poniedziałek, 18 maja 2020

Od Sillo do Tilii

Przeprowadzona niedawno rozmowa cały czas napawała go dumą, przez co jego wysokie mniemanie o sobie wzrastało do monstrualnego poziomu. Od samego początku wiedział, jak to się skończy, Tilia o ile chciała ujść z życie, musiał przystać na jego warunki. Zgodziła się, aby Sillo wykorzystał ją do swoich gierek, które mogły wywindować w górę jego pozycję, jak i utrzeć nosa obecnej głowie rodu Avengrot. Młodo wyglądający elf nie wahał się i natychmiast korzystał z takowych okazji. Jako bękart od zawsze musiał walczyć o swoją pozycję wśród arystokracji, swoją przebiegłością musiał wyprzedzać innych i na każdym kroku udowadniać, że w niczym od nich nie odstaje. Na wieczór miał przygotowany specjalny pokaz, który miał swój ukryty cel, który zrealizować miała pracująca dla niego blondynka. Niestety dziewczyna nie wiedział jeszcze, że to był zwykły podstęp, wykorzystanie okazji, by postawić na swoim. Po zakończeniu całego wydarzenia i tak zostanie wymierzona jej odpowiednio surowa kara, której wykonania Sillo osobiści dopilnuje.
Odgarnął z czoła niesforny kosmyk włosów, gdy sługa przy drzwiach oznajmił nadejście pierwszych gości. Gestem dłoni brunet nakazał wpuszczenie ich, a gdy elf wykonał polecenie, przybyli mogli zachwycić się niesamowitym wyglądem najstarszego dziecka władcy całej rezydencji. Młodzieniec wyglądał niczym czarny łabędź, niezwykle i pięknie. Kiedy schodził w dół wysokich schodów, każdy jego ruch był wyważony i przemyślany. Nie wykonywał żadnych niepotrzebnych ruchów. Wysoki kołnierz przyczepiony do jego czarnego wyszywanego złotem kaftana, wykonany był z lśniących kruczych piór, które odbijały płonienie świec z wysokich i misternie zdobionych lichtarzy. Tuż za nim po schodach ciągnęła się długa wyglądająca na ciężką peleryna przyczepiona do jego piersi dużymi pozłacanymi spinkami w kształcie róży. Te dwie części garderoby dodawały mu powagi i majestatu, ale były dla niego szalenie nie wygodne, dlatego od razu po skończeniu się oficjalnej części przyjęcia, gdy gości przestanie obchodzić, jak kto wygląda i jedynymi wartymi dla nich uwagi rzeczami będą ich kielichy wypełnione winem i talerze z parującymi jeszcze kawałkami pieczonego mięsa, najlepszych serów i egzotycznymi owocami. Zbliżając się już do ostatnich stopni, rozchylił malinowe wargi, ukazując nowoprzybyłym rządek śnieżnobiałych zębów. Kobiety znajdujące się w grupce czekających na dole schodów gości, bezwiednie odwzajemniły uśmiech oczarowane młodych szlachcicem, mężczyźnie za to pozostali niewzruszeni lub lepiej maskowali się od swoich żon, matek czy sióstr.
– Witamy serdecznie w naszych skromnych progach – przywitał się Sillo, kładąc dłoń na piersi i nieznacznie schylając głowę przed gośćmi. – Mogę spokojnie powiedzieć to w imieniu całej rodziny, że jest nam szalenie miło i czujemy się zaszczyceni, że przyjęli państwo nasze zaproszenie.
Ostry ból w skroniach przeszył młodego elfa, przez co przymknął pomalowane powieki o chwilę za długo, by mogło to wyglądać naturalnie. Na co poniektórych twarzach odmalowało się delikatne oznaki zainteresowania podejrzanych zachowaniem Sillo, który tym niewzruszony wskazał dłonią w stronę sługi, właśnie wyłaniającego się z cienia. Odświętny strój podkreślał jego dobrze zbudowane ciało, a od całej jego osoby bił nieziemski wręcz spokój i opanowanie. Czasem czarnowłosy miał wrażenie, że nawet gdyby ktoś wbiłby mu sztylet w samo serce, na jego twarzy nie drgnął by ani jeden mięsień.
– Isanset zaprowadzi państwa do głównej sali, gdzie czeka już mój ojciec. – oznajmił, robiąc dwa kroki w bok, by w jego miejsce mógł stanąć blondwłosy elf.
– Proszę za mną – skłonił się nisko i ruszył w górę schodów.
Zaraz za Isansetem niczym małe kaczuszki za swoją mamą podążali gości, których przerażała myśli, że mieliby sami poruszać się po wielkiej posiadłości.
Po tym, jak gromadka wysokich elfów zniknęła z jego pola widzenia, Sillo ponownie wspiął się na wysokie schody, ciągnąc za sobą ciężką pelerynę. Miał zamiar na wszystkich przybyłych gościach robić to samo wrażenie, nawet jeśli będzie wymagać to od niego wysiłku.
Na bankiet zostali zaproszeni tylko najbliżsi sojusznicy rodu Avengrot, dlatego brunet musiał powtórzyć swój mały teatrzyk zaledwie sześć razy, jednak to i tak zmęczyło go dużo bardziej, niż pozwalał sobie to okazać. Na jego bladej twarzy spod warstwy złotej farby, którą miał przyozdobione policzki, przebijał się delikatny rumieniec, a na jego czole perliły się pierwsze kropelki potu. Dyskretnym ruchem starł je dłonią odzianą w skórzaną rękawiczkę. Wziął kilka głębokich oddechów i samotnie ruszył do wielkiej sali, gdzie wszyscy już byli zebrani. Ciche pomruki rozmów przycichły, w chwili, gdy młody elf przekroczył próg pomieszczenia, niektórzy rzucali mu tylko przelotne spojrzenie, gdy ten przechodził przez całe pomieszczenie, by dotrzeć do szczytu stołu. Inni bez skrępowania ostentacyjnie wgapiali się w niego niczym sępy w padlinę. Nie lubili go to pewne, w końcu był bękartem, wysokie elfy nie lubiły dzieci spłodzonych w nieprawym łożu, nawet jeśli w tamtym momencie Ilidaren sądził, że zapłodnienie matki Sillo to jedyny sposób, aby doczekać się dziedzica.
Będąc już blisko celu, od razu rzuciła mu się w oczy zmiana, jaka zaszła przy stole, jako przyszły dziedzic to on powinien zasiadać po prawej stronie swojego ojca, niestety to miejsce zostało już zajęte. Przy stole tuż przy rosłym mężczyźnie o kłódko obciętych blond włosach z kilkudniowym zarostem na twarzy, siedział długowłosy blondyn o anielskiej twarzy i oczach tak niebieskich, że wydawały się nie być rzeczywiste. Dandrel, jego przyrodni brat. Zaraz obok niego siedziała jego siostra bliźniacza, wyglądali praktycznie identycznie, jedynie Tenajira miała dłuższe włosy od swojego brata i pulchne policzki, przez co wyglądała dużo bardziej dziecinnie. Oboje wdali się w ojca, mieli ten sam szampański kolor włosów, błękitne tęczówki i zadarte w górę nosy. W porównaniu do nich Sillo idealnie pasował na bękarta, wyglądał dokładnie jak swoja matka.
Brat puścił mu pełne wzgardy spojrzenie, doskonale wiedział co zrobić, aby pokrzyżować mu plany i coś w drobnym stopniu uprzykrzyć mu życie. Jednak on sam wiedział co zrobić, aby zetrzeć ten pewny siebie uśmiech z jego ust. Zajął wolne miejsce obok macochy, tak że siedział naprzeciwko siostry. Nachylił się nad stołem, by złapać w dłoni kielich brata wypełniony winem. Patrząc prosto w oczy koloru nieba, bez skrępowania opróżnił metalowe naczynie do dna, zlizał z warg kroplę wina, jaka czaiła się w kąciku jego ust i nonszalancko rzucił nim przez stół. Kielich z głośnym, metalicznym brzdękiem wylądował na talerzu blondyna, rozrzucając na wszystkie strony drobne owoce i pokrojone w kostkę kawałki sera. W całej sali zapanowała cisza i wszystkie oczy zwróciły się w ich stronę, Dandrel wyszczerzył oczy zaskoczony i odskoczył nieznaczenie na swoim miejscu. Widząc to Sillo, oparł się wygonie o oparcie krzesła i zaśmiał perliście, a dźwięk ten poniósł się echem po całej sali. Ilidaren spojrzał na syna spod zmarszczonych brwi, wzrokiem podszytym groźbą, brunet nie przejął się tym i tylko słodko uśmiechnął się w odpowiedzi.
Cisza panująca w pomieszczeniu zaczęła się przedłużać, a cała atmosfera była ciężka i nieprzyjemna dla każdego oprócz młodego elfa. W końcu z niezręczną ciszę przerwało donośnie chrząknięcie głowy rodu Avengrot. Wszyscy zebrani odwróciły wzrok w jego stronę, gdy mężczyzna podniósł się ze swojego miejsce z kielichem w dłoni.
– Wszyscy już są, więc mogę oficjalnie powitać was wszystkich – zaczął swoim ochrypłym, głębokim głosem. – Cieszę się, że mogliśmy się tutaj zabrać wszyscy razem by świętować kolejny rok naszego sojuszu. Tak więc bawmy się i tańczmy, pijmy i zacieśniajmy nasze więzi, by jeszcze przez długie lata cieszyć się naszym pokojem. Wznieśmy toast – wypowiadając te słowa, podniósł w górę dłoni trzymającą kielich. – Za nas!
Zawtórowała mu gromadka głosów, od tych cichych i piskliwych, po te potężne i gardłowe pomruki. Wszyscy wznieśli w górę naczynia wypełnione alkoholem, po czym jak jeden mąż wypili ich zawartość.
Na dalszy rozwój przyjęcia nie trzeba było dużo czekać, po zakończeniu części oficjalnej, zgodnie z przewidywaniami młodego elfa szybko zebrani przestali zachowywać się jak na ich pozycję przystało. Służący co chwilę z karafki dolewali wina kolejnym gościom, którzy ani na chwilę nie zwalniali tempa. Przez zalany alkoholem mózg skoczna muzyka sama rwała ich nogi do tańca, przez co po całej sali niezgrabie tańczyły roześmiane pary, starając się za wszelką cenę utrzymać pion. Inny poddawali się bardziej prymitywnym doznaniom, szczypiąc przechodzące obok służące i wypowiadając w ich stronę wulgarne propozycje.
Sillo przyglądał się temu wszystkiemu pobłażliwym wzrokiem, a w kącikach jego ust czaił się szelmowski uśmiech. Od razu po zakończeniu części oficjalnej pozbył się swojej peleryny oraz niewygodnego kołnierza, pozo swatając w czarnym kaftanie ozdobiony wyszytymi złotymi różami. On równie pozwolił sobie któryś raz z rzędu napełnić kielich, przez co zaczynało mu szumieć w głowie, jednak dalej pozostawał w pełni jasności umysłu. Pamiętał o tym, co musiał zrobić i zamierzał doprowadzić sprawę do końca. Gdy uznał, że przyszedł na to odpowiedni czas, wstał od stołu i bez zaszczycenia kogokolwiek informacją o tym, gdzie się wybiera, ruszył prosto do niewielkiego pokoju znajdującego się obok głównej sali. Bez pukania wszedł do środka, zahaczając przypadkiem o niewielki próg, przez co zachwiał się nieznacznie. Zignorował całe zajście, dumnie uniósł podbródek i uśmiechnął się szyderczo, przyglądając się dziewczynie.
– Nareszcie wyglądasz, jak trzeba – skomentował, podchodząc bliżej, jednocześnie wyjmując z kieszeni dopasowanych spodni kilka małych, złożonych karteczek, identycznych z tą, którą pokazywał jej wcześnie. – Schowaj je.
Blondynka wykonała polecenie i zaraz wszystkie karteczki zniknęły w fałdach jej stroju.
– Skąd mam wiedzieć komu mam je przekazać? – zapytała.
Tej jednej kwestii nie przedyskutowali wcześniej, brunet nie chciał od razu odsłaniać przed nią wszystkich swoich umiejętności. Wolał, aby nie wiedziała, że w zanadrzu ma tworzenie iluzji, dzięki, której będzie mógł oznaczyć odpowiednie osoby, by dziewczyna wiedziała o kogo, chodzi.
– Będziesz wiedziała komu je dać, nad odpowiednimi osobami pojawi się czerwony dym – wyjaśnił tajemniczo elf. – A teraz chodź, czas na twój występ.
Nie czekając na odpowiedź dziewczyny, Sillo wyszedł z pokoju i ruszył z powrotem do drzwi wielkiej sali. Poczekał, aż drzwi stanął przed nimi otworem i gdy tylko to się stało, klasnął głośno w dłonie. Muzycy zauważywszy go, w połowie przerwali grany utwór, przez co zaskoczeni goście zwrócili na niego swoją uwagę.
– Moi drodzy – zaczął, przechodząc na sam środek pomieszczenia. – Przygotowałem na dzisiejszy wieczór specjalny występ, niech piękne i uzdolniona tancerka, zachwyci was swym tańcem. Przed wami Tilia! – zawołał i wskazał na blondynę dalej stojącą przy otwartych drzwiach.

Tilia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz