Myślała przez chwilę, że naprawdę nie będzie w stanie się
opanować. Dosłownie w ostatnich sekundach przypływu fali wściekłości, zdołała
wyjść z pomieszczenia, ratując przy okazji parę żyć. W takim stanie rzeczy
zostawiła Sorena z tymi wszystkimi zołzami i prawdopodobnie, w dość niezręcznej
sytuacji. Nie dbała o to, była świadoma, że mężczyzna jest w stanie sobie
poradzić, z tym swoim niewyparzonym jęzorem. Zatrzymała się gdzieś na końcu
korytarza, uderzając pięścią w kamienną ścianę. Zaczęła ją wściekle drapać,
zdzierając przy tym pazury. Brakowało jej przy tym tylko rozbryzgu krwi i
zatapiania ich w miękką skórę. Jedyne co dostała w zamian to tylko
przeszywający ból i zmasakrowane dłonie. Przez chwilę, tylko stała, oddychając
ciężko.
- Dorzucić ci te dwie w pakiecie? - Usłyszała za sobą. -
Będziesz miała z głowy już trójkę idiotów. - Odwróciła się do znajomego głosu.
Opierał się o framugę, tak jak w momencie, kiedy spotkali się w owym burdelu,
który przyprawił im tyle problemów. Sama nie wiedziała jak zareagować, nie
chciała wyładowywać na nim swojej złości, w końcu niczym nie zawinił. A jego
parodiująca poza, wywołała na jej ustach lekki, o dziwo, szczery uśmiech.
Spojrzała na niego uważnie, zastanawiając się co odpowiedzieć. Była całkowicie
zmieszana. Gdzieś w środku, doceniła to, że przyszedł za nią. Zrobiło się jej
zwyczajnie miło, ale nie chciała tego okazać. Jakby nie patrzeć, ich relacja
opierała się tylko na docinkach. Prawdopodobnie dlatego, była w takim szoku,
kiedy zobaczyła go za swoimi plecami. Nie miał obowiązku przyjścia za nią i
zaproponowaniu takiego układu, a zwłaszcza po takim traktowaniu przez Demonice.
- Czyżby przyszedłeś za mną, zdjęty jakąś cząstką litością?
- Skrzyżowała ręce, przyglądając się uważnie Sorenowi, nadal się uśmiechając.
Starała się w tym momencie, opanować na tyle, by nie rzucić jakąś złośliwością.
Naprawdę była pod wrażeniem, że nie zostawił jej teraz samej sobie i nie
chciała mu się w taki sposób odpłacać. Co prawda o jakiejkolwiek dobrej relacji
nie było nawet mowy, aczkolwiek jego zachowanie w obecnej sytuacji naprawdę
pozytywnie wpłynęło na Agne.
- Oh, ależ oczywiście, że tak, mam serce niczym kryształ,
jeszcze się nie przekonałaś? - Odparł, kręcąc przy tym ostentacyjnie dłonią z
wymownym tonem głosu. Wybuchnęła śmiechem, nie mogąc uwierzyć w to, co się
aktualnie dzieje. Swoim zachowaniem wprowadziła mężczyznę najpewniej lekkie
zdziwienie. Dawno nie śmiała się z takiego banału i to mając za sobą nieprzyjemną
sytuację.
- Co cię tak bawi moja droga? - Soren nadal opierał się o
framugę, patrząc na kobietę zmieszany. Nie odpowiedziała mu, popatrzyła tylko
na niego całkowicie rozbawiona. To był pierwszy raz od dość dawna, by taka
głupota doprowadziła ją do śmiechu. Mężczyzna cierpliwie czekał, kiedy ta się
uspokoi, a zajęło jej to dłuższą chwilę. Parsknęła ostatni raz, wyprostowała
się i poprawiła rozczochrane włosy.
- Rozumiem, że tamte dwie wpadły ci w oko? Jestem skłonna
zgodzić się na tę kuszącą propozycję. - Powiedziała wymownie. - Specjalnie dla
ciebie, zapakuje ci je w kokardkę. - Podała białowłosemu dłoń. Spojrzał tu na
jej wyciągniętą rękę, tu na samą Agne. Odwzajemnił uśmiech i uścisnął mocno jej
dłoń. Był to mały gest, ale dla niej znaczył naprawdę sporo. Co prawda oboje
nie oszczędzali sobie wyzwisk, aczkolwiek czuła, że w jakiś sposób to mogło
zwiastować poprawę ich znajomości. Zresztą, dawno nie miała przy sobie kogoś na
tyle głupiego, lub odważnego, co by się ośmielił, również w taki zuchwały sposób
jej odpowiadać. Soren był pierwszą osobą, którą Demonica była w jakiś sposób
obdarzyć jakimś respektem, którego oczywiście, nie miała zamiaru mu ujawniać.
Niech się domyśla sam.
- Kto będzie tym szczęściarzem?
- Ten szczeniak co myśli, że pozjadał wszystkie rozumy, ten
gałgan nie ma się prawa odzywać przy pozostałej dwójce, ale jak już jest sam,
to pozwala sobie zdecydowanie za dużo. - Sączyła jadem na prawo i lewo, jakby
miała przy sobie najmłodszego z Magów, najchętniej by mu ukręciła łeb...
Zresztą tak samo, jak pozostałym. Specjalnie wybrała na cel właśnie jego — był
najmniej doświadczony z całej trójki i uznała, że powinien sprawiać najmniej
problemów Sorenowi. To nie uwolni jej spod pieczy zaklęcia, które ją więzi, ale
chciała odwdzięczyć się mężczyźnie i sprawiać przy okazji jak najmniej
problemów.
- W takim razie proponowałbym poczekać z tym do nocy, gdy
wszyscy domownicy będą już w swoich komnatach. - Zaczął, opierając się o
kamienną ścianę. - Najlepiej, byśmy nie spotkali spodziewanych świadków wydarzenia.
Wypadałoby również, żebyśmy zrobili to najciszej i najszybciej jak się tylko
da... - Nie zdążył dokończyć.
- Proszę cię, nie musisz mi nic mówić, jestem mistrzynią
załatwiania wszystkiego po ciuchu. - Machnęła dłonią, lekceważąc jego słowa.
Przez chwilę tylko milczał i posłał jej wymowne spojrzenie.
- Tak. Zauważyłem.
***
Agne postanowiła, że będzie działać na swoją rękę, nie
zaprzątając głowy białowłosemu. W końcu nie określili konkretnie, w którą noc
się tym zajmą. Demonica, wzięła sobie do serca słowa mężczyzny „jak
najszybciej". Od momentu rozstania się z Sorenem, odczekała, kiedy wszyscy
udali się na spoczynek, by móc swobodnie poruszać się po korytarzach. Uznała,
że na trzeźwo młody Mag nie będzie chciał z nią współpracować, więc pierwszym
punktem jej misji była piwnica, w której znajdował się zapas wszelkiego rodzaju
trunków. Wybrała dwie butelki wybornego wina, które ten ma w zwyczaju pijać
przy obiadach. Kierując się w stronę jego komnaty, starała się nie myśleć zbyt
wiele. Chciała tylko zrobić to, co miała do zrobienia i mieć to względnie
szybko za sobą. Nim się spostrzegła, stała już przed drzwiami komnaty. Stała
przed nimi przez dobrą chwilę nim zdecydowała się wejść. Po plecach przeszedł
jej dreszcz obrzydzenia. Wzięła głęboki oddech, po czym bez wahania otworzyła
''po ciuchu'' drzwi. Młodzieniec natychmiast się zbudził. Zerwał się i podniósł
do pozycji siedzącej. W pomieszczaniu panował półmrok, więc jedyne co
dostrzegał to zarys sylwetki sukkuba i jarzące się złotym blaskiem, ślepia.
- Czego?! - Warknął, udając oburzonego, próbując dostosować
oczy do ciemności panującej w pomieszczeniu. Agne podeszła do jego łoża i bez
słowa na nie weszła. Usiadła na nim okrakiem, nachylając się i gładząc go po
policzku.
- Chodziłeś dziś taki spięty... - złapała go za kark,
masując jednocześnie. - Uznałam, że przyda ci się trochę rozluźnienia. -
Wskazała na dwie butelki, które położyła tuż obok. Uśmiechała się powabnie, a
lniana tunika zsunęła się z jej ramion. Chciał ją objąć w talii, lecz zdążyła
się odsunąć i złapać za butelkę. Otworzyła jedną, wzięła w dłoń szczękę
mężczyzny i wlała mu wino do ust. Nie specjalnie się sprzeciwiał, dosłownie już
po paru pierwszych minutach mogła robić z nim, co się jej podobało. Nie musiała
już go zmuszać do picia, zajął się tym sam. W tym samym momencie, Demonica,
leżała obok niego, pieściła go, głaskała po włosach i szeptała mu do ucha
rzeczy ku uciesze jego ego.
Opicie tego młodego łebka nie zajęło jej dużo czasu.
Opróżnił dwa wina w zaskakująco szybkim tempie, jak i jednocześnie całkowicie
tracąc kontakt z rzeczywistością. Uśmiechał się głupkowato, śmiał dosłownie ze
wszystkiego, dostając przy tym czkawki pijackiej. Wyglądał i zachowywał się
komicznie, i jednocześnie naprawdę żałośnie. Zepchnęła go z łóżka, po czym
ledwo podniosła. Wzięła go pod ramię, kierując się do komnaty Sorena.
***
Przez ten dosłownie kawałek korytarza, myślała, że szlag ją
trafi. Mag ciągnął ją na wszystkie strony, a trzy razy musiała go ponownie
podnosić, a czynność ta, przy pijanym człowieku, wcale nie jest taka prosta.
Wielokrotnie obili się o ścianę przy akompaniamencie jego irytującej czkawki.
Poczuła ulgę, kiedy znaleźli się przy drzwiach sypialni
białowłosego. Zapukała, poprawiając jednocześnie na ramieniu ciało, by nie
upadło. Czuła się, jakby tachała worek ziemniaków.
Po chwili gospodarz komnaty otworzył, a Agne nie zważając
dosłownie już na nic, rzuciła pijanego Maga na podłogę. Soren ledwo zdążył
odskoczyć. Spojrzał zaskoczony na ciało, które zwijało się w jękach bólu na
podłodze, tu na sukkuba.
- Co ty zrobiłaś?! - podniósł głos oszołomiony.
- Opiłam. - wzruszyła ramionami. - I przyniosłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz