poniedziałek, 30 grudnia 2019

Od Ayany do Lu

    Nagły ból w przedramieniu wstrząsnął jej ciałem, potęgując rozrywające jej serce uczucie furii. Kobieta miała dość, lawirując na skraju własnej wytrzymałości. Jedyną rzeczą, jakiej pragnęła, był odpoczynek w ciepłym łóżku i dzban czerwonego wina - dybiący na jej życie magowie znajdowali się dopiero na ostatnim miejscu listy. Ayana ciskała więc zdolnościami niemal na oślep, trafiając wszystko na swej drodze. Nie dbała już o cudze dobro, pożądając jedynie wydostania się z definitywnie wypaczonego, lodowatego teleportu. Po trwającym w nieskończoność boju, skutkującym arią agonalnych wrzasków i świstem rzucanych zaklęć, poczuła gwałtowne uderzenie, lądując na szorstkiej, popękanej posadzce. 
    - Co jest, do cholery? - mruknęła, spostrzegając, że znajdowała się w rozgrzanej, wypełnionej parą łaźni
    Ostrożnie podniosła się do pionu, zaskoczona tym, że wciąż znajdowała się w Linceiras, spodziewała się lochów lub kryjówki godnej największych szumowin. Nie opuściła jednak gardy, powoli posuwając się do przodu, coraz bardziej utwierdzając się w przekonaniu, że cała sytuacja zdawała się zbyt prosta. Z przytwierdzonej do uda kabury wyciągnęła jeden z magicznych kryształów, wypowiadając odpowiednią inkantację. I choć wołała imię swej elfiej towarzyszki z całych sił, nikt nie odpowiedział jej wezwaniu. Sardothien wiedziała, że Francesca nie rozstawała się ze swoim megaskopem, niemożliwe było, by zignorowała swą przyjaciółkę. 
    - Gdzieś ty mnie zabrał? - Myślała na głos, pokonując kolejne zakręty, a nawet wpraszając się do okolicznych mieszkań.
    Podczas swych poszukiwań nie odnalazła jednak żadnej żywej duszy. Wszechobecna cisza zaczynała ją przerażać, a panujący w mieście brud i nieporządek wzmagał wszelkie obawy. Jedyną rzeczą, która zdawała się cała po pogromie, który zdewastował całe miasteczko, okazała się skryta w kącie tablica ogłoszeniowa. Nekromantka podeszła do niej zdecydowanie zbyt szybko, potykając się o własne nogi, zrywając z niej pierwszą lepszą informację. Pokryty sadzą papier zwolnił bicie jej serca i tymczasowo odebrał oddech. Magiczne elity zamordowane. Czy to koniec czarodziejskiej dominacji? Im głębiej Ayana wczytywała się w ogłoszenie, tym gorzej się czuła. Akademie upadły, rektorzy zamordowani. Czy to dlatego Francesca nie odpowiedziała? Sardothien była na skraju rozpaczy, niemal wybuchając płaczem, gdy niespodziewany ruch spod sterty gruzu sprowadził ją z powrotem na ziemię. W jednej chwili czerwona materia rozsadziła głowy zmierzających ku niej nekkerów i innych wypaczonych stworzeń gotowych rozerwać jej gardło. Dziewczyna walczyła z całych sił, jednak ilość potworów nie zmniejszała się ani trochę, niezależnie od tego, jak wielu odebrała życie. Przygotowana na ucieczkę, kierując się coraz bliżej głównej bramy miasta, nie spodziewała się, że ujrzy w niej gotowego do pojedynku Lutobora. Rozwarła oczy ze zdziwienia, nie rozumiejąc, dlaczego on również znalazł się w tej dystopijnej rzeczywistości - w głębi duszy cieszyła się jednak, że nie została sama. Wspólnymi siłami uporali się z falą przeciwników, ścieląc miejskie ulice monstrualnymi truchłami. Ayana zaczynała żałować, że jej nekromanckie zdolności nie działały na bestie - z chęcią wykorzystałaby tak osobliwą armię, by zamordować kretyna, który odważył się ją tak poturbować. Chwilowo powstrzymała jednak swe sadystyczne zapędy, bez słowa wciskając znalezioną wcześniej informację w ręce Lutobora. Skrzyżowała ręce na piersiach, a gdy reakcje na twarzy chłopaka poinformowały ją, że dojechał do końca ogłoszenia, bez zastanowienia zasypała go własnymi, czarodziejskimi spostrzeżeniami. Przyszłość, albo inna rzeczywistość. Skrzywienie magiczne. Wypaczony portal. Polimorf zdawał się jednak zagubiony wśród nieznanego mu żargonu, nie do końca rozumiejąc zależności pomiędzy każdą z tych rzeczy. Ayana odetchnęła więc głęboko, zastanawiając się, jak mogłaby wytłumaczyć mu sens swych wypowiedzi.
    - W ogromnym skrócie. Musimy znaleźć powód, dla którego nas tu wysłano. - Zaczęła wyjątkowo spokojnie jak na siebie. - Każda rzeczywistość ma swój rdzeń. To ukryte gdzieś miejsce, które emituje moc tak ogromną, że nawet ty zobaczyłbyś ją gołym okiem. - Nekromantka miała nadzieję, że chłopak nie odbierze tego jako obelgi. - Jeśli go naruszymy, otworzymy portal powrotny. Prawdopodobnie. To potężna magia, igranie z nią nie zawsze kończy się dobrze.

    [Lu?]

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz