czwartek, 16 stycznia 2020

Od Vaeril'a do Sorena

Wspomnienia z minionego dnia nie dawały elfowi zasnąć. Leżał wtulony w pościel na dość niewygodnym, polowym łóżku. Minęło już dobre kilka minut, odkąd pożegnał się z Sorenem, odpowiadając mu ciche "dobranoc". Ciągle analizował słowa towarzysza. Vaeril nie myślał nigdy nad tym, co się stanie, gdy spotka Dereka. Czy brat go przyjmie? Może nawet zamieszkają razem, tak jak niegdyś? Wyobrażał sobie również ich spotkanie. Miał nadzieję, że będzie się ono jednak różnić od konfrontacji Sorena z jego siostrą. Swoją drogą, elf cieszył się, że rodzeństwo mogło porozmawiać. Według niego, oboje posiadali niemal identyczne charaktery. Nietrudno było poznać, że są ze sobą spokrewnieni.
Właściwie to Vaeril miał ochotę kontynuować rozmowę z białowłosym. Soren jednak zdawał się spać, ewentualnie udawać, że to robi, by uchronić się od niewygodnych pytań, które planował zadać mu elf. Niepokoiła go reakcja siostry towarzysza, kiedy dowiedziała się, że jej brat kieruje się w stronę Terpheux. W głowie huczały mu słowa dziewczyny - "twój powrót do samobójstwo". Starał się rozszyfrować sens wypowiedzi. Czy Soren ma kłopoty, o których jeszcze nie opowiadał? Co takiego stało się w Terpheux? Vaeril nie chciał, by białowłosemu stała się krzywda. Zastanawiał się, czy chłopak powinien dalej mu towarzyszyć. Może byłoby lepiej, gdyby rozstali się teraz? Elf już dawno zauważył, że Soren z niewielkim entuzjazmem pragnie kontynuować podróż. Ostatecznie Iversen postanowił odłożyć ten problem na kolejny dzień. Wtedy może uda mu się szczerze porozmawiać z białowłosym. Jeśli cokolwiek go martwi, elf obiecał sobie, że postara mu się pomóc. A jeśli jemu się nie uda - to w końcu są w pobliżu Dereka. Jego brat zawsze wiedział, co robić.
Ostatecznie udało mu się zasnąć. Odpoczynek nie trwał jednak długo. Zdaniem Vaeril'a, zaledwie parę sekund później rozbrzmiało wezwanie dowódcy. Otworzył powoli oczy, wzdychając głośno. Czuł się całkowicie pozbawiony sił. Zdecydowanie bardziej, niż położył się spać. Elf chwilę później spojrzał na podnoszącego się do siadu Sorena. Białowłosy syknął cicho z bólu. Rany najwyraźniej dalej mu dokuczały. Vaeril również wstał z niewygodnego łóżka.
- Mogę zobaczyć, jak się goi? - zapytał elf, mając na myśli obrażenia towarzysza. Mówiąc "zobaczyć" chciał po prostu ulżyć Sorenowi cierpień, używając swojej mocy.
- A co z twoją ręką? - Siedzący na łóżku chłopak wymownie spojrzał na opatrunek.
- Mogę bez niej żyć - odparł spokojnie Vaeril, podchodząc bliżej białowłosego. - Ty bez płuca nieszczególnie.
Elf rozpoczął dalsze próby zasklepiania rany. Miejsce, w którym niegdyś było wbite ostrze, wyglądało coraz lepiej. Na szczęście nie wdało się zakażenie. Dobrze się goiło, zapowiadając, że Soren może niedługo wróci do dawnej sprawności. Oczywiście, jeśli w międzyczasie znowu nie zrobi niczego głupiego.
***
Ustawili się na placu w szeregu. Zurie bacznie obserwowała przygotowania do treningu. Jej wzrok przez dłuższą chwilę utkwił w stojących obok siebie młodzieńcach. Nie odezwała się jednak i odeszła dalej. Vaeril spojrzał za nią ostatni raz i będąc pewnym, że nie usłyszy, szepnął do białowłosego: 
- Czy twoja siostra jest kimś ważnym? "Wysłanniczka korony" tak brzmi. 
Na twarzy Sorena pojawiło się niemałe zmieszanie. Chłopak odwrócił wzrok i odparł krótko, kończąc temat:
- Cóż, trochę się stało przez te kilka lat. 
Elf miał dopytywać, kiedy swoją obecnością zaszczycił ich znajomy polimorf. Iversen nabawił się już uprzedzenia do tej rasy. Mężczyzna zlustrował wszystkich rycerzy i wykrzywił swoje usta w podłym uśmiechu. 
- Dzisiaj trening walki - przemówił, jednocześnie zwracając na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych. - Zaraz przydzielę wam partnerów do ćwiczeń.
Zaczął przechadzać się między kadetami, aż w końcu zatrzymał się, jakże by to inaczej, przez Sorenem i Vaeril'em, którzy wymienili ze sobą spojrzenie. 
- A co wasza dwójka tutaj robi? Nie chcemy więcej ofiar. Zejdźcie mi z oczu, jesteście bezużyteczni. 
Mówiąc to, prychnął śmiechem, oddalając się dalej. Elf był gotów odpuścić, jednak widząc minę swojego towarzysza, przygotował się na najgorsze. Chłopak opuścił szereg, pochodząc do polimorfa. Vaeril nie potrafił powstrzymać Sorena, który już stanął na wprost zaskoczonego mężczyzny. 
- Może sam sprawdzisz, czy jestem bezużyteczny? - rzucił zirytowany białowłosy, zaplatając ręce na klatce piersiowej. Uśmiech ponownie pojawił się na twarzy polimorfa. Biła od niego niebywała pewność. 
- Patrzcie więc wszyscy, jak powinien wyglądać dobry trening - zawołał w stronę zgromadzonych i skierował swe kroki w stronę Sorena. Elf martwił się o towarzysza. Nie wydobrzał na tyle, by pakować się w nieprzemyślane bijatyki. Nie po to tyle go leczył! Mężczyzna, podobnie jak białowłosy chwilę wcześniej, wyjął swój miecz. Zebrana młodzież zaczęła dopingować, bacznie obserwując dalsze poczynania znajdujących się w centrum mężczyzn. Zmarnowany Vaeril przeczesał dłonią włosy. To nie może skończyć się dobrze. 
Chwilę później poczuł delikatne trącenie w ramię. Odwrócił się, by zauważyć stojącą za nim Zurie. Elf wycofał się z tłumu gapiów i podszedł do dziewczyny. 
- Mogę ci w czymś pomóc? - zapytał, niekoniecznie potrafiąc odczytać intencje siostry Sorena. 
- Dowiedziałam się czegoś o twoim bracie. - Zurie rozejrzała się, jakby w obawie, że ktoś może podsłuchać ich rozmowę. Wszyscy jednak byli pochłonięci walką polimorfa i białowłosego. - Mieszka kilka minut drogi na zachód od Amilieu. Dokładnie w jakiejś małej wiosce, dom zaraz obok rzeki Rwizi. 
Vaeril rozpromienił się na usłyszane informacje. Poznanie miejsca zamieszkania Dereka całkowicie ułatwiło odnalezienie go. Znalezienie domu członka gwardii królewskiej nie powinno teraz stanowić problemu! 
- Naprawdę ci dziękuję. - Obdarzył Zurie uśmiechem. - Gdybym mógł ci się jakoś odwdzięczyć... 
- Zadbaj po prostu o to, by nie robił głupot. -  Dziewczyna przerwała mu, ruchem głowy wskazując swojego brata, który właśnie przygwoździł do ziemi polimorfa. 
- Obawiam się, że to niemożliwe - powiedział elf z powątpiewaniem. Zurie ostatni raz spojrzała w stronę Sorena i oddaliła się. Vaeril odprowadził ją wzorkiem i powrócił na swoje dawne miejsce. Białowłosy właśnie zwycięsko zakończył swoją walkę. Jego przeciwnik wstał z ziemi i obdarzył anioła niezwykle nienawistnym spojrzeniem. Elf dołączył do zmęczonego towarzysza. Chociaż Soren zachowywał kamienną twarz, Iversen domyślał się, że jego rana musi dawać o sobie znać piekielnym bólem. 
Reszta dnia minęła wyjątkowo bezproblemowo. W wolnym czasie zajmował się obrażeniami białowłosego i unikaniem polimorfa. Elf przypomniał sobie o obiecanej przez niego karze. Miał jednak nadzieję, że mężczyzna o tym zapomniał. Powoli nastawał wieczór - czas wybierania straży na noc. Polimorf najwyraźniej uznał, że jest to idealny moment, by utrudnić życie Sorenowi i Vaeril'owi. Na wartę wyznaczył właśnie ich, zapewne mając nadzieję, że po nieprzespanej nocy po "ciężkim" treningu kolejnego dnia będą wycieńczeni. Nie wiedział jednak, że w ten sposób umożliwił im łatwe opuszczenie garnizonu. Bo w końcu, kto będzie pilnować wartowników, skoro to ich zadanie? 
Nastała noc, kiedy młodzieńcy zajęli stanowisko. Uprzednio zabrali ze sobą swoje bagaże. Elf niekoniecznie uważał pomysł ucieczki dzisiejszej nocy za najlepszy. Martwił się o rany Sorena. Jednak taka okazja mogła się szybko nie powtórzyć. Stanęli przy ogrodzeniu, wyczekując momentu, kiedy wszyscy pójdą spać. 
- Może chcesz pożegnać się z siostrą? Poczekam na ciebie - zaproponował elf, siadając na swojej torbie. - W końcu, nie wiadomo kiedy się znowu zobaczycie. 
Anioł oddalił się więc w stronę namiotu Zurie. Vaeril został sam ze swoimi myślami. Wiedział, że powinien zapytać swojego towarzysza o to, co stało się w Terpheux. Bał się jednak, że gdy pozna prawdę, być może będzie musiał podjąć jakąś trudną decyzję. Nie chciał narażać Sorena na żadne niebezpieczeństwo. Z drugiej jednak strony pragnął, żeby białowłosy dalej mu towarzyszył. Nawet kiedy anioł wrócił, elf nie potrafił zmusić się do zadania pytania. Zbyt bardzo obawiał się odpowiedzi. Pocieszał się myślą, że skoro Soren sam mu o tym nie opowiedział, to wcale nie musi być to nic ważnego. 
W ciszy opuścili obozowisko. Vaeril nie mógł uwierzyć, że wszystko poszło tak łatwo. Zwykle życie nieustannie rzucało im kłody pod nogi. Kontynuowanie podróży napełniło elfa entuzjazmem, chociaż białowłosy z każdym krokiem wydawał się bardziej zmieszany i zdenerwowany. Nie zapominając o własnych ranach - musieli częściej robić przerwy. Brunet co chwila wypominał Sorenowi bójkę, przez którą jego stan mógłby się pogorszyć. Ale bardzo podziwiał jego upór i determinację. Polimorf zdecydowanie zasłużył, by ktoś pokazał mu, gdzie jego miejsce. Nie podzielił się jednak swoją opinią z kompanem. 
Vaeril zdał sobie sprawę, jak bardzo będzie mu brakowało takiego życia. Nie wiedział, co stanie się po spotkaniu z Derekiem. Liczył, że brat go przygarnie. Martwił się jednak o Sorena. Co białowłosy planuje dalej robić? Załatwić porzucony niegdyś "obowiązek"? Kontynuować zwiedzanie świata? Elf był jednak pewny jednej rzeczy. Białowłosy najpewniej nie przestanie pakować się w kłopoty. Może zostanie z nimi jakiś czas? Vaeril zdecydowanie mu to zaproponuje. W całym tym szaleństwie potrzebują chwili odpoczynku. 
Słońce powoli zachodziło, kiedy minęli stolicę. Zdecydowali się nawet nie przekraczać jej murów, a obejść ją z daleka. Trochę nadrobili drogi, jednak woleli nie ryzykować konfrontacji z czyhającymi na nich wrogami. Nigdy nic nie wiadomo.  
Kierowali się rzeką. Nie odstąpili od jej brzegów, co jakiś czas zatrzymując się, aby zaspokoić pragnienie. Mało rozmawiali, chociaż elf próbował zagaić rozmowę. Soren wydawał się być ciągle zamyślony i nieobecny. Vaeril'a irytowało to, że chłopak najpewniej wie o czymś ważnym i najwyraźniej nie ma ochoty się tym dzielić. Brunet martwił się o towarzysza. Zdecydowanie nie wyglądał dobrze. Zmieszanie na jego twarzy pojawiło się ponownie, gdy ich oczom ukazał się okazały budynek. Elf nie był pewien, czy właśnie o nim mówiła Zurie, jednak w głębi serca liczył, że dotarli właśnie do celu swojej podróży. 
Zatrzymali się w suchych zaroślach nieopodal domu. 
- Dlaczego nie pójdziesz zobaczyć, może Derek jest w domu? - zapytał białowłosy, cichym, łamiącym się głosem. Vaeril zastanawiał się, czy za stan białowłosego odpowiadają jego rany. 
- Chcę poczekać - odparł elf, patrząc w kierunku budynku. - Wiesz, właściwie nie wiem co mam mu powiedzieć... Nie myślałem nad tym jeszcze. Czuję, jak niezręczne to będzie. Nie widzieliśmy się tyle lat! 
Soren ze zrozumieniem pokiwał głową i wbił wzrok w prowadzącą do domu ścieżkę. Brunet próbował odgadnąć, o czym w tej chwili myśli jego towarzysz. Chwilę później zaproponował ponowne opatrzenie ran. Dzięki temu chociaż na moment zapomniał o czekającym go spotkaniu. Tyle wydarzeń doprowadziło go tego miejsca. Nie mógł uwierzyć, że się udało.
- Czasem myślałem, że tutaj nie dotrzemy - przyznał Vaeril, przerywając ciszę. - Byłem nawet pewien, że zginiemy gdzieś po drodze. Jednak nie jesteśmy tacy beznadziejni. 
Białowłosy nie zdążył jednak odpowiedzieć. Usłyszeli tętent konia. Momentalnie zamilkli, wpatrując się w stronę ścieżki. Sekundę później pojawił się na niej siedzący na ciemnym rumaku, odziany w jasną, błyszczącą zbroję elf. Vaeril wstrzymał oddech, wpatrując się w swojego brata. Rozpoznał go z daleka. Mimo upływu czasu, Derek dalej się nie zmienił. Vaeril wyglądał jak jego mniejsza i smuklejsza kopia. Starszy z Iversenów zsiadł z konia i przywiązał go linką do płota. Przeciągnął się i ruszył w stronę domu. Ledwo postawił nogę na pierwszym stopniu, kiedy z budynku wybiegła dwójka dzieci - dziewczynka i chłopiec. Brunet poczuł, jak na ten widok jego serce zaczyna bić szybciej. Najprawdopodobniej został wujkiem. W drzwiach stanęła również piękna elfka. Przytuliła ona wracającego do domku Dereka. Chwilę później cała szczęśliwa rodzinka zniknęła w jasnym wnętrzu budynku. 
Vaeril poczuł się dumny z brata. Tyle osiągnął! Miał wielkie domostwo, wysoki status społeczny, żonę i dzieci! Wtedy zdał sobie sprawę, że w tym pięknym świecie jeden element był niepotrzebny. Po co Derekowi brat, który jedynie plątałby się pod nogami? Początkowe wzruszenie momentalnie zamieniło się w narastającą wściekłość. Zrozumiał, że podziwiany przez niego, ukochany brat najpewniej nigdy nie myślał po niego wracać. W całej tej utopii nie było dla Vaeril'a miejsca. Derekowi zajęłoby zaledwie kilka dni, by sprowadzić bruneta do siebie. Najpewniej po drodze nie wpadałby w podobne kłopoty, co jego młodszy brat z Sorenem. W każdej chwili mógł wrócić do Ekhynos. Tego jednak nie zrobił. 
Vaeril zrozumiał, ze gdyby nie pojawienie białowłosego, najpewniej dalej czekałby jak głupi na brata, który nigdy nie przybędzie. Łudziłby się nikłą nadzieją, na piękny dzień, kiedy znowu będą razem. Umarłby w cholernej samotności, wierząc, że wspaniały i odważny Derek najpewniej zginął na polu walki. Brunet zacisnął pięści i odwrócił się twarzą do Sorena, nie kryjąc swojego rozczarowania. 
- Przepraszam cię - zwrócił się do towarzysza. - To wszystko było tak bezsensowne. Tyle poświęciliśmy na tego śmiecia, a on na to nie zasługiwał. 
Kończąc wypowiedź, usiadł ciężko na ziemi, chowając twarz w dłoniach. Osiągnął właśnie swój życiowy cel - spotkał brata. Nie spodziewał się jednak, że rzeczywistość okaże się aż tak okrutna. 
- Mogłem zostać w Ekhynos - dodał ciszej. - Oszczędziłbym ci tego wszystkiego. Tak bardzo mi przykro. 
Elf nie chciał się rozklejać przy siedzącym obok, dalej milczącym Sorenie, jednak cały wręcz trząsł się z narastającej bezsilności. Piękna bańka złudzeń, że zamieszka z bratem, tak jak dawniej, prysła, pozostawiając po sobie jedynie wzrastającą rozpacz.  

[Soren? Aaa]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz