Elf nie spodziewał się, że podróż do Virvi będzie łatwa, był
już w tym mieście kilka razy i za każdym razem miał problemy z dotarciem tam.
Mróz nie był przeszkodą, największym wyzwaniem zawsze były śnieżyce i silne,
kłujące mroźnym powietrzem wiatry. Dwójce czarodziejów udawało się dotychczas
dojść do zajezdni przed zmrokiem i najgorszymi burzami, kiedy jednak minęli
Mori, wyrobienie się w czasie było coraz trudniejsze. Niesprzyjające warunki
uniemożliwiały swobodne dyskusje, co w głębi duszy cieszyło Alaratha. Mimo że
polubił Meyari, nie zmienia to faktu, że jego przeszłość jest czymś, o czym
wolałby zapomnieć aniżeli wspominać, a czarodziejka prędzej czy później o to
zapyta. Widział tę ciekawość w jej oczach.
***
Nadszedł moment, którego oboje chcieli uniknąć. Zapadł
zmrok, a wędrowcy byli dopiero w połowie drogi do najbliższej zajezdni. Zeszli
z traktu w poszukiwaniu schronienia. Musieli coś znaleźć, bo zimno było nie do
zniesienia, co gorsza zbierało się na kolejną burzę. Na szczęście niedaleko
znaleźli małą skarpę. Schronili się w niej, rozpalili ognisko i kiedy usiedli,
żeby odpocząć, Meyari niespodziewanie się odezwała.
-– Mój ojciec zmarł, gdy miałam zaledwie osiem lat,
wychowywała mnie głównie matka, dopóki... – Przerwała – Choć dla mnie minęło
zaledwie dziesięć lat, nie wiem, ile to trwało.
Elf słyszał jak jej stanowczy głos, zmienia się w lekki
drżący głosik. Czarodziejka kontynuowała historię, niemalże ze łzami w oczach,
a Alarath uważnie słuchał, i impulsywnie objął ją, delikatnie głaszcząc po
głowie, żeby ją uspokoić.(…)
– Dzięki tobie mam wrażenie, że nie bez powodu tutaj jestem,
że jeszcze mam cel do wykonania... – Głos dziewczyny był coraz słabszy – W
końcu czuję spokój.
Zasnęła. Elf spojrzał na nią, oddech znowu miała spokojny,
otarł łzy z jej policzka i po chwili zamyślenia rzekł (według niego) sam do
siebie.
- Moi rodzice… zniszczyli wszystkie moje marzenia. Narzucali
mi swoją wolę… Za każdym razem. – Wziął głęboki oddech – A ja? Słaby i
bezbronny ciągle im ulegałem.
Wolną ręką wytarł łzę z oka, w jego ruchach widać było
kotłującą się złość i nienawiść. Gestem dłoni wzniecił przygasające już ognisko
i obserwował je przez długi czas w milczeniu. W końcu jednak zmęczenie zmusiło
go do snu.
***
Obudził go silny podmuch wiatru. Alarath leniwie otworzył
oczy, po czym ujrzał zbliżającą się do schronienia śnieżycę. Był środek nocy.
Zerwał się natychmiast, jednocześnie starając się nie budzić Meyari. Stanął na
równe nogi i pojawił się mały problem. Jego ręka, na której opierała się
czarodziejka, całkowicie zdrętwiała. Kilka szybkich ruchów, żeby wróciło
czucie. Niewielki sukces. Wyjrzał przez szczelinę, biała chmura była coraz
bliżej. Elf przywołał swój kostur, w tym samym momencie, nastąpił kolejny
podmuch wiatru, który wyrwał laskę z odrętwiałej ręki czarodzieja. Ten
zdezorientowany spojrzał przed siebie. Burza była już na trakcie. Najszybciej
jak potrafił, skupił całą swoją moc i wypuścił ją w stronę wyjścia, tworząc
purpurową barierę, zasłaniającą całą skarpę. Sekundę później zamieć uderzyła w
nią z przerażającym świstem. Hałas obudził Meyari, która rozkojarzona
rozglądała się po pomieszczeniu
-Kostur… Podaj go…
Alarath resztkami sił wydusił z siebie te słowa.
Czarodziejka zerwała się, złapała laskę i wyciągnęła rękę w
jego stronę. Elf musiał się chwile przygotować. Gwałtownie puścił barierę,
która zaczęła zanikać. Złapał za kostur i wbił go w ziemię przed sobą, ponownie
uwalniając swoją magię. Z magicznego artefaktu zaczęła lecieć energia, która z
powrotem ustabilizowała barierę. Po policzkach magów przeszedł tylko chwilowy
kłujący mróz.
-Alartah? Wszystko w porządku? – Zapytała Meyari.
- Tak tylko… - Wydyszał wycieńczony – Muszę odpocząć.
Chwiejnym krokiem usiadł przy ognisku, opierając się o
ścianę. Znamiona na jego policzku i szyi zaczęły pulsować fioletowym blaskiem,
a przez jego ubrania prześwitywało światło tego samego koloru.
- Dobrze się czujesz? – znowu zapytała z troską w głosie.
- To tylko zmęczenie – jego głos zmienił się w szept.
Ujrzał jak Meyari podwija jego rękawy, lecz i tym razem
zmęczenie nie pozwoliło mu zrobić nic więcej i w następnej chwili zasnął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz