piątek, 29 listopada 2019

Od Nyx do Sorena

Od wielu lat nie zdarzały mi się takie przygody. Oprócz kilku wypraw większej grupy do ruin, nic się tu nie działo. Mężczyzna stał przede mną, czekając na moją odpowiedź. Obejrzałam się za siebie, obserwując ludzi, którzy zaczynali coraz bardziej niszczyć drogocenne dla mnie miejsce. Nie byłam do końca pewna co robić. Mieliśmy ten sam cel - pozbyć się tych hałaśliwych istot. Ale czy wtedy nie spróbuję pozbyć się mnie? - Chwilowy sojusz nie będzie zły - mruknęłam, a mój głos odbił się echem. 
Już dawno nie rozmawiałam z kimś, kto mógł mi odpowiedzieć. Bałam się, że mowa coraz bardziej będzie u mnie zanikać. Zacisnęłam palce u nasady nosa, zastanawiając się co zrobić. 
- Biegnij - pokazałam w stronę grupy, która nadal nas nie widziała. 
Tajemniczy jegomość zmarszczył brwi, najpewniej nie wiedząc, o co mi chodzi. Wywróciłam oczami, prostując się na całą swą wysokość. 
- Biegnij. - powtórzyłam, składając ręce. 
Z moich ust zaczęły płynąć niezrozumiałe dla niego słowa, a oczy przybrały delikatny biały odcień. Pomimo swej niepewności, zaczął biec. Mogłabym pozbyć się ich jakoś inaczej ale takim sposobem wszystko pójdzie o wiele szybciej i sprawniej. Słowa z moich ust zaczęły płynąć nieco szybciej, a iluzja w końcu opadła ustępując miejsca widokowi o wiele straszniejszemu niż poprzedni. Pomimo wcześniejszych uśmiechów na twarzach, teraz zagościła na nich groza. Po mojej skroni spłynęła kropla potu. Chłopak stał kilka kroków przed swoimi oprawcami, tak samo jak oni w niego. I nagle jeden z nich zdołał przełamać strach i zaczął uciekać w stronę drzwi. Może gdyby znali te mury, nie baliby się aż tak jak teraz. Uśmiechnęłam się gdy reszta zaczęła podążać jego śladem. Już po chwili zostaliśmy tylko we dwoje. Wiedziałam, że pewnie będą krążyć jeszcze wokół ruin, by sprawdzić, czy mężczyzna z nich wyjdzie. 
- Dlaczego mi pomogłaś? Na koniec mogłaś mnie oddać. Dostałabyś nagrodę - usłyszałam cichy szept.
Westchnęłam, przymykając oczy. Właśnie, dlaczego? 
- Bo nikt, znajdujący się przy mnie, nie będzie zwierzyną łowną. Nie pozwolę nikogo atakować w mojej obecności, nie znając nawet powodu. 
Nie powinnam mu ufać. Ale wiedziałam, że te ruiny nie raz mogą stać się dla niego miejscem ucieczki. Złapałam go za nadgarstek, co na pewno mu się nie spodobało. Wyrwałam jeden włos, który zalśnił na srebrno w słońcu, gdy zawiązywałam go w miejscu, w którym go trzymałam. Mrugnął kilka razy, rozglądając się dookoła. W końcu zobaczył to, co ja widziałam na co dzień. Obrazowi ruin ustąpił miejsca prawdziwy wygląd tego miejsca. Piękna świątynia, w której nie było ani krzty zniszczenia. Patrzyłam wciąż na niego, rejestrując jego reakcje. Obracał się wokół siebie, z trudną do zidentyfikowania miną. 
- To świątynia gwiezdnych elfów - szłam za nim, podczas gdy on przyglądał się rzeźbie w sali głównej. 
Nie pytał, ale widziałam w jego oczach wiele pytań. Pewnie zauważył, że podczas mówienia nie otwieram ust. Nie chciałam, by usłyszał mój prawdziwy. Więc iluzja jak na razie musiała mu wystarczyć. 
- Czego? 
Spojrzałam na niego, zatrzymując się w miejscu. Czy aż tak długo chowaliśmy się przed światem, że nikt o nas nie wie? Wyciągnęłam w jego stronę dłonie, ukazując ręce, na których widniały migoczące gwiazdy. Zrobił krok w przód, ale nagle zatrzymał się, jakby sprawdzał czy może podejść bliżej. Kiwnęłam twierdząco głową. 

<Soren?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz