sobota, 7 grudnia 2019

Od Sorena do Nyx

Przez dłuższy czas nie wiedział, jak powinien się zachować. Wystarczyło słowo, a może myśl, ze strony nieznajomej kobiety, by dotychczasowy krajobraz odszedł w zapomnienie. Trącone rydwanem czasu, rozpadające się mury ustąpiły miejsca zdobionym, wykonanym z drogocennych kruszców ścianom rodem z pałaców, w jakich dorastał. Widok urokliwych kariatyd i jeszcze piękniejszych płaskorzeźb wywołał nieuzasadnione ukłucie zazdrości. Tęsknił za czasami, gdy widoki takie, jak ten umilały każdy dzień jego żałosnego życia. Zadarł głowę ku górze, powstrzymując w ten sposób cisnącą się do oczu łzę - oddałby wszystko, byle powrócić do swych młodzieńczych lat. Z niespodziewanego, przytłaczającego emocjonalnym bagażem letargu wybudziły go słowa towarzyszki. 
- To świątynia gwiezdnych elfów. - Szła dalej, nie zaszczycając Sorena choćby pojedynczym spojrzeniem.
Zmarszczył brwi, próbując w ten sposób przywołać każdy raz, gdy liczni belfrowie zamęczali go multikulturalnością Roanoke, zmuszając tym samym do studiowania specyfiki wszystkich żyjących na obu kontynentach istot. I choć doskonale pamiętał, że archemorfy czekały, tylko by uwieść głupców jego pokroju, a taniec z korredem zawsze kończy się śmiercią - przywołany przez jasnowłosą elficki odłam nie przywodził na myśl choćby pojedynczego skojarzenia.
- Czego? - wyrzucił bez zastanowienia, czym wyraźnie zaskoczył idącą przed nim kobietę
Odwróciła się gwałtownie, a wymalowana na twarzy Acedii konsternacja, podszyta wywołaną ubytkami w wiedzy frustracją, zdawała się całkowicie zbić ją z pantałyku. Przystanęła, przeskakując wzrokiem pomiędzy bliżej niezidentyfikowanymi obiektami. Soren zaczął powoli żałować, że w odpowiedniej chwili nie ugryzł się w język, zostawiając swą głupotę tylko dla siebie - wykazał się iście niekrólewskim brakiem taktu i kultury osobistej, za które ojciec już dawno przetrzepałby mu skórę.
- To nie tak, że zupełnie nic nie wiem...- próbował się tłumaczyć, zmyślając swe łgarstwa na poczekaniu - Ale tam, skąd pochodzę, niewiele się o was mówi!
Szybko zrezygnował z jakichkolwiek prób wybrnięcia z sytuacji, zauważając, że elfka i tak nie zwraca na niego uwagi. Mężczyzna wzruszył ramionami, nadymając policzki - nie znosił, gdy ktokolwiek go ignorował, nawet jeśli ratowało go to od jeszcze większych tarapatów. Dziewczyna zaszczyciła go w końcu spojrzeniem swych niezwykłych oczu, wyciągając przed siebie migoczące gwiezdnym blaskiem dłonie. Podczas swych licznych wędrówek Soren widział wiele, a doświadczył jeszcze więcej - nic nie równało się jednak z tym, co ujrzał przed sobą w tej nieszczęsnej świątyni. Jak zahipnotyzowany podszedł bliżej, a brak protestów ze strony kobiety sprawił, że momentalnie ujął jej dłonie, obserwując zmieniającą się przy najdrobniejszym ruchu grę świateł. Jakim cudem nigdy nie słyszał o czymś tak niezwykłym? Nie był pewien, jak wiele czasu zmarnował, tępo wpatrując się w skórę elfki, nim ta zdecydowanym ruchem wyszarpnęła się z uścisku, chowając obiekt adoracji za plecami.
- Nie chciałem wyjść na impertynenta i ignoranta. - Odkaszlnął, jakby pragnąc w ten sposób przywrócić rozmowę na właściwy tor. - Ale, cholera, naprawdę widzę kogoś takiego, jak ty pierwszy raz w życiu. - Czuł się jak dziecko, momentalnie zapominając o wszystkich wydarzeniach, których fatalny przebieg sprowadził go na próg świątyni. - Chyba że to kolejna z twoich sztuczek. Tak jak mówienie bez otwierania ust i cała reszta. - Wymownie omiótł wzrokiem ogromną, zdobioną komnatę.
Kobieta nie odpowiedziała, obdarzając go tym samym, wypranym z emocji wyrazem twarzy, który prezentowała od pierwszych chwil ich spotkania. Soren wykrzywił się zirytowany, wciąż nie potrafiąc zaakceptować, że ktokolwiek mógł traktować go z taką rezerwą. I choć uwielbiał drażnić innych swą pozorną obojętnością, sam nie był w stanie zdzierżyć braku czyjejś atencji. Przeskoczył więc bliżej elfki, zdecydowanie naruszając jej strefę komfortu, by chwilę później zdecydować jednak o zachowaniu nieco bezpieczniejszego dystansu.
- Potrafisz w ogóle mówić? - Skrzyżował ręce na piersi, przekrzywiając przy tym głowę. - Bo przez tę bandę idiotów i tak nie mogę stąd wyjść, a może zdołałabyś uzupełnić mój brak wiedzy o gwiezdnych elfach. - Bezceremonialnie i z całą pewnością prowokacyjnie opadł na stojący w pobliżu, zdatny do siedzenia mebel, uśmiechając się zadziornie.

[Nyx?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz