Od razu można było rozpoznać, że
grupa nieznajomych, to łowcy syren. Siatka z zatrutych lin, przeplatana
kamieniem wulkanicznym i oczywiście kajdany wykonane z tego samego tworzywa.
Pierwszą zasadą samoobrony syren jest uwodzenie, najłatwiejszy ze sposobów
najczęściej okazuje się najskuteczniejszym. Vaaset spojrzał na mężczyzn i
każdego z nich zmierzył wzrokiem, a jego oczy zalśniły na złoto, po chwili
wyszeptał coś w obcym języku, a wiatr zdawał się nieść tę wiadomość w stronę
najemników. Bez efektu. Mężczyzna zmarszczył brwi w zaniepokojeniu i wzniósł
gardę. Wiedział, że musieli spożyć szmaragdowe wodorosty i sytuacja nabrała
powagi.
Kiedy białowłosy chłopak oddalił
się od niego, dwójka z mężczyzn oddzieliła się od grupy. Zagrożenie zmalało,
jednak nadal musiał uporać się z trzema osiłkami. Złotołuski stał spokojnie,
czekając, aż przeciwnik zrobi pierwszy ruch. Koncentracja i opanowanie były
kluczem do sukcesu. Pierwszy z trzech mężczyzn nie wahał się i ruszył na syrena
z włócznią wymierzoną prosto w niego. Mężczyzna był wysoki na prawie dwa metry
i wyglądał, jakby już nie jedno przeszedł. Wydawał się równie skupiony co
syren. Vaaset wyczekiwał idealnego momentu, aby cofnąć się i pochwycić broń.
Lekkie draśnięcie w bok. Syren nie przewidział ataku na tyle, by się nie
zranić. Złapał rękojeść włóczni i pociągnął do siebie, wyrywając ją
przeciwnikowi. Tępym końcem uderzył go w brzuch. Mężczyzna ugiął się z bólu, w
tym momencie Vaaset zamachnął się i uderzył oponenta prosto w głowę, powalając
go na chwilę. W tym czasie dwóch kolejnych przeciwników zdążyło dobiec do
syrena, jednocześnie atakując go z dwóch stron. Jeden z nich, niskiego wzrostu
satyr, miał sztylet w ręku, którym zaatakował. Vaaset zgiął się w ostatniej
chwili, łapiąc przedramię napastnika i wybijając jego staw łokciowy. W tym
momencie drugi z nich, dobrze zbudowany człowiek o kruczoczarnych włosach.
skutecznie uderzył syrena młotem. Ten upadł na plecy i zanim zdążył się zebrać,
dostał kolejny cios, który powalił go na brzuch. Przez chwilę leżał, próbując
się skupić. Sprawiając wrażenie nieprzytomnego, zmylił przeciwnika, który
podszedł do niego bliżej, opuszczając swoją gardę. Syren szybko zerwał się i
sypnął piachem w oczy przeciwnika, oślepiając go na chwilę. Chwila ta
wystarczyła, aby wymierzyć celny cios w podbródek człowieka. Choć z pozoru
walka wyglądała na zakończoną, łowcy wstali godowi do kolejnego ataku.
- Musieli wam dać dużą zaliczkę,
że jeszcze się nie poddaliście! - Vaaset zaśmiał się i znowu wzniósł gardę. -
Jednak to koniec zabawy.
Mężczyźni spojrzeli po sobie i
przesłali sobie pewne spojrzenia. Na ich twarzach wyrysowana była pewność
siebie, z uśmiechem otoczyli syrena, przygotowując się do ataku. Zanim zdążyli
cokolwiek zrobić, zauważyli, że woda z oceanu płynie w kierunku syrena, mimo że
fale nie dosięgały tak daleko. Vaaset przechwycił wodę, a ona jakby zbierając
całe złoto, którym pokryte były tatuaże syrena, zaczęła lśnić jego blaskiem.
Złotołuski wymierzył dłonią prosto w jednego z nich, a woda poszła jego śladem.
Z ogromną siłą uderzyła satyra, który stał naprzeciwko niego, powalając go i
okaleczając złotymi drobinami. Ten sam strumień wody wypełniony krwią
towarzysza, uderzył drugiego z nich, rzucając nim o skały. Trzeci z napastników
od razu zerwał się do ataku. Chciał zgłuszyć syrena ogromnym młotem, ten jednak
złapał za nadgarstek mężczyzny, zanim zdążył go uderzyć. Drugą dłonią wymierzył
cios w podbrzusze czarnowłosego. Po chwili uderzył kolejny raz, okalając swoją
otwartą dłoń wodą i drobinami złota, która przebiła trzewia napastnika. Syren
już chciał odepchnąć ranionego mężczyznę, gdy poczuł chłód na swoim ciele.
Odwrócił wzrok i zobaczył chmurę mrożącej pary biegnącej w ich stronę. W
ostatniej chwili zdążył wytworzyć ścianę wodną, która go osłoniła, jednak nie
dosięgła jego napastnika, który pod wpływem chłodu zamarzł i zamienił się w
posąg.
Ślad, który pozostawił lód,
układał się niemalże w równy okrąg, w którego środku stał Danny. Chłopak zrobił
kilka kroków do tyłu, rozglądając się dookoła. Zanim zrobił kolejny krok,
Vaaset położył dłoń na jego ramieniu. Ten odruchowo chciał zaatakować, lecz
zatrzymał się, widząc, że to syren.
- Masz, wypij to. - Atlant włożył
mu do dłoni fiolkę, którą wcześniej zerwał z pasa jednego z łowców. - To cię
uodporni na działanie mojego głosu na jakiś czas. Powinniśmy uciekać, zaraz
zjawi się ich więcej, a chyba nie chcesz mieć kłopotów.
Vaaset mówił dość poważnym
głosem. Złapał białowłosego za ramię i pociągnął w stronę morza, gdy nagle ten
szarpnął, wyrywając swoją rękę.
- Nie wejdę z tobą do wody.
- Przecież cię nie utopię! -
Podenerwowany lekko uniósł głos. - Jestem syrenem, a nie niksem, nie zabijam
lądowych stworzeń, jeśli nie muszę. Zaufaj mi, choćby na chwilę.
Syren ponownie wyciągnął dłoń w
stronę chłopaka.
DONATELLO?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz