piątek, 29 listopada 2019

Od Alaratha do Meyari

Nigdy by nie przypuszczał, że taka sytuacja będzie miała miejsce w jego życiu. Tańczył z czarodziejką. Sam siebie zaskoczył takim zachowaniem, ale w tej kobiecie było coś, co go intrygowało. Podczas tańca cały czas wpatrywała się w niego, czuł na sobie jej badawczy wzrok. Uczynił to samo jednak bardziej subtelnie. Poprzestał obserwacji na jej oczach. Jej tęczówka również była purpurowa, lecz w przyciemnionej sali, dostrzegł, że się świecą. Skupił się na tańcu. Spokojne rytmy pozwoliły trochę zwolnić tępa, dzięki czemu łatwiej było mu prowadzić. Jego partnerka oddała całą kontrolę, spojrzał na nią. ‘Pogrążyła się we własnych myślach, zupełnie jak ja.
***
-Meyari… – Specjalnie przedłużył swoją wypowiedź, dodając odrobinę zaintrygowania w głosie – Ładne imię.
Uśmiechnął się, nie zapominając o jej pytaniu.
- Mój mistrz – Udał, że się chwile zastanawia – Cóż, kontrolowania mojej mocy nauczył mnie mędrzec, który pewnego razu zawitał do mojego rodzinnego miasta.
Źle się czuł, że kłamał, sumienie zawsze się odzywało w mniejszym lub większym stopniu. Wolał jednak to niż rozdrapywanie starych ran.
- Nauczył mnie podstaw, reszty uczyłem się przez wiele lat sam lub pod nadzorem innego czarodzieja.
- Jak miał na imię? – Zapytała niemalże od razu. – Twój mistrz.
-Zabawne. Nigdy się nie przedstawiał. Między nami była tylko relacja mistrz-uczeń.
Ta rozmowa robiła się coraz mniej komfortowa, a czarodziejka zadawała coraz to nowe pytania. Musiał coś szybko wymyślić.
- Czy…
- Mówisz, że rozmawiasz z gwiazdami? – Przerwał elf – Widziałem kilku astronomów, którzy czytali z gwiazd. Rysowali mapy, szukali drogi, czasem nawet przepowiadali przyszłość. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś z nimi rozmawiał. Opowiedz, jak to wygląda.
Ujrzał błyskawiczne ożywienie z jej strony, lecz się zawahała. Jakby nie wiedziała, od czego zacząć.
-Najpierw za pomocą teleskopu szukam danej gwiazdy. – Zaczęła wyraźnie rozpromieniona. – Kiedy już ją odnajdę, rozpoczynam rozmowę. Przy rozpoczęciu rozmowy najważniejsze jest imię. Muszę przedstawić się po imieniu, a także wypowiedzieć imię gwiazdy. Jeśli go nie znam, muszę od razu o nie zapytać, inaczej może się poczuć urażona…
Mówiła bez wytchnienia, żadnej przerwy na oddech, Alarath miał wrażenie, że oczy czarodziejki świecą jeszcze jaśniej niż wcześniej. Patrzył na nią. Była w transie. Monologowym transie. Może rzeczywiście to coś więcej niż tylko astronomia?
-… A na koniec muszę się z nią pożegnać, również po imieniu. – Wzięła głęboki oddech. – Po wszystkim można łatwo ją dostrzec, ponieważ świeci jeszcze większym blaskiem.
Sięgnęła po pozostawiony przez niego kufel miodu.
- Niesamowite, z pewnością musi być to ciekawy widok. – Czuł, że mogą mieć wiele wspólnych tematów.
-Mogę ci pokazać przy następnej okazji. Może ty miałbyś jakieś pytanie do gwiazd?
- Z chęcią bym coś takiego zobaczył. –Elf uśmiechnął się mimowolnie – Ale wątpię, żeby znały odpowiedź na moje pytania.
-Skąd wiesz? – Usłyszał urazę w jej głosie – Gwiazdy to dusze zmarłych, a zmarli widzą wszystko.
-Zmarli?
Rozmowę przerwał wdrapujący się na ramie pupil Alaratha, który od razu wyczuł jego zaniepokojenie.
- Co jest mały? Wszystko w porządku? – Zapytał zwierzaka.
Ten w odpowiedzi odwrócił się w stronę drzwi gospody, sierść mu się zjeżyła i wydał swoje charakterystyczne warknięcie.
Do karczmy z impetem weszło trzech uzbrojonych po zęby strażników. Muzyka ucichła, goście zamilkli i stali jak zatrzymani w czasie.
Jeden z obcych, którzy bez wyrzutów sumienia przerwali zabawę, wyszedł do przodu. Jego zbroja była bogaciej zdobiona niż u pozostałych a do ramion przypięty był czerwony płaszcz z herbem Ekhynos – najprawdopodobniej był to kapitan straży. – Wszedł na scenę a za nim pozostała dwójka. Rozwinął papier, który ściskał w dłoni i przedstawił gościom karczmy.
- Poszukiwany czarnowłosy elf! – Wykrzyczał – Na twarzy posiada tatuaż o dziwnym wzorze. Poszukiwany jest winny kradzieży dóbr i morderstwa alchemika.
Alarath przyjrzał się listowi gończemu. Nie było wątpliwości, to jego podobizna.
- No to chyba na mnie pora. – Wykorzystał zamieszanie, skupił całą swoją moc na jednym zaklęciu i pojawił się na tyłach gospody. Liczył tylko na to, że purpurowe światło jakie po sobie zostawił, nie przyciągnie kłopotów Meyari.
-Gonią nas przez pół kontynentu, mały – Podsumował.
Wypił tylko błękitny eliksir, który miał przypięty do rzemiennego paska i odszedł w ciemność zbliżającej się już nocy.
***
Przypomniał sobie o niewielkiej kostce, którą znalazł podczas wędrówki. Sześciościenny drobiazg miał na każdej ściance inną runę. Alarath chciał ją w wolnym czasie zbadać, ale przypadkiem lub nie zostawił ją w gospodzie. Meyari będzie miała pamiątkę po spotkaniu. On teraz miał poważniejsze problemy. Kiedy cała impreza już ucichła, zakradł się do gospody. Na jego szczęście nikogo w środku nie było. Skierował się na górę prosto do swojego pokoju. Drzwi były uchylone. Elf zawahał się. Wyciągnął rękę, w której purpurowa mgła zaczęła się układać i materializować w jego kostur. Powoli pchnął drzwi i gotowy na wszystko wparował do pokoju. Cisza. W środku nie było nikogo. Tylko wypalająca się świeca. Wszystko było na swoim miejscu, oprócz jednej rzeczy. Znikał jego obraz. Jaką wartość strażnicy dostrzegli w zwykłym malunku? Zaczął pakować wszystkie swoje rzeczy, kiedy dostrzegł coś leżącego na stole. Była to mała wyrzeźbiona w drewnie gwiazda. To nie byli strażnicy…

[Meyari? ^^]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz