środa, 1 stycznia 2020

Od Vaeril'a do Sorena

Elf przysłuchiwał się rozmowie Sorena z krawcem, jednak całkowicie zamroczony wizją odnalezienia brata, ledwo rozumiał sens toczonej konwersacji. Jego umysł zaprzątał obraz spotkania z Derekiem. Entuzjastycznie spoglądał na Sorena. Pierwszy raz od początku podróży czuł się taki szczęśliwy. Wierzył, że cały dotychczasowy trud nie poszedł na marne. Vaeril zastanawiał się, co w tej chwili porabia jego brat. Świadomość, że niegdyś spotkał się z krawcem, dawała nadzieję, że Darek żyje.
Na chwilę odpłynął, pogrążony w myślach, z których wyrwało go posłyszenie nazwiska. Terryn Everett? Rzucił szybkie spojrzenie w stronę białowłosego. Ten z kolei usiadł ciężko na stojącym nieopodal stołku. Elf zastanawiał się, skąd pojawiła się owa reakcja. Kim był wspominany mężczyzna? Po dłużącej się chwili ciszy, Soren westchnął głośno. Wyglądał na dość zmarnowanego.
- Nadal w formie, co? - Powiedział, kręcąc głową. - Przy odrobinie szczęścia Terryn, mój nauczyciel szermierki i największy plotkarz, jakiego nosiła ta ziemia, wyjaśni nam to i owo. Nie będziemy musieli długo prosić. - Tutaj zwrócił wzrok w stronę Vaeril'a. - Jeśli oczywiście chcesz udać się ze mną na turniej i poudawać, że nie razi cię wszechobecny egoizm.
Elf podejrzliwie spojrzał na towarzysza, który nie wydawał się być zachwycony wizją spotkania z dawnym nauczycielem. Vaeril nie chciał go do niczego zmuszać, jednak wiedział, że taka okazja może się więcej nie powtórzyć.
- O ile ty też chcesz iść ze mną - odparł w końcu. Soren uśmiechnął się delikatnie, nic nie opowiadając.
Wizyta u krawca skończyła się niedługo później. Ustalili, że naprawiony płaszcz mieli odebrać dopiero jutro. Elf nie mógł doczekać się okrycia odzieniem, chociaż w sprzyjającej im pogodzie niekoniecznie był potrzebny.
Po odwiedzeniu karczmy, gdzie zjedli sycący posiłek, wrócili do swojego pokoju. Vaeril nie mógł uwierzyć, że udało im się zyskać odrobinę wolnego czasu. Dotychczas każda wyprawa kończyła się ranami i przymusem ucieczki. Teraz mógł rozłożyć się na miękkim materacu, zapominając o wszelkim niebezpieczeństwie. Uśmiechnął się na myśl, że przez kolejne dwa dni będą mogli odpocząć. Nie mógł się doczekać rozmowy z byłym nauczycielem Sorena. Wierzył, że mężczyzna udzieli im jakichkolwiek informacji o miejscu przebywania Dereka. Przewrócił się na drugi bok, aby spojrzeć na zajmującego drugie łóżko białowłosego. Chłopak wydawał się pogrążony w myślach. Elf pragnął zagaić jakąś rozmowę. W końcu wizja siedzenia w ciszy przez dwa dni nie była jego wymarzoną.
- Pamiętasz, jak mówiłem, że któryś z nas przynosi pecha? - zapytał, a Soren podniósł swój wzrok w kierunku Vaeril'a. - W takim wypadku, drugi musi przynosić szczęście. Inaczej już byśmy nie żyli.
Białowłosy zaśmiał się cicho, najwyraźniej zgadzając się z wypowiedzianymi słowami. Zaczęli wspominać wszystkie wydarzenia, a sama rozmowa trwała aż do późnego wieczora. W końcu udali się zjeść kolacje. Najedzeni powrócili do łóżek. Elf jednak nie potrafił zmrużyć oka. Po głowie krążyło mu nocne wyznanie Sorena. Zastanawiał się, o co chodziło białowłosemu. Ziewnął po raz ostatni i wtulił się w miękką kołdrę.
***
Kolejny dzień minął im wyjątkowo szybko - odebrali płaszcz, a przez resztę dnia zwiedzali miasteczko. Vaeril nie mógł uwierzyć, że naprawdę nikt ich nie rozpoznał. Z zadowoleniem przyjął fakt, że nie było osoby, która zapragnęła rzucić się na nich z nożem. Wszyscy ignorowali podróżników lub starali ich się namówić na kupno do niczego nie nadającego się towaru. Elf wykorzystywał każdą możliwą sposobność, by dowiedzieć się czegoś na temat brata. Jednak jedyną osobą, która udzieliła mu jakichkolwiek informacji był krawiec. Zdawało się, że Derek po wizycie u niego całkowicie rozpłynął się w powietrzu.
Rankiem dnia, w którym miał odbyć się turniej, Vaeril'a obudziła głośna muzyka. Wyjrzał przez okno, by ujrzeć maszerujący przez ulicę miasta kolorowy pochód. Otwierali i zamykali go najróżniejsi grajkowie, a po środku prezentowali się siedzący na koniach wojownicy. Ów orszak nie był jedyny tego poranka. Co chwila ktoś hucznie pokonywał główną ulicę miasta, kierując się w stronę wyznaczonego miejsca turnieju. Elf obserwował zakutych w zbroję śmiałków. Nie wydawali mu się oni zaprawieni w boju. Wręcz przeciwnie, brunet uważał, że robią to wyłącznie na pokaz.
- Nie chciałbyś wziąć w tym udziału? - Vaeril odwrócił się w stronę Sorena. - Miałbyś gwarantowane zwycięstwo.
Białowłosy podszedł do okna, aby również przyjrzeć się rycerzom.
- Obawiam się, że zrobiłbym tam zbyt wielką furorę - odpowiedział i ponownie skierował się w stronę swojego łóżka. - Niedługo wychodzimy, jesteś gotowy?
Elf przewrócił oczami i odsunął się od okna. Był pewien, że jego towarzysz rozłożyłby wszystkich przeciwników na łopatki. Spakował do torby kilka potrzebnych rzeczy i stanął przy drzwiach.
- Możemy ruszać - poinformował, nie kryjąc narastającego entuzjazmu. Vaeril ukrycie wierzył, że Derek pojawi się na turnieju. Miał nadzieję, że szybko się spotkają.
Na turniej kierowali się wyłącznie bocznymi uliczkami. Woleli zachować względną ostrożność. Wśród uczestników konkursu mógł się znaleźć ktoś, kto byłby w stanie ich rozpoznać. Mieli dosyć problemów.
***
Zaczaili się na wzgórzu. Gęste, chociaż pozbawione liści rośliny, całkiem sprawdzały się jako ochrona przed nieprzychylnymi gapiami. Czekali na pojawienie się Terryna. Elf nie miał nawet pojęcia, kogo ma wypatrywać, więc całkowicie zdał się na Sorena. Vaeril nie potrafił usiedzieć spokojnie. Na myśl, że może dowiedzieć się czegokolwiek o swoim bracie, napełniała go euforia. Rozglądał się po wszystkich przybyszach, zastanawiając się, któremu z nich złożą wkrótce wizytę. W końcu zauważył, jak oczy Sorena zalśniły na widok siedzącego na koniu mężczyzny. Elf domyślił się, że musiał rozpoznać swojego nauczyciela. Wstał z miejsca, kiedy białowłosy zatrzymał go, ponownie nakazując powrót do kryjówki.
- Poczekajmy aż się rozłoży - zarządził. Czekali więc do momentu, aż na znajdującym się przed nimi placu rozłożony zostanie pokaźnej wielkości namiot. Zebrali swoje rzeczy i zakradli się pod obozowisko Terryna. Upewniając się, że mogą bezpiecznie wejść do środka, odwiedzili byłego nauczyciela Sorena. Posiwiały mężczyzna pochłaniał właśnie zawartość kieliszka. Zaskoczony pojawieniem się dwóch młodzieńców, upuścił naczynie. Wyciągnął miecz i wymierzył go w kierunku przybyszów:
- Kim jesteście? - ozwał się grubym włosem. Vaeril dojrzał zdziwienie na twarzy wojownika, kiedy Soren zdjął zakrywający jego twarz kaptur. Między mężczyznami nastąpiła cisza. Elf nie śmiał jej przerywać, widząc jak obaj obrzucają się spojrzeniem.
- Cztery cholerne lata. - Terryn przerwał niezręczny bezruch. - Aż ciekaw jestem, co robiłeś przez ten cały czas.
Wypowiadając te słowa, zerknął pytająco na Vaeri'a. Chłopak zaś zastanawiał się, co takiego wydarzyło się cztery lata temu. Nawet krawiec o tym wspominał!
Elf po chwili ostatecznie uznał, że to najlepsza pora, by wyjawić powód owej niezapowiedzianej wizyty.
- Potrzebujemy pana pomocy... - zaczął, jednak nim zdążył dokończyć, nauczyciel przerwał mu, zwracając się do Sorena:
- Kto to?
Elf westchnął zrezygnowany. Nienawidził, gdy ktoś go ignorował.
- To Vaeril Iversen. - Białowłosy przedstawił swojego towarzysza. Terryn pokiwał powoli głową.
- Zdaję mi się, że kiedyś już słyszałem to nazwisko.
Brunet wymienił szybkie spojrzenie z Sorenem. Lepiej trafić nie mogli!
- Po to tutaj przyszliśmy. - Elf ponownie wtrącił się do rozmowy. - To mój brat, Derek. Próbujemy go znaleźć.
- Usiądźcie - powiedział siwy mężczyzna, wskazując dwa stołki. - Pamiętam tamtego elfa. Brał udział w Duellum z jakieś trzy lata temu. Doszedł nawet do finałów, jednak zrezygnował. Podobno dostał jakąś nagłą wiadomość i był zmuszony opuścić turniej.
- Wiadomość? - Vaeril powtórzył słowa Terryna. - Wie pan może, gdzie się wtedy udał?
- Nikt nie wie, o co chodziło - mówiąc to, mężczyzna wzruszył ramionami. - Skierował się na zachód, do Terpheux.
Spojrzenie, jakie posłał wtedy nauczyciel swojemu byłemu uczniowi, napełniło elfa niepewnością. Miał dziwne przeczucie, że owe państwo odegra kluczową rolę w odnalezieniu jego brata. Kontynuowali rozmowę, podczas której brunet wypytał Terryna o wiele rzeczy. Między innymi upewnił się o kierunku, w którym udał się Derek. Pragnął, by jego brat dalej znajdował się w Terpheux. Obszar poszukiwań zwężałby się wyłącznie do jednego kraju.
- Mógłbyś zostawić nas na chwilę samych? - Życzenie Sorena lekko zaskoczyło Vaeril'a. Głos towarzysza brzmiał dosyć dziwnie. Elf niekoniecznie miał ochotę wychodzić z namiotu. Liczył, że mężczyzna przypomni sobie o czymś jeszcze. Widząc jednak spojrzenie anioła, westchnął głośno i skierował się w stronę wyjścia.
- Postaraj się nie zwracać na siebie uwagi. - Wychodząc, kiwnął głową dając znać, że rozumie polecenie.
Turniej jeszcze się nie rozpoczął. Elf postanowił rozejrzeć się po okolicy. Omijał przeróżne obozy uczestników. Wielu ze śmiałków uraczało zebranych gapiów opowieściami o swoich heroicznych dokonaniach. Inni zaś prezentowali broń i umiejętności, wszczynając pomiędzy sobą niegroźne pojedynki. Zakapturzony Vaeril przyglądał się im z niemałą fascynacją. Pierwszy raz miał okazję odwiedzić podobne widowisko. Przystanął w końcu nieopodal młodego demona. Zakuty w zbroję wojownik snuł opowiadanie o tym, jak pokonał niegdyś jedną z nocnych bestii. Elf mimowolnie prychnął z rozbawienia, słysząc zapewne ubarwioną historię. "Dzieciak by nie przeżył dnia ze mną i Sorenem". Ów krótka, kpiąca reakcje przyniosła nieoczekiwany rozwój sytuacji. Demon zmierzył Vaeril'a morderczym spojrzeniem. Brunet, przeczuwając burzę, którą rozpoczął, uśmiechnął się niemrawie.
- Widzisz jakiś problem w mojej opowieści? - syknął młody chłopak, stając naprzeciwko elfa. Iversen skrzywił się, czując na sobie wzrok wcześniejszych słuchaczy demona.
- Skądże znowu - odparł, samemu łapiąc się na tym, jak jego odpowiedź została przesyconą ironią. Nie był to zabieg celowy, jednak opłakany w skutkach. Demon niemal kipiał gniewem.
- Skoro jesteś taki pewny siebie, stań ze mną do walki! - Mówiąc to, wyciągnął długi miecz i skierował nim w stronę Vaeril'a. Elf ręką odsunął od siebie klingę.
- Nie będę walczyć z dziećmi - prychnął brunet, odwracając się plecami do wojowniczego rozmówcy. Miał nie robić wokoło siebie szumu, tym samym zdawał sobie sprawę, że bójka z demonem nie jest najlepszym pomysłem.
- Pokazałbym wam moje umiejętności, ale jak widzicie, pewien tchórzliwy elf odrzucił wyzwanie - prychnięcie chłopaka przepełnione zostało kpiącym tonem, którego Vaeril nie mógł zdzierżyć. Westchnął przeciągle i spojrzał na wojownika.
- Skoro tak, pokaż na co cię stać. - Brunet wyciągnął miecz, którego ostrze zalśniło w słonecznym świetle. Demon uśmiechnął się szeroko, zaciskając w dłoniach rękojeść własnej broni.
Vaeril pozwolił, by jego przeciwnik zaatakował pierwszy. Rozległ się głuchy huk uderzanego o siebie metalu, a brunet bez problemu obronił się przed uderzeniem. Z zadowoleniem przyjął fakt, że w porównaniu do Sorena, wściekły chłopak nie stanowi dla niego żadnego problemu. Wojownik wykonywał nieprzemyślane ruchy, opierając się jedynie na swojej sile. Elf unikał wszystkich ataków. Ostatecznie mocnym uderzeniem wytrącił miecz przeciwnikowi, przysuwając własne ostrze do jego szyi.
- Wystarczy ci już? - zapytał Vaeril, wysyłając demonowi dumne spojrzenie. Wtedy tuż pod jego nogami rozbiła się mała kulka, z której zaczął wydobywać się dym. Elf odskoczył od ciemnej mgły. Obawiał się, że może być trująca, a pierwszą oznaką słuszności swojej teorii zaczął być kaszel. Kiedy czarny gaz całkowicie go owionął, całkowicie odcinając od świata, brunet poczuł mocne szarpnięcie, a jego miecz wylądował na z brzękiem na ziemi. Vaeril wycofał się, próbując uciec z dymnej pułapki. Wtedy ktoś ściął go z nóg. Upadł ciężko na kamienną ścieżkę i dojrzał świecące się w mroku oczy demona. Nim jednak przeciwnik zdołał dopaść do elfa, brunet sprezentował mu mocne kopnięcie w brzuch. But ześlizgnął mu się z twardej zbroi, ale atak przyniósł oczekiwany skutek. Chłopak również zaliczył upadek.
Bijatyka trwała w najlepsze. Demon znacznie górował siłą nad elfem, jednak Vaeril'owi nie brakowało zaciętości. Udało mu się nawet wybić ząb przeciwnikowi. Sam brunet zdobył wiele siniaków, jeden widniał nawet pod samym okiem. Dodatkowo ból w kostce, nabyty podczas upadku, uporczywie o sobie przypominał. Póki co, elf znajdował się w nieciekawej sytuacji - demon przycisnął go do ziemi. Najwyraźniej miał dosyć pojedynku. Vaeril zdawał sobie sprawę ze swojej przegranej pozycji. Demon już od początku bójki nie grał czysto, jednak brunet dostrzegając w jego ręce sztylet, zaczął poważnie martwić się o to, jak ich walka się skończy.
Nim jednak zakuty w zbroję chłopak zdążył wbić ostrze, pojawiła się za nim zakapturzona postać. Dzierżyła ona skierowany w stronę demona miecz Vaeril'a. Elf doskonale rozpoznał Sorena. Chociaż cieszył się na jego widok, miał nadzieję, że białowłosy nigdy nie dowie się o owej potyczce. Wojownik wstał, uwalniając bruneta z uścisku. Ten z kolei otrzepał się z kurzu i przeciągnął. Posłali sobie ostatnie nienawistne spojrzenie, a kiedy demon miał rzucić kąśliwą uwagę skierowaną w stronę Sorena, Vaeril postanowił się wtrącić:
- Było miło, ale jak widzisz, obowiązki wzywają.
Utykając na jedną nogę, dołączył do białowłosego, nie patrząc w jego kierunku. Odebrał jedynie swoją broń. Chwilę później w napiętej ciszy opuścili plac turnieju.
- Czy to było "niezwracanie na siebie uwagi"? - prychnął w końcu Soren, kiedy znaleźli się ponownie w mieście.
- Cóż... - Elf przez chwilę szukał odpowiedniej wymówki. - Uczę się od najlepszych.
Widząc grymas, który pojawił się na twarzy anioła, Vaeril poczuł potrzebę wyjaśnienia mu całego zajścia. Chociaż z biegiem czasu zdał sobie sprawę, jak na głupi i dziecinny pomysł wpadł, pryzmując wyzwanie, niczego nie żałował.
- To on zaczął - odparł brunet, zaplatając ręce. Czuł się jak dziecko, które stara się wytłumaczyć rodzicom, dlaczego okno nagle jest stłuczone. - Zasłużył. Plus, wybiłem mu zęba, niech teraz uśmiecha się do swoich "fanów".
Zauważając, iż Soren najpewniej nie ma ochoty powracać do tego tematu, postanowił poprowadzić rozmowę na inne tory.
- Dowiedziałeś się czegoś nowego? - zapytał, przypominając sobie powód, dla którego opuścił wtedy namiot. Liczył, że chłopak podzieli się z nim jakimiś istotnymi informacjami. W końcu niedługo czeka ich odwiedzenie Zachodu.

[Soren? c:]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz