wtorek, 5 listopada 2019

Od Lu do Ayany


Napięcie wzrosło, oboje wiedzieli, że łatwo nie będzie, ale byli na to gotowi. Choć początkowo polimorf nie do końca pojmował wagę sytuacji, to bezpośrednie porównanie z wojną, wywołało u niego pewnego rodzaju determinację. Jego chwilę zamyślenia, przerwała Sardothien.
- Musimy się spieszyć. - Nie zdążyła dokończyć, a już ruszyła w stronę wybuchu. - Nie ma ani chwili do stracenia.
Lu nastawił uszu i spojrzał na nekromantkę, mimo samozaparcia, widać było po niej, iż idzie z trudem. Od razu podszedł do dziewczyny i ją podparł. Chwilę tak szli, lecz to było za wolno dla obojga. Na twarzy Ayany powoli pojawiałą się frustracja.
- Zaczekaj. - Lutobor zatrzymał się. - Wiem, ze ci się to nie spodoba, ale... - Z niepewnością spojrzał na czarodziejkę, która sugestywnie podniosła jedną brew. - Wejdź mi na plecy. - Chłopak kucnął przed czarnowłosą, czekając na jej ruch. - Tak będzie o wiele szybciej.
Choć niepewnie, Ayana objęła szyję mężczyzny i sparła się na nim. Polimorf chwycił jej uda, tak aby się nie zsuwała i ruszył w milczeniu przed siebie. Nie można było zaprzeczyć, że przemieszczali się o wiele szybciej, zwinny polimorf biegł szybko, sprawnie wymijając przeszkody. Gdyby nie to, że dziewczyna czuła się niezręcznie, może nawet pochwaliłaby towarzysza, tymczasem nie wykrztusiła ani słowa, rumieniąc sie lekko w stresie. Zdecydowanie nie pomagała jej w tym bliskość ich mokrych ciał, a tym bardziej oddech Taghaina oraz ruch jego klatki piersiowej. Jedyną ulgą dla Sardothien, było skupienie mężczyzny na drodze, a nie na dziewczynie.
Zwykłym tempem, droga pewnie trwałaby około godziny, jednak po dwudziestu minutach byli już niemal w epicentrum wybuchu. Polimorf przyklęknął, a Ayana stanęłą na spalonej trawie. Oboje czujnie rozejrzeli się dookoła, o dziwo nie było tam żadnej żywej duszy. Spodziewali się ofiar, tymczasem stali sami pośród płomieni i chmury popiołu. Zaskoczona nekromantka, chciała zrobić rozpoznanie i zrobiła kilka kroków do przodu, polimorf szybko złapał ją za dłoń i pociągnął do tyłu. Ta spojrzała na niego pytająco, niemalże z oburzeniem. Chłopak nastawił czujnie uszu i rzucił patyk przed Ayanę. Ten od razu zapłonął, mimo że trawa była już dawno spopielona.
- Nie trać czujności. Ktoś tu jest... To chyba jakaś iluzja.
Słowa polimorfa sprowadziły Ayanę na ziemię, jak mogła zapomnieć, przecież walczą z innymi magami. Od razu spróbowała wykrzesać z siebie choćby iskrę magii, lecz nadal miała za mało mocy.
- Nie dam rady z tym nic zrobić, nie teraz.
Lu spojrzał chwilowo na Ayanę, po czym znowu zaczął badac otoczenie wzrokiem, operując też uszami i wychwytując każdy podejrzany dźwięk.
- W takim razie, musisz zdać się na mnie dopóki... - Nagle szybko skoczył przed Ayane, osłaniając ją swoim mechanicznym ramieniem, te tylko odbiło coś metalowego. Jednak nadal nie było widac napastnika. - Dopóki ci się nie uda. Chyba czeka nas ciekawa walka, jesteś jego celem.
Przeciwnik był niewidzialny, jednak dało się go usłyszeć. Polimorf nagle zerwał się w kompletnie innym kierunku niż wcześniej odbijając kolejny atak i wyprowadzając cios. Niestety spudłował, jego przeciwnik sprawiał wrażenie równie szybkiego co on sam. Jego zmysły, jednak były silniejsze, celny atak sprawił, że przeciwnik wydał z siebie lekki jęk. Lu chciał wykonać kolejny, jednak tajemniczy przeciwnik umknął mu. Polimorf odwrócił się szybko i krzyknął do towarzyszki.
- Ayano! Padnij!
Dziewczyna bez zastanowienia wykonała polecenie Taghaina, był w tym momencie jej oczami. Sam także ruszył w stronę dziewczyny, wybijając się z prawej ręki, uniósł się nad nekromantką i w ostatniej chwili kopnął napastnika, który chciał ją zaatakować. Nagle z nikąd pojawił się upadający na trawę miecz, widocznie należał do niewidzialnej postaci. Lutobor chciał szybko złapać broń przeciwnika, lecz zniknęła mu sprzed oczu, a sam napastnik zamilkł.
- Uważaj, jest podejrzanie cicho - polimorf nadal nastawiał uszu, nasłuchując szelestu - Wszystko czego dotyka, staje się niewidzialne, dopóki jest w jego władaniu. Musimy być ostrożni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz