piątek, 20 marca 2020

Od Danny'ego do Vaaseta

Zacisnąłem szczękę, by przestać się trząść. Zawsze, gdy używałem kriokinezy, robiło mi się okropnie zimno, ale nie byłem pewny, czy to przez samą moc, czy może przez strach, przez który ta moc jest uwalniana. Mimo wszystko myśl, że mam z nim wejść do wody, napawała mnie ogromną niepewnością. Co mnie obchodziło, że nie był jakimś tam niksem? Syrena to syrena, mężczyzna czy kobieta. Wszyscy słynęli z topienia naiwnych ludzi, czyżby moim przeznaczenie było ułożenie się na dnie, razem z innymi trupami? Patrzyłem na niego jeszcze długo, nie mogąc się zdecydować. Gdy znowu mnie pociągnął w stronę otwartego morza, zgodziłem się tylko dzięki myśli, że jeśli zacznę umierać, Sabram przejmie moje ciało i zabije syrena, a ja może odzyskam władzę nad ciałem po… kilku dniach lub tygodniach. Miałem tylko nadzieję, że wtedy nie pojawię się na liście gończym, za czyny, jakich dokona demon.
Najpierw wypiłem to coś, co mi dał. Poczułem się… jakby coś ciężkiego, co ciągnęło moją głowę w dół, właśnie zniknęło. Spojrzałem na niego, wtedy jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej.
- Spokojnie, sprawię tylko, byś mógł oddychać pod wodą – wyjaśnił szybko i nie czekając na moją odpowiedź, pocałował mnie. Całkowicie zaskoczony tą sytuacją, upuściłem flakonik do wody i zacząłem go uderzać w klatkę piersiową, aby się odsunął. Kiedy wreszcie to zrobił, wytarłem swoje usta i chciałem się odwrócić, aby uciec na ląd, ten jednak mnie przytrzymał i z zażenowaniem wciągnął pod wodę. Oczywiste było, że system obronny sam zadziałał i starałem się wyrwać, jednak bezskutecznie. Ten próbował mnie uspokoić, a kiedy powoli kończyło mi się powietrze, ten oznajmił, że mogę oddychać pod wodą. Już mi to mówił, ale nie potrafiłem w to wierzyć. W końcu próba oddychania pod wodą zawsze się kończy nieprzyjemnym szczypaniem w nosie, a potem w gardle. Kiedy więc się przemogłem i wreszcie spróbowałem, szykowałem się na coś okropnego, ale okazało się, że oddychanie pod wodą niczym się nie różniło od oddychania prawdziwym powietrzem. Dziwnie się czułem, jakbym znalazł się w całkowicie innym wymiarze.
- Nienawidzę pływać – oznajmiłem. Była to najszczersza prawda. Wejść do wody, wejdę. Nurkować, może za kasę. Jednak gdyby ktoś mnie zostawić na środku oceanu, serce mi stanie i naprawdę nie przesadzam. Sam nie byłem pewny, czy bardziej bałem się samego wody, czy może tego, co w niej pływało.
- Jeśli się boisz, połóż się na moich plecach – odwrócił się, ale ja tylko zmarszczyłem czoło i grzecznie odmówiłem. Nie będę się przecież kładł na obcym facecie! - Jak wolisz, chodź – po tych słowach popłynął przed siebie. Przez chwilę stałem… znaczy… się nie poruszałem, a kiedy dotarło do mnie, że w obecnym położeniu dużego wyboru nie mam, zacząłem płynąć w jego stronę. Niestety ludzkie nogi w porównaniu do syreniego ogona to nic. Nie dość, że płynąłem okropnie wolno, to jeszcze ta pusta przestrzeń wokół zaczynała mnie dobijać i na nowo zrobiło mi się zimno. Wpływaliśmy na coraz głębszą wodę, powierzchnia znajdowała się wysoko nad moją głową.
- P-poczekaj! - krzyknąłem do syrena, który się odwrócił i podpłynął do mnie. - Zmieniłem zdanie – wymruczałem i podpłynąłem do jego pleców, łapiąc się za jego silne ramiona. Ten w milczeniu znowu zaczął płynąć przed siebie, a ja się tylko rozglądałem na boki. Na początku był tylko piasek z kamieniami i kilkoma śmieciami, jakie wyrzucili tu ludzie. Potem jednak zauważyłem glony i przypomniałem sobie, jak w dzieciństwie panicznie się ich bałem, bo raz niefortunnie stanąłem na glona, w którym leżało szkło i rozciąłem sobie porządnie stopę. Chociaż strach teraz minął, w dalszym ciągu źle mi się kojarzyły. Miałem wrażenie, że kryje się w nich jakaś mała istota, która tylko czeka na coś, co może chapnąć. Potem pojawiły się małże, muszle, ślimaki i inne morskie żyjątka. Płynęliśmy już dość długo, dlatego po jakimś czasie podciągnąłem się, by być bliżej nieco bliżej jego twarzy, aby mógł mnie usłyszeć.
- Tak właściwie, gdzie płyniemy? - zapytałem.

<Vaaset?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz