Niewiedza medyczna dziewczyny tylko ją bardziej denerwowała.
Nie miała zielonego pojęcia o magii leczniczej, a tym bardziej obce były jej
ludzkie metody lecznicze. Czas leciał, a elf leżał cały rozpalony. Dziewczyna
okryła go wszystkimi futrami, jakie miała, wzięła suche ręczniki i wszystkie
zanurzyła głęboko w śniegu, aby namokły. Co jakiś czas wyciągała po jednym, aby
zimnym okładem przykryć czoło mężczyzny. Gorączka nie spadała, a już prawie
świtało. Dawno powinni byli wyruszyć razem, inaczej znowu zapadnie zmrok nim
zdążą dotrzeć do najbliższej osady.
Z nerwów Meyari zaczęła miotać się w swoich czynnościach,
nie wiedziała co robić. Kiedy podróżowała sama, było łatwiej, jednak teraz
musiała inaczej planować podróż. Stres narastał w dziewczynie, ręce jej drżały,
a oddech był płytki. Wybiegła między drzewa, by odetchnąć, gdy nagle zobaczyła
samca warga, ogromny wilk usłyszał dziewczynę i zwrócił pysk w jej stronę.
Dziewczyna uklęknęła i pochyliła głowę, wiedziała, że najlepszym sposobem na
uniknięcie zagrożenia, jest okazanie szacunku tym stworzeniom. Gdy warg zdawał
się tracić zainteresowanie dziewczyną, tej przez głowę przeszła myśl. Szybko
dźwignęła głowę i spojrzała prosto w oczy wilka, jakby go prowokując.
Drapieżnik zmarszczył nos i wyszczerzył zęby, Meyari odetchnęła głęboko i
spojrzała jeszcze raz, w tym momencie jej oczy zalśniły, a dziewczyna zaczęła
szeptać w nieznajomym języku, co chwilę jakby powarkując. Samiec warga uspokoił
się, jak gdyby słuchał dziewczyny, po chwili oboje spojrzeli na siebie, lecz
ten odszedł.
- Cholera jasna! - białowłosa uderzyła pięścią w śnieg.
Wstała zrezygnowana, otrzepując ubrania ze śniegu i kierując
się w stronę skarpy, pod którą się skrywali. Zrobiła kilka kroków do przodu,
gdy nagle poczuła na szyi ciepły oddech. Zatrzymała się i odwróciła, ogromny
warg stał za nią i pochylił głowę na znak przyjaźni. Razem z nim było kilka
innych, dziewczyna uśmiechnęła się i zetknęła czołem z wilkiem.
Chwilę później, siedziała już na grzbiecie samca, a Alarath
był przypięty pasami do drugiego. Razem z watahą wilków pędzili dalej na
północ. Pół dnia później czarnowłosy elf ocknął się, widząc jedynie niebo i
gałęzie drzew, a słysząc bieg i oddech i sygnały, jakie wargi dawały między
sobą. Rozejrzał się rozkojarzony i spojrzał białowłosą czarodziejkę pochyloną
na plecach biegnącego samca. Nie mógł jednak wiele zdziałać, bo nie pozwalały
mu na to pasy, a wilki się nie zatrzymywały. Koniec podróży nastał dzień drogi
od Virvi. Dziewczyna zeszła z największego samca i podziękowała mu, znów stykając
się z nim czołem. Odpięła elfa i pomogła mu wstać, po czym razem zdjęli bagaże
z kolejnych dwóch wargów. Meyari skinęła jeszcze głową na pożegnanie, a wataha
pobiegła z powrotem na południe.
- Jesteś zdumiewająca. - Elf spojrzał na nią z zadziwieniem
- Nie dość, że rozmawiasz z gwiazdami, to teraz jeszcze ze zwierzętami?
- Widocznie jeszcze wiele o mnie nie wiesz, jednak ta
zdolność to nic takiego. Po prostu je rozumiem i mogę się z nimi komunikować.
To jak zareagują, to zagadka. Jednak zdają się o wiele bardziej pomocne niż nie
jeden człowiek. - Białowłosa uśmiechnęła się do elfa i poklepała go po
ramieniu. - Dobrze cię widzieć wśród żywych. Zmartwiłeś mnie, nie próbuj być
bohaterem kolejny raz, jeśli ma cię to tak męczyć, też potrafię pomóc...- Ton dziewczyny
przeszedł niemalże do szeptu. - I chciałabym pomóc.
- Hmm?
- Chciałam powiedzieć, że jesteśmy dzień drogi od Virvi i
jeśli nie zejdziemy ze szlaku, to przed zmrokiem dotrzemy do przedmieścia, może
zatrzymamy się w jakiejś gospodzie i odpoczniemy... Chociaż ty pewnie dość
wypocząłeś.
Dziewczyna zarzuciła bagaż i pokrowiec z teleskopem na plecy
i ruszyła przed siebie zdeterminowana. Po kilku krokach spojrzała za siebie na
nadal zmieszanego Alaratha.
- Idziesz, czy nie? Chyba mamy sprawy do załatwienia,
prawda? - zapytała z uśmiechem na twarzy. Powrót do rodzinnych stron bardzo ją ucieszył.
[Alarath?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz