- Oczywiście, że tak, ty mendo! - Wyrwała Alarathowi kartkę
z dłoni i trzepnęła go, nią przez głowę. Prychnęła zbulwersowana, wzięła
głęboki i spojrzała na spis listy. Mogła śmiało stwierdzić, że znała trzy zioła
z siedmiu tutaj podanych. Zmarszczyła brwi, próbując skojarzyć pozostałe
cztery, ale miała wrażenie, że nigdy wcześniej nawet o nich nie słyszała. Złożyła
kartkę i ostentacyjnym ruchem, włożyła ją sobie pod koszulkę z wyniosłym
uśmiechem na ustach.
- W takim razie, ty się tutaj kiś nadal, a ja wybiorę się na
zakupy. - Skwitowała i nie czekając na odpowiedź mężczyzny, wyszła z saloniku,
zostawiając go samego sobie.
***
Nie sądziła, że znalezienie zielarza w tym mieście, będzie
aż tak problematyczne. Najtrudniejszą kwestią, z którą się borykała, to to, że
nie miała pojęcia gdzie może on być. Nigdy nie bywała i nie potrzebowała się
gościć w takim sklepie. Dodając fakt, że tak naprawdę co chwila się czymś
rozpraszała. Tutaj jakaś knajpa, tam jakieś płaczące dziecko, które
doprowadzało ją do szału. A jeszcze dalej mężczyzna, któremu ostatnio
rozharatała pół twarzy. Ciągle coś! Naprawdę zajęło jej dłuższą chwilę to, by
dostrzegła na bocznej uliczce malutki szyld, który zwiastował cel jej podróży.
Śmiało weszła do sklepiku i od razu, poczuła intensywny zapach wszystkich
znajdujących się tu ziół i mieszanek. Zakręciło się jej przez chwilę w głowie,
ale szybko doszła do siebie. Zanim doszła do lady, jej uwagę skupiły ususzone
kwiaty, zamknięte w szklanych pudełeczkach. Wyglądały zaprawdę pięknie, jakby
ktoś poświęcił godziny, by ułożyć je właśnie w taki, a nie inny sposób.
Z zamyślenia wybił ją przygaszony, starczy głos.
- Czegoś panienka poszukuje? - Za ladą stał przygarbiony
mężczyzna. Wyraźne zmarszczki i siwe włosy mówiły, że swoje lata już przeżył.
Agne przewyższała go o dwie głowy. Zastanawiała się, czy to aby na pewno
człowiek z tak niskim wzrostem, czy też, niziołek a może i krasnolud. Demonica
podeszła do lady a ten przywitał ją z ciepłym uśmiechem na ustach. Sukkub
odpowiedział tym samym.
- Witaj, czy znajdę tutaj te zioła? - Wyjęła spod koszulki
karteczkę i podała ją mężczyźnie. Rozłożył ją i przymrużył oczy, prawdopodobnie
starając się lepiej dostrzec, zapisane na niej nazwy.
- Myślę, że większość z podanych będę posiadał, jednak do
dwóch ostatnich nie jestem pewien... - Powiedział jakoby sam do siebie,
zakładając w tym samym czasie okulary i wychodząc za lady. Trzymając, w dłoni
kartkę przechadzał się, po pomieszczeniu i poszukiwał poszczególnych ziół.
Mamrotał ich nazwy i jednocześnie rozglądał się po półkach. Zdejmował pudełka,
saszetki lub malutkie słoiczki. Przyglądała mu się z wyraźnym zaciekawieniem. Dawno
nie wdziała takiego skupienia i w sumie, tak serdecznego uśmiechu, jak właśnie
u tego człowieka. W jakiś sposób ją to urzekło i nawet poprawiło ten dzień.
Miała tylko nadzieję, że znajdzie tutaj wszystkiego, czego potrzebowała i
będzie mogła jak najszybciej mieć to z głowy.
W tym samym momencie poczuła ogarniające ją zmęczenie.
Odetchnęła głębiej, mając świadomość, że dawno nie zaspokajała swojej energii.
Co prawda miała parę razy okazje do tego, by wykończyć Alaratha, ale ten
zarozumiały elf ani myślał jej ulec. Swoją drogą było to dla niej, nawet
całkiem intrygujące, jak i irytujące na swój sposób.
Starzec odłożył na ladę zioła, jakie trzymał w ramionach.
Odliczył je i znowu sam do siebie, mówił ich nazwy.
- Na szczęście znalazłem wszystkie, które były na liście. -
Uśmiechnął się zadowolony z siebie.
- Bardzo dziękuje. - Powiedziała, kładąc obok ziół, cztery
srebrne monety, które zdecydowanie przewyższały cenę towaru. Mężczyzna spojrzał
na nie zszokowany i nie zdążył nawet powiedzieć słowa, gdy kobieta zdążyła
zabrać to, po co przyszła i wyjść. Tym razem na jej ustach pojawił się uśmiech.
Cieszyła się, że mogła zrobić coś dobrego. Ten szlachetny czyn nie zaspokoi,
jednak energii. Oddychało się jej coraz ciężej i czuła, że brak lekkości w jej
krokach. Westchnęła ciężko i oparła się o najbliższy drewniany słup jakiegoś
stoiska. Przetarła oczy, chcąc desperacko poczuć się lepiej. Rozejrzała się i
bez problemu, parę metrów dalej, dostrzegła znajomy jej dom publiczny. Chciała
od razu do niego pójść, jednak wiedziała, że powinna dostarczyć zioła jak
najszybciej. Straciła masę czasu, szukając samego zielarza, a zbliżał się już
zmrok.
- Niech to szlag trafi. - Przeklęła sama do siebie pod nosem
i ruszyła w stronę owego burdelu.
***
Obudziła się obok dwóch kobiet i jednego mężczyzny.
Wzdrygnęła się z pogardy, dostrzegając jego paskudne oblicze, jednak widząc
złote pierścienie na palcach, wiedziała, dlaczego było go stać na dwie kobiety.
Ona z kolei dołączyła się do nich iście spontanicznie, weszła do ich pokoju i nie
musiała mówić nawet słowa. Zaklęła pod nosem, kiedy dostrzegła błękitne niebo
za oknem. Szybko założyła na siebie koszulę, zebrała zioła i ruszyła w stronę
dworku.
***
- Możesz mi powiedzieć, dlaczego tak długo to trwało?! -
Alarath podniósł głos, kiedy tylko dostrzegł Agne w drzwiach swojego pokoju.
- Miałam małe... komplikacje po drodze. - Wydukała ledwo i
bez słowa odłożyła zioła na biurko. Usiadła na łóżku, pocierając dłonią czoło.
Czuła, że nadal nie ma tyle energii, ile powinna mieć, co lekko ją martwiło,
ale nie miała zamiaru, by było po niej to widać.
- Ciesz się, że są to wszystkie, o które prosiłeś. -
Westchnęła i już całkowicie się położyła.
- Jesteś świadoma, jak twoja „mała komplikacja” okroiła nas
z cennego czasu? - Nawet na nią nie patrzył. Szperał w ziołach i sprawdzał, czy
się zgadzają. Kobieta wyraźnie, jednak wyczuwała poirytowanie w jego głosie.
Ich znajomość zaczynała iść w tak dobrą stronę, ale Agne znowu musiała zrobić
coś po swojemu. Tak naprawdę było jej głupio, że tak wyszło, ale jakby nie
patrzeć nie miała innego wyjścia. Co nie zmienia faktu, że nadal nie czuła się
najlepiej i na nic się jej to zdało.
Przewróciła się na bok, całkowicie zbywając słowa
czarodzieja, obserwując, co robi. Starał się być opanowany, jak tylko mógł, ale
Agne dostrzegała pewny stopień zdenerwowania w jego ruchach. Zebrał księgi i
zioła do torby.
- Pamiętasz pokój, o którym mówiłem ci wcześniej? - Zapytał.
- Zaprowadzisz mnie do niego, teraz. - Odpowiedział stanowczo, nawet nie
czekając na reakcje sukkuba. Słysząc jego ton, wstała bez słowa i wyszli z jego
sypialni. O dziwko, szli w milczeniu, a Agne nie miała nawet siły zagłuszać tej
ciszy. Może nawet i lepiej, mniejsze ryzyko i prawdopodobieństwo, że ktoś ich
usłyszy.
Zeszli krętymi schodami w dół, przy czym Sukkub nagle się
zatrzymał. Dotknęła parę wilgotnych cegieł i kiedy w końcu trafiła na
odpowiednią, otworzył się malutki tunel. Bez słowa schyliła się i weszła do
niego pierwsza. Nie musieli długo iść — dosłownie po paru minutach mogli się
już swobodnie wyprostować.
- I oto i ono, witam pana. - Stanęła przy wejściu i ukłoniła
się teatralnie resztkami sił, w momencie, kiedy wchodził Alarath.
[Alarath?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz