Chłopak zaczął rozglądać się po pokoju, w którym
zostawił go Soren. Pomieszczenie było małe, a w jego centrum znajdowało
się duże łóżko. Przy ścianie naprzeciwko drzwi stały dwie komody. Na
jednej z nich leżały ułożone stare i zakurzone książki. Sypialnia
sprawiała wrażenie dawno niezamieszkałej.
Vaeril usiadł ciężko na miękkim materacu. Marzył,
by okryć się pościelą, usnąć i chociaż na chwilę zapomnieć o ciągnących
się za nim problemach. Czekał jednak cierpliwe na powrót białowłosego z
obiecaną odtrutką. Palące uczucie w klatce piersiowej nie dawało o sobie
zapomnieć, więc liczył, że Soren się pośpieszy.
Jak na wezwanie, chłopak wszedł do pomieszczenia.
Wraz z lekarstwem odłożył na róg łóżka czyste ubranie. Elf obserwował go
w milczeniu.
- Gdybyś czegoś potrzebował, będę na dole - rzucił
Soren, kierując się w stronę wyjścia. - Może ci idioci zostawili
jakiekolwiek zapasy.
- Na to liczę - powiedział Vaeril, wstając z
siadu, by sięgnąć po fiolkę. - Umieram z głodu, ale jestem chyba zbyt
zmęczony, by cokolwiek zjeść.
Soren zaśmiał się cicho i zamknął drzwi. Elf
został sam ze swoimi myślami. Przyjął lek, mając nadzieję, że szybko mu
pomoże. Po chwili spojrzał na przyniesione ubrania. Źle się czuł z
faktem, że jest uzależniony od białowłosego. Wiedział, że gdyby nie on,
najpewniej już by nie żył. Z drugiej strony - jeśliby nie spotkał
chłopaka, nigdy nie wpadłby w takie kłopoty. Z towarzyszącą mu ową
myślą, narzucił na siebie czyste odzienie. Doskonale zdawał sobie sprawę
z tego, że miał własne ubrania w torbie. Wolał je jednak zostawić na
później, a teraz skorzystać z uprzejmości gospodarza. Białe szaty były
trochę za duże na Vaeril'a. Elf poczuł miękki (i najpewniej drogi)
materiał, z których zostały zrobione. Poczuł nagłe ukłucie zazdrości.
Aby zdobyć takie ubrania, musiałby pracować z dwa lata.
Okrył się w końcu ciepłą kołdrą. Łóżko, które
zostało mu przydzielone, zadziwiało elfa wielkością. Nigdy nawet o takim
nie marzył. Liczył na najlepsze spanie w swoim życiu, jednak mimo tego
nie potrafił zmrużyć oka. Męczyło go wiele wątpliwości. Zastanawiał
się, co próbuje ukryć przed nim Soren. Definitywnie chłopak nie chce, by
elf się o czymś dowiedział. Przypomniał sobie nazywanie go „księżulkiem” i reakcję dziwacznej kobiety na wiadomość, że przybyli
tutaj razem. O co w tym wszystkim chodzi?
Domostwo, w którym się znajduje, jest ogromne.
Vaeril domyślał się, że białowłosy na pewno nie para się czymś legalnym.
Dodatkowo próbował odgadnąć, kim są spotkane w przedpokoju osoby. Po
reakcji Sorena odgadł, że raczej nie są przyjaciółmi. Może to tylko
denerwujący współlokatorzy? Skoro mieszkają razem w takim miejscu,
pewnie pochodzą spod jakiejś ciemnej gwiazdy. Cała trójka. Pytania
męczyły umysł elfa. Wiedział jednak, że białowłosy nie będzie skory
udzielić mu na nie odpowiedzi. Vaeril stwierdził ostatecznie, że nie
powinny interesować go sekrety Sorena. Musi być powód, przez który nie
podzielił się z nim owymi informacjami. Elf wolał nie pakować się w
większe kłopoty, a miał wrażenie, że poznanie tajemnic gospodarza będzie
się z nimi wiązało. Stłumił więc ciekawość, powtarzając sobie, że to
nie jego sprawa.
Nim ostatecznie udało mu się zasnąć, słyszał
rozmowę. Nie wiedział, o czym jest tocząca się konwersacja, jednak
rozpoznawał jeden z głosów - ten należący do Sorena.
***
Vaeril ziewnął przeciągle i wstał z łóżka. Nie
wiedział, ile spał, ale zdawał sobie sprawę, że bardzo długo. Czuł się
znacznie lepiej niż przez ostatnie dni. Odtrutka podana przez
białowłosego działała, a porządny odpoczynek przywrócił mu siły.
Elf wyjrzał na korytarz. Powodem opuszczenia
bezpiecznego miejsca był uciążliwy głód. Postanowił więc zgodnie z
instrukcją Sorena zejść na dół. Problem pojawił się wtedy, gdy otoczony
wieloma drzwiami, nie miał pojęcia, gdzie iść. Wiedział, że szukanie na
oślep niewiele pomoże. Odwrócił się więc i ruszył w stronę zajmowanej
przez niego sypialni. Ledwo postawił krok przed siebie, gdy poczuł mocne
uderzenie w plecy. Upadł na ziemię i przygotował się na ponowny atak,
który jednak nie nadszedł.
- O, to tylko ty - usłyszał za sobą znajomy głos.
Odwrócił się i spojrzał na spotkaną już wczoraj kobietę. Zdaniem elfa,
wyglądała ona przerażająco i okropnie. Powinna o siebie zadbać.
Dziewczyna podała mu rękę i pomogła wstać.
- Znajdźcie sobie milszy sposób na przywitanie - mruknął, otrzepując białe szaty z kurzu.
Kobieta zaśmiała się głośno, a po chwili padło z jej ust pytanie:
- Szukasz czegoś?
- Właściwie to kogoś. Sorena - odparł z irytacją.
Chciał jak najszybciej zbyć rozmówczynię, ale była jedyną osobą, która
mogła mu teraz pomóc. - Widziałaś go może?
- Niestety nie. Ale na pewno gdzieś się kręci po
budynku - odpowiedziała, a z jej ust nie znikał uśmiech. Wpatrywała się w
Vaeril'a w dość niepokojący sposób.
- W takim wypadku, jeśli go spotkasz, przekaż mu,
że jestem u siebie - powiedział szybko i unikając kontaktu wzrokowego z
kobietą, oddalił się.
- Zaczekaj! Craag i ja właśnie siadamy do kolacji.
Może chcesz do nas dołączyć? - Elf pragnął od razu odrzucić
zaproszenie, jednak błagający o jedzenie żołądek zmusił go do przyjęcia
propozycji.
Kiwnął głową i ruszył za dziewczyną. Ta,
najwyraźniej zadowolona z jego odpowiedzi, objęła go ramieniem i
rozpoczęła opowiadać jakąś historię, której Vaeril nawet nie chciał
słuchać. Czuł odrazę wynikającą z naruszonej przez nieznajomą strefy
komfortu.
Dotarli w końcu do znajdującej się na parterze kuchni. Satyr właśnie nakrywał do stołu.
- Zobacz, kogo przyprowadziłam! - dziewczyna zawołała u progu, popychając elfa do środka.
- Dzień dobry - mruknął Vaeril i usiadł na
wskazanym przez kobietę krześle. Mężczyzna przygotował kolejny talerz z
jajecznicą i postawił go przed wygłodniałym chłopakiem.
- Jak cię zwą, młody? - zapytał po chwili satyr, dosiadając się do stołu. - Jestem Craag, a ta piękność to Aerwyna.
Elf zaśmiał się cicho, słysząc owo określenie. Kobieta była jego przeciwieństwem. Najpewniej nieraz ujrzy ją w koszmarach.
- Vaeril - przedstawił się i powrócił do jedzenia posiłku. Od tak dawna nie miał w ustach czegoś tak dobrego i ciepłego.
- Od kiedy jesteś pod skrzydłami Sorena? - Padło
kolejne pytanie. Elf pragnął w spokoju dokończyć kolację, ale
najwyraźniej stał się głównym zainteresowaniem pary. Dodatkowo białowłosy raczej się nim nie opiekował, a jedynie pakował w kolejne
kłopoty.
Długo przeżuwał jajecznicę, aż w końcu odpowiedział:
- Krótko. Koło tygodnia, nie więcej.
Craag i Aerwyna wymienili się szybkim spojrzeniem i
uśmiechem. Chłopak zastanawiał się, o co może im chodzić. Po chwili
jednak ich wzrok utkwił w punkcie znajdującym się za elfem. Vaeril więc
odwrócił się, a jego oczom ukazał się nie kto inny, jak Soren Władca
Kanałów. Do tego zdecydowanie zdenerwowany Soren Władca Kanałów.
Zlustrował biesiadników i wszedł do środka kuchni, w której nagle
zapanowała niezręczna atmosfera. Podszedł do satyra i kobiety, zrzucając
im nienawistne spojrzenie.
- Tak, tak, wiem. „Rozmawialiśmy o tym”. Już
idziemy. - Mężczyzna zabrał swoje rzeczy i podążył za Aerwyną. W końcu
oboje znikli w przedpokoju. Elf nie rozumiał, co się przed chwilą
wydarzyło. Dlaczego oni wyszli? Co między nimi zaszło? Domyślał się
jednak, że tej informacji, podobnie jak wszystkich innych nurtujących go
pytań, nie wyciągnie od Sorena. Powtarzał więc sobie w myślach, że to
nie jego sprawa.
- Czego od ciebie chcieli? - Białowłosy stanął
oparty o stół i wpatrywał się w Vaeril'a. Elf nie miał zamiaru mu
odpowiadać. Skoro Soren ma swoje sekrety, on też ma prawo do tajemnic.
- Nic szczególnego - odpowiedział i zaczął kończyć
już kolejny raz przerwany mu posiłek. Ze strony gospodarza padło głośne
i przesycone irytacją „mhm”.
Ponownie zapanowała cisza. Soren nie spuszczał
wzroku z elfa, który już najedzony do syta, popijał ciepły kompot.
Vaeril postanowił rozluźnić trochę atmosferę. W końcu nie zrobił niczego
złego, a czuł się jak dzieciak, który coś przeskrobał i jest właśnie
karcony przez ojca.
- Jak myślisz, kiedy będzie można bezpiecznie opuścić to miejsce? - zapytał, odkładając starannie naczynia na stole.
- Zależy. - Odpowiedź nie zadowoliła elfa. Zastanawiał się, co ugryzło chłopaka. Ta sytuacja powoli zaczynała go denerwować.
- Coś się stało? - Chciał, by jego głos brzmiał jak najbardziej niewinnie. Liczył, że może w ten sposób dowie się czegokolwiek.
[Soren? c:]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz