piątek, 15 maja 2020

Od Vaaseta do Danny'ego

Mężczyzna przywyknął do pomagania ludziom pod wodą, w końcu taka praca. Jednak w momencie, w którym białowłosy młodzieniec położył się na jego plecach i objął syrena, ten lekko drgnął. Ku zdziwieniu Vaaseta, Danny zdawał się lżejszy, niż wyglądał. Przez pewien czas płynęli w głąb toni w milczeniu i choć tak to mogło wyglądać dla Danny'ego, który rozglądał się wokoło, syren w tym momencie komunikował się ze stworzeniami morskimi. Nagle białowłosy podciągnął się lekko.

- Tak właściwie, gdzie płyniemy? - zapytał.

- Do miejsca, gdzie chwilowo się schronisz. - Vaaset mówił dość spokojnie, a na jego twarzy widniało skupienie. - Przystań Ocalonych, tak nazywa się to miejsce. To zwykła lecznica dla osób uratowanych przed utonięciem. Tam pozwalamy im wydobrzeć, oferujemy posiłek i schronienie tak długo, jak potrzebują. Chwyć się mocniej.

Chłopak od razu wykonał polecenie mężczyzny, obejmując go mocniej, ten zrobił nagle ostry skręt w lewo, unikając zderzenia z rekinem, po czym znowu wyrównał tor i przyspieszył. Chłopak nie odezwał się słowem, więc Vaaset pozwolił sobie mówić dalej.

- Wbrew pozorom, my syreny nie topimy ludzi. Wasze legendy błędnie mylą nas z Niksami, kiedy my strzeżemy toni, broniąc wszystkich stworzeń znajdujących się na jej obszarze.

Mężczyzna nie był rozwiązły w słowach, przekazał wszystkie ważne informacje dość zwięźle. Płynąc jeszcze przez blisko piętnaście minut, w głębinach robiło się coraz ciemniej. Potwierdzało to tylko, że raczej z każdą chwilą oddalają się od powierzchni wody. Ciemności rozproszyła magiczna poświata z jednej z jaskiń głębinowych. Danny mógł wywnioskować, że tam właśnie płyną. Po dotarciu na miejsce, a raczej zbliżeniu się do niego, światło było tak mocne, jak za dnia na suchym lądzie. Jaskinia od zewnątrz wyglądała niepozornie. Zwyczajne skały obrośnięte glonami, nic specjalnego. Zanim jednak do niej wpłynęli, Vaaset odezwał się po dość długim okresie milczenia.

- Trzymaj się mocno, bardzo mocno.

Przepływając przez otwór wejściowy, oboje przedarli się przez błonę, przypominającą taflę wody. Znaleźli się w powietrzu i zaczęli spadać. Na szczęście pod nimi znajdował się zbiornik wodny. Po ułożeniu ramion syrena wynikało na to, że do niego wskoczą. Choć chwila ta nie trwała długo, na tej wysokości było bardzo dobrze widać część obszaru jaskini. Przypominała ona odrębny wymiar, jak gdyby ktoś zabrał jedno z miast lądowych i zamknął je pod wodą. Sklepienie jaskini pokrywały setki fluorescencyjnych koralowców i glonów, które miały kolor naturalnego nieba. Miasteczko wybudowane było w stylu typowym dla Behobes. Niewielkie domki, zazwyczaj drewniane, lub wybudowane z piaskowca. Jednak różniły się w dwóch kwestiach. Podwodne miasteczko nie było dotknięte przez wojny, które miały miejsce na lądzie. Wyglądało, jakby ktoś je wyrwał ze wspomnień najstarszych mieszkańców lądu, lub marzeń najmłodszych. Drugą różnicą była roślinność. Wszelakie drzewa, krzewy i trawy zastąpione były roślinnością morską, która o dziwo zachowywała się jak w wodzie, falując w przestrzeni. Podziwianie widoku przerwał plusk. Oboje wpadli do małego zbiornika, zaraz przy dnie jaskini. Syren wynurzył się z białowłosym chłopakiem na plecach, jednak jego ogon zastępowały już nogi. Odstawił go na brzegu bajorka, stawiając go na drobnym piasku, który mienił się perłowym odcieniem.

- Mówiłem, że nie zrobię ci krzywdy.


[Danny?]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz