Mimo przestróg wielu osób czarodziejka zdecydowała się na
wyprawę w góry Hemat. Lokalne legendy głosiły, iż niegdyś znajdowała się tam
świątynia gwiezdnych elfów. Jednak została opuszczona z niewiadomych przyczyn.
Podobno jej ruiny nadal się tam znajdują i chroni ich nadzwyczajna siła. Nie
ważne, czy to, co słyszała, było prawdą, czy nie, musiała się przekonać. Nigdy
nie miała okazji spotkać gwiezdnego elfa ani słyszeć o nich coś więcej niż
tylko legendy. Będąc astromagiem, chciała wiedzieć wszystko, co ma jakikolwiek
związek z nieboskłonem, wiedziała, że jeśli to miejsce okaże się prawdziwe,
dowie się tam wielu rzeczy. Aby uniknąć konfliktu z lokalnymi plemionami
satyrów, kobieta podjęła się podróży od wschodu pasma górskiego. Pierwszy obóz
zorganizowała sobie na Pogórzu Granicznym, gdzie schodziły się granice trzech
królestw, aby nazajutrz wyruszyć na najwyższe góry.
***
Po uporaniu się z niewielkim stadem nekkerów, Meyari mogła w
końcu podjąć się głównego podejścia na górę. Z każdym kolejnym krokiem była coraz
bardziej przekonana o istnieniu tajemniczej świątyni, aura otoczenia dawała
sobie we znaki czarodziejce. Przekonanie budowało u niej determinację, a
determinacja dodawała siły. Wkrótce dziewczyna stanęła u podnóża szczytu, na
którym znajdowały się ruiny, ocierając pot z czoła, westchnęła z uśmiechem,
byłą gotowa by dotrzeć do celu. Wpierw musiała tylko chwilę odpocząć, znalazła
sobie na to idealne miejsce. Kilka skałek w dość osłonecznionym miejscu, a obok
niewielkie źródełko, jak gdyby ktoś urządził to miejsce dla przechodniów.
Dziewczyna rozpuściła włosy i uklęknęła przy źródle. Nabrała wody do rąk i
przemyła sobie twarz, odgarnęła włosy do tyłu, aby potem spiąć je w ciasny
kucyk. Nagle jej oczy zalśniły i białowłosa czarodziejka rozejrzała się dookoła.
Czuła na sobie czyjeś spojrzenie. Zebrała swój bagaż i zarzuciła na plecy, w
skupieniu obserwując otoczenie ,wstała i ruszyła dalej. Nad jej głową
przeleciała sowa, która zdecydowanie zwróciła jej uwagę, gdyby się nie
spojrzała za nią, nie zauważyłaby kątem oka lecącej strzały. Dziewczyna
uniknęła grotu, pochylając się do tyłu i spierając na pokrowcu z teleskopem.
Tym razem się jej poszczęściło, jednak oponent tak szybko się nie poddawał.
Nieznajoma postać czekała na dobry moment, aby wyprowadzić kolejny atak. Meyari
na szczęście zdała sobie sprawę, że to sowa dawała jej sygnały. Wykorzystując
swoją zdolność, podstępem zlokalizowała napastnika i zmierzyła w tamtym
kierunku, gotowa do ataku. Ku jej zaskoczeniu, oczom dziewczyny ukazała się
najprawdziwsza gwiezdna elfka. Postać wyglądała niczym nocne niebo, jej wygląd
przewyższył najwyższe oczekiwania czarodziejki. Momentalnie opuściła gardę i
wpatrywała się z szeroko otwartymi oczami, uniosła lekko dłonie, aby pokazać
swoje pokojowe nastawienie.
- Witaj... - Dziewczyna ukłoniła się lekko. - Na imię mi
Meyari, nie mam złych zamiarów. J-ja tylko chciałam zobaczyć to miejsce i... -
Mówiła spokojnie, bacznie obserwując ruchy milczącej elfki. - Chciałam zbadać
niebo.
[Nyx? Wiem, ze to okropne, ale zaczynanie to nie moja bajka xD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz