wtorek, 24 grudnia 2019

Od Vaeril'a do Sorena

Elf rozejrzał się po przestronnym pokładzie. Spodziewał się małej łódeczki, a zapowiadało się, że do celu dotrze ogromnym statkiem! Wędrował od burty do burty, obserwując z entuzjazmem pieniące się fale. Głośno rozbijały się o drewno i pochłaniały całkowicie uwagę Vaeril'a. Pierwszy raz znajdował się na morzu. Czuł rozpierającą go ekscytację, z której wyrwało go posłyszenie swojego imienia. Odwrócił się, by dojrzeć stojącą za nim blondynkę. Kobieta zaproponowała zaprowadzenie elfa do kajuty. Ten oczywiście się zgodził. Marzył o odpoczynku.
Małe pomieszczenie, w którym się znalazł, nie wyglądało zbyt zachęcająco, jednak chłopakowi w żaden sposób skromny wystrój nie przeszkadzał. Kajuta została zaopatrzona w najważniejszy mebel - łóżko. Vaeril nie pamiętał, kiedy ostatnio spał w wygodnym miejscu. Zrzucił więc torbę na ziemię i niemal od razu rozłożył się na twardym, niemile pachnącym materacu. Okrywając się ciepłym kocem, zdał sobie sprawę, jak bezpiecznie się czuje. Ciągłe ukrywanie się i spanie pod gołym niebem stawało się coraz bardziej męczące. Miał nadzieję, że na Wschodzie łatwiej będzie o schronienie.
***
Nie miał pojęcia, ile trwała jego drzemka. Przeciągnął się na łóżku, zdając sobie sprawę, jak bardzo potrzebował tego odpoczynku. Wstał ociężale z miejsca. Postanowił w końcu przebrać się się w coś czystszego. Pożyczone od Sorena ubrania pobrudziły się trochę w czasie podróży. Elf wyciągnął więc z torby swoje szaty, a te należące do białowłosego starannie złożył i odstawił na stojącej obok szafce. Zaplanował wypranie ich przy najbliższej sposobności. Dopiero wtedy je odda.
Wyszedł na pokład i zdał sobie sprawę, że reszta kompanii w najlepsze spędza na nim czas. Grupa dezerterów popijała wesoło alkohol, ogrzewając się przy wyczarowanych przez czarodziejkę płomieniach. Rozmawiali przy tym żwawo, a nawet podśpiewywali głośno. Elf zmusił się do uśmiechu i dołączył do balujących. Nie miał ochoty uraczyć się podsuwanym napojem wysokoprocentowym - wiązało się z wieloma mało przyjemnymi wspomnieniami. W końcu obecność tylu krzykliwych osób zaczęła go męczyć. Wstał z miejsca i podszedł do burty, o którą powoli się oparł. Chłodna bryza mierzwiła włosy Vaeril'a, kiedy ten wpatrywał się w rozjaśnione gwiazdami niebo. Co jakiś czas jednak odwracał się i szukał wzorkiem Sorena. Białowłosy przechadzał się po pokładzie, a co jakiś czas gdzieś znikał.
W pewnym momencie znowu się pojawił, trzymając w dłoniach owoce. Powolnym krokiem podszedł do elfa, wręczając mu jedną ze śliwek. Poczęli rozmawiać na najróżniejsze tematy, umilając sobie chwilę słodkim poczęstunkiem i akompaniamentem fałszu kompanii. Po upływie chwili, twarz Sorena spochmurniała, zdawało się, że chłopak całkowicie pogrążył się w myślach. Ostatecznie wyrwał się z owego stanu i obdarzył Vaeril'a uśmiechem.
- Wiem, że bardzo zależy ci na odnalezieniu brata i pomogę ci w tym na tyle, na ile będę w stanie. Ale muszę ci o czymś powiedzieć. Przez to, kim jestem, mam w Terpheux sporo wrogów. Jeśli mogę cokolwiek ci doradzić, nie przyznawaj się nikomu, że miałeś ze mną coś wspólnego. To problem, który muszę rozwiązać samemu, ale nie chciałem trzymać cię w niewiedzy - odparł, krzyżując ramiona. Elf miał zamiar wtrącić się w wypowiedź - była bowiem pełna niewiadomych, jednak białowłosy powolnym krokiem wyminął zdziwionego Vaeril'a, dodając: - Gdybyś chciał poćwiczyć, będę gdzieś na pokładzie. Daleko tu uciec nie można.
Brunet starał się poukładać w głowie wypowiedź towarzysza. "Przez to, kim jestem, mam sporo wrogów". Czy Soren pakuje się w kłopoty wszędzie, gdzie się pojawia? Kim, do cholery, więc jest? Owiana tajemnicą przeszłość białowłosego ponownie zaczęła zaprzątać myśli elfa. Skoro wyjawił konsekwencje skrywanego sekretu, dlaczego nie może podzielić się nim w całości? Co takiego ukrywa? Do tej pory Vaeril starał się uszanować tajemnice Sorena, ale stawało się to z każdą chwilą coraz bardziej uciążliwe. Dodatkowo pojawiła się możliwość pojawienia się związanego nimi zagrożenia. Cała ta sytuacja stawała się coraz bardziej skomplikowana dla elfa. Fuknął zdenerwowany i oparł się o burtę. Miał dosyć.
Z konsternacji wyrwało go głębokie westchnięcie. Obejrzał się, by poszukać źródła dźwięku i ujrzał za sobą niosącą pudło marchwi blondynkę. Wyglądało, że owe zajęcie było dla niej dosyć męczące.
- Pomóc ci? - zaproponował elf. Skorzystałby z każdej opcji, by tylko zapomnieć o rozmowie z Sorenem, która całkowicie wyprowadziła go z równowagi.
- To dla Tenelii - wyjaśniła, odkładając skrzynkę na ziemię. - Dałbyś radę jej to zanieść?
Vaeril pokiwał głową, podnosząc ciężki przedmiot. Udał się w kierunku wskazanym przez dziewczynę, która pozostała na pokładzie. Ignorując poczucie wykorzystania, wszedł do większej kajuty, w której znajdowała się mulica. Przywitał zwierzę delikatnym poklepaniem po łbie. Przysunął do niej pudło marchwi. Tenelia niemal natychmiast zajęła się posiłkiem. Vaeril obserwował ją dłuższą chwilę. Zdał sobie sprawę, jak bardzo lubi zwierzęta. Na jego twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Jeszcze raz pogładził mulicę po grzbiecie.
Wtedy usłyszał głośny huk, a po chwili poczuł jak cały statek zatrząsł się. Elf ledwo utrzymał równowagę, podtrzymując się przerażonego zwierzęcia. Nim zdążył odzyskać stabilność, odgłos ponownie rozbrzmiał, niosąc ze sobą kolejne drżenie. Vaeril wstał obolały z ziemi i udał się na pokład.
Znajdowała się na nim już cała załoga. Brunet stanął obok Sorena, ale nie uraczył go dłuższym spojrzeniem. Wbił jednak wzrok w miejsce, w które wpatrywała się cała kompania - za lewą burtą znajdował się kolejny statek. Elf wstrzymał oddech, gdy dojrzał znajdującą się na maszcie czarną banderę. Złe przeczucia spotęgowały się, gdy kolejny wystrzał z armaty zachwiał statkiem.
Vaeril na drugiej łajbie dostrzegł całą załogę przeróżnych stworów. Ich siódemka nie miała czas w starciu z taką bandą! Nim kompania zdążyła zareagować, piraci zarzucili liny, które wylądowały i zaczepiły się na pokładzie. Mężczyzna z bliznami rozpoczął przecinanie ich, gdy wylądowały obok niego kreatury - anioły, demony czy inne polimorfy były gotowe do walki.
Vaeril sięgnął po swój miecz, kiedy zdał sobie sprawę z jego braku. Zostawił go w kajucie! Nie miał jednak czasu, by po niego pobiec. Dotychczasowa bezpieczna przystań, jaką stanowił statek, stała się pułapką bez wyjścia. Pierwsi śmiałkowie stanęli do walk. Kompania zaciekle broniła swojej własności przed wrogami. Elf rozejrzał się w poszukiwaniu czegokolwiek przydatnego, ale nie dojrzał niczego oprócz stojącego niedaleko wiadra. Nie zdążył opracować sensownego planu, kiedy jeden ze skąpo ubranych piratów zaszarżował w jego stronę. Vaeril podniósł leżący obok przedmiot i skierował uderzenie w stronę głowy napastnika. Ten najwyraźniej nie spodziewał się podobnego kontrataku i upadł głucho na deski, upuszczając zakrzywioną szablę. Młodzieniec, korzystając z okazji, sięgnął po ostrze. Broń była znacznie cięższa niż jego miecz - uniósł ją z trudem, wątpiąc, że wiele z nią zdziała. Nie miał jednak czasu poszukać czegoś innego, gdy zaatakował go kolejny przeciwnik. Elf domyślił się, że tym razem pokonanie wroga nie będzie tak proste. Stał przed nim niemal dwa razy wyższy, rosły mężczyzna. Na jego twarzy pojawił się przerażający uśmiech, przez który Vaeril poczuł się nieswojo.
- No kto by pomyślał, że znajdziemy tutaj tak cenną osobę! - Roześmiał się i trącił stojącego nieopodal grubego polimorfa. - Oczy mnie zwodzą czy to ten z listów gończych?
Nieprzyjemne uczucie niepokoju elfa wzrosło na tyle, że bez namysłu rzucił się w stronę piratów. Poczuł jednak mocne uderzenie, które zbiło go z nóg. Upadł twardo na pokład, zauważając poruszenie jaszczurczego ogona polimorfa.
Ogromny mężczyzna wyciągnął dłoń i przygwoździł Vaerila do desek.
- Uspokój się, szkoda byłoby uszkodzić taką piękną twarzyczkę - zarechotał, a po chwili spojrzał zadowolony w stronę towarzysza.
Elf nie miał zamiaru jednak się poddawać. Pokonał obrzydzenie i zacisnął zęby na przytrzymującej go ręce. Pirat, bardziej z zaskoczenia, niż z bólu, zwolnił chwyt. Ów moment wystarczył, by Vaeril podniósł się z desek. Zaczął pluć naokoło, by pozbyć się paskudnego posmaku. Nie zdążył jednak zaatakować, gdy poczuł tępe uderzenie w głowę. Odwrócił się niemrawo i zobaczył dzierżącego wiadro pirata, którego przed chwilą sam powalił w podobny sposób. Była to ostania rzecz, jaką tego dnia zobaczył.
***
Otworzył powoli oczy, próbując przypomnieć sobie, jak znalazł się w tym miejscu. Leżał na przerzedzonej słomie. Przed nim znajdowały się kraty, a ręce elfa skuwały ciężkie, żelazne kajdany, które sprawnie ograniczały jego ruchy. Podniósł się, czując pulsowanie tyłu głowy. Nie wiedział czy głośny szum spowodowany jest owym bólem, czy tym, że dalej znajdują się na morzu.
Chwilowo kamień spadł mu z serca, kiedy odwrócił się i zobaczył za sobą Sorena. Obawiał się, że został sam. Obecność białowłosego podniosła go na duchu. Towarzysz również wyglądał na pogrążonego w śnie. Vaeril rozejrzał się po ogrodzonej kratami celi. Po dźwiękach, które udało mu się dosłyszeć, domyślał się, że znajdują się pod pokładem pirackiego statku. Wokoło znajdowało się więcej podobnych więzień. Elf przypomniał sobie aresztowanie i uwięzienie w podobnym miejscu. Sytuacja zdawała się jednak być bardziej skomplikowana. Na morzu ucieczka graniczyła z niemożliwością.
Wtedy młodzieniec dojrzał ruch. Spojrzał na budzącego się Sorena. Elf obdarzył go łagodnym uśmiechem. Szybko wyjaśnił białowłosemu ich aktualne położenie. Vaeril żałował, że ich podróż wraz z kompanią zakończyła się tak tragicznie. Dlaczego kiedy wszystko zaczyna się układać, coś musi się popsuć? Myśląc o tym, zaczął zastanawiać się, gdzie podziali się ich towarzysze.
- Soren, nie widzę tutaj reszty naszej załogi. Sądzisz, że...
- Myślę, że raczej nam już nie pomogą - odparł szybko, przerywając wypowiedź zaszokowanego elfa. Nie chciał dopuścić do siebie myśli, że cała grupa mogła zostać wymordowana. Oni jako jedyni zdecydowali się pomóc dwójce uciekinierów! Okazali bezinteresowną życzliwość i przyjaźń. Vaeril poczuł wyrzuty sumienia. Co jeśli to właśnie przez ich występki, towarzysze stracili życie?
- Zastanawiałeś się może kiedyś, czy któryś z nas przynosi pecha? - szepnął cicho brunet.
- Kto wie - odpowiedział Soren, spoglądając na drugiego chłopaka.
Milczeli długo. Elf wpatrywał się w krępujące go kajdany. Zdał sobie sprawę, że jeśli mocno pociągnie, może uda mu się wyswobodzić. Miał wystarczająco wąskie nadgarstki, by jego plan się powiódł. Miał właśnie podzielić się pomysłem z Sorenem, kiedy usłyszał głośne kroki. Ktoś właśnie postanowił odwiedzić podpokład.
Przed celą stanął starszy mężczyzna. Wpatrywał się zadowolony w swoich więźniów. Vaeril dostrzegł delikatny uśmiech przebijający się przez ciemną brodę pirata. W ręku dzierżył dwa skrawki papieru, którymi według elfa były zapewne listy gończe.
- Mam nadzieję, że w Pablares zapłacą nam tyle, ile te świstki obiecują - mruknął, niby do siebie. Zmierzył ostatni raz wzrokiem Vaeril'a i Sorena i wrócił na górę. Młodzieńcy wymienili się spojrzeniami. W sercu bruneta zapaliła się nikła iskierka nadziei. Już nieraz wychodzili z opresji. Pocieszał się faktem, że płyną chociaż w dobrym kierunku. Może jeszcze nie wszystko stracone?

[Soren? :3]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz