czwartek, 5 grudnia 2019

Od Alaratha do Meyari

- Lubisz zadawać pytania co? – Westchnął zrezygnowany. – No dobrze, po kolei.
Oparł się plecami o drewnianą kolumnę i zaczął wyjaśnienia, nie widział powodu, żeby tym razem kłamać.
- Malowałem to, co widziałem. - wzruszył ramionami — Bez pomijania żadnych szczegółów.
Zamilkł na chwilę, po czym przeskoczył do drugiego pytania.
 — Ktoś fałszywie mnie oskarżył o zabójstwo jakiegoś starszego alchemika.  - Przewrócił oczami i dodał.
 — Dla ścisłości, nie ja to zrobiłem. A kostkę znalazłem i miałem zbadać w wolnej chwili. – Rozłożył ręce – Ot cała historia.
 Meyari być może i podłapała jego cynizm, ale jej mina była poważna.
 - Otóż mój drogi. – Zaczęła czarodziejka. – Ta kostka jest runicznym katalizatorem, a gwiazdę, którą tak szczegółowo namalowałeś, gorliwie starałam się znaleźć, ale bez skutecznie.
 -Ciężko było jej nie zauważyć – zdziwił się elf – Świeciła najjaśniej na niebie.
- Zaprowadzisz mnie do niej – Odparła, nie wahając się przed niczym.
 - A po co? Jaka moja w tym korzyść? – ponownie wzruszył ramionami. – Mnie to nie powinno już tu być, a rozmawiam z...
 - Mogę oczyścić cię z zarzutów. – przerwała mu.
- Przekonałaś mnie.

***
Wzgórze. To samo, które Alarath poprzedniej nocy uwiecznił na płótnie. To samo niebo i ten sam krajobraz. Nic nadzwyczajnego. Weszli na szczyt. Widok tak samo piękny, jak ostatnim razem. Niebo pełne niewielkich, jasnych kropek, u podnóży przedmieścia miasta, i wokół naturalna flora. Czarodziejka niczym przenośny warsztat rozstawiła swój teleskop, przejrzała kilka pergaminów, spojrzała na jego obraz i zaczęła szukać.
 - Zobacz. – Odezwała się, odrywając oko od teleskopu. – W tym miejscu powinna być twoja gwiazda. Spojrzał. Rzeczywiście nic nie było.
- Dziwne –  elf zastanowił się przez chwilę – pokaż mi tę kostkę.
 Wziął ją do ręki, przejrzał dokładnie każdą ściankę i zamyślił się. Czarodziejka uważnie się mu przyjrzała, ale on był przez chwile we własnym świecie.
- Co robisz? — zapytała w końcu
- A gdyby tak… - Odwrócił się w jej stronę — Mam pomysł.
Złapał ją za ręce i ułożył je w niepełny koszyk. Dostrzegł rumieniec na jej policzkach, ale nie zabrała dłoni. Podrzucił lekko kostkę i zrobił to samo. Sześcian zawisł między ich dłońmi.
-Skup całą swoją moc na kostce.
-Co? – kobieta wyglądała na lekko zdezorientowaną. Uśmiechnął się do niej szczerze
-Po prostu rób to, co ja.
Skupił swoją moc na małym drobiazgu. Meyari postąpiła identycznie. Po chwili między ich dłońmi świeciło biało-purpurowe światło. Jego oczy i wszystkie znamiona wypełniły się purpurą. Spojrzał na czarodziejkę. Jej świeciły białym światłem niczym gwiazdy, które zamieszkały w jej oczach. Oboje ze zdumieniem patrzyli na to, co się dzieje między ich rękoma. Gwieździste światło pomieszane z mgłą arkany wypełniło otoczenie. Po upływie kilkunastu sekund cała magia zniknęła, została tylko kostka, której runy emanowały na przemian bielą i fioletem. Spojrzeli na siebie wzrokami pełnymi fascynacji i satysfakcji.
- Katalizator był pusty – podsumował elf – Patrz.
Wskazał palcem na niebo, a dokładnie na gwiazdę, której brakowało im na nieboskłonie. Była znacznie jaśniejsza od reszty ciał.
- Niesamowite .
Zdumienie wypełniło ich głosy. Astronomka zerwała się natychmiast. Spojrzała w teleskop, wyszukała gwiazdę. Przyglądała się przez chwilę, po czym odeszła od teleskopu. Usiadła ze skrzyżowanymi nogami na trawie, zamknęła oczy i weszła w trans. Alarath zachował bezpieczną odległość i zaintrygowany obserwował.
‘Zobaczmy tę jej magię’. Pomyślał i wtedy się zaczęło. Czarodziejka otworzyła oczy, które znowu świeciły. Spojrzała w górę i zaczęła mówić.
- Witaj gwiazdo na imię mi Meyari. Musisz być bardzo wyjątkowa, ponieważ znalezienie ciebie było niemałym wyczynem. Jak ci na imię?
Kto by pomyślał, że elf nic nie usłyszy oprócz głosu czarodziejki, ale to, co się potem przyprawiło go w osłupienie.
-Sephira? – Zapytała kobieta – To elfie imię prawda? Bardzo ładne.
 Alarath stanął jak wryty. Czy to przypadek, że gwiazda ma imię jego siostry? Czy te niewielkie światełka na niebie to były duchy zmarłych? Czy jego siostra…?
- Znajdujesz się tu od niedawna. Proszę, opowiedz mi o sobie coś więcej.
Kolejne wypowiedzi czarodziejki dawały coraz mniej wątpliwości. To niemożliwe. Sephira nie mogła umrzeć. Nie widział jej już od dawna, ale kiedy ostatni raz się spotkali była pełni sił. Musi się dowiedzieć czy to prawda. Zrobił niepewny krok do przodu.
-Zapytaj ją. – Zawahał się. – Zapytaj o Małego Szermierza.
-Kto to?
- Po prostu zapytaj.
Elf po raz pierwszy od bardzo dawna czuł, jak strach przeszywa jego serce. Jego siostra była najbliższą mu osobą, ona zawsze go wspierała w jego przekonaniach, podczas kiedy rodzice sukcesywnie rujnowali wszystkie jego marzenia, to ona pomogła mu odnaleźć przyczynę i sposób na kontrolowanie magii, i to jej żal było opuszczać, kiedy wraz z tajemniczą karawaną odjechał na drugi koniec świata. Nigdy nie myślał, że każde spotkanie mogło być ich ostatnim, zwłaszcza że była od niego starsza tylko o kilkanaście lat. Nagły ruch czarodziejki wyrwał go z zamyślenia.
-Alarath, siostra prosiła, żeby cię pozdrowić.
 Przez moment, nie wierzył w to, co się dzieje. Cała ta noc. Spokojna rozmowa z magiem, wspólny taniec, a na koniec współpraca. Teraz twierdzi, że rozmawia z jego siostrą, która ponoć nie żyje. Czy to wszystko to sen? Nie. Zrozumiał, że nie jest w żadnym wyimaginowanym świecie i otacza go rzeczywistość. Nagle elf poczuł pęknięcie w środku, a jego duszę powoli wypełniała pustka. Czuł, jak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Oparł się całym ciężarem o swój kostur. Nawet nie zauważył, kiedy Meyari skończyła swoją rozmowę i w ostatniej chwili uratowała go przed upadkiem.
- Dobrze się czujesz? – zapytała.
-Muszę się jak najszybciej udać do Vertfolque.

[Meyari?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz