sobota, 29 lutego 2020

Od Vaeril'a do Sorena

Dłoń Sorena zacisnęła się na ramieniu zaskoczonego elfa. Nim Vaeril zdążył zareagować, wraz z białowłosym znaleźli się w porastającym skraj miasta zagajniku. Brunet rozejrzał się nerwowo, z trudem łapiąc oddech. Nie miał pojęcia, co właśnie się stało.
- Co to, do cholery, było? - Zapytał, wbijając wzrok w stojącego obok Sorena.
- No tak, o tym też zapomniałeś. Potraktuj to jako jeden z moich licznych atutów. Jesteś cały? - Chociaż białowłosy zaśmiał się, Vaeril'owi nie był w nastroju do żartów. Przewrócił oczami, prychając cicho.
Sytuacja, w jakiej się znalazł wcale mu się nie podobała. Czuł się osaczony i przytłoczony. Soren pojawił się znikąd i przewrócił całe jego dotychczasowe życie do góry nogami. Dalej nie miał pewności, czy może mu zaufać. Wszystko działo się zbyt szybko. Vaeril nie zdążył nawet zastanowić się czego naprawdę chce.
- Coś wymyślę, zobaczysz. - Z zamyślenia wyrwał go głos Sorena. Elf, milcząc, spojrzał w jego kierunku. - Ale będę potrzebował twojej pomocy...nie zdziałam niczego, jeśli choć przez chwilę nie uwierzysz, że chcę dla ciebie dobrze.
Brunet nieszczególnie wiedział, co powiedzieć. Nagłe wyznanie chłopaka zaskoczyło go, całkowicie zbijając z tropu. Soren bez przerwy unikał spojrzenia Vaeril'a. Zamiast tego rozpoczął zbieranie porozrzucanych wokoło przedmiotów.
- Teraz niczego nie zdziałamy, przeniosę cię do domu. - Białowłosy odezwał się po chwili ciszy. Nim elf zdążył zareagować, rogaty młodzieniec złapał go za bark. Sekundę później znaleźli się w doskonale znanym Vaeril'owi lesie. Brunet ponownie z trudem złapał oddech. Jego serce biło jak szalone. Zdecydowanie nie polubił umiejętności Sorena. Elf czuł się zmęczony całym dniem. Ostatni raz spojrzał na białowłosego i skierował kroki w stronę swojego domu.
- Nie odpuszczę, dopóki nie odzyskasz pamięci. Nawet nie wiesz, jak cieszę się, że wyciągnąłeś do mnie rękę. Dobranoc. - Vaeril zatrzymał się, kiedy tylko usłyszał kolejne wyznanie Sorena. Przygryzł policzek, ponownie nie odpowiadając. Zdecydował się dopiero po chwili, jednak kiedy tylko odwrócił się do białowłosego, po chłopaku nie pozostał żaden ślad. Rozpłynął się w powietrzu.
Elf westchnął i kontynuował drogę do domu.
Stanął przed budyniem, krzywiąc się nieznacznie. Jego brat nie będzie zadowolony.
Oczywiście Derek czekał wściekły w kuchni. Vaeril kolejny raz poczuł się jak dziecko. Jest dorosły, do cholery! Może wychodzić z kim chce, kiedy chce! Wściekłość brata jednak zaskoczyła go. Nigdy się tak nie zachowywał.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie podziewałeś się przez całe popołudnie? - prychnął gwardzista. Świadomość, że nie może powiedzieć bratu całej prawdy, przytłaczała elfa. Pozostało mu więc kolejny raz go okłamać.
- Nie chciałem ci o tym mówić tak szybko... - Brunet całkowicie improwizował, opowiadając wszystko, co ślina przyniosła mu na język. - Mam kogoś i właśnie wróciłem ze spotkania z nią.
Derek otworzył usta ze zdziwienia. Po chwili jednak uśmiechnął się delikatnie. Zgodnie z podejrzeniami Vaeril'a, nie pytał o nic więcej. Młodszy elf podrapał się zakłopotany po karku i wyminął brata. Pragnął jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju i rozłożyć się na ciepłym łóżku. Oczy kleiły mu się ze zmęczenia. Nim jednak położył się spać, wepchnął swoją torbę głęboko pod łóżko.

***

Wstał wcześnie rano. Nie miał planów na cały dzień. Z tego też powodu wałęsał się po całym domu w poszukiwaniu zajęcia. W międzyczasie pomógł żonie swojego brata przygotować posiłek. Zajął się również biegającymi po całym domu dziećmi. Po długotrwałej zabawie powrócił do swojego pokoju. Z nudów postanowił zająć się porządkami. Zaczął od układania książek. Przez kilka ostatnich lat zebrała mu się ich pokaźna kolekcja. Dwie półki zostały już całkowicie wypełnione, a Vaeril myślał nad kupnem kolejnej.
Kończył właśnie odkładać jedno z opasłych tomisk, kiedy usłyszał za sobą dziwny dźwięk. Odwrócił się szybko, mimowolnie upuszczając książkę na ziemię. Soren pojawił się w samym centrum pokoju elfa. Białowłosy rozejrzał się, jakby podobne nagłe odwiedziny były najnormalniejszą rzeczą na całym świecie.
 - Skąd ty... - Vaeril odskoczył do tyłu.
- Potrzebujemy kilku składników alchemicznych, część pewnie musimy zdobyć sami, odkąd ta wiedźma zasiadła na tronie, Terpheux nie jest zbyt dobrze zaopatrzone. - Białowłosy wręczył elfowi tajemniczą listę. - Wchodzisz w to?
Brunet przejechał wzrokiem po kartce. Nie kojarzył żadnej z zapisanej na niej nazw. Spojrzał w końcu na Sorena. Chłopak wydawał się dość podekscytowany. Vaeril zaś czuł, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Nie zdecydował jeszcze, czego tak naprawdę chce. Nie potrafił jednak odmówić wpatrującemu się w niego białowłosemu. Westchnął cicho i wzruszył ramionami. W końcu, co może się stać?
- No dobrze - Soren uśmiechnął się, słysząc padającą odpowiedź. - Ale z domu wyjdziemy jak ludzie.
Kończąc wypowiedź, zabrał swój płaszcz i miecz, podszedł do okna i otworzył je. Przerzucił jedną nogę przez ramę i spojrzał na białowłosego, który wolnym krokiem ruszył w stronę elfa.
- Jak ludzie przez okno? - zakpił, skacząc zaraz za Vaeril'em na trawę.
Elf rozejrzał się w obawie, ze mogą spotkać resztę domowników. Byliby skończeni, gdyby natknęli się na Dereka. Gwardzista jednak, zgodnie z grafikiem swojej pracy, nie pojawił się na horyzoncie.
Skierowali się w stronę miasta. Oczywiście unikali głównych i popularnych dróg. Brunet co chwila rozglądał się nerwowo. Nagłe spotkanie z bratem nie należało do szczytu jego marzeń.

***

Zatrzymali się na końcu ciemnej uliczki, przed zabitym deskami budynkiem. Gdyby Soren nie powiedział elfowi, że to sklep, sam w życiu by się tego nie domyślił. Początkowo odmówił wejścia do środka. Obskurna rudera nie sprawiała wrażenie zbyt bezpiecznej. Ostatecznie dał się przekonać i wszedł za białowłosym do wnętrza sklepu.
W środku przywitał ich rząd półek oraz przykry, duszący zapach stęchlizny. Vaeril nie potrafił oderwać wzroku od całego kolorowego asortymentu. Soren zniknął w głębi sklepu, a elf, dalej zachwycony ilością niezwykłych przedmiotów, zwolnił kroku. Podziwiał wszelkiego rodzaju ususzone rośliny, tajemnicze figurki i zalane formalinią dziwne stworzenia. W międzyczasie skierował kroki w stronę toczącej się po drugiej stronie budynku rozmowy. Równie podejrzany co cały sklep sprzedawca kładł na ladzie wyczytywane przez Sorena przedmioty. Elf skrzywił się na ich widok. Wyglądały obrzydliwie. Brunet wątpił, że będzie w stanie przełknąć stworzone z tych składników antidotum. Białowłosy skreślił z listy dwa produkty. Więcej z nich sprzedawca niestety nie posiadał.
- Zapisz to na ten rachunek, co zwykle. - Soren wrzucił szczelnie zapakowane przedmioty do torby. - Dzięki!
Vaeril ostatni raz rozejrzał się po sklepie. Pożegnał się ze sprzedawcą i skierował się za białowłosym do wyjścia. Chociaż zakupy zajęły im dosłownie chwilę, na zewnątrz było już kompletnie ciemno. Cholerna zima.
- Czy to wszystko kosztowało dużo? - zapytał elf z niemałym zakłopotaniem. 
- Nie przejmuj się tym. - Soren zaśmiał się. Vaeril kolejny raz poczuł, że białowłosy bardziej przejmuje się jego amnezją, niż on sam. Brunet dalej nie potrafił uwierzyć, że całe jego dotychczasowe życie mogłoby być kłamstwem. Widząc jednak determinację i poświęcenie Sorena, nie potrafił tak po prostu zrezygnować. Odwzajemnił więc uśmiech. 
- Chyba muszę wracać - odparł po chwili elf, wpatrując się w nocne niebo. - Derek nie będzie znowu szczęśliwy. 
- Też się dziwię, że po wczoraj jeszcze żyjesz - zakpił białowłosy, przewracając oczami. 
- Spokojnie. Mam alibi - zapewnił go elf. - Mój brat myśli, że pewnie jestem ze swoją dziewczyną. 
Soren wbił w niego zaskoczone spojrzenie, a po chwili wybuchnął śmiechem. 
- Nie sądziłem, że Derek aż tak namiesza ci w głowie. 
- Nie mam pojęcia, o co chodzi. - Vaeril skrzywił się nieznacznie. Co było dziwnego w tej zmyślonej historii? 
- Mówiąc krótko, nigdy nie interesowałeś się kobietami - wyjaśnił białowłosy, wzruszając lekko ramionami. 
Elf zmarszczył brwi, analizując posłyszane słowa. 
- To żart, prawda?
Vaeril nie poznał odpowiedzi na to pytanie. Sekundę później, poczuł na sobie lodowatą wodę. Spojrzał w górę, mierząc morderczym wzrokiem wyglądającego z okna mężczyznę. Brodacz dzierżył w dłoniach puste już wiadro. Zaśmiał się kpiąco i krzyknął w stronę dwóch młodzieńców:
- Cisza, psy. - Po tych słowach zatrzasnął okno oraz zgasił światło.
Elf otarł z czoła mokre włosy, klnąc pod nosem. Kątem oka dostrzegł, jak Soren sięga po swój puginał. 
- Poradzę sobie sam - prychnął zdenerwowany Vaeril. Wystarczyło, że brat traktował go jak dziecko. 
Brunet rozejrzał się po ciemnej uliczce. Wziął do ręki pierwszą dojrzaną rzecz. Trafiło na butelkę. Elf kolejnych działań i ich konsekwencji nie przemyślał dokładnie. Rzucił butlą w stronę okna. Szyba momentalnie rozbiła się. W pokoju ponownie zapaliło się światło. 
Vaeril wymienił szybkie spojrzenie z Sorenem. Zacisnął dłoń na rękojeści swojego miecza. Nawarzył sobie piwa i planował je wypić. Nie mógł się teraz wycofać. W końcu - mężczyzna z premedytacją oblał go kubłem zimnej wody. Nie daruje mu tego. 
Ku zaskoczeniu elfa, z kamienicy nie wybiegł tylko jeden mężczyzna. Było ich sześciu. Każdy, wściekły, dzierżył broń. Elf do tej pory wierzył, że z pomocą Sorena jakoś sobie poradzi. W tym momencie role się odwróciły. Z każdą kolejną chwilą ogarniał go większy chłód. Mrugnął porozumiewawczo do białowłosego i rzucił się biegiem przez boczną uliczkę. Ta walka nie przyniosłaby niczego dobrego. 
Po szaleńczej ucieczce, zatrzymali się dopiero wtedy, gdy wściekłe głosy pościgu w końcu umilkły. Vaeril z niemałym trudem łapał oddech. Ubranie nieprzyjemnie kleiło mu się do ciała, a mokre włosy wpadały do oczu. Czuł na sobie każdy zimny powiew wiatru. Chwilę później złapał go kaszel. 
- Teraz definitywnie muszę wracać do domu - szepnął, ocierając kolejny raz twarz z lodowatej wody. Głos miał świszczący i cichy. 
- W takim stanie? - W wypowiedzi Sorena dosłyszał zmartwienie. - Absolutnie. Mieszkam niedaleko. Wysuszysz się i dopiero wtedy ci na to pozwolę. 
Elf westchnął zmarnowany. Nie miał już siły się kłócić. Derek i tak pewnie jest wściekły. Kilka minut go nie zbawi. 
Vaeril wolnym krokiem ruszył za Sorenem. Chłopak co chwila oglądał się za swoim towarzyszem. Brunet nie odzywał się, wbijając wzrok we własne buty. Było mu niezwykle zimno. Odmówił jednak propozycji białowłosego polegającej na pożyczeniu płaszcza. Elf, chociaż żałował rzutu butelką, nie chciał przyznać się do błędu. Dodatkowo miał wrażenie, że Soren i tak zrobił dla niego zbyt dużo. Nie chciał go wykorzystywać. 
Stanęli przed kolejną nieprzyjemnie wyglądająca ruderą. Vaeril wyjątkowo powstrzymał się od zbędnych komentarzy. Nie miał na to siły. 

***

Nie miał pojęcia, kiedy właściwie zasnął, jednak przez całą noc męczyły go koszmary. Wszystkie sny wydawały się niezwykle realistyczne. Vaeril stał pośrodku płomieni. Otaczające go miasto stało w ogniu, bijąc w elfa falą gorąca. Dym dusił go, utrudniając próby ucieczki. Chłopak miał wrażenie, że pali się żywcem. Kierował się w stronę znajomego głosu. Ktoś go wołał. Z każdą chwilą nawoływanie stawało się głośniejsze, aż ostanie "Vaeril" całkowicie wyrwało go ze snu. 
Elf rozejrzał się po nieznanym sobie pokoju. Chwilę później ogarnął go kaszel. Gorąc nie minął, wręcz przeciwnie, wydawał się równie palący, co ten ze snu. Dotknął swojego czoła i nie musiał być lekarzem, by stwierdzić, że ma gorączkę. Potwierdzał to również niemijający, świdrujący ból głowy. 
- Jak się czujesz? - Pytanie dziwnie przestraszyło go. Ktoś tu był. Vaeril podniósł powoli oczy, jakby była to najbardziej męcząca rzecz na świecie i spojrzał na zmartwionego Sorena. 
- Cudownie - mruknął brunet. Słowa ledwo przeszły mu przez obolałe gardło. Po chwili ponownie wybuchnął kaszlem. W tamtym momencie po raz kolejny pożałował decyzji o rzuceniu tą cholerną butelką w okno. Dlaczego był tak głupi?


[Soren? c:]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz