Najedzony do syta elf przysiadł się niedaleko
Sorena. Obok niego miejsce zajęła niewysoka blondynka, która wyciągając
ręce ku ogniu, korzystała z jego ciepła. W jaskini zrobiło się tłocznie i
głośno. Napotkana kompania zdecydowanie rozluźniła napiętą atmosferę.
Vaeril spojrzał na białowłosego, który wydawał się poirytowany
obecnością obcych. Brunet nawet trochę mu się nie dziwił. Właściwie
obiecał sobie, że gdy zostaną już sami, podziękuje towarzyszowi za bycie
ostrożnym. Nigdy nie wiadomo, kogo uznać za wroga, a kogo za
przyjaciela. Ostatnimi czasy życie Iversen'a się drastycznie
skomplikowało.
Po chwili napotkana grupa dociekliwie starała się
dowiedzieć, dokąd zmierza para młodzieńców. Na wieść, że kierują się na
Wschód, siedząca naprzeciwko elfa kobieta, poinformowała ich o
panujących tam warunkach. Informacja na wzmożoną ochronę kraju nie
pocieszyła Vaeril'a. Nie czuł potrzeby ponownej utarczki z prawem.
Dodatkowo rewizje statków utrudniały sprawę. Nie był pewien, czy listy
gończe dotarły aż tam. Pocieszał się jednak faktem, że mimo wszystko, to
raczej nie z ich powodu królewska gwardia stała się wyjątkowo aktywna.
Może ich zaangażowanie czymś odwróci uwagę od uciekinierów i ułatwi
dostanie się na kontynent?
- Jeśli aż tak wam zależy, możemy was przerzucić.
Mamy łódź zacumowaną na południowo-wschodnim wybrzeżu - ozwał się
mężczyzna. Jego twarz była pokryta bliznami. Po wzięciu głębokiego łyku z
piersiówki dodał: - Ku waszemu nieszczęściu też zmierzamy w tamtą
stronę.
Wizja dostania się do celu w zaproponowany sposób
była dla Vaeril'a kusząca. W ten sposób mogliby uniknąć nadpobudliwych
strażników.
- Mówiliście, że przeszukują wszystkie statki. -
Elf wolał się upewnić o bezpieczeństwo przeprawy. Miał dosyć problemów.
Dodatkowe widmo listów gończych przypomniało mu o zachowaniu
czujności. - Nie byłoby to dla nas zbyt wygodne.
- Tylko te wpływające do oficjalnych doków -
odpowiedź blondynki zadowoliła bruneta. - Jesteśmy dezerterami. Nie
myślcie, że odważylibyśmy się postawić nogę w jakimkolwiek prawdziwym
porcie.
Chłopak spojrzał w stronę Sorena, który do tej pory zachowywał milczenie. Zastanawiał się, co białowłosy myśli o całym pomyśle.
- Co ty na to? - zwrócił w końcu łagodne pytanie w kierunku elfa, po czym oparł brodę na swoich kolanach.
Vaeril był gotowy wyruszyć już teraz. Podobna
okazja mogła się już nigdy więcej nie powtórzyć. Elf cieszył się, że
może już niedługo spotka się z bratem.
- Myślę, że to nie taki kiepski pomysł - odpowiedział, a chwilę później obdarzył Sorena uśmiechem.
Nim jednak białowłosy zdążył zareagować, a pokryty bliznami mężczyzna poinformował:
- W takim razie wyruszamy jutro o świcie. Czeka nas daleka droga, więc odpocznijmy.
Nikt nie sprzeczał się z jego decyzją. Nagle w
jaskini zapanowała dziwna cisza. Wszyscy na zawołanie zaczęli układać
się do snu. W związku z ograniczonym miejscem, Vaeril ledwo znalazł
skrawek ziemi, gdzie rozłożył swój prowizoryczny śpiwór, który jak
zwykle składał się z płaszcza i torby.
Chociaż zmęczenie elfa było duże, nie potrafił
zmrużyć oka. Nawet ciepło zapewnione bliskością dużej ilością ludzi nie
pomagało. Myśli Vaeril'a zdominowało marzenie spotkania brata. Wizja
stawała się coraz bardziej realna. Jeden z najtrudniejszych problemów,
dostanie się na Wschód, prawie został rozwiązany. Nie mógł doczekać się
rozmowy z Derekiem. Tak wiele chciał mu opowiedzieć! Czuł potrzebę, by
wszystko mu wyjaśnić. Elf zastanawiał się również, dlaczego brat do tej
pory nie próbował go odnaleźć. Co zatrzymało go po drodze? Miał
nadzieję, że wszystko u niego w porządku.
Odwrócił się w końcu na drugi bok, tym razem
twarzą do Sorena. Vaeril zauważył, że białowłosy również nie śpi. Brunet
zaczął się zastanawiać nad powodem bezsenności jego towarzysza. Nim
jednak zebrał się w sobie, by o to zapytać, jego powieki zrobiły się
zaskakująco ciężkie. Usnął chwilę później.
***
Obudziły go głośne dźwięki krzątaniny. Podniósł
powoli głowę i spojrzał na zbierającą się do wyjścia kompanię. Siedzący
nieopodal Soren również rozpoczął składanie swoich rzeczy. Elf po raz
ostatni ziewnął przeciągle i również zaczął przygotowywać się do
opuszczenia jaskini. Narzucił na siebie płaszcz i podniósł z ziemi
ciężką torbę. Był dzisiaj wyjątkowo wyspany - noc w ciepłym, osłoniętym
miejscu stała się spełnieniem jego marzeń.
Wychodząc na zewnątrz, Vaeril musiał zmrużyć oczy.
Biały, nienaruszony jeszcze przez nikogo śnieg, odbijał jasne promienie
słoneczne. Mróz szczypał go w policzki, zmuszając do szczelniejszego
okrycia się. Odwrócił się w stronę kompanii i zobaczył dziwne stworzenie
- duże, pokryte kolorowymi łuskami. Z daleka nie miał pojęcia, czym ów
istota mogła być, tym samym cofnął się o kilka kroków. Dopiero po chwili
zdał sobie sprawę, na co właściwie patrzy. Przestraszył się zwykłego,
obładowanego pakunkami osła. Poczuł się jak idiota i rozejrzał, czy aby
na pewno nikt nie zauważył owej chwili słabości.
- To nasza mulica, Tenelia. - Mężczyzna z bliznami
poklepał zwierzę po głowie. - Musiała zostać przy wejściu do jaskini,
bo dalej się nie zmieściła.
Vaeril podszedł bliżej do burego stworzenia. Nie
miał pojęcia, czym różni się muł od zwykłego osła. Nie przeszkadzało mu
to jednak - pogłaskał Tenelię po pokrytym szorstką sierścią pysku.
Ostatecznie ruszyli. Elf nie mógł doczekać się, aż
dostaną się na łódź i wypłyną na otwarty ocean. Wtedy przypomniał
sobie, że może wypytać napotkanych podróżników o swojego brata. Podszedł
do idącej obok muła blondynki. Ta prowadziła ożywioną rozmowę z
chłopakiem, który wyglądał na znacznie młodszego niż Vaeril. Postanowił
im nie przerywać i miał odchodzić, gdy dziewczyna zaczepiła go
przyjaźnie:
- Potrzebujesz czegoś?
- Właściwie to tak - odparł i na chwilę zamilkł,
zastanawiając się, o co właściwie chce zapytać. Nie mógł podzielić się z
nimi wszystkim. - Znacie może kogoś o nazwisku Iversen? Napotkaliście
go może w czasie podróży?
Dziewczyna zamyśliła się, jakby próbowała odnaleźć ową informację w odmętach swojej pamięci.
- Zdaje mi się, że spotkałam się z nim niedawno na
listach gończych - powiedziała w końcu. Odpowiedź nie zachwyciła elfa.
Nie tego oczekiwał. - Nie mam pojęcia, co zrobił, ale zdaje się, że
szukają go chyba w każdym mieście! Znasz go?
- To skomplikowane, wierz mi. - Vaeril uciął krótko wyjaśnienia. Nie czuł potrzeby dzielenia się swoimi przeżyciami.
- Za niewinność raczej go nie ścigają - mruknął
kąśliwie młodszy chłopak i spojrzał na dziewczynę, niezwykle zadowolony
ze swojego błyskotliwego spostrzeżenia.
- Zdziwiłbyś się. - Słowa elfa były ciche, jednak
zdawało się, że jego rozmówcy dosłyszeli odpowiedź. Vaeril, który uznał,
że niczego więcej się od nich nie dowie, zwolnił i dołączył do idącego
na końcu Sorena. Rozpoczęli najzwyklejszą na świecie rozmowę. Omówili
krótko plan na najbliższą przyszłość. Elf nie mógł doczekać się
spotkania z bratem, co zaznaczył w czasie konwersacji kilka razy.
- Zatrzymajmy się tu na chwilę. - Usłyszeli
polecenie, na które członkowie kompanii zatrzymali się bez większych
pytań. Soren i Vaeril wymienili się szybkim spojrzeniem. To była już
trzecia przerwa dzisiaj! W takim tempie nie dojdą tam nigdy. Elf
westchnął głośno i usiadł na znajdującym się obok kamieniu. Nie miał już
siły się kłócić.
Ów postój różnił się jednak od wcześniejszych.
Mężczyzna z bliznami zabrał ze sobą młodego chłopaka i jedną z kobiet,
po czym udali się, jak później Vaeril się dowiedział, do znajdującej się
nieopodal wioski.
Korzystając więc z chwili wolnego czasu, Soren
zaproponował trening. Brunet nie miał większych obiekcji. Wyjął swój
miecz i przygotował się na atak. Pragnął wyciągać jak najwięcej z lekcji
białowłosego. W przyszłości samoobrona na pewno mu się przyda. W
powietrzu zabrzęczał głuchy dźwięk metalu. Na ów odgłos mulica
rozejrzała się nerwowo.
Ich trening zakończył się jednak szybciej niż
planowali. Przerwała im nadbiegająca część kompanii. W rękach dzierżyli
napełnione sakwy. Złe przeczucia Vaeril'a spełniły się, gdy zobaczył
nadbiegającą za nimi straż. Pierwsze strzały wbiły się w ziemię
niedaleko butów elfa. Wymienił szybkie spojrzenie z Sorenem i również
dołączyli do uciekających. Zmuszona do biegu Tenelia wydawała z siebie
głośne, przerażone odgłosy.
Minęła dobra chwila, gdy udało im się zgubić
pościg. Zatrzymali się na zboczu ośnieżonego pagóra. Zmęczony Vaeril
wdychał szybko zimne powietrze. Nie marzył mu się powrót do więzienia.
Odwrócił się w końcu do towarzyszy i zobaczył pokryty krwią śnieg.
Należała ona do blondynki - z jej ramienia wystawała strzała. Kobieta
wspierała się na swojej przyjaciółce. Nie wyglądało to dobrze. Elf
niechętnie podszedł do niej i przyjrzał się ranie. Po wyjęciu strzały,
zobaczył, że zrobiona przez nią dziura nie była głęboka. Jedynie
wyglądało to strasznie. Zamknął oczy i położył dłoń na zakrwawionej
ręce. Po chwili blizna zasklepiła się. Ostatnimi czasy umiejętności
lecznice Vaeril'a znacznie się poprawiły. Nie liczył już, ile razy
składał się do kupy po utarczkach z prawem.
***
Kompania zatrzymała się dopiero, gdy na niebie
pojawiły się pierwsze gwiazdy. Woleli upewnić się, że strażnicy już ich
nie tropią. Rozsiedli się przy ognisku i zaczęli wypakowywać spakowane do worów produkty. Elf mimowolnie domyślił się, że pochodzą z kradzieży.
Wczorajsza kolacja, którą się tak zachwycał, najpewniej też. Spojrzał
przepraszająco na Sorena. Vaeril źle się czuł z faktem, że niedawno sam
dał wykład białowłosemu. Teraz nie pozostało mu nic innego, niż
skorzystać z oferty. Prawo, którego tak bronił, obróciło się przeciwko
niemu. Mimo to, elf czuł wyrzuty sumienia, dzieląc się z Sorenem
chlebem. Ktoś na niego pracował, owe pieczywo zapewniało komuś życie.
Vaeril próbował się pocieszyć zwykłym "to nie twoja wina, nie masz
wyjścia". Chociaż na chwilę zgasiło to w nim narastający smutek. Zdał
sobie sprawę, jak bardzo się stoczył.
- Jeśli dobrze pójdzie, dojdziemy do portu za
dzień czy dwa - rzekł jeden z mężczyzn pogodnym głosem. Elf miał
nadzieję, że dostaną się na Wschód jak najszybciej.
[Soren?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz