzruszył ramionami.
W tamtym też momencie przeraźliwy ból ogarnął jego ciało. Osunąłby się na ziemię, gdyby nie stojący obok niego białowłosy. Vaeril poczuł palenie w klatce piersiowej. Wtedy też ogromny ból rozpłynął się po jego głowie. Wspomnienia zaczęły napływać w jednej chwili. Z każdą kolejną sekundą pojawiało się ich coraz więcej. Elf miał wrażenie, jakby jego czaszka miała eksplodować pod natłokiem informacji.
Chwila huku, która dłużyła się brunetowi w nieskończoność, w końcu się skończyła. Spróbował więc pozbierać myśli, co okazało się niezwykle trudnym zadaniem. Fakt - pojawiło się wiele nowych wspomnień, jednak Vaeril nie potrafił rozpoznać, które z nich były z nim od zawsze, a które wykreował jego brat. Wszystkie wydarzenia, jakie pamiętał, zlepiały się ze sobą, tworząc jeden wielki zamęt w głowie chłopaka. Wiele sytuacji zaprzeczało sobie nawzajem - Iversen nie wiedział już, co jest prawdą, a co wyłącznie falsyfikatem.
- Pamiętasz? - Głos przestraszył go. Chłopak podniósł wzrok na postać, o którą właśnie się opierał. Soren. Na samą myśl o towarzyszu, w głowie Vaeril'a na nowo pojawiło się mnóstwo przypadkowych wspomnień. Elfowi chwilę zajęło wymyślenie jakiekolwiek sensownej odpowiedzi, zdobywając się na krótkie:
- Wszystko.
Oczy białowłosego zalśniły.
- To wspaniale! Udało się! - Młodzieniec uśmiechnął się szeroko.
- Nie, nie rozumiesz... - Brunet złapał się za głowę. - Wszystko, w sensie, że wszystko.
Kiedy elf znowu zaczął o tym myśleć, spadła na niego kolejna fala wspomnień. Były to rzeczy, których dorosły człowiek pamiętać nawet nie powinien, takie jak wczesne lata dzieciństwa. Nim odpłynął z wyczerpania, ukazał mu się dawno zapomniany widok - twarze rodziców, dawno zatarte oblicza, których elf nie spodziewał się już nigdy w życiu zobaczyć.
***
Zerwał się nagle z ziemi, zrzucając z siebie płaszcz, którym został przykryty. Zaczynało się właśnie ściemniać. Vaeril rozejrzał się rozkojarzony. Rozpalający właśnie ognisko Soren, zauważył przebudzenie swojego towarzysza.
- Jak się czujesz? - Białowłosy podał elfowi wodę do picia. Iversen wypił ją szybko, pozbywając się z ust resztki nieprzyjemnego posmaku.
- Nie wiem - przyznał brunet. Chaos w głowie chwilowo się uspokoił, ale chłopak czuł, że podobny zamęt może powrócić w każdej chwili.
Vaeril wyjaśnił kompanowi swój stan - Derek okazał się być niezwykle przebiegły. Przywrócenie pamięci nie zdjęło więc całej klątwy.
Z każdą chwilą słuchania relacji Iversena, Soren tracił entuzjazm. Milczał, analizując każde słowo towarzysza. Tak naprawdę - znaleźli się ponownie w punkcie wyjścia. Elf doskonale pamiętał, jak białowłosy zareagował rano na ciągnące się za nimi niepowodzenia. Nie chciał, aby towarzysz zaczął się obwiniać. W końcu, to nie była jego wina, a sam Vaeril czuł się winny całemu spotkanemu ich złu.
- Zawsze mogło być gorzej - stwierdził brunet, zmuszając się do delikatnego uśmiechu. - Spójrzmy na to z innej strony, udało nam się. - Po chwili zawahania dodał: - W pewnym sensie.
Choć białowłosy nie wydawał się zbyt pocieszony, uniósł delikatnie kąciku ust ku górze.
- Jeśli będziesz znowu czuć się źle, powiedz mi o tym, dobrze?
Elf pokiwał głową. Określał swoje samopoczucie jako nie najlepsze, jednak nie było porównania z bólem, jaki złapał go w pierwszym momencie.
- Przypomniałem sobie, jak tego feralnego dnia, w którym wszystko zaczęło się walić, byłem na targu i oprócz pieczywa, kupiłem przepiękne kwiaty - powiedział pod wpływem nagłego natchnienia Vaeril. - Nie pamiętam już jakie, ale wiem, że były dla ciebie. Znaczy się, tak myślę. Ciężko być czegoś pewnym, jak w głowie dzieje się tysiąc sprzecznych ze sobą rzeczy w jednym momencie.
Rozmawiali jeszcze przez chwilę. Była to zwykła, pozbawiona większego sensu rozmowa. Choć brunet nie czuł się wyjątkowo dobrze, nie chciał martwić swoim stanem towarzysza. 
- Poszukajmy jakiegoś noclegu - zdecydował Soren, kiedy ognisko przygasało, a noc stawała się coraz zimniejsza.  
Elf zgodził się od razu i podszedł do swojego konia. Przyjrzał się Witce. W tłumie wielu różnych wspomnień, pamiętał ją jak przez mgłę. Białowłosy już dawno siedział na swoim ogierze, kiedy Vaeril dalej stał przy klaczy, niepewnie klepiąc ją po pysku. 
- Soren, ja nie umiem jeździć konno - odparł cicho elf, wbijając spojrzenie w ziemię. - Chyba. 

[Soren? <:]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz