środa, 12 lutego 2020

Od Vaeril'a do Sorena

Niewzruszony spoglądał na stojącego przed nim rozgoryczonego chłopaka. Nie znał go. Nie miał pojęcia, o czym białowłosy mówił. Nigdy wcześniej się nie spotkali. Stąd też elfa zaskoczyła propozycja jutrzejszej rozmowy. Soren - po tak podobno brzmiało imię obcego młodzieńca - wyglądał, jakby za chwilę miał wybuchnąć płaczem. Jego głos drżał, kiedy wypowiadał swoją prośbę, a kilka sekund później, rozpływając się w powietrzu, całkowicie zniknął.
Vaeril rozejrzał się szybko, próbując odkryć, gdzie Soren właściwie się podział. Wokoło panowała jednak niezmącona niczym cisza. Iversen skrzywił się z niesmakiem. Cała ta sytuacja nie podobała mu się i czuł, że będą z tego problemy. Podszedł do swojej klaczy i pokrzepiająco poklepał ją po szyi. Zrobiło się ciemno. Nadszedł czas, by wrócić do domu.
Derek czekał na niego w kuchni. Vaeril bez słowa odłożył obok pieca patyki i spojrzał pytająco na brata.
- Dlaczego zeszło ci tak długo? - zapytał gwardzista, krzyżując ręce na piersi. Młodszy elf westchnął przeciągle. Nienawidził kłamstw, jednak jeśli powie Derekowi o spotkaniu z nieznajomym, brat nie wypuści go z domu przez najbliższy rok. Tym bardziej jutro na kolejną rozmowę z Sorenem.
- Witka się czegoś przestraszyła i wbiegła w krzaki - odparł Vaeril, zrzucając winę na klacz. - Wierz mi, że niełatwo było ją stamtąd wyciągnąć.
Derek obrzucił brata podejrzliwym spojrzeniem. Wstał od stołu bez zbędnych pytań i rzucił szybkie "dobranoc". Brunetowi spadł kamień z serca, że gwardzista nie dociekał prawy i uwierzył w tę naciąganą historyjkę.
Elf podrzucił ostatni raz do kominka i udał się do łazienki. Zrzucił z siebie brudną koszulę. Po całym dniu pragnął jedynie kąpieli. W międzyczasie zauważył, jak wiele blizn pokrywa jego ciało. Czy w dzieciństwie wpadł w jakieś akacje? Nie przypominał sobie pochodzenia żadnej z tych ran. Najdziwniejsza była ta znajdująca się na lewej ręce. Ledwo zabliźniona wyglądała jakby coś chciało rozszarpać mu przedramię. Automatycznie, niewiele myśląc, przyłożył do rany dłoń, używając swojej mocy. Po chwili zranienie zagoiło się. Elf nie przypomniał sobie, aby ktokolwiek uczył go leczenia ran. Zdawało się, że ów zdolność odkrył dopiero teraz, chociaż całkiem dobrze potrafił korzystać z niej. Vaeril przejechał dłonią po bliźnie. Wyszedł z wody i ostatni raz omiótł wzrokiem wszystkie skazy. Czy tak powinna wyglądać osoba, którą przez całe życie troskliwie opiekował się brat? Elf szybko odrzucił tę bezsensowną myśl. Pochodzenie tych ran nie miało w końcu żadnego znaczenia.

***

- Idę na spacer! - Vaeril zarzucił na siebie ciemny płaszcz i skierował swoje kroki ku drzwiom. Krzątająca się po kuchni żona Dereka pożegnała go szybkim "baw się dobrze" i wróciła do swoich zajęć. Gwardzista wyszedł z domu na patrol jakiś czasu temu, dając swojemu bratu idealne warunki na spotkanie z Sorenem. Nikt nic nie podejrzewa.
Wyprowadził Witkę ze stajni i pognał w stronę umówionego miejsca. Kiedy tylko znalazł się pomiędzy drzewami, zeskoczył z konia i wyciągnął swój miecz. Jego ostrze lśniło w ostatnich promieniach Słońca, kiedy wolnym krokiem ruszył w stronę polany. Białowłosy czekał już na niego, oparty o jedno z drzew.
- Mów - rozkazał elf. Chciał jak najszybciej wysłuchać, co Soren ma do powiedzenia i wrócić do domu.
Białowłosy rozpoczął historię od spotkania w Ekhynos. Elf w milczeniu wsłuchiwał się w relacjonowane opowiadanie. Chociaż białowłosy wyglądał na poważnego, Vaeril nie potrafił uwierzyć w żadne jego słowo. Więzienie? Piraci? Najbardziej ubarwiony wydawał mu się jednak cel podróży - odnalezienie Dereka oraz "tragiczne" zakończenie poszukiwań.
- Kłamiesz. Mieszkam z bratem odkąd pamiętam, dlaczego miałby mnie porzucić. - Elf nie potrafił dłużej słuchać Sorena. Nie ufał mu.
Białowłosy zaczął zarzekać się, że mówi prawdę. Jego głos już nie drżał - brzmiał poważnie, jakby chłopak był przekonany o swojej racji. To tylko bardziej przerażało Vaeril'a.
- Masz zdolności lecznicze, prawda? - Pytanie zaskoczyło bruneta. Skąd Soren o tym wiedział? Tą umiejętność elf odkrył dopiero wczoraj. Nie było możliwości, by białowłosy o tym wiedział. Wtedy też młodzieniec podwinął koszulę, odsłaniając pełen blizn brzuch. Widząc ranę, Vaeril'a przeszedł dreszcz. - Gdyby nie twoja pomoc, zginąłbym już po pierwszej z nich. Zawdzięczam ci życie, Vaelirze Iversenie.
Brunet, bijąc się z myślami, nie odpowiedział. Dalej nie wierzył, że Soren mówił prawdę, chociaż białowłosy zasiał w nim pewne wątpliwości. Między młodzieńcami zapadła nieprzyjemna cisza, którą dopiero po chwili przerwało nawoływanie Derek'a. Vaeril nie zareagował na wezwanie, obserwując reakcję Sorena.
W końcu jego brat wyszedł na polanę. Na jego twarzy wymalowała się wściekłość, kiedy tylko spostrzegł rozmówcę bruneta. Gwardzista wyciągnął miecz, rzucając w stronę Sorena najróżniejszymi zarzutami.
- Nic przecież nie zrobiłem - odparł białowłosy, zaciskając dłoń na rękojeści. - Wiem, że Ursula kazała ci mnie nienawidzić, ale nie mieszaj w to swojego brata. Nie jest niczemu winny.
Młodszy Iversen nie wtrącał się, patrząc na Derek'a. Brat wyglądał na wściekłego.
- Nie będę z tobą walczyć. Nie zrobię tego Vaeril'owi. - Soren ostatni raz przemówił, spoglądając na wspomnianego elfa. Chwilę później zniknął, podobnie jak podczas ich pierwszego spotkania.
Bracia zostali sami na polanie. Brunet przeczuwał, że za chwilę czeka go niemiła rozmowa.
- Co to miało znaczyć?! - prychnął Derek, odwracając się do drugiego elfa.
- To moja sprawa - odparł Vaeril ze wzruszeniem ramion. - Tylko rozmawialiśmy.
Gwardzista zmrużył oczy.
- O czym? - zapytał, nie kryjąc swojej narastającej irytacji. Brunet przełknął głośno ślinę. Nienawidził okłamywać brata. Nigdy wcześniej, przed spotkaniem białowłosego, to mu się nie zdarzało. Teraz, zasiane przez Sorena ziarno niepewności nie pozwoliło mu, aby wyznać Derekowi prawdę. Elf stwierdził, że nim opowie o wszystkim bratu, przemyśli to na spokojnie.
- Same głupoty, nie przejmuj się tym. - Vaeril starał się, by jego głoś zabrzmiał pogodnie. Uśmiechnął się szeroko i podszedł do konia. - Zimno mi. Wracam do domu.
Nie czekał na reakcję brata. Wskoczył na Witkę i kłusem popędził znajomą ścieżką. Zwolnił dopiero na podwórzu, gdzie w stajni zostawił swoją klacz. Trzask, najwyraźniej obudzony hałasem, zaczął ujadać na elfa. Za nic w świecie nie potrafił go uciszyć. Wtedy, jak grom z jasnego nieba spadły na niego słowa brata - "Nie ufa obcym". Vaeril cofnął wyciągniętą dłoń i spojrzał na psa w milczeniu. Pamiętał czasy, kiedy zwierzak był jeszcze szczeniakiem! Dlaczego teraz ten głupi kundel zachowywał się, jakby nie poznał swojego właściciela? Brunet splunął na ziemię. To wszystko stawało się coraz dziwniejsze.
Cicho wszedł do domostwa i skierował się od razu do swojego pokoju. Tam, nawet nie zdejmując płaszcza, rzucił się na łóżko. Elf zakrył twarz dłońmi, wzdychając głośno. Nie potrafił myśleć o niczym innym niż o rozmowie z Sorenem. Chłopak wzbudził w nim przeolbrzymią niepewność. Nie potrafił mu jednak uwierzyć. Kto zaufałby całkiem obcej osobie, która wmawia komuś, że całe jego dotychczasowe życie było kłamstwem? Vaeril pamiętał swoje dzieciństwo, wszystkie miłe i złe chwile z młodości. Całe dwadzieścia jeden wiosen, które przeżył, nic nie znaczyło? Bzdury. Soren opowiada bzdury. Przecież Derek musiałby zrobić pranie mózgu całej swojej rodzinie! Nikt o zdrowych zmysłach nie byłby do tego zdolny.
Elf w końcu poczuł się na siłach, aby zdjąć buty i zrzucić z siebie płaszcz. Nie przebierał się już do snu. Wrócił ponownie na łóżko, gdzie okrył się kocem. Chociaż przykrywający materiał był gruby i puszysty, Vaeril leżał skulony z zimna. Nawracające uczucie pustki nie minęło, a jedynie nasilało się z każdym dniem. Był to kolejny z licznych powodów, przez które nie potrafił usnąć. Poczucie rozbicia, dziwne spotkanie białowłosego i niesnaska z bratem zaprzątały jego głowę, zmuszając do ciągłego kręcenia się po materacu. Myśli elfa wędrowały w przeróżnych kierunkach. Co, jeśli Soren mówił prawdę? Wbrew pozorom, postawa rogatego chłopaka nie wskazywała, żeby kłamał. Wydawał się wręcz zrozpaczony, kiedy Vaeril go nie poznał. Brunet zastanawiał się, gdzie białowłosy jest teraz. W końcu, Derek skutecznie przepłoszył go z sadu. Swoją drogą - wydawało się, że gwardzista dobrze znał Sorena. Dodatkowo brat elfa był niezwykle ciekawy celu spotkania, które przerwał.
- Beznadzieja - powiedział do siebie, przykrywając twarz kocem. Jedynie pragnął poznać całą prawdę.

***

Obudził się późno i przez cały dzień unikał konfrontacji z bratem. Krzątał się po domu w poszukiwaniu kreatywnego zajęcia. Głównie pomagał Searze w kuchni, ewentualnie zajmował się bratankami. Kiedy Derek wyruszył na patrol, a elfka zabrała swoje dzieci do miasta, Vaeril został sam w pustym domu. Od rana nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Sięgnął nawet po książkę, którą odłożył równie szybko. Miał dosyć wszelkich motywów podróżniczych. Wtedy też przypomniał sobie o torbie, którą kilka poranków temu wepchnął pod łóżko, kiedy prawie zaliczył przez nią upadek.
Wyjrzał na korytarz, aby upewnić się, czy dalej jest sam w domu. Chwilę później, zamknął drzwi na klucz, czując, jakby robił coś nielegalnego. Z trudem wyciągnął wepchniętą pod łóżko torbę. Otworzył ją i zaciekawieniem zbadał zawartość. Niestety oprócz niechlujnie wrzuconych do niej ubrań, nie znalazł nic szczególnego. Miał już wrzucić ponownie wszystkie ubrania do bagażu, kiedy spomiędzy leżących na jego dnie książek coś zabłysło. Spomiędzy kilku tomisk wyciągnął szczelnie zawinięty w jakiś materiał sztylet. Przejechał palcem po ciemnym, pokrytym runami ostrzu. Nigdy nie widział podobnej broni! Zastanawiał się, skąd ów przedmiot znalazł się w jego torbie. Odłożył go na bok i począł ponowne pakowane ubrań. W kieszeni jednej z koszul dostrzegł zmięty kawałek papieru. Wyciągnął pomięte kartki i niemal czuł, jak grunt osuwa mu się pod nogami, kiedy przeczytał ich zawartość. Na pierwszej widniało jego imię i nazwisko. Szybko domyślił się, że są to więzienne akta. Powód grożącej kary wydał się Vaeril'owi dziwnie znajomy. Soren również opowiadał o nieudanej próbie morderstwa. Elf przejrzał drugą, tym razem aminową kartkę. Doskonale wiedział, kto mógł być drugim współwinnym zbrodni. Brunet zastanawiał się, skąd owe akta znalazły się w jego torbie. Nie wyglądały na podrobione. Wtedy też tchnęło go, by spojrzeć na datę. Serce zaczęło mu bić szybciej, kiedy odczytał, że owe zdarzenie miało miejsce kilka miesięcy temu. W Ekhynos. To nie było możliwe! Od lat mieszka z bratem. Cała ta sytuacja coraz mniej podobała się elfowi. Zapakował torbę, wkładając do niej pomięte karki. Musi poznać prawdę. Nie mógł jednak liczyć na Dereka. Musiał odnaleźć Sorena.
Czekał do wieczora, kiedy wszyscy szykowali się do snu. Wszyscy, oprócz gwardzisty. Ten, przekonany, że białowłosy ponownie może pojawić się w sadzie, wyszedł mu na spotkanie. Vaeril wykorzystał okazję. Założył płaszcz, torbę i cicho opuścił dom przez okno. W obawie, że tętent klaczy wzbudzi podejrzenia, udał się do miasta na piechotę. Swoją drogą - nie miał pojęcia, gdzie odnaleźć Sorena.
Chyba pierwszy raz w życiu samotnie wędrował ciemnymi uliczkami stolicy. Zastanawiał się, czy Derek już zauważył jego nieobecność. Na pewno. Z tego też powodu Vaeril przyśpieszył. Nie miał chwili do stracenia.
Skręcił w najbliższą uliczkę i pech chciał, że wpadł na jakiegoś mężczyznę. Od wściekłego satyra, śmierdziało alkoholem. Zmierzył on niezadowolonym wzrokiem elfa.
- Problemów szukasz? - zaśmiał się. - Spadaj do domu, dzieciaku. Nim zrobię ci krzywdę.
Vaeril skrzywił się nieznacznie, wyciągając miecz. Nikt nie będzie mu mówić, co ma robić.
- Nie byłoby mnie tutaj, gdybym nie szukał problemów - prychnął brunet. Satyr, wyższy niemal o głowę od elfa, wybuchnął śmiechem. Chwilę później jednak zamilkł, wbijając wzrok w przestrzeń za Iversenem. Mężczyzna splunął na ziemię i wycofał się w mrok uliczki. Vaeril odprowadził go wzrokiem i odwrócił się. Sekundę później odskoczył do tyłu ze strachu, zauważając stojącego za nim dzierżącego puginał Sorena.
- Co ty tutaj robisz? - Słowa wypowiedziane przez elfa były nieprzemyślane i wypowiedziane pod wpływem emocji. W tej sytuacji zabrzmiały zapewne niesamowicie głupio.
- Mógłbym zapytać się o to samo.
Vaeril wiedział, że dalsze ciągniecie tego tematu nie ma sensu. Westchnął głośno i spojrzał na białowłosego.
- Szukałem cię - wyjaśnił, zauważając, jak oczy Sorena zalśniły. Rogaty chłopak wyglądał na dziwnie szczęśliwego.
- W takim wypadku, w czym mogę ci pomóc? - zapytał, opierając się o stojący obok budynek. Elf w tym czasie wyciągnął z torby świstki papieru.
- Wytłumacz mi to - zarządzał, podając Sorenowi kartki. Kiedy tylko chłopak wziął je do ręki, Vaeril ponownie wycofał się, zachowując bezpieczny dystans.
- Pierwszy raz widzę je na oczy. - Białowłosy z zaciekawieniem przeglądał akta. - Skąd to wziąłeś?
- Z torby - odpowiedział brunet, sięgając jeszcze po znajdujący się w bagażu sztylet. - Było w niej również to.
Soren obejrzał kolejny przedmiot. Skrzywił się na widok ostrza i szybko oddał broń elfowi.
- Pamiątka ze statku pirackiego. Zostawiłeś gdzieś miecz, więc byłeś zmuszony posługiwać się tym sztyletem. Wcześniej należał do pewnej anielicy, którą własnoręcznie znokautowałeś. - Wyjaśnił białowłosy, a po chwili dodał ze śmiechem: - Masztem.
Vaeril nie potrafił uwierzyć w tę historię. Była całkowicie pozbawiona sensu! Dlaczego Soren dalej to ciągnie? Czy rozwalanie życia innym sprawia mu to przyjemność?
Chociaż cała opowieść wydawała się pozbawiona sensu, za racją białowłosego przemawiały liczne dowody. Elf przeczesał dłonią włosy i usiadł na znajdującym się obok pudle. Od nadmiaru sprzecznych informacji zaczynała boleć go głowa, a w żołądku poczuł nieprzyjemny skurcz. Po chwili ciszy, w której dochodził do siebie, spojrzał na stojącego nieopodal Sorena.
- Nie mówię, że ci wierzę - zaczął, masując się po skroniach. - Mam czysto hipotetyczne pytanie. Jeżeli to, co opowiadasz, pokrywa się chociaż trochę z rzeczywistością, to czy istnieje sposób, nie wiem, aby mnie naprawić?


[Soren? c: ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz