środa, 18 marca 2020

Od Danny'ego do Lookyo

- Chcesz parasolkę? Jest przy drzwiach – powiedziałem nawet nie niego nie patrząc. Wiedziałem, że parasolka była dla niego za dużo, ale zaczynał mnie powoli irytować. Gdyby od razu skorzystał z okazji, już by go tutaj nie było, a on mi grzebał w rzeczach; skąd wiem? Słyszałem jak coś metalowego, małego spada na podłogę. Charakterystyczny brzęk dla małych drobiazgów i chociaż mi nie przychodziło do głowy, co zabrał, wiedziałem, że to nic drogocennego, czy ważnego. Jedyne, za czym bym płakał, to za moim portfelem, w którym miałem dokumenty i pieniądze. Reszta była bezwartościowa, nie miałem żadnej biżuterii, czy chociażby ukrytych skarbów. Niestety gdy się traci dom jako dziecko i wszystkich, którzy w jakiś sposób mogą ci pomóc, ciężko zarobić na coś godnego uwagi. A tym bardziej zamieszkać na stałe w jednym miejscu, więc gdy się ciągle przeprowadzasz w pogoni za robotą, nawet nie masz czasu pomyśleć, czy nie zechciałbyś czegoś ładnego.
- Haha, śmieszne – powiedział sarkastycznie.
- Wiem, jestem mistrzem żartów – powiedziałem równie beznamiętnym tonem jak wszystko inne, po czym poszedłem do pokoju. Tam odłożyłem ręcznik na krzesło, po czym rozejrzałem się po pokoju. Pedanci mają do siebie to, że pamiętają wszystko, co gdzie powinno leżeć, co ja powinno być uchylone, a czasami, jaki cień powinien wpadać do pokoju o konkretnej porze. Moją uwagę przykuła półka przy ścianie. Byłe delikatnie uchylona, a dobrze pamiętałem, że wszystkie były zamknięte, tym bardziej, że po powrocie do domu, nawet nie ruszałem tej szafki. - Wiesz, co jest równie śmiesznie? - powiedziałem głośniej, aby chochlik mógł mnie usłyszeć. - Że nie domknąłeś szafki – usiadłem na łóżku, na którym po chwili się położyłem. Zauważyłem kątem oka ruch przy drzwiach. - Więc co zabrałeś?
- Od razu, że zabrałem... A może nic nie zabrałem? Może zajrzałem, ale nic ciekawego nie znalazłem? Tam same ołówki, gumki i inne śmieci – zaśmiałem się w duszy. „Może nic nie zabrałem? Masz tam tylko ołówki, gumki i śmieci, po co miałbym zaglądać?”.
- Czyli zaglądałeś – stwierdziłem z lekko zamkniętymi oczami. Byłem zmęczony, a prysznic mnie zrelaksowałem do tego stopnia, że z chęcią poszedłbym teraz spać. Zamiast tego jednak podniosłem się na równe nogi i podszedłem do szafki, otwierając ją szerzej. Mała istotka, gdy to zobaczyła, podleciała i siedząc na szafce, pochyliła się do przodu, zaglądając do środka.
- Same śmiecie – powtórzył. Może miał rację, to były tylko czarne rysunki bez przeznaczenia, chyba, że do palenia, aby dawały ciepło. W końcu wszystko musi mieć jakiś cel, prawda? Kawałki węgla w przezroczystym pudełeczku miały za zadanie umilić mi czas i dać się zmarnować na papierze, który swego przeznaczenia jeszcze nie odnalazł. Obrazki krajobrazów, różnych stworów czy zwierząt zajmowały całą szufladę. Przez krótką chwilę grzebałem w środku, aż w końcu sobie przypomniałem.
- A, wziąłeś klucz zapasowy do tego mieszkania. Musisz oddać – zamknąłem półkę z trzaskiem, od którego chłopak podskoczył i się odsunął. Słysząc moje słowa, udał zdziwienie.
- Hę? Jaki klucz zapasowy – udał, że nic nie wie. Przewróciłem oczami.
- Normalny. Zwykły kluczyk do drzwi. Musisz go oddać, bo będę musiał za niego płacić – starałem się do niego dotrzeć spokojnie i bez nerwów, chociaż prawda była taka, że powoli miałem dość. Jeszcze te ból głowy, który pojawiał się i znikał wcale nie ułatwiał sprawy. „Ale z ciebie ciota, podpal go.”
- No ale mówiłeś, że to zapasowy, to chyba masz drugi, nie? - westchnąłem. To robiło się męczące.
- Tak, ale to nie moje mieszkanie. Za zgubienie jakiegokolwiek kluczyka będę musiał płacić. Nie chce mi się z tobą kłócić, oddaj go – wystawiłem otwartą rękę przed nim, oczekując, że w końcu odda, co moje.
- Mówiłem, ja go nie mam – odparł, udając oburzonego. Zacisnąłem dłoń w pięść.
- Podpalę ci skrzydełka – powiedziałem niskim, gardłowym głosem, który nie był mój. W tym samym momencie z mojego palca uciekła niewielka strużka ognia, która zatrzymała się tusz przy maluchu. Moje oczy na sekundę stały się całe czarne, a mi zakręciło się w głowie. Złapałem się za łeb i zamknąłem oczy, zabierając dłoń. - Głowa mi pęka – mruknąłem już normalnym głosem, bardziej do siebie, po czym się odwróciłem i podszedłem do łóżka, na które padłem jak deska. Musiałem się przespać, a przede wszystkim, nie mogłem się denerwować. Jeśli chodź na chwilę stracę panowanie, znowu będę musiał zmieniać miejsce zamieszkania i to nie przez zmianę pracy, ale przez szkody, jakie wyrządzi Sabram. „Było blisko”, zaśmiał się w moim umyślę. - Lepiej to odłóż – mruknąłem do chochlika. Może powinienem sobie zaparzyć herbatki ziołowej na ukojenie nerwów?

<Lookyo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz