czwartek, 26 marca 2020

Od Tilii do Sillo

Tilia zebrała swoje rzeczy i spakowała do tobołka, który przewiesiła przez ramię i wyszła z pokoju na wąski korytarz rozświetlony przez wpadające światło popołudniowego słońca. Skierowała się w kierunku schodów i skacząc co drugi stopień zeszła na dół. Raźnym krokiem weszła do kuchni, w której jak zwykle urzędowała gospodyni.
- Bardzo dziękuję za gościnę – powiedziała Tilia do pleców kobiety.
- Ależ nie ma za co moja droga – odpowiedziała, odwracając się i na chwilę odrywając się od pracy, wręczyła jej torbę. – Tu masz spakowany prowiant na drogę.
Tilia popatrzyła na torbę, którą podała jej gospodyni, była 2 razy większa od jej całego dobytku.
- Kiedy ja to wszystko zjem – pomyślała rusałka, a na głos powiedziała – Proszę, to zapłata za nocleg no i oczywiście jedzenie spojrzała wymownie na torbę, a potem wręczyła kobiecie dwie monety, które ta szybkim ruchem schowała pod swoim fartuchem. Gospodyni uśmiechnęła się serdecznie. Tilia odpowiedziała uśmiechem i uginając się pod ciężarem torby z jedzeniem, wyszła z domu.
O dziwo, na ulicach miasta nie było dużo ludzi, dlatego Tilia szła środkiem drogi, co jakiś czas ustępując miejsca przejeżdżającemu wozowi. Torba z jedzeniem ciążyła jej na ramieniu, więc co jakiś czas przystawała, żeby ją poprawić. W końcu jej cierpliwość się skończyła. Postawiła torbę na znajdujących się nieopodal skrzynkach i zaczęła przeglądać, co też gospodyni dała jej na drogę. Po wyciągnięciu paru owoców, ciasta, kawałka sera i kilku bułek w końcu udało jej się zobaczyć dno torby. Tilia przysiadła obok na skrzynkach, nie bardzo wiedząc, co zrobić z tak dużą ilością jedzenia. Wtem, nie wiadomo skąd, pojawiła się mała rączka, która chwyciła jedną z bułek i natychmiast zniknęła. Dziewczyna zdziwiona podniosła głowę i zdołała zobaczyć jedynie plecy małego złodziejaszka, który zniknął za węgłem domu. Tilia zauważyła, że dzieciak nie był sam i wpadła na pomysł. Szybko pozbierała resztę jedzenia i poszła w kierunku dzieci, na wszelki wypadek wcześniej krzyknęła, że ma dla nich jedzenie. Nie była pewna, czy widząc nieznajomą osobę, nie uciekną. Gdy skręciła za róg, zobaczyła niewielką grupkę dzieci, na przedzie stało dwóch starszych chłopców.
- Hej, mam trochę jedzenia do podzielenia – zagaiła rusałka. – Może wam się bardziej przyda.
Chłopcy niepewnie zaglądnęli do torby, a gdy zobaczyli jedzenie, natychmiast się ożywili. Szybkimi ruchami wyciągnęli nieomal wszystko, po czym widocznie zadowoleni kiwnęli głowami, powiedzieli coś do reszty grupki, rozdzielili zdobycze i ruszyli w głąb uliczki. Jedynie jedna z dziewczynek rzuciła jej krótkie ,,dziękuję” na pożegnanie.
- Przynajmniej będzie lżej – pomyślała radośnie Tilia. Po czym zaczęła nucić piosenkę i od czasu do czasu podskakując, ruszyła raźno przed siebie.
Szła bez celu ulicami miasta, podziwiając wymyślne fasady domów i kamienic w promieniach zachodzącego słońca. Z przygnębieniem obserwowała, jak mało mogła znaleźć tu zieleni. Dlatego niemałym zaskoczeniem był dla niej ogromny park, na który właśnie trafiła. Wspięła się więc na ogrodzenie i lekko zeskoczyła na drugą stronę. Natychmiast ogarnął ją zapach kwiatów i trawy, przez chwilę chodziła po murawie, dając wytchnienie zmęczonym stopom. Bardzo lubiła ten chłód, tak przydatny po długiej wędrówce ulicami miasta. Gdy trochę odpoczęła, zaczęła wspinać się po drzewach, nie było to łatwe bowiem gałęzie większości drzew były zbyt wysoko dla dziewczyny, żeby móc użyć ich do wspinaczki. Na szczęście po chwili znalazła młode drzewo, na które wdrapała się bez problemu, a jako że powoli zmierzchało, postanowiła, że w koronach drzew poszuka miejsca do spania.
Obudziła się bladym świtem, jak zwykle była to zasługa ptaków, które tak wcześnie rozpoczynały swoje koncerty. Przez chwilę leżała nieruchomo, słuchając, jak śpiewają, po czym sięgnęła do torby z jedzeniem, wyciągnęła jabłko i zjadła bez apetytu. Po tak niewielkim śniadaniu Tilia postanowiła dalej eksplorować park, wczoraj udało jej się zobaczyć tylko jego niewielką część. Przeskakując z gałęzi na gałąź, podziwiała świat znajdujący się pod nią. Zadbane ścieżki, równo przycięte trawniki i kolorowe rabaty sprawiały oszałamiające wrażenie. Tak była podekscytowana tym, że w mieście udało jej się znaleźć trochę zieleni, że nie zauważyła kiedy stanęła na cienkiej, spróchniałej gałęzi, która mimo jej niewielkiego ciężaru złamała się pod nią. Tilia niespodziewanie runęła na ziemię. Lądowanie było twarde, pechowo zamiast na trawie wylądowała na ścieżce, dodatkowo uderzyła głową o bruk i na moment straciła kontakt z rzeczywistością. Gdy otworzyła oczy, zobaczyła przed sobą buty…
Sillo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz