Tępy ból głowy
całkowicie blokował zdolność jasnego myślenia. Vaeril otworzył oczy,
podniósł się do siadu i apatycznie rozejrzał po pomieszczeniu. Nie
pamiętał, jak się tutaj dostał. Domyślał się, że najpewniej nie dotarł
do budynku o własnych siłach. Wzrokiem więc starał się odnaleźć
poznanego wczoraj wieczorem chłopaka. Nie wypatrzył po nim jednak
żadnego śladu. Może i lepiej. Chwilę później usłyszał kroki, a w
drzwiach pojawił się wysoki młodzieniec. Elf początkowo nie potrafił
stwierdzić kim owa postać jest. Dopiero kiedy zmrużył oczy, rozpoznał
znajomą twarz. Wodził za Sorenem oczami do momentu, aż białowłosy zajął
miejsce na podłodze. Vaeril próbował przypomnieć sobie, jak do cholery
skończył się ostatni wieczór. Uśmiechnięty towarzysz niewiele
zdradzał, jednak jego widok w pewien sposób podniósł elfa na duchu.
Soren przemówił, chociaż elf nieszczególnie zrozumiał sens
wypowiedzianych słów. Białowłosy wcisnął w dłoń bruneta fiolkę. Vaeril
przyglądał się jej przez chwilę, po czym duszkiem opróżnił jej
zawartość. Skrzywił się i odłożył naczynie na stojący obok stolik. Ten
obrzydliwy smak zapamięta na długo.
Elf spojrzał kolejny
raz na Sorena. Brunet był niezwykle ciekawy, jak doszło do ich
spotkania. Otworzył usta, by zażądać wyjaśnień, kiedy białowłosy uciszył
go ruchem dłoni.
Anioł ciągnął swoją
reprymendę, siadając obok Vaeril'a. Iversen dowiedział się, że wpadli na
siebie przypadkiem, akurat w momencie, kiedy elf starał się uczynić coś
niesamowicie głupiego. Brunet niekoniecznie wziął sobie do serca uwagi
Sorena. Był jedynie szczęśliwy, że ponownie są razem.
Kontynuowali
rozmowę, podczas której Vaeril podzielił się z kompanem informacją,
dlaczego nie chciał zostać z Derekiem. Nie oszczędził mu również
zainteresowania Dereka osobą białowłosego. W międzyczasie elf przerywał,
masując dłonią skroń. Pulsujący ból głowy uniemożliwiał mu
sprawne funkcjonowanie. Iversen wspomniał również o planowanym spotkaniu
z królową.
- Cholera, nawet nie
wiesz, jak cieszę się, że odmówiłeś - komentował Soren, wsłuchując się w
opowieść bruneta. - Kontakty z tą żmiją nigdy nie kończą się dobrze.
Vaeril właściwie nie
wiedział, dlaczego białowłosy tak nienawidził władzy. Prawdziwy powód
cały czas pozostawał okryty tajemnicą. Elfa również ciekawiło, dlaczego
Derek chciał dowiedzieć się wszystkiego na temat białowłosego.
Właściwie, czuł małą zazdrość z tego powodu.
- Dlaczego mój brat
tak bardzo się tobą interesuje? - Słysząc padające pytanie, Soren zaczął
głośno kaszleć. Vaeril z każdą chwilą zaczynał się bardziej niepokoić.
Co takiego jego kompan ma do ukrycia?
Informacja o tym, że
to właśnie ich tropem podążała gwardia, lekko zbiła elfa z tropu. Chodź
dalej nie znał jasnego powodu owego problemu, zdawał sobie sprawę, że
jego towarzysz świadomie naraził ich na niesamowite niebezpieczeństwo.
Dodatkowo nie wspominał o tym nawet słowem! Brak odpowiedzialności i
wyobraźni towarzysza przeraził Vaeril'a. W każdej chwili mogło nie
dopisać im szczęście. Czy białowłosy pomyślał o konsekwencjach swoich
działań? Brunet nie myślał już o własnym bezpieczeństwie. Soren
docierając do Terpheux podpisał na siebie wyrok. Elf zrozumiał, dlaczego
jego kompan za wszelką cenę starał się uniknąć spotkania z Derekiem.
Gwardzista najpewniej nie wahałby się nawet chwili, wydając na
białowłosego nieuchronny wyrok. Vaeril nie wybaczyłby sobie, gdyby z
jego powodu jego kompan utracił życie.
Z tego powodu, jak i
również nieustającego, świdrującego bólu głowy oraz zwykłej
wdzięczności za dotychczasową pomoc nie potrafił wybuchnąć typowym dla
siebie gniewem.
- Jeśli chcesz,
eskortuję cię z powrotem do Ekhynos, jak tylko poczujesz się lepiej. -
Soren zakończył wypowiedź, skulił się i położył czoło na kolanach.
Vaeril westchnął cicho.
- Nawrzeszczę na
ciebie później, teraz dochodzę do siebie. - Elf zacytował słowa
białowłosego. - Chcę abyś wiedział, że jestem zawiedziony. To było
naprawdę nieodpowiedzialne, Sorenie. - Po chwilowej przerwie, próbie
zebrania myśli, dodał: - Myślisz, że po tym wszystkim chcę wracać do
Ekhynos? Szczerze, nie mam pojęcia, co robić. Znaczy się, musimy opuścić
Terpheux w trybie natychmiastowym. A dalej coś wymyślimy, prawda?
Vaeril celowo używał
czasowników w liczbie mnogiej. Pragnął w ten sposób zaznaczyć, że
teraz, gdy spotkał białowłosego, nie ma zamiaru go opuszczać.
Elf wyciągnął przed
siebie lewą rękę, która przy małej pomocy magii zdążyła powrócić do
sprawności. Jego dłoń spoczęła na głowie skulonego Sorena. Towarzysz
milczał, kiedy brunet delikatnie gładził go po włosach. Co jakiś czas
zahaczał o górujące nad białą czupryną rogi. Vaeril zawsze chciał ich
dotknąć, ale bał się o to poprosić. W tym momencie zaczął się
zastanawiać również, skąd ów niecodzienny element wyglądu znalazł się na
głowie anioła. Postać Sorena, chociaż tak bliska, dalej pozostawiała
owiana tajemnicami.
- Przepraszam, jeśli
wczoraj sprawiłem ci problemy. - Brunet w końcu przypomniał sobie o
poświęceniu białowłosego. Nie mógł pozostawić tego bez komentarza. - A
pewnie tak było. Dziękuję.
Soren w końcu podniósł głowię i spojrzał na elfa. Uśmiechnął się delikatnie.
- Myślę, że większe kłopoty miał tamten blondyn - stwierdził, a po chwili zaśmiał się, jakby na wspomnienie ubiegłego dnia.
- Ledwo go pamiętam.
Kojarzę jedynie, że był wysoki - odparł Vaeril, lekko wzruszając
ramionami. - Tyle najwyraźniej wystarczyło.
- Wybredniś.
Elf odpowiedział mu
jedynie śmiechem. Nie miał zamiaru dalej ciągnąć tego tematu. Było,
minęło. Rozejrzał się więc po pokoju. Pomieszczenie przypomniało mu
kryjówkę z kanałów, w której schowali się uciekając przed strażnikami.
Były tutaj podobne, zabite dechami okna oraz stare, okurzone meble.
- To twój dom? - zapytał brunet, ponownie wracając wzrokiem do siedzącego obok Sorena.
- Jak myślisz?
- Kup jakieś kwiaty,
będzie przytulniej - poradził elf. Dopiero teraz dostrzegł sińce pod
oczami białowłosego. Wyglądał na zmęczonego. Wczorajszy dzień musiał go
wykończyć. Vaeril więc przesunął się w bok oraz udostępnił towarzyszowi
koc, który zarzucił mu na nogi.
- Odpocznijmy -
powiedział cicho, odchylając głowę do tyłu i wygodniej układając się na
posłaniu. Ból głowy ponownie zaczął mu doskwierać. - Być może czeka nas
kolejna, długa podróż.
***
Minęło południe,
kiedy Vaeril przebudził się ponownie. Zmęczenie minęło, a napełniała go
dziwna ekscytacja, przez którą nie potrafił dłużej usiedzieć na miejscu.
Wstał i zaczął przechadzać się po pomieszczeniu.
Później wpadł na
wspaniały pomysł, aby wybrać się na zakupy. Był to też pretekst, aby
Soren mógł w spokoju odpocząć. Początkowo białowłosy absolutnie nie
zgodził się na wyprawę bruneta, jednak Vaeril ostatecznie i tak postawił
na swoim. Zapewnił, że wróci dosłownie za chwilę. Nie chciał, aby jego
kompan mu towarzyszył. Spacer uliczkami Terpheux mógłby się dla niego
źle skończyć.
Elf, czując się jak
nowo narodzony, kupił prowiant i skierował swoje kroki ku dalszym
stoiskom. Nie chciał szybko wracać do kryjówki. Soren definitywnie
potrzebował odpoczynku.
Iversen zatrzymał
się dopiero przed stoiskiem z kwiatami w doniczkach. Cena nie była
wygórowana, a chłopak kupno jakiegoś uznał za genialny żart i prezent
dla towarzysza. Zakupił więc błękitne niezapominajki.
Swoich kroków nie
skierował od razu w stronę zniszczonego budynku, w którym czekał na
niego Soren. Elf przysiadł na skrzyni i zaczął obserwować kupców.
Podobała mu się panująca na targu atmosfera. Rozważał, czy w przyszłości
nie zostać jakimś wędrownym handlarzem.
Wtedy dostrzegł na
ziemi kawałek węgla. Spojrzał na nudną, glinianą doniczkę i poczuł, jak
budzi się w nim artysta. Na samym początku nakreślił kota. Cóż, ciężko
było nazwać to "kotem". Rysunek składał się z kółka, dwóch trójkątów i
kropek.
Poniżej owego dzieła
sztuki starał się napisać "dla Sorena". Przypomnienie sobie, jak
wyglądają pisane litery, zajęło mu dłuższą chwilę. Vaeril nigdy nie
chodził do szkoły. Brat uczył go podstawowych umiejętności. Nieużywana
często umiejętność pisania zacierała się z każdym dniem. Paradoksem
jednak było to, że Iversen często czytał, a sam ledwo potrafił się
podpisać. Elf postanowił więc poprosić swojego towarzysza o
przypomnienie, jak wyglądają wszystkie litery, bo nakreślony przez
bruneta napis wyglądał dosyć pokracznie.
Ledwo zdążył wstać z
miejsca, kiedy usłyszał znajomy głos. Westchnął i zaklął w myślach.
Jeśli odszedłby chwilę wcześniej, nie napotkałby się na brata.
- Vaeril! - Derek wyglądał na wściekłego. - Gdzieś ty się podziewał?! Miałeś przyjść rano!
- Zabłądziłem.
Gwardzista spojrzał na dzierżone w rękach brata zakupy.
- Byłeś z nim -
prychnął, łapiąc bruneta za nadgarstek. Zaciągnął go dalej w bok
uliczki. Tam wyrwał trzymaną przezeń doniczkę, którą bacznie obejrzał, a
po chwili odłożył na bok.
- Rzucił na ciebie urok. - Gwardzista wyglądał poważnie. Vaeril jedynie roześmiał się głośno.
- Niby kto? Soren? Zgłupiałeś doszczętnie? - prychnął.
- Nie martw się,
braciszku, naprawię to. - Młodszy elf nie zdążył odskoczyć. Ręka Dereka
powędrowała na jego ramię. Wtedy nastała ciemność. Rzeczywistość
odpływała z każdą sekundą. Chwilę później nie było już nic. Ostatnią
rzeczą, jaką zobaczył Vaeril była leżąca na parapecie doniczka z
niezapominajkami.
***
Obudził się
zdezorientowany i rozejrzał po swoim pokoju. Nie pamiętał, jak znalazł
się w łóżku. Bolała go głowa, a narastające poczucie niepokoju nie
mijało.
Elf wstał z
posłania, niemal przewracając się o wystającą spod pryczy pasek od torby
podróżnej. Skrzywił się na jej widok. Co robiła w takim miejscu? Mocnym
kopnięciem wepchnął ją pod łóżko.
Wyszedł z
pomieszczenia, kierując swoje kroki w stronę kuchni. Tam napotkał
stojącego przy blacie Dereka. Brat ucieszył się na widok Vaeril'a.
- Dzięki Bogu! -
zawołał, kiedy brunet wszedł do pokoju. - Rano zemdlałeś i już miałem
wzywać lekarza. Na szczęście się obudziłeś!
Młodszy z Iversenów
wpatrywał się tępo w gwardzistę. Coś było nie tak. Czegoś brakowało. Elf
jednak za wszelką cenę nie potrafił sobie przypomnieć czego.
- Dasz mi wody? - poprosił i usiadł przy stolę. Derek chwilę później podał mu napełniony kubek.
- Seara poszła na targ - poinformował gwardzista, siadając obok brata. - Zaraz sam wychodzę. Popilnujesz do tego czasu dzieci?
Vaeril skrzywił się,
słysząc prośbę. Miał ciekawsze rzeczy do roboty niż bycie niańką. Swoją
drogą, odkąd po przeprowadzce zamieszkał z Derekiem w Terpheux, ten nie
przestawał traktować go jak dziecko. Młodszego elfa niesamowicie to
denerwowało. Był dorosły, do cholery.
Nie miał jednak
wyjścia. Zgodził się. Nessa i Ivar bawili się z psem na podwórku. Vaeril
usiadł na ławeczce i zaczął im się przyglądać. Nie lubił dzieci, ale
nie chciał, by stała im się krzywda. Derek by go zabił.
- Trzask! - Elf
zawołał psa. Trzask spojrzał na niego i zaczął głośno ujadać. Zachowanie
zwierzaka lekko zdziwiło Vaeril'a. Kudłaty pies nigdy się tak nie
zachowywał. - Głupi kundel.
Wtedy do bruneta
dobiegły dzieci, żądając opowiedzenia jakiejś bajki. Chłopak często to
robił. Lubił chwalić się swoim talentem do układania historii. Rozłożył
się więc wygodniej na ławce i rozpoczął opowieść, jak uciekł piratom.
Nie wiedział, skąd ten pomysł przyszedł mu do głowy. Relacjonowana
historyjka wydawała się żywa, jak wspomnienie, którego jednak nigdy nie
doświadczył. Mieszkał z Derekiem od urodzenia. Oprócz przeprowadzki do
Terpheux nigdy nie spotkało go nic ciekawego.
***
Nastał wieczór. Cała
rodzina zasiadła do kolacji, jak zwykle po ciężkim dniu. Rozmawiali o
błahostkach, śmiejąc się i żartując. Vaeril uwielbiał takie momenty.
Dzisiaj jednak towarzyszyło mu nieprzyjemne przekonanie. Dalej czegoś
brakowało. Nikt inny nie skarżył się na podobne odczucia. Wszystko było
takie, jak być powinno. Coś jednak nie dawało elfowi spokoju.
- Skończyło się drewno na opał - westchnął Derek, wstając od pieca. - Pójdę do sadu po patyki, żeby starczyło na noc.
- Nie, ja to zrobię - zaproponował brunet, wstając od stołu. - Dziękuję za posiłek.
Gwardzista otworzył usta, by zaprotestować, jednak jego brat już chwycił za płaszcz i otworzył drzwi.
- Zaraz wrócę!
Wyszedł na zewnątrz i
zaczerpnął świeżego powietrza, którego tak bardzo potrzebował. Udał się
od razu do stajni, gdzie czekała na niego bułana klacz. Poklepał ją po
szyi i wyprowadził na podwórze. Szybciej dostanie się do sadu konno.
Skierował się więc
kamienną dróżka w stronę znajdujących się za domem drzew. Kochał to
miejsce. Okolica, w której zamieszkał z Derekiem była znacznie
piękniejsza niż całe Ekhynos razem wzięte.
Zatrzymał się między
pozbawioanmi już liśćmi jabłoniami. Zeskoczył z klaczy i zaczął zbierać
kije. Spieszył się, ponieważ Słońce zachodziło dosyć szybko i odcinało
elfa od światła. Uzbierał pokaźny stosik, który owinął płótnem i
przywiązał do siodła. Nie chciał, aby ostre końce patyków zraniły jego
konia.
Już miał wracać,
kiedy usłyszał za sobą trzask. Odwrócił się momentalnie, by dojrzeć
zbliżającą się do niego sylwetkę. Chwilę później stanął oko w oko z
nieznanym sobie młodzieńcem. Posiadał dość egzotyczną urodę,
śnieżnobiałe włosy i długie, srebrne rogi. Najpewniej zwykle wyróżniał
się z tłumu, a prawdę mówiąc, było na co popatrzeć. Ubrany niemal
całkowicie na biało zbliżył się o krok do Iversena.
- Vaeril! Gdzieś ty
się podziewał? Miałeś wrócić za chwilę, a szukałem cię przez cały dzień -
powiedział, a w jego głosie elf usłyszał ulgę. Pierwszy raz widział na
oczy białowłosego. Skąd więc wiedział, jak brzmiało jego imię? Brunet
cofnął się, bacznie obserwując poczynania obcego.
- Kim ty, do
cholery, właściwie jesteś? - syknął elf, instynktownie chwytając za
rękojeść miecza. Derek nieraz uczył go, jak się bronić. Chociaż obcy
chłopak wydawał się silny, Vaeril nie miał zamiaru poddać się bez walki,
gdyby taka miała za chwilę się wydarzyć.
Białowłosy wydawał
się lekko zbity z tropu, powoli jednak zbliżał się do Iversena. Nie
wyglądał groźnie, jednak brunet wolał nie ryzykować.
- Nie podchodź - warknął elf, wyciągając miecz. - Odpowiadaj.
[Soren? Aaa]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz