wtorek, 3 grudnia 2019

Od Agnessi do Alaratha


Pierdolnęła o kamienną posadzkę niczym reaktory w Pablares, pchnięta przez purpurową siłę. Podniosła się z niej tak wściekła, że była gotowa rzucić się na elfa i przydusić cyckami. Oburzona patrzyła na niego i nie w to mogła uwierzyć. Leżał, jak gdyby nic i nawet spojrzeniem jej nie uraczył. Przed chwilą, leżał tam w pełnej okazałości sukkub, a ten zwalił ją z łóżka! Zero reakcji, dosłownie nic. Poprawiła szybkim ruchem włosy i wściekle prychnęła.
- O ty parszywa mendo, grzeje ci miejsce, bawię ze zwierzaczkiem i zapewniam wzrokową uciechę, a ty mnie tak traktujesz? - Krzyknęła zbulwersowana. Alarath podniósł wzrok znad księgi.
- Chyba powiedziałem ''dziękuje''? Czego się znowu tak unosisz? - Agne myślała, że ją zmiecie z wrażenia. Elf był tak niczym nie poruszony, że nie mogła wyjść z szoku. Był dla niej jakimś niebywałym ewenementem, wynaturzeniem. Nie mogła pojąć, jak ona, nie robiła na nim wrażenia. Dodatkowo fakt, że odzywał się do niej w tak wyniosły sposób, powodował, że szlag ją trafiał. Co prawda przez chwilę, jej szok miał nutę pozytywną i można by powiedzieć, obudziła się w niej odrobina szacunku dla mężczyzny... ale dosłownie przez momencik.
- Czy ty teraz sugerujesz, żebym się uspokoiła!? - Rzuciła na jednym wydechu, patrząc się nadal, na niewzruszonego niczym elfa.
- Owszem.
Krew się w niej zagotowała. Chciał ją zirytować, to ma, doigrał się. Osiągnął punkt kulminacyjny, jej zszarganych nerwów i cierpliwości do jego osoby. Kobieta wskoczyła na łóżko bez żadnego ostrzeżenia. Impet, z jakim skoczyła, sprawił, że Alaratha podrzuciło do góry. Wyrwała mu z rąk książkę i rzuciła gdzieś za siebie. Stanęła nad zdezorientowanym mężczyzną.
- Wiesz co? Nigdy nie sprawdzałam, czy mogę wyssać energię też z ofiar gwałtu... - Powiedziała niby sama do siebie. - Trzeba to sprawdzić. - Popatrzyła się na niego z cwaniackim uśmiechem. Rzuciła się na niego, a ten nie zdążył nawet oddechu złapać, czy też zmarszczyć brwi w oburzeniu. Przygniotła go ciężarem ciała, jednocześnie blokując dłonie. Nachyliła się nad nim, dumna z siebie. Była to pierwsza okazja, by móc mu się przyjrzeć. Zamilkła na chwilę i uważnie zlustrowała wzrokiem. Próbowała dostrzec w jego ciemnofioletowych tęczówkach, jakąkolwiek oznakę chwilowego się zawahania, strachu, dosłownie czegokolwiek, ale nie widziała nic takiego. Za to dostrzegła wiele innych, różnych ciekawostek, jakie skrywało jego oblicze, a nie dane było jej, wcześniej tego widzieć. Na prawym policzku, który zazwyczaj był przykrytymi włosami, spostrzegła coś, co wyglądało niczym tatuaż. Szal odkrył skrawek szyi elfa, pokazując... znamiona, blizny? Agne nie wiedziała, do czego to porównać, ale czuła, że elf wyraźnie tracił cierpliwość. Naburmuszyła się trochę.
- Jesteś gejem, że mi się tak opierasz? - Rzuciła nagle, nawet nie oczekując odpowiedzi. Nie możliwe przecież było, by był hetero i był tak obojętny wobec niej. - Może chłopak cię rzucił? - Zapytała, ale ponownie retorycznie. Elf nie zdążył nawet otworzyć ust. Chciał coś powiedzieć, ale momentalnie zrezygnował, mając świadomość, że przerywanie sukkubowi nie ma najmniejszego sensu. Kobieta ciągnęła swój wywód jeszcze przez dłuższą chwilę, ciągle dochodząc a nuż do nowych wniosków. Alarath cierpliwie czekał i się doczekał.
- Skończyłaś już? - Udało mu się cudem wciąć. - Bo tak się składa, że mylisz się w każdym zdaniu. - Spojrzał się na nią poważnie, będąc jednocześnie zażenowany obecną sytuacją. Momentalnie zmienił jednak wyraz twarzy. Uśmiechnął się iście złośliwie.
- Ja po prostu cenie, nie wielki biust, a wielki intelekt. - Powiedział z takim jadem w głosie, że Agne myślała, że ją rozsadzi. Dosłownie w ciągu sekundy ciśnienie podniosło się na tyle, że żyłka mogła jej pęknąć. Siedząc nadal na elfie, wyprostowała się i wzięła głęboki oddech, chcąc wyrzucić wiązankę przekleństw, ale z niewiadomych przyczyn... milczała. Wypuściła powietrze z płuc i zmarszczyła w zastanowieniu brwi. Uświadomiła sobie, że całe swoje życie, właściwie, była uczona tylko uwodzenia. Przychodziło jej to tak łatwo i naturalnie, że przestała o tym rozmyślać w jakikolwiek inny sposób. Oczywiste było, że straciła z oczu to, że mogła być dostrzegana ze względu na coś innego, niż seksapil. Była demonem seksu, niemoralnej rozpusty, zaspokojenia nieczystych żądz — takie było jej powołanie, odkąd tylko się urodziła. Towarzyszyło jej to od wczesnego dzieciństwa. Od samej młodości był to sposób na przetrwanie, a, jako że był banalnie prosty, brnęła w to dalej. Przez myśl nie przechodziło jej to, że mogłaby stać się kimś więcej, niż tylko pogardzaną i pożądaną jednocześnie istotą. Uważała, że skoro urodziła się właśnie taka, to jest do tego przeznaczona, nawet kiedy czuła pogardę do ludzkich mężczyzn. Musiała to robić, by przeżyć, a im starsza się robiła, przychodziło jej to, jako zwyczajna czynność. Nie była to jednak tak dobijająca myśl, przynajmniej cieszyła się wolnością. Całe życie opierało się jedynie na seksie i przemocy, ale z tej drugiej zawsze umiała się wyrwać. Jednak sytuacja, w której się obecnie znajdowała, była nie do przebicia. To było coś, czego nie mogła pokonać. Została schwytana niczym jakieś zwierze. Niewola u tego ludzkiego ścierwa, który miał czelność nazywać się jej „mężem”, napełniała ją czystą nienawiścią i obrzydzeniem. Całe swoje dotychczasowe życie, wykorzystywała i czerpała energię życiową — a teraz, sama była wykorzystywana i okradana, z prawa do swojego życia, zgodnego z jej naturą. Czuła się uwięziona i za wszelką cenę, pragnęła się uwolnić. Kiedy uciekała poza rezydencje, chociażby na chwile, nie szukała rozpusty w okolicznych burdelach. W ten sposób próbowała wynagrodzić sobie brak upragnionej wolności, brak dreszczyku emocji, który zawsze jej towarzyszył. Została pozbawiona przygody, którą był dla niej każdy dzień. Pragnęła pokazać swoją nieugiętą naturę, zbuntować się, okazać się wyzwaniem dla trójki żałosnych magów, którzy narzucili na nią niewidoczne, duszące kajdany. Łaknęła na nowo poczuć to, że samodzielnie panuje nad swoim ciałem i nad całym swoim życiem. Tęskniła, za codziennymi wyzwaniami, jakie roztaczał każdy nowy dzień. Agne na tyle poświęciła się swoim myślą, że zapomniała o Alarathu, na którym ciągle, przez ten czas siedziała. Był całkowicie nieistotny, dopóki się nie odezwał.
- Długo jeszcze masz zamiar tak siedzieć? Pragnę zaznaczyć, że mnie przygniatasz. -Powiedział z wyrzutem, patrząc wyraźnie zniecierpliwiony na sukkuba.
- Czekaj, staram się użyć dawno nieużywanego INTELEKTU, żeby ci zaimponować. - Prychnęła. - Chciałeś, to masz, nie marudź. - Elf próbował odetchnąć, ale marnie mu to szło.
- Ciężka jesteś. - Zaznaczył po dłuższej przerwie. Obserwował demona, czekając na jego reakcje.
- Wielki intelekt ma swój ciężar... - Rozrzuciła włosy dłonią. - Co innego też mam wielkie i swoje waży... - Uśmiechnęła się równie złośliwie, co elf wcześniej. Ten spojrzał wymownie na jej piersi, podnosząc s niedowierzaniu jedną brew.
- Nie, nie, zbereźniku. - Alarath, spojrzał na nią wybitny z tropu. - Mam wielkie pragnienie przylać ci przez łeb. - Uśmiechnęła się serdecznie i pacnęła go dwa razy po głowie. - Ale możesz tego nie przeżyć, a mój WIELKI INTELEKT, mówi mi, że możesz mi się jeszcze przydać. - Zauważyła. W żadnym wypadku nie kłamała. Wyraźnie czuła bijącą od niego magiczną moc, mogłaby wręcz rzecz, że była ona silniejsza od magów, którzy ją więzili. Była świadoma, że skoro ona to wyczuła, oni również przy obecności tak potężnej mocy, nie byli obojętni. Miała pewność, że już zdołali coś zaplanować, z Alarathem w roli głównej. Wiedziała, że jeśli elf w jakikolwiek sposób ich wesprze, nie będzie miała szans na to, by uciec i zerwać się z okalających ją łańcuchów. Uświadomiła sobie, że potrzebowała go mieć po swojej stronie. W obecnej sytuacji nie miała jednak jak, skłonić go do współpracy. Prawdopodobnie nie widział w niej nic, poza „zwyczajnym demonem". Nie wiedziała dlaczego, ale ta myśl ją ukuła. Nigdy przedtem by jej to nie przeszkadzało, aż dotąd.
- Znaj moją łaskę. - Wyszczerzyła zęby, po czym zgrabnie z niego zeszła, siadając tuż obok na łóżku. Maleńka istotka wypadła z szalika elfa. Agne wzięła ją na dłonie i przytuliła do policzka, zachwycona jej miękkością. Popatrzyła tu na stworzonko, tu na podirytowanego mężczyznę i zastanowiła się, jakby zareagował, gdyby wsadziła je sobie do ust... Zaprzestała jednak tylko na głaskaniu. Znając siłę Alaratha, z tego by już żywa nie wyszła. Wciągnęła do płuc powietrze i zebrała się, by prosto z mostu zapytać elfa o magów.
- Rozmawiałeś z nimi, prawda? - Wręcz przebiła go złocistym spojrzeniem. Nie wiedziała, co tak naprawdę chciała osiągnąć tym pytaniem, ale warto było spróbować. Ewentualnie zagrozi zjedzeniem stworzonka, jeśli będzie się migał od odpowiedzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz