niedziela, 17 listopada 2019

Od Agnessi do Alaratha

Kiedy tylko do Agne doszła wieść o sprowadzeniu do domu Denvo jakiegoś nowego maga, od razu postanowiła to sprawdzić. To już był któryś z kolei śmiałek, którego przyprowadzono by uzdrowić Caelish. Szczerze mówiąc, demonicę średnio obchodził jej los. Kobieta od samego początku patrzyła na sukkuba z czystą pogardą. Mimo że do haremu dołączyła stosunkowo niedawno, zdążyła poczuć się jak pani na włościach, która może wszystko. Jakby nie patrzeć, to właśnie ten demon był w tym domu najcenniejszym okazem z całej tej kolekcji i być może właśnie to generowało całą złość pozostałych kobiet w stronę Agnessi, która na ogół starała im się nie wadzić zbyt dużo, pomijając... drobne złośliwości.
Od samej chwili kiedy tylko przekroczył próg domu, powstało niesamowite zamieszanie, co nie uszło uwagi Agne. Będąc pod dachem domostwa, nie miała szans na obejrzenie nowego przybysza, zresztą do komnat, w których leżała chora nie była nawet wpuszczana. Straż i zakaz przebywania obok chorej, nie powstrzymywało jej jednak, by oglądać to, jak każdy, kto chciał udzielić pomocy, kończył z fiaskiem. Agne już od samego początku, miała wrażenie, że to, co dopadło Caelish, nie będzie łatwe do wyleczenia. Zresztą, chorowała zaledwie kilka dni, a zdążyła osłabnąć na tyle, że oddychała resztkami sił. Demonica wielokrotnie widziała ją przez okno, jak i słyszała rozmowy służby wraz z pozostałymi żonami. Żadna z usłyszanych i widzianych przez nią rzeczy nie zwiastowała poprawy stanu chorej a wręcz przeciwnie. Miała wrażenie, że Denvo sprowadził już wszystkich lekarzy i uczonych w tym mieście a nikt nie był w stanie pomóc jego żonie. Praktycznie nie opuszczał jej sypialni, ciągle siedząc przy jej łożu. Na dworku było czuć, jak frustracja Denvo z dnia na dzień wzrasta, był wściekły brakiem pomocy ze strony jego trzech magów i wszystkich pozostałych, których sprowadzał. Kiedy już zdarzyło się, że opuścił pokój chorej, korytarze zapełniały się echem jego wrzasków na służbę lub lekarzy. Wyładowywał swoje nerwy na dosłownie na wszystkim i wszystkich. Dlatego nawet sama demonica słysząc o przybyciu kolejnego, ściągniętego z ulicy przybysza, zaśmiała się tylko w duszy i od razu ruszyła pod okno komnaty Caelish, by obejrzeć cały ten cyrk, który miał się tam odbywać.
Skryła się w zaroślach, mając idealny widok na to, co odbywało się w pomieszczeniu. Przy łóżku stał elf, co wywnioskowała z jego szpiczastych uszu, które wystawały spod jego długich kruczoczarnych włosów. Pomyślała, że nie jedna kobieta mogłaby mu ich pozazdrościć i uśmiechnęła się sama do siebie złośliwie, nadal bacznie obserwując przebieg wydarzeń. Najbardziej żałowała, że nie słyszała toczących się w środku rozmów. Prawdopodobnie, gdyby przybliżyła się wystarczająco do okna, na pewno coś by wyłapała, jednak nie chciała ryzykować wykryciem. Przez pierwsze chwile nie działo się nic ciekawego, prócz tego, że nieznajomy pochylił się nad ciałem i zastygł, przez chwile bez ruchu. Agne miała wrażenie, że dostrzegła przez moment jakąś fioletową poświatę, ale nie zdążyła się jej przyjrzeć bardziej. Zaraz po tym nastąpiło ożywienie, gdyż Denvo wyraźnie zdenerwowany krzyknął coś w stronę elfa. Jednak ku jej zaskoczeniu, wszyscy domownicy wyszli z pomieszczenia, zostawiając go samego z chorą. Od razu wykorzystała sytuacje — wyskoczyła z zarośli, opierając się dłońmi o okno i obserwując to, co robi czarnowłosy. Nachylił nad chorą dłonie i zamarł w bezruchu. Prawie opierała się cała o okno, ale nie mogła już zauważyć tego, co robi elf, gdyż był odwrócony do niej plecami. Dostrzegła jednak, jak sylwetka Caelish podniosła się i opadła, a w międzyczasie całe pomieszczenie wypełniło się fioletowym światłem. Poczuła niesamowitą siłę magii, jaka emanowała od mężczyzny. Przez plecy przebiegł jej dreszcz, a ręce zesztywniały. Nie oderwała jednak wzroku od tego, co się działo. Coraz bardziej czuła jak sztywnieje całe jej ciało, nadal z tym przenikającym dreszczem na plecach. Przez warstwę szkła usłyszała tylko zduszony krzyk, jaki wydała z siebie kobieta. Zdążyła usłyszeć tylko to gdyż momentalnie impet, z jakim magia opuściła pomieszczenie, odrzucił ją od okna. Wylądowała boleśnie na plecach, nadal czując, że średnio może liczyć na współprace swojego ciała. Oparła się na łokciach lekko obolała i tylko kątem oka zdążyła zauważyć, że do komnaty zdążyli się wszyscy zbiec. Uznała, że nie będzie już czołgać się do okna. Wstała obolała i odeszła najszybciej jak tylko mogła, nadal będąc w niemałym szoku.
***
Do kolacji kręciła się po dworku, szukając swojego miejsca, jednocześnie próbując rozchodzić zesztywniałe mięśnie. Z tego, co zdążyło się jej po drodze obić o uszy, to to, że Caelish wróciła do żywych. Była w naprawdę niemałym szoku, gdyż krzyk, jaki ostatnio słyszała, dla niej osobiście zdrowia nie zwiastował. Myślała, że elf po prostu już ją wykończył, by się dalej nie męczyła — a tu proszę, niespodzianka, której się nie spodziewała. Agne cały wieczór słyszała tylko od pozostałych żon Denvo ćwierkotanie na temat owego elfa. Wszystkie były w nim niemal na zabój zauroczone. Nawet te, co go na oczy nie widziały, zachwycały się jego osobą. Demonica poczuła nawet lekką zazdrość, że ktoś działa na kobiety tak jak ona na mężczyzn, a to ugodziło w jej dumę. Nie zeszła na kolacje, nie miała ochoty na docinki innych kobiet na swój temat, których dziś, prawdopodobnie, byłoby niemiara, z powodu obecności elfa. Cierpliwie stała w holu, oparta o jedną z kolumn, ukrywając się w cieniu, tak by nie rzucać się w oczy. Obserwowała wszystkie kobiety, jak i tajemniczego podróżnego. Zamienili parę słów i nie uszło uwagi Agne, jak gospodarz wręczał czarnowłosemu sporych rozmiarów mieszek.
Nie zdziwiła się, musiał być mu naprawdę wdzięczny. Podsłuchała również, że zaproponował mu nocleg i gościnę, na tyle ile tylko zapragnie. Uśmiechnęła się tylko pobłażliwie i zastanowiła się, ile elf wytrzyma w tym domu. Najpewniej będzie chciał go opuścić, najszybciej jak to możliwe, ale teraz niech biesiaduje i rozkoszuje się dobrym nastrojem Denvo.
Agnessi wróciła do swojej komnaty, pragnąć tylko odpoczynku i gorącej kąpieli. Miała serdecznie dość zamieszania, jakie wytworzyło się przez ostatnie kilka dni niemożnością Caeshil i cudownym pojawieniem się nieznajomego. Swoją drogą nie zwróciła uwagi na to, jaką ów przybysz posiadał godność, szczerze mówiąc, chyba nie bardzo ją to obchodziło. Leniwie i bez pośpiechu przygotowywała sobie upragnioną kąpiel. Zapaliła świece, rozsypała w wodzie płatki kwiatów, wlała do niej również olejki zapachowe. Woda przyjemnie parowała, tworząc aromatyczny zapach w całym pomieszczeniu.
Zdejmowała z siebie bluzkę, kiedy coś w nią znienacka uderzyło. Zdezorientowana odwróciła się w stronę pchnięcia. I z początku całkowicie ją zamroczyło.
- Najmocniej przepraszam ja tylko... Oh. - Przed nią stał właśnie ten sam elf, który uzdrowił Caelish i któremu została zapewniona gościna. Mężczyzna próbował trzymać kontakt wzrokowy, by nie oblać spojrzeniem prawie gołego ciała demona. Agne czekała w milczeniu, również patrząc na czarnowłosego. Z perspektywy elfa, sytuacja była co najmniej niezręczna, jednak dla sukkuba, było to całkowicie w normie. Naciągnęła znowu na siebie bluzkę i uśmiechnęła się powabnie.
- Nie dość, że udzielono ci gościny i sowicie zapłacono, to jeszcze znikąd pojawiasz się w komnacie jednej z żon swego gospodarza? - Zapytała, podchodząc niebezpiecznie blisko. - Nie mądrze, mój drogi... Jak cię zwą? - spojrzała na niego, obracając w dłoni kosmyk jego czarnych włosów.
- Alarath. A ty kim jesteś? - odpowiedział pewnie, bez nuty zawahania w głosie, łapiąc ją za nadgarstek i odrywając jej dłoń od kosmyka, którym się bawiła.
- Agnessi, ale dla ciebie panie może być bogini cielesnej uciechy. - odskoczyła od niego i pokłoniła się z lekceważącym uśmiechem. - Widziałam twój dzisiejszy wyczyn, naprawdę podziwiam twój magiczny kunszt, aczkolwiek na maga to mi nie wyglądasz. - Zmieniła od razu ton na wyczuwalnie chłodniejszy, nadal bez krępacji wpatrując się w elfa. Przeciętnej postury i budowy mężczyzna. Jednak sposób, w jaki teraz wbijał w nią wzrok, budziło w niej nieprzyjemne uczucie. Miał pogardliwy wyraz twarzy, co ani trochę nie podobało się demonowi. Miała wrażenie, że jej natura ma się nijak, na obecnego przed nią nie działało. A nic bardziej nie rozzłaszcza sukkuba jak brak atencji i zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Naburmuszyła się od razu niczym małe dziecko i podparła się rękoma na biodrach.
- Możesz wyjaśnić mi, w jakiś logiczny sposób co tu robisz, czarodzieju? - Podniosła gwałtownie głos, patrząc wyzywająco na Alaratha. Nawet nie czekała na odpowiedź z jego strony. - Przyszedłeś wykorzystać biedną niewinną niewiastę, przyznaj się zbereźniku. - Podsumowała, nie dając dojść do słowa mężczyźnie, który nadal stał pod ścianą. Uśmiechnęła się złośliwie, a nagła zmiana tonów demona prawdopodobnie działała na elfa lekko myląco.
- Patrząc na ciebie, na pewno nie nazwałbym cię biedną i niewinną, sukkubie. - skomentował jej wypowiedź i obdarował ją równie parszywym uśmiechem, który zirytował Agne jeszcze bardziej. Zmarszczyła brwi zbulwersowana.
- Wybacz moja droga, zahaczyłem o twoją komnatę przez całkowitą pomyłkę. Aktualnie chciałbym już kierować się do wyjścia. - Pokłonił się ostentacyjnie nadal z tym kąśliwym wyrazem twarzy. Minął bezceremonialnie demona i podszedł do drzwi, otwierając je, i wychodząc. Agne stała jak wryta, kipiąc ze wściekłości z takiego potraktowania. Oczywiście nie mogła tego tak zostawić. Ruszyła za nim praktycznie od razu. Wybiegła na korytarz i widząc tylko niknącą sylwetkę, pobiegła w jego kierunku.
- Teraz nie pozbędziesz się mnie tak łatwo! - powiedziała zadowolona, równając z nim krok, wychylając się wręcz i posyłając mu dziecinnie złośliwy uśmiech. Elf stanął jak wryty, patrząc na nią lekko zmieszany.
- Jesteś świadoma, że nie potrzebuje i nie specjalnie chce twojego towarzystwa aktualnie?
- Ouh! Oczywiście, że chcesz! Uwierz mi, nie będziesz chciał niczego innego! - Podskoczyła wręcz z radości, czując jak działa Alarath'owi coraz bardziej na nerwy. Elf westchnął tylko i pokiwał głową w geście dezaprobaty. Ta w tym samym momencie złapała go za ramię i przyciągnęła do siebie. Nie zdążyła nawet zamrugać, gdy w ciągu sekundy na korytarzu — stała tylko ona. Podskoczyła zaskoczona niespodziewanym zniknięciem elfa. Obróciła się wokół swojej osi, wypatrując mężczyzny, którego nigdzie nie było. Zamrugała parę razy, nie mogąc uwierzyć w to, co się przed chwilą wydarzyło. Prychnęła oburzona niczym kot i wróciła zbulwersowana do swojej komnaty i utęsknionej wanny.
***
Postanowiła zjawić się na pierwszym posiłku dnia, co zwykle się jej nie zdarza. Reszta domowników była również niebywale zaskoczona jej obecnością. Denvo rzucił w jej stronę usatysfakcjonowane spojrzenie, widać, że był zadowolony, że pojawiła się jej przy stole. Jak na złość zajęła miejsce centralnie przed wczorajszym uciekinierem. Obdarowała go na powitanie złośliwym uśmiechem, jednak nie uzyskała żadnej reakcji, prócz kąśliwego wyrazu twarzy elfa. Nie zdążyła nałożyć sobie nawet sałatki na talerz, gdy odezwał się Alarath:
- Gospodarzu... Nie chcę wydawać się niegrzeczny, jednakże chciałbym zwrócić ci uwagę na jedną rzecz. - Agne zastygła bez ruchu. Rzuciła mu wymowne spojrzenie, ale ten nie miał zamiaru przerwać. - Otóż, twoja fioletowa dama jest dość mocno nachalna... - Mówiąc to, patrzył się na Agne z tak niesamowitym jadem, że miała ochotę mu się rzucić do gardła. Denvo dosłownie w ciągu sekundy, również skierował wzrok na swojego sukkuba. Usiadła spokojnie na swoje miejsce, posyłając elfowi nienawistne spojrzenie. W ciągu tej jednej chwili zdążyła w myślach zwyzywać go wszystkimi możliwymi wyzwiskami, jakie tylko znała.
- Oh, słońce, wierzysz jakiemuś włóczędze z ulicy, czy swojej kobiecie? - przysunęła się do swojego męża bliżej i czule musnęła dłonią po policzku. Nie musiała specjalnie długo czekać na efekt, gdyż ten momentalnie zapomniał o wcześniejszych słowach Alarath'a, skupiając się tylko na demonie. Kiedy uzyskała dany efekt, rzuciła elfowi wyzywające spojrzenie, jednocześnie kopiąc go z całej siły w kolano. Uśmiechnęła się szeroko i momentalnie mina jej zrzedła, kiedy poczuła przeszywające ukłucie w plecach.
- O ty szmato. - szepnęła.
[Alarath? :')]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz