Wspomnienia z
minionego dnia nie dawały elfowi zasnąć. Leżał wtulony w pościel na dość
niewygodnym, polowym łóżku. Minęło już dobre kilka minut, odkąd
pożegnał się z Sorenem, odpowiadając mu ciche "dobranoc". Ciągle
analizował słowa towarzysza. Vaeril nie myślał nigdy nad tym, co się
stanie, gdy spotka Dereka. Czy brat go przyjmie? Może nawet zamieszkają
razem, tak jak niegdyś? Wyobrażał sobie również ich spotkanie. Miał
nadzieję, że będzie się ono jednak różnić od konfrontacji Sorena z jego
siostrą. Swoją drogą, elf cieszył się, że rodzeństwo mogło porozmawiać.
Według niego, oboje posiadali niemal identyczne charaktery. Nietrudno
było poznać, że są ze sobą spokrewnieni.
Właściwie to Vaeril
miał ochotę kontynuować rozmowę z białowłosym. Soren jednak zdawał się
spać, ewentualnie udawać, że to robi, by uchronić się od niewygodnych
pytań, które planował zadać mu elf. Niepokoiła go reakcja siostry
towarzysza, kiedy dowiedziała się, że jej brat kieruje się w
stronę Terpheux. W głowie huczały mu słowa dziewczyny - "twój powrót do
samobójstwo". Starał się rozszyfrować sens wypowiedzi. Czy Soren ma
kłopoty, o których jeszcze nie opowiadał? Co takiego stało się w
Terpheux? Vaeril nie chciał, by białowłosemu stała się krzywda.
Zastanawiał się, czy chłopak powinien dalej mu towarzyszyć. Może byłoby
lepiej, gdyby rozstali się teraz? Elf już dawno zauważył, że Soren z
niewielkim entuzjazmem pragnie kontynuować podróż. Ostatecznie Iversen
postanowił odłożyć ten problem na kolejny dzień. Wtedy może uda mu się
szczerze porozmawiać z białowłosym. Jeśli cokolwiek go martwi, elf
obiecał sobie, że postara mu się pomóc. A jeśli jemu się nie uda - to w
końcu są w pobliżu Dereka. Jego brat zawsze wiedział, co robić.
Ostatecznie udało mu
się zasnąć. Odpoczynek nie trwał jednak długo. Zdaniem Vaeril'a,
zaledwie parę sekund później rozbrzmiało wezwanie dowódcy. Otworzył
powoli oczy, wzdychając głośno. Czuł się całkowicie pozbawiony sił.
Zdecydowanie bardziej, niż położył się spać. Elf chwilę później spojrzał
na podnoszącego się do siadu Sorena. Białowłosy syknął cicho z bólu.
Rany najwyraźniej dalej mu dokuczały. Vaeril również wstał z
niewygodnego łóżka.
- Mogę zobaczyć, jak
się goi? - zapytał elf, mając na myśli obrażenia towarzysza. Mówiąc
"zobaczyć" chciał po prostu ulżyć Sorenowi cierpień, używając swojej
mocy.
- A co z twoją ręką? - Siedzący na łóżku chłopak wymownie spojrzał na opatrunek.
- Mogę bez niej żyć - odparł spokojnie Vaeril, podchodząc bliżej białowłosego. - Ty bez płuca nieszczególnie.
Elf rozpoczął dalsze
próby zasklepiania rany. Miejsce, w którym niegdyś było wbite ostrze,
wyglądało coraz lepiej. Na szczęście nie wdało się zakażenie. Dobrze się
goiło, zapowiadając, że Soren może niedługo wróci do dawnej sprawności.
Oczywiście, jeśli w międzyczasie znowu nie zrobi niczego głupiego.
***
Ustawili się na
placu w szeregu. Zurie bacznie obserwowała przygotowania do treningu.
Jej wzrok przez dłuższą chwilę utkwił w stojących obok siebie
młodzieńcach. Nie odezwała się jednak i odeszła dalej. Vaeril spojrzał
za nią ostatni raz i będąc pewnym, że nie usłyszy, szepnął do
białowłosego:
- Czy twoja siostra jest kimś ważnym? "Wysłanniczka korony" tak brzmi.
Na twarzy Sorena pojawiło się niemałe zmieszanie. Chłopak odwrócił wzrok i odparł krótko, kończąc temat:
- Cóż, trochę się stało przez te kilka lat.
Elf miał dopytywać,
kiedy swoją obecnością zaszczycił ich znajomy polimorf. Iversen nabawił
się już uprzedzenia do tej rasy. Mężczyzna zlustrował wszystkich rycerzy
i wykrzywił swoje usta w podłym uśmiechu.
- Dzisiaj trening
walki - przemówił, jednocześnie zwracając na siebie uwagę wszystkich
zgromadzonych. - Zaraz przydzielę wam partnerów do ćwiczeń.
Zaczął przechadzać
się między kadetami, aż w końcu zatrzymał się, jakże by to inaczej,
przez Sorenem i Vaeril'em, którzy wymienili ze sobą spojrzenie.
- A co
wasza dwójka tutaj robi? Nie chcemy więcej ofiar. Zejdźcie mi z oczu,
jesteście bezużyteczni.
Mówiąc to, prychnął
śmiechem, oddalając się dalej. Elf był gotów odpuścić, jednak widząc
minę swojego towarzysza, przygotował się na najgorsze. Chłopak opuścił
szereg, pochodząc do polimorfa. Vaeril nie potrafił powstrzymać Sorena,
który już stanął na wprost zaskoczonego mężczyzny.
- Może sam
sprawdzisz, czy jestem bezużyteczny? - rzucił zirytowany białowłosy,
zaplatając ręce na klatce piersiowej. Uśmiech ponownie pojawił się na
twarzy polimorfa. Biła od niego niebywała pewność.
- Patrzcie więc
wszyscy, jak powinien wyglądać dobry trening - zawołał w stronę
zgromadzonych i skierował swe kroki w stronę Sorena. Elf martwił się o
towarzysza. Nie wydobrzał na tyle, by pakować się w nieprzemyślane
bijatyki. Nie po to tyle go leczył! Mężczyzna, podobnie jak białowłosy
chwilę wcześniej, wyjął swój miecz. Zebrana młodzież zaczęła dopingować,
bacznie obserwując dalsze poczynania znajdujących się w centrum
mężczyzn. Zmarnowany Vaeril przeczesał dłonią włosy. To nie może
skończyć się dobrze.
Chwilę później
poczuł delikatne trącenie w ramię. Odwrócił się, by zauważyć stojącą za
nim Zurie. Elf wycofał się z tłumu gapiów i podszedł do dziewczyny.
- Mogę ci w czymś pomóc? - zapytał, niekoniecznie potrafiąc odczytać intencje siostry Sorena.
- Dowiedziałam się
czegoś o twoim bracie. - Zurie rozejrzała się, jakby w obawie, że ktoś
może podsłuchać ich rozmowę. Wszyscy jednak byli pochłonięci walką
polimorfa i białowłosego. - Mieszka kilka minut drogi na zachód
od Amilieu. Dokładnie w jakiejś małej wiosce, dom zaraz obok rzeki
Rwizi.
Vaeril rozpromienił
się na usłyszane informacje. Poznanie miejsca zamieszkania Dereka
całkowicie ułatwiło odnalezienie go. Znalezienie domu członka gwardii
królewskiej nie powinno teraz stanowić problemu!
- Naprawdę ci dziękuję. - Obdarzył Zurie uśmiechem. - Gdybym mógł ci się jakoś odwdzięczyć...
- Zadbaj po prostu o
to, by nie robił głupot. - Dziewczyna przerwała mu, ruchem głowy
wskazując swojego brata, który właśnie przygwoździł do ziemi polimorfa.
- Obawiam się, że to
niemożliwe - powiedział elf z powątpiewaniem. Zurie ostatni raz
spojrzała w stronę Sorena i oddaliła się. Vaeril odprowadził ją wzorkiem
i powrócił na swoje dawne miejsce. Białowłosy właśnie zwycięsko
zakończył swoją walkę. Jego przeciwnik wstał z ziemi i obdarzył anioła
niezwykle nienawistnym spojrzeniem. Elf dołączył do zmęczonego
towarzysza. Chociaż Soren zachowywał kamienną twarz, Iversen domyślał
się, że jego rana musi dawać o sobie znać piekielnym bólem.
Reszta dnia minęła
wyjątkowo bezproblemowo. W wolnym czasie zajmował się obrażeniami
białowłosego i unikaniem polimorfa. Elf przypomniał sobie o obiecanej
przez niego karze. Miał jednak nadzieję, że mężczyzna o tym zapomniał.
Powoli nastawał wieczór - czas wybierania straży na noc. Polimorf
najwyraźniej uznał, że jest to idealny moment, by utrudnić życie Sorenowi
i Vaeril'owi. Na wartę wyznaczył właśnie ich, zapewne mając nadzieję,
że po nieprzespanej nocy po "ciężkim" treningu kolejnego dnia będą
wycieńczeni. Nie wiedział jednak, że w ten sposób umożliwił im łatwe
opuszczenie garnizonu. Bo w końcu, kto będzie pilnować wartowników,
skoro to ich zadanie?
Nastała noc, kiedy
młodzieńcy zajęli stanowisko. Uprzednio zabrali ze sobą swoje bagaże.
Elf niekoniecznie uważał pomysł ucieczki dzisiejszej nocy za najlepszy.
Martwił się o rany Sorena. Jednak taka okazja mogła się szybko nie
powtórzyć. Stanęli przy ogrodzeniu, wyczekując momentu, kiedy wszyscy
pójdą spać.
- Może chcesz
pożegnać się z siostrą? Poczekam na ciebie - zaproponował elf, siadając
na swojej torbie. - W końcu, nie wiadomo kiedy się znowu zobaczycie.
Anioł oddalił się
więc w stronę namiotu Zurie. Vaeril został sam ze swoimi myślami.
Wiedział, że powinien zapytać swojego towarzysza o to, co stało się w
Terpheux. Bał się jednak, że gdy pozna prawdę, być może będzie musiał
podjąć jakąś trudną decyzję. Nie chciał narażać Sorena na żadne
niebezpieczeństwo. Z drugiej jednak strony pragnął, żeby białowłosy
dalej mu towarzyszył. Nawet kiedy anioł wrócił, elf nie potrafił zmusić
się do zadania pytania. Zbyt bardzo obawiał się odpowiedzi. Pocieszał
się myślą, że skoro Soren sam mu o tym nie opowiedział, to wcale nie
musi być to nic ważnego.
W ciszy opuścili
obozowisko. Vaeril nie mógł uwierzyć, że wszystko poszło tak łatwo.
Zwykle życie nieustannie rzucało im kłody pod nogi. Kontynuowanie
podróży napełniło elfa entuzjazmem, chociaż białowłosy z każdym krokiem
wydawał się bardziej zmieszany i zdenerwowany. Nie zapominając o
własnych ranach - musieli częściej robić przerwy. Brunet co chwila
wypominał Sorenowi bójkę, przez którą jego stan mógłby się pogorszyć.
Ale bardzo podziwiał jego upór i determinację. Polimorf zdecydowanie
zasłużył, by ktoś pokazał mu, gdzie jego miejsce. Nie podzielił się
jednak swoją opinią z kompanem.
Vaeril zdał sobie
sprawę, jak bardzo będzie mu brakowało takiego życia. Nie wiedział, co
stanie się po spotkaniu z Derekiem. Liczył, że brat go przygarnie.
Martwił się jednak o Sorena. Co białowłosy planuje dalej robić? Załatwić
porzucony niegdyś "obowiązek"? Kontynuować zwiedzanie świata? Elf był
jednak pewny jednej rzeczy. Białowłosy najpewniej nie przestanie pakować
się w kłopoty. Może zostanie z nimi jakiś czas? Vaeril zdecydowanie mu
to zaproponuje. W całym tym szaleństwie potrzebują chwili odpoczynku.
Słońce powoli
zachodziło, kiedy minęli stolicę. Zdecydowali się nawet nie przekraczać
jej murów, a obejść ją z daleka. Trochę nadrobili drogi, jednak woleli
nie ryzykować konfrontacji z czyhającymi na nich wrogami. Nigdy nic nie
wiadomo.
Kierowali się rzeką.
Nie odstąpili od jej brzegów, co jakiś czas zatrzymując się, aby
zaspokoić pragnienie. Mało rozmawiali, chociaż elf próbował zagaić
rozmowę. Soren wydawał się być ciągle zamyślony i nieobecny. Vaeril'a
irytowało to, że chłopak najpewniej wie o czymś ważnym i najwyraźniej
nie ma ochoty się tym dzielić. Brunet martwił się o towarzysza.
Zdecydowanie nie wyglądał dobrze. Zmieszanie na jego twarzy pojawiło się
ponownie, gdy ich oczom ukazał się okazały budynek. Elf nie był pewien,
czy właśnie o nim mówiła Zurie, jednak w głębi serca liczył, że dotarli
właśnie do celu swojej podróży.
Zatrzymali się w suchych zaroślach nieopodal domu.
- Dlaczego nie
pójdziesz zobaczyć, może Derek jest w domu? - zapytał białowłosy,
cichym, łamiącym się głosem. Vaeril zastanawiał się, czy za stan
białowłosego odpowiadają jego rany.
- Chcę poczekać -
odparł elf, patrząc w kierunku budynku. - Wiesz, właściwie nie wiem co
mam mu powiedzieć... Nie myślałem nad tym jeszcze. Czuję, jak niezręczne
to będzie. Nie widzieliśmy się tyle lat!
Soren ze
zrozumieniem pokiwał głową i wbił wzrok w prowadzącą do domu ścieżkę.
Brunet próbował odgadnąć, o czym w tej chwili myśli jego towarzysz.
Chwilę później zaproponował ponowne opatrzenie ran. Dzięki temu chociaż
na moment zapomniał o czekającym go spotkaniu. Tyle wydarzeń
doprowadziło go tego miejsca. Nie mógł uwierzyć, że się udało.
- Czasem myślałem,
że tutaj nie dotrzemy - przyznał Vaeril, przerywając ciszę. - Byłem
nawet pewien, że zginiemy gdzieś po drodze. Jednak nie jesteśmy tacy
beznadziejni.
Białowłosy nie
zdążył jednak odpowiedzieć. Usłyszeli tętent konia. Momentalnie
zamilkli, wpatrując się w stronę ścieżki. Sekundę później pojawił się na
niej siedzący na ciemnym rumaku, odziany w jasną, błyszczącą zbroję
elf. Vaeril wstrzymał oddech, wpatrując się w swojego brata. Rozpoznał
go z daleka. Mimo upływu czasu, Derek dalej się nie zmienił. Vaeril
wyglądał jak jego mniejsza i smuklejsza kopia. Starszy z Iversenów
zsiadł z konia i przywiązał go linką do płota. Przeciągnął się i ruszył w
stronę domu. Ledwo postawił nogę na pierwszym stopniu, kiedy z budynku
wybiegła dwójka dzieci - dziewczynka i chłopiec. Brunet poczuł, jak na
ten widok jego serce zaczyna bić szybciej. Najprawdopodobniej został
wujkiem. W drzwiach stanęła również piękna elfka. Przytuliła ona
wracającego do domku Dereka. Chwilę później cała szczęśliwa rodzinka
zniknęła w jasnym wnętrzu budynku.
Vaeril poczuł się
dumny z brata. Tyle osiągnął! Miał wielkie domostwo, wysoki status
społeczny, żonę i dzieci! Wtedy zdał sobie sprawę, że w tym pięknym
świecie jeden element był niepotrzebny. Po co Derekowi brat, który
jedynie plątałby się pod nogami? Początkowe wzruszenie momentalnie
zamieniło się w narastającą wściekłość. Zrozumiał, że podziwiany przez
niego, ukochany brat najpewniej nigdy nie myślał po niego wracać. W
całej tej utopii nie było dla Vaeril'a miejsca. Derekowi zajęłoby
zaledwie kilka dni, by sprowadzić bruneta do siebie. Najpewniej po
drodze nie wpadałby w podobne kłopoty, co jego młodszy brat z Sorenem. W
każdej chwili mógł wrócić do Ekhynos. Tego jednak nie zrobił.
Vaeril zrozumiał, ze
gdyby nie pojawienie białowłosego, najpewniej dalej czekałby jak głupi
na brata, który nigdy nie przybędzie. Łudziłby się nikłą nadzieją, na
piękny dzień, kiedy znowu będą razem. Umarłby w cholernej samotności,
wierząc, że wspaniały i odważny Derek najpewniej zginął na polu walki.
Brunet zacisnął pięści i odwrócił się twarzą do Sorena, nie kryjąc
swojego rozczarowania.
- Przepraszam cię -
zwrócił się do towarzysza. - To wszystko było tak bezsensowne. Tyle
poświęciliśmy na tego śmiecia, a on na to nie zasługiwał.
Kończąc wypowiedź,
usiadł ciężko na ziemi, chowając twarz w dłoniach. Osiągnął właśnie swój
życiowy cel - spotkał brata. Nie spodziewał się jednak, że
rzeczywistość okaże się aż tak okrutna.
- Mogłem zostać w Ekhynos - dodał ciszej. - Oszczędziłbym ci tego wszystkiego. Tak bardzo mi przykro.
Elf nie chciał się
rozklejać przy siedzącym obok, dalej milczącym Sorenie, jednak cały
wręcz trząsł się z narastającej bezsilności. Piękna bańka złudzeń, że
zamieszka z bratem, tak jak dawniej, prysła, pozostawiając po sobie
jedynie wzrastającą rozpacz.
[Soren? Aaa]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz