Pierdolnęła o kamienną posadzkę niczym reaktory w Pablares,
pchnięta przez purpurową siłę. Podniosła się z niej tak wściekła, że była
gotowa rzucić się na elfa i przydusić cyckami. Oburzona patrzyła na niego i nie
w to mogła uwierzyć. Leżał, jak gdyby nic i nawet spojrzeniem jej nie uraczył.
Przed chwilą, leżał tam w pełnej okazałości sukkub, a ten zwalił ją z łóżka!
Zero reakcji, dosłownie nic. Poprawiła szybkim ruchem włosy i wściekle
prychnęła.
- O ty parszywa mendo, grzeje ci miejsce, bawię ze zwierzaczkiem
i zapewniam wzrokową uciechę, a ty mnie tak traktujesz? - Krzyknęła
zbulwersowana. Alarath podniósł wzrok znad księgi.
- Chyba powiedziałem ''dziękuje''? Czego się znowu tak
unosisz? - Agne myślała, że ją zmiecie z wrażenia. Elf był tak niczym nie poruszony,
że nie mogła wyjść z szoku. Był dla niej jakimś niebywałym ewenementem,
wynaturzeniem. Nie mogła pojąć, jak ona, nie robiła na nim wrażenia. Dodatkowo
fakt, że odzywał się do niej w tak wyniosły sposób, powodował, że szlag ją
trafiał. Co prawda przez chwilę, jej szok miał nutę pozytywną i można by
powiedzieć, obudziła się w niej odrobina szacunku dla mężczyzny... ale
dosłownie przez momencik.
- Czy ty teraz sugerujesz, żebym się uspokoiła!? - Rzuciła
na jednym wydechu, patrząc się nadal, na niewzruszonego niczym elfa.
- Owszem.
Krew się w niej zagotowała. Chciał ją zirytować, to ma,
doigrał się. Osiągnął punkt kulminacyjny, jej zszarganych nerwów i cierpliwości
do jego osoby. Kobieta wskoczyła na łóżko bez żadnego ostrzeżenia. Impet, z
jakim skoczyła, sprawił, że Alaratha podrzuciło do góry. Wyrwała mu z rąk
książkę i rzuciła gdzieś za siebie. Stanęła nad zdezorientowanym mężczyzną.
- Wiesz co? Nigdy nie sprawdzałam, czy mogę wyssać energię
też z ofiar gwałtu... - Powiedziała niby sama do siebie. - Trzeba to sprawdzić.
- Popatrzyła się na niego z cwaniackim uśmiechem. Rzuciła się na niego, a ten
nie zdążył nawet oddechu złapać, czy też zmarszczyć brwi w oburzeniu.
Przygniotła go ciężarem ciała, jednocześnie blokując dłonie. Nachyliła się nad
nim, dumna z siebie. Była to pierwsza okazja, by móc mu się przyjrzeć. Zamilkła
na chwilę i uważnie zlustrowała wzrokiem. Próbowała dostrzec w jego
ciemnofioletowych tęczówkach, jakąkolwiek oznakę chwilowego się zawahania,
strachu, dosłownie czegokolwiek, ale nie widziała nic takiego. Za to dostrzegła
wiele innych, różnych ciekawostek, jakie skrywało jego oblicze, a nie dane było
jej, wcześniej tego widzieć. Na prawym policzku, który zazwyczaj był
przykrytymi włosami, spostrzegła coś, co wyglądało niczym tatuaż. Szal odkrył
skrawek szyi elfa, pokazując... znamiona, blizny? Agne nie wiedziała, do czego
to porównać, ale czuła, że elf wyraźnie tracił cierpliwość. Naburmuszyła się
trochę.
- Jesteś gejem, że mi się tak opierasz? - Rzuciła nagle,
nawet nie oczekując odpowiedzi. Nie możliwe przecież było, by był hetero i był
tak obojętny wobec niej. - Może chłopak cię rzucił? - Zapytała, ale ponownie
retorycznie. Elf nie zdążył nawet otworzyć ust. Chciał coś powiedzieć, ale
momentalnie zrezygnował, mając świadomość, że przerywanie sukkubowi nie ma
najmniejszego sensu. Kobieta ciągnęła swój wywód jeszcze przez dłuższą chwilę,
ciągle dochodząc a nuż do nowych wniosków. Alarath cierpliwie czekał i się
doczekał.
- Skończyłaś już? - Udało mu się cudem wciąć. - Bo tak się
składa, że mylisz się w każdym zdaniu. - Spojrzał się na nią poważnie, będąc
jednocześnie zażenowany obecną sytuacją. Momentalnie zmienił jednak wyraz
twarzy. Uśmiechnął się iście złośliwie.
- Ja po prostu cenie, nie wielki biust, a wielki intelekt. -
Powiedział z takim jadem w głosie, że Agne myślała, że ją rozsadzi. Dosłownie w
ciągu sekundy ciśnienie podniosło się na tyle, że żyłka mogła jej pęknąć.
Siedząc nadal na elfie, wyprostowała się i wzięła głęboki oddech, chcąc
wyrzucić wiązankę przekleństw, ale z niewiadomych przyczyn... milczała.
Wypuściła powietrze z płuc i zmarszczyła w zastanowieniu brwi. Uświadomiła
sobie, że całe swoje życie, właściwie, była uczona tylko uwodzenia.
Przychodziło jej to tak łatwo i naturalnie, że przestała o tym rozmyślać w
jakikolwiek inny sposób. Oczywiste było, że straciła z oczu to, że mogła być
dostrzegana ze względu na coś innego, niż seksapil. Była demonem seksu,
niemoralnej rozpusty, zaspokojenia nieczystych żądz — takie było jej powołanie,
odkąd tylko się urodziła. Towarzyszyło jej to od wczesnego dzieciństwa. Od
samej młodości był to sposób na przetrwanie, a, jako że był banalnie prosty,
brnęła w to dalej. Przez myśl nie przechodziło jej to, że mogłaby stać się kimś
więcej, niż tylko pogardzaną i pożądaną jednocześnie istotą. Uważała, że skoro
urodziła się właśnie taka, to jest do tego przeznaczona, nawet kiedy czuła
pogardę do ludzkich mężczyzn. Musiała to robić, by przeżyć, a im starsza się
robiła, przychodziło jej to, jako zwyczajna czynność. Nie była to jednak tak
dobijająca myśl, przynajmniej cieszyła się wolnością. Całe życie opierało się
jedynie na seksie i przemocy, ale z tej drugiej zawsze umiała się wyrwać.
Jednak sytuacja, w której się obecnie znajdowała, była nie do przebicia. To
było coś, czego nie mogła pokonać. Została schwytana niczym jakieś zwierze.
Niewola u tego ludzkiego ścierwa, który miał czelność nazywać się jej „mężem”,
napełniała ją czystą nienawiścią i obrzydzeniem. Całe swoje dotychczasowe
życie, wykorzystywała i czerpała energię życiową — a teraz, sama była
wykorzystywana i okradana, z prawa do swojego życia, zgodnego z jej naturą.
Czuła się uwięziona i za wszelką cenę, pragnęła się uwolnić. Kiedy uciekała
poza rezydencje, chociażby na chwile, nie szukała rozpusty w okolicznych
burdelach. W ten sposób próbowała wynagrodzić sobie brak upragnionej wolności,
brak dreszczyku emocji, który zawsze jej towarzyszył. Została pozbawiona
przygody, którą był dla niej każdy dzień. Pragnęła pokazać swoją nieugiętą
naturę, zbuntować się, okazać się wyzwaniem dla trójki żałosnych magów, którzy
narzucili na nią niewidoczne, duszące kajdany. Łaknęła na nowo poczuć to, że
samodzielnie panuje nad swoim ciałem i nad całym swoim życiem. Tęskniła, za
codziennymi wyzwaniami, jakie roztaczał każdy nowy dzień. Agne na tyle poświęciła
się swoim myślą, że zapomniała o Alarathu, na którym ciągle, przez ten czas
siedziała. Był całkowicie nieistotny, dopóki się nie odezwał.
- Długo jeszcze masz zamiar tak siedzieć? Pragnę zaznaczyć,
że mnie przygniatasz. -Powiedział z wyrzutem, patrząc wyraźnie zniecierpliwiony
na sukkuba.
- Czekaj, staram się użyć dawno nieużywanego INTELEKTU, żeby
ci zaimponować. - Prychnęła. - Chciałeś, to masz, nie marudź. - Elf próbował
odetchnąć, ale marnie mu to szło.
- Ciężka jesteś. - Zaznaczył po dłuższej przerwie.
Obserwował demona, czekając na jego reakcje.
- Wielki intelekt ma swój ciężar... - Rozrzuciła włosy
dłonią. - Co innego też mam wielkie i swoje waży... - Uśmiechnęła się równie
złośliwie, co elf wcześniej. Ten spojrzał wymownie na jej piersi, podnosząc s
niedowierzaniu jedną brew.
- Nie, nie, zbereźniku. - Alarath, spojrzał na nią wybitny z
tropu. - Mam wielkie pragnienie przylać ci przez łeb. - Uśmiechnęła się
serdecznie i pacnęła go dwa razy po głowie. - Ale możesz tego nie przeżyć, a
mój WIELKI INTELEKT, mówi mi, że możesz mi się jeszcze przydać. - Zauważyła. W
żadnym wypadku nie kłamała. Wyraźnie czuła bijącą od niego magiczną moc,
mogłaby wręcz rzecz, że była ona silniejsza od magów, którzy ją więzili. Była
świadoma, że skoro ona to wyczuła, oni również przy obecności tak potężnej
mocy, nie byli obojętni. Miała pewność, że już zdołali coś zaplanować, z
Alarathem w roli głównej. Wiedziała, że jeśli elf w jakikolwiek sposób ich
wesprze, nie będzie miała szans na to, by uciec i zerwać się z okalających ją
łańcuchów. Uświadomiła sobie, że potrzebowała go mieć po swojej stronie. W
obecnej sytuacji nie miała jednak jak, skłonić go do współpracy. Prawdopodobnie
nie widział w niej nic, poza „zwyczajnym demonem". Nie wiedziała dlaczego,
ale ta myśl ją ukuła. Nigdy przedtem by jej to nie przeszkadzało, aż dotąd.
- Znaj moją łaskę. - Wyszczerzyła zęby, po czym zgrabnie z
niego zeszła, siadając tuż obok na łóżku. Maleńka istotka wypadła z szalika
elfa. Agne wzięła ją na dłonie i przytuliła do policzka, zachwycona jej
miękkością. Popatrzyła tu na stworzonko, tu na podirytowanego mężczyznę i
zastanowiła się, jakby zareagował, gdyby wsadziła je sobie do ust...
Zaprzestała jednak tylko na głaskaniu. Znając siłę Alaratha, z tego by już żywa
nie wyszła. Wciągnęła do płuc powietrze i zebrała się, by prosto z mostu
zapytać elfa o magów.
- Rozmawiałeś z nimi, prawda? - Wręcz przebiła go złocistym
spojrzeniem. Nie wiedziała, co tak naprawdę chciała osiągnąć tym pytaniem, ale
warto było spróbować. Ewentualnie zagrozi zjedzeniem stworzonka, jeśli będzie
się migał od odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz