poniedziałek, 3 lutego 2020

Od Vaeril'a do Sorena

Tępy ból głowy całkowicie blokował zdolność jasnego myślenia. Vaeril otworzył oczy, podniósł się do siadu i apatycznie rozejrzał po pomieszczeniu. Nie pamiętał, jak się tutaj dostał. Domyślał się, że najpewniej nie dotarł do budynku o własnych siłach. Wzrokiem więc starał się odnaleźć poznanego wczoraj wieczorem chłopaka. Nie wypatrzył po nim jednak żadnego śladu. Może i lepiej. Chwilę później usłyszał kroki, a w drzwiach pojawił się wysoki młodzieniec. Elf początkowo nie potrafił stwierdzić kim owa postać jest. Dopiero kiedy zmrużył oczy, rozpoznał znajomą twarz. Wodził za Sorenem oczami do momentu, aż białowłosy zajął miejsce na podłodze. Vaeril próbował przypomnieć sobie, jak do cholery skończył się ostatni wieczór. Uśmiechnięty towarzysz niewiele zdradzał, jednak jego widok w pewien sposób podniósł elfa na duchu. Soren przemówił, chociaż elf nieszczególnie zrozumiał sens wypowiedzianych słów. Białowłosy wcisnął w dłoń bruneta fiolkę. Vaeril przyglądał się jej przez chwilę, po czym duszkiem opróżnił jej zawartość. Skrzywił się i odłożył naczynie na stojący obok stolik. Ten obrzydliwy smak zapamięta na długo.
Elf spojrzał kolejny raz na Sorena. Brunet był niezwykle ciekawy, jak doszło do ich spotkania. Otworzył usta, by zażądać wyjaśnień, kiedy białowłosy uciszył go ruchem dłoni.
Anioł ciągnął swoją reprymendę, siadając obok Vaeril'a. Iversen dowiedział się, że wpadli na siebie przypadkiem, akurat w momencie, kiedy elf starał się uczynić coś niesamowicie głupiego. Brunet niekoniecznie wziął sobie do serca uwagi Sorena. Był jedynie szczęśliwy, że ponownie są razem.
Kontynuowali rozmowę, podczas której Vaeril podzielił się z kompanem informacją, dlaczego nie chciał zostać z Derekiem. Nie oszczędził mu również zainteresowania Dereka osobą białowłosego. W międzyczasie elf przerywał, masując dłonią skroń. Pulsujący ból głowy uniemożliwiał mu sprawne funkcjonowanie. Iversen wspomniał również o planowanym spotkaniu z królową.
- Cholera, nawet nie wiesz, jak cieszę się, że odmówiłeś - komentował Soren, wsłuchując się w opowieść bruneta. - Kontakty z tą żmiją nigdy nie kończą się dobrze.
Vaeril właściwie nie wiedział, dlaczego białowłosy tak nienawidził władzy. Prawdziwy powód cały czas pozostawał okryty tajemnicą. Elfa również ciekawiło, dlaczego Derek chciał dowiedzieć się wszystkiego na temat białowłosego. Właściwie, czuł małą zazdrość z tego powodu.
- Dlaczego mój brat tak bardzo się tobą interesuje? - Słysząc padające pytanie, Soren zaczął głośno kaszleć. Vaeril z każdą chwilą zaczynał się bardziej niepokoić. Co takiego jego kompan ma do ukrycia?
Informacja o tym, że to właśnie ich tropem podążała gwardia, lekko zbiła elfa z tropu. Chodź dalej nie znał jasnego powodu owego problemu, zdawał sobie sprawę, że jego towarzysz świadomie naraził ich na niesamowite niebezpieczeństwo. Dodatkowo nie wspominał o tym nawet słowem! Brak odpowiedzialności i wyobraźni towarzysza przeraził Vaeril'a. W każdej chwili mogło nie dopisać im szczęście. Czy białowłosy pomyślał o konsekwencjach swoich działań? Brunet nie myślał już o własnym bezpieczeństwie. Soren docierając do Terpheux podpisał na siebie wyrok. Elf zrozumiał, dlaczego jego kompan za wszelką cenę starał się uniknąć spotkania z Derekiem. Gwardzista najpewniej nie wahałby się nawet chwili, wydając na białowłosego nieuchronny wyrok. Vaeril nie wybaczyłby sobie, gdyby z jego powodu jego kompan utracił życie.
Z tego powodu, jak i również nieustającego, świdrującego bólu głowy oraz zwykłej wdzięczności za dotychczasową pomoc nie potrafił wybuchnąć typowym dla siebie gniewem.
- Jeśli chcesz, eskortuję cię z powrotem do Ekhynos, jak tylko poczujesz się lepiej. - Soren zakończył wypowiedź, skulił się i położył czoło na kolanach. Vaeril westchnął cicho.
- Nawrzeszczę na ciebie później, teraz dochodzę do siebie. - Elf zacytował słowa białowłosego. - Chcę abyś wiedział, że jestem zawiedziony. To było naprawdę nieodpowiedzialne, Sorenie. - Po chwilowej przerwie, próbie zebrania myśli, dodał: - Myślisz, że po tym wszystkim chcę wracać do Ekhynos? Szczerze, nie mam pojęcia, co robić. Znaczy się, musimy opuścić Terpheux w trybie natychmiastowym. A dalej coś wymyślimy, prawda?
Vaeril celowo używał czasowników w liczbie mnogiej. Pragnął w ten sposób zaznaczyć, że teraz, gdy spotkał białowłosego, nie ma zamiaru go opuszczać.
Elf wyciągnął przed siebie lewą rękę, która przy małej pomocy magii zdążyła powrócić do sprawności. Jego dłoń spoczęła na głowie skulonego Sorena. Towarzysz milczał, kiedy brunet delikatnie gładził go po włosach. Co jakiś czas zahaczał o górujące nad białą czupryną rogi. Vaeril zawsze chciał ich dotknąć, ale bał się o to poprosić. W tym momencie zaczął się zastanawiać również, skąd ów niecodzienny element wyglądu znalazł się na głowie anioła. Postać Sorena, chociaż tak bliska, dalej pozostawiała owiana tajemnicami. 
- Przepraszam, jeśli wczoraj sprawiłem ci problemy. - Brunet w końcu przypomniał sobie o poświęceniu białowłosego. Nie mógł pozostawić tego bez komentarza. - A pewnie tak było. Dziękuję.
Soren w końcu podniósł głowię i spojrzał na elfa. Uśmiechnął się delikatnie. 
- Myślę, że większe kłopoty miał tamten blondyn - stwierdził, a po chwili zaśmiał się, jakby na wspomnienie ubiegłego dnia. 
- Ledwo go pamiętam. Kojarzę jedynie, że był wysoki - odparł Vaeril, lekko wzruszając ramionami. - Tyle najwyraźniej wystarczyło.
- Wybredniś. 
Elf odpowiedział mu jedynie śmiechem. Nie miał zamiaru dalej ciągnąć tego tematu. Było, minęło. Rozejrzał się więc po pokoju. Pomieszczenie przypomniało mu kryjówkę z kanałów, w której schowali się uciekając przed strażnikami. Były tutaj podobne, zabite dechami okna oraz stare, okurzone meble.
- To twój dom? - zapytał brunet, ponownie wracając wzrokiem do siedzącego obok Sorena.
- Jak myślisz? 
- Kup jakieś kwiaty, będzie przytulniej - poradził elf. Dopiero teraz dostrzegł sińce pod oczami białowłosego. Wyglądał na zmęczonego. Wczorajszy dzień musiał go wykończyć. Vaeril więc przesunął się w bok oraz udostępnił towarzyszowi koc, który zarzucił mu na nogi. 
- Odpocznijmy - powiedział cicho, odchylając głowę do tyłu i wygodniej układając się na posłaniu. Ból głowy ponownie zaczął mu doskwierać. - Być może czeka nas kolejna, długa podróż.
***
Minęło południe, kiedy Vaeril przebudził się ponownie. Zmęczenie minęło, a napełniała go dziwna ekscytacja, przez którą nie potrafił dłużej usiedzieć na miejscu. Wstał i zaczął przechadzać się po pomieszczeniu. 
Później wpadł na wspaniały pomysł, aby wybrać się na zakupy. Był to też pretekst, aby Soren mógł w spokoju odpocząć. Początkowo białowłosy absolutnie nie zgodził się na wyprawę bruneta, jednak Vaeril ostatecznie i tak postawił na swoim. Zapewnił, że wróci dosłownie za chwilę. Nie chciał, aby jego kompan mu towarzyszył. Spacer uliczkami Terpheux mógłby się dla niego źle skończyć. 
Elf, czując się jak nowo narodzony, kupił prowiant i skierował swoje kroki ku dalszym stoiskom. Nie chciał szybko wracać do kryjówki. Soren definitywnie potrzebował odpoczynku. 
Iversen zatrzymał się dopiero przed stoiskiem z kwiatami w doniczkach. Cena nie była wygórowana, a chłopak kupno jakiegoś uznał za genialny żart i prezent dla towarzysza. Zakupił więc błękitne niezapominajki. 
Swoich kroków nie skierował od razu w stronę zniszczonego budynku, w którym czekał na niego Soren. Elf przysiadł na skrzyni i zaczął obserwować kupców. Podobała mu się panująca na targu atmosfera. Rozważał, czy w przyszłości nie zostać jakimś wędrownym handlarzem. 
Wtedy dostrzegł na ziemi kawałek węgla. Spojrzał na nudną, glinianą doniczkę i poczuł, jak budzi się w nim artysta. Na samym początku nakreślił kota. Cóż, ciężko było nazwać to "kotem". Rysunek składał się z kółka, dwóch trójkątów i kropek. 
Poniżej owego dzieła sztuki starał się napisać "dla Sorena". Przypomnienie sobie, jak wyglądają pisane litery, zajęło mu dłuższą chwilę. Vaeril nigdy nie chodził do szkoły. Brat uczył go podstawowych umiejętności. Nieużywana często umiejętność pisania zacierała się z każdym dniem. Paradoksem jednak było to, że Iversen często czytał, a sam ledwo potrafił się podpisać. Elf postanowił więc poprosić swojego towarzysza o przypomnienie, jak wyglądają wszystkie litery, bo nakreślony przez bruneta napis wyglądał dosyć pokracznie. 
Ledwo zdążył wstać z miejsca, kiedy usłyszał znajomy głos. Westchnął i zaklął w myślach. Jeśli odszedłby chwilę wcześniej, nie napotkałby się na brata.
 - Vaeril! - Derek wyglądał na wściekłego. - Gdzieś ty się podziewał?! Miałeś przyjść rano!
- Zabłądziłem.
Gwardzista spojrzał na dzierżone w rękach brata zakupy.
- Byłeś z nim - prychnął, łapiąc bruneta za nadgarstek. Zaciągnął go dalej w bok uliczki. Tam wyrwał trzymaną przezeń doniczkę, którą bacznie obejrzał, a po chwili odłożył na bok. 
- Rzucił na ciebie urok. - Gwardzista wyglądał poważnie. Vaeril jedynie roześmiał się głośno. 
- Niby kto? Soren? Zgłupiałeś doszczętnie? - prychnął. 
- Nie martw się, braciszku, naprawię to. - Młodszy elf nie zdążył odskoczyć. Ręka Dereka powędrowała na jego ramię. Wtedy nastała ciemność. Rzeczywistość odpływała z każdą sekundą. Chwilę później nie było już nic. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył Vaeril była leżąca na parapecie doniczka z niezapominajkami. 
***
Obudził się zdezorientowany i rozejrzał po swoim pokoju. Nie pamiętał, jak znalazł się w łóżku. Bolała go głowa, a narastające poczucie niepokoju nie mijało. 
Elf wstał z posłania, niemal przewracając się o wystającą spod pryczy pasek od torby podróżnej. Skrzywił się na jej widok. Co robiła w takim miejscu? Mocnym kopnięciem wepchnął ją pod łóżko. 
Wyszedł z pomieszczenia, kierując swoje kroki w stronę kuchni. Tam napotkał stojącego przy blacie Dereka. Brat ucieszył się na widok Vaeril'a.
- Dzięki Bogu! - zawołał, kiedy brunet wszedł do pokoju. - Rano zemdlałeś i już miałem wzywać lekarza. Na szczęście się obudziłeś!
Młodszy z Iversenów wpatrywał się tępo w gwardzistę. Coś było nie tak. Czegoś brakowało. Elf jednak za wszelką cenę nie potrafił sobie przypomnieć czego. 
- Dasz mi wody? - poprosił i usiadł przy stolę. Derek chwilę później podał mu napełniony kubek. 
- Seara poszła na targ - poinformował gwardzista, siadając obok brata. - Zaraz sam wychodzę. Popilnujesz do tego czasu dzieci? 
Vaeril skrzywił się, słysząc prośbę. Miał ciekawsze rzeczy do roboty niż bycie niańką. Swoją drogą, odkąd po przeprowadzce zamieszkał z Derekiem w Terpheux, ten nie przestawał traktować go jak dziecko. Młodszego elfa niesamowicie to denerwowało. Był dorosły, do cholery. 
Nie miał jednak wyjścia. Zgodził się. Nessa i Ivar bawili się z psem na podwórku. Vaeril usiadł na ławeczce i zaczął im się przyglądać. Nie lubił dzieci, ale nie chciał, by stała im się krzywda. Derek by go zabił. 
- Trzask! - Elf zawołał psa. Trzask spojrzał na niego i zaczął głośno ujadać. Zachowanie zwierzaka lekko zdziwiło Vaeril'a. Kudłaty pies nigdy się tak nie zachowywał. - Głupi kundel.
Wtedy do bruneta dobiegły dzieci, żądając opowiedzenia jakiejś bajki. Chłopak często to robił. Lubił chwalić się swoim talentem do układania historii. Rozłożył się więc wygodniej na ławce i rozpoczął opowieść, jak uciekł piratom. Nie wiedział, skąd ten pomysł przyszedł mu do głowy. Relacjonowana historyjka wydawała się żywa, jak wspomnienie, którego jednak nigdy nie doświadczył. Mieszkał z Derekiem od urodzenia. Oprócz przeprowadzki do Terpheux nigdy nie spotkało go nic ciekawego.
***
Nastał wieczór. Cała rodzina zasiadła do kolacji, jak zwykle po ciężkim dniu. Rozmawiali o błahostkach, śmiejąc się i żartując. Vaeril uwielbiał takie momenty. Dzisiaj jednak towarzyszyło mu nieprzyjemne przekonanie. Dalej czegoś brakowało. Nikt inny nie skarżył się na podobne odczucia. Wszystko było takie, jak być powinno. Coś jednak nie dawało elfowi spokoju. 
- Skończyło się drewno na opał - westchnął Derek, wstając od pieca. - Pójdę do sadu po patyki, żeby starczyło na noc. 
- Nie, ja to zrobię - zaproponował brunet, wstając od stołu. - Dziękuję za posiłek. 
Gwardzista otworzył usta, by zaprotestować, jednak jego brat już chwycił za płaszcz i otworzył drzwi.
- Zaraz wrócę!
Wyszedł na zewnątrz i zaczerpnął świeżego powietrza, którego tak bardzo potrzebował. Udał się od razu do stajni, gdzie czekała na niego bułana klacz. Poklepał ją po szyi i wyprowadził na podwórze. Szybciej dostanie się do sadu konno. 
Skierował się więc kamienną dróżka w stronę znajdujących się za domem drzew. Kochał to miejsce. Okolica, w której zamieszkał z Derekiem była znacznie piękniejsza niż całe Ekhynos razem wzięte. 
Zatrzymał się między pozbawioanmi już liśćmi jabłoniami. Zeskoczył z klaczy i zaczął zbierać kije. Spieszył się, ponieważ Słońce zachodziło dosyć szybko i odcinało elfa od światła. Uzbierał pokaźny stosik, który owinął płótnem i przywiązał do siodła. Nie chciał, aby ostre końce patyków zraniły jego konia. 
Już miał wracać, kiedy usłyszał za sobą trzask. Odwrócił się momentalnie, by dojrzeć zbliżającą się do niego sylwetkę. Chwilę później stanął oko w oko z nieznanym sobie młodzieńcem. Posiadał dość egzotyczną urodę, śnieżnobiałe włosy i długie, srebrne rogi. Najpewniej zwykle wyróżniał się z tłumu, a prawdę mówiąc, było na co popatrzeć. Ubrany niemal całkowicie na biało zbliżył się o krok do Iversena.
- Vaeril! Gdzieś ty się podziewał? Miałeś wrócić za chwilę, a szukałem cię przez cały dzień - powiedział, a w jego głosie elf usłyszał ulgę. Pierwszy raz widział na oczy białowłosego. Skąd więc wiedział, jak brzmiało jego imię? Brunet cofnął się, bacznie obserwując poczynania obcego. 
- Kim ty, do cholery, właściwie jesteś? - syknął elf, instynktownie chwytając za rękojeść miecza. Derek nieraz uczył go, jak się bronić. Chociaż obcy chłopak wydawał się silny, Vaeril nie miał zamiaru poddać się bez walki, gdyby taka miała za chwilę się wydarzyć. 
Białowłosy wydawał się lekko zbity z tropu, powoli jednak zbliżał się do Iversena. Nie wyglądał groźnie, jednak brunet wolał nie ryzykować.
- Nie podchodź - warknął elf, wyciągając miecz. - Odpowiadaj.

[Soren? Aaa]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz