wtorek, 3 marca 2020

Od Meyari do Alaratha


Niewiedza medyczna dziewczyny tylko ją bardziej denerwowała. Nie miała zielonego pojęcia o magii leczniczej, a tym bardziej obce były jej ludzkie metody lecznicze. Czas leciał, a elf leżał cały rozpalony. Dziewczyna okryła go wszystkimi futrami, jakie miała, wzięła suche ręczniki i wszystkie zanurzyła głęboko w śniegu, aby namokły. Co jakiś czas wyciągała po jednym, aby zimnym okładem przykryć czoło mężczyzny. Gorączka nie spadała, a już prawie świtało. Dawno powinni byli wyruszyć razem, inaczej znowu zapadnie zmrok nim zdążą dotrzeć do najbliższej osady.
Z nerwów Meyari zaczęła miotać się w swoich czynnościach, nie wiedziała co robić. Kiedy podróżowała sama, było łatwiej, jednak teraz musiała inaczej planować podróż. Stres narastał w dziewczynie, ręce jej drżały, a oddech był płytki. Wybiegła między drzewa, by odetchnąć, gdy nagle zobaczyła samca warga, ogromny wilk usłyszał dziewczynę i zwrócił pysk w jej stronę. Dziewczyna uklęknęła i pochyliła głowę, wiedziała, że najlepszym sposobem na uniknięcie zagrożenia, jest okazanie szacunku tym stworzeniom. Gdy warg zdawał się tracić zainteresowanie dziewczyną, tej przez głowę przeszła myśl. Szybko dźwignęła głowę i spojrzała prosto w oczy wilka, jakby go prowokując. Drapieżnik zmarszczył nos i wyszczerzył zęby, Meyari odetchnęła głęboko i spojrzała jeszcze raz, w tym momencie jej oczy zalśniły, a dziewczyna zaczęła szeptać w nieznajomym języku, co chwilę jakby powarkując. Samiec warga uspokoił się, jak gdyby słuchał dziewczyny, po chwili oboje spojrzeli na siebie, lecz ten odszedł.
- Cholera jasna! - białowłosa uderzyła pięścią w śnieg.
Wstała zrezygnowana, otrzepując ubrania ze śniegu i kierując się w stronę skarpy, pod którą się skrywali. Zrobiła kilka kroków do przodu, gdy nagle poczuła na szyi ciepły oddech. Zatrzymała się i odwróciła, ogromny warg stał za nią i pochylił głowę na znak przyjaźni. Razem z nim było kilka innych, dziewczyna uśmiechnęła się i zetknęła czołem z wilkiem.
Chwilę później, siedziała już na grzbiecie samca, a Alarath był przypięty pasami do drugiego. Razem z watahą wilków pędzili dalej na północ. Pół dnia później czarnowłosy elf ocknął się, widząc jedynie niebo i gałęzie drzew, a słysząc bieg i oddech i sygnały, jakie wargi dawały między sobą. Rozejrzał się rozkojarzony i spojrzał białowłosą czarodziejkę pochyloną na plecach biegnącego samca. Nie mógł jednak wiele zdziałać, bo nie pozwalały mu na to pasy, a wilki się nie zatrzymywały. Koniec podróży nastał dzień drogi od Virvi. Dziewczyna zeszła z największego samca i podziękowała mu, znów stykając się z nim czołem. Odpięła elfa i pomogła mu wstać, po czym razem zdjęli bagaże z kolejnych dwóch wargów. Meyari skinęła jeszcze głową na pożegnanie, a wataha pobiegła z powrotem na południe.
- Jesteś zdumiewająca. - Elf spojrzał na nią z zadziwieniem - Nie dość, że rozmawiasz z gwiazdami, to teraz jeszcze ze zwierzętami?
- Widocznie jeszcze wiele o mnie nie wiesz, jednak ta zdolność to nic takiego. Po prostu je rozumiem i mogę się z nimi komunikować. To jak zareagują, to zagadka. Jednak zdają się o wiele bardziej pomocne niż nie jeden człowiek. - Białowłosa uśmiechnęła się do elfa i poklepała go po ramieniu. - Dobrze cię widzieć wśród żywych. Zmartwiłeś mnie, nie próbuj być bohaterem kolejny raz, jeśli ma cię to tak męczyć, też potrafię pomóc...- Ton dziewczyny przeszedł niemalże do szeptu. - I chciałabym pomóc.
- Hmm?
- Chciałam powiedzieć, że jesteśmy dzień drogi od Virvi i jeśli nie zejdziemy ze szlaku, to przed zmrokiem dotrzemy do przedmieścia, może zatrzymamy się w jakiejś gospodzie i odpoczniemy... Chociaż ty pewnie dość wypocząłeś.
Dziewczyna zarzuciła bagaż i pokrowiec z teleskopem na plecy i ruszyła przed siebie zdeterminowana. Po kilku krokach spojrzała za siebie na nadal zmieszanego Alaratha.
- Idziesz, czy nie? Chyba mamy sprawy do załatwienia, prawda? - zapytała z uśmiechem na twarzy. Powrót do rodzinnych stron bardzo ją ucieszył.


[Alarath?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz