piątek, 29 listopada 2019

Od Vaeril'a do Sorena

Słuchał opowieści Sorena, a każde kolejne słowo napawało go irytacją. Tyle razy otarli się o śmierć, ledwo uciekli od najgorszego, a białowłosy ponownie chce wpakować się w kłopoty. Nie znał celu jego podróży, ale domyślał się, że do niczego dobrego ona nie przyniesie. Elfa niepokoiło również zachowanie chłopaka. Wydawało się, że coś go gryzie. Vaeril wiedział jednak, że Soren nie podzieli się z nim zmartwieniami. Ta sytuacja stawała się z każdą chwilą coraz bardziej skomplikowana.
- Nie ma możliwości, że tutaj zostanę - odparł spokojnym głosem elf. - Postanowiłem, że idę z tobą.
Siedzący przed nim chłopak najwyraźniej spodziewał się owej odpowiedzi. Pokręcił powoli głową.
- Wystarczająco wiele razy już się narażałeś - zaczął Soren, spoglądając w stronę coraz bardziej poirytowanego rozmówcy. - Nie zgadzam się. Zostajesz. 
Vaeril splótł ręce na klatce piersiowej i burknął:
- A skąd mam wiedzieć, że nie chcesz mnie tutaj porzucić? Łatwy sposób na pozbycie się problemu.
Sam nie wierzył w wypowiedziane słowa. Znał Sorena krótko, ale wątpił, że zachowałby się w tak okropny sposób. Przez cały ten czas mógł liczyć na jego pomoc. Potrzebował jedynie argumentu, by przekonać białowłosego do zgody.
Siedzący przed elfem chłopak milczał, najwyraźniej zaskoczony upartością bruneta. Vaeril nie miał jednak zamiaru zaprzestać na tym. Wziął głęboki oddech i kontynuował:
- Weź pod uwagę też fakt, że w czasie podróży mogę znaleźć miejsce, w którym zdecyduję się zostać. Pozbędziesz się wtedy ciężaru i załatwisz swoją sprawę za jednym razem.
Elf nie chciał ograniczać Sorena. Wiedział jednak, że dopóki wszystko się nie ułoży, chłopak będzie czuł się odpowiedzialny za całą sytuację z morderstwem. Vaeril nie zaprzeczy, że ów głupi pomysł powstał właśnie z inicjatywy białowłosego. Mimo wszystko nie powinien brać na siebie całej winy. Elf utrzymywał, że sam zrujnował sobie życie.
- Skoro to sobie wyjaśniliśmy, idę do pokoju się spakować. - Vaeril wstał od stołu i dumnym krokiem, nie oglądając się za siebie, wyszedł z pokoju.
W sypialni wyrzucił z torby swoje rzeczy. W końcu znalazł chwilę, by wszystko poukładać. Starannie poskładał ubrania i przeliczył monety. Po całkowitym upchnięciu wszystkiego, w bagażu zrobiło się dużo więcej miejsca. Wyglądał również estetycznej.
Metodą prób i błędów trafił do łazienki. Zmył zaschniętą krew i pokrywający jego ciało brud. Zajął się również leczeniem ran. Wcześniej nie miał na to sił. Po chwili poczuł się jak nowo narodzony. Nie wyglądał już jak biedny bezdomny. W pożyczonych od Sorena jasnych, bogatych szatach przypominał niemal księcia z bajki. Domyślał się, że w owym odzieniu będzie definitywnie wyróżniać się z tłumu. Ale na szczęście nie sam jeden - Soren prezentuje się podobnie.
Wrócił do sypialni. Na rogu łóżka dostrzegł pozostawione czyste ubrania. Na stroju leżała w małej buteleczce kolejna dawka lekarstwa. Vaeril skrzywił się na jej widok, przypominając sobie okropny smak odtrutki. Nie chciał jednak ponownie cierpieć przez truciznę. Szybkimi łykami opróżnił fiolkę.
Mimo, że nie był bardzo zmęczony, elf postanowił już się położyć. Soren nie raczył go poinformować o planowanej godzinie ruszenia w drogę. Najpewniej nawet nie poinformuje go o wyjściu. Chciał więc wypocząć na wszelki wypadek.
Otworzył powoli oczy. Elf podniósł się niemrawo z łóżka. Będąc w kanałach, nie miał nawet pojęcia o trwającej aktualnie porze dnia. Liczył jednak, że białowłosy już nie opuścił posiadłości. Vaeril przebrał się w czyste szaty. Noszone do tej pory złożył i odłożył na szafkę. Zabrał leżącą na ziemi torbę i opuścił pomieszczenie. Dzisiaj odnalazł szybciej niż za pierwszym razem schody na parter. Znalazł się w pustym przedpokoju. Poczuł niemiłe przeczucie, że Soren już wyszedł. Nie tracił jeszcze resztek nadziei i usiadł na posadce w rogu pokoju. Oparł głowę o dłonie, spoglądając w kierunku schodów.
Z drzemki wyrwało go skrzypienie drzwi. Podniósł wzrok w stronę źródła dźwięku. Soren właśnie próbował zbiec z domostwa. Elf pogratulował sobie w myślach pomysłu czekania niedaleko wyjścia.
- Nie pozbędziesz się mnie tak szybko - mruknął, wstając z niewygodnej pozycji. Poszedł do białowłosego.
- Naprawę wolałbym, żebyś został. - Głos Sorena brzmiał smutno. Nie patrzył on w stronę stojącego obok Vaeril'a.
- Postanowiłem, że idę, tak też zrobię. - Elf był nieustępliwy. Sam otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Uderzyła w niego fala nieprzyjemnych zapachów. W budynku smród wydawał się mniej uciążliwy. Białowłosy westchnął cicho i ruszył z miejsca.
Vaeril odwrócił się po raz ostatni, by obejrzeć domostwo, w którym spędził ostatni czas. U progu stali Craag i Aweryna. Bacznie obserwowali dwójkę młodzieńców.
- Będziemy tęsknić! - zawołała z przekąsem kobieta. Teatralnie potarła kącik oka.
- Mam nadzieję, że więcej się nie spotkamy! - Elf, wypowiadając te słowa, dogonił oddalającego się już Sorena. Nie spoglądał już w stronę pozostawionej pary. Nie chciał tutaj wracać.
***
Odetchnął głęboko, kiedy poczuł świeże, nocne powietrze. Włosy Vaeril'a rozwiał wiatr. Wtedy chłopak zdał sobie sprawę, jak bardzo mu tego brakowało. Przez ostatni tydzień miał wrażenie, że wszystko go ogranicza. Zdał sobie sprawę, jak bardzo pragnie wolności.
Gwiazdy pokrywające niebo przyświecały drogę młodzieńcom. Soren wybrał najszybszą, według niego, trasę. Prowadziła ona przez miasto, w którym niegdyś mieszkał elf. Podążali wąskimi ulicami obrzeży, unikając każdej żywej duszy. Raz niemal wpadli na strażników, ale zostali oni zajęci przez jakiegoś zaczepiającego ich pijaczynę.
Vaeril, podążając za białowłosym, wspominał pierwsze ich spotkanie. Wyglądało to niemal identycznie - labirynt ścieżek, noc i brak pojęcia, gdzie się znajduje. Sytuacja różniła się jednak poziomem trzeźwości Sorena.
Dotarli w końcu na skraj miasteczka. Elf cieszył się, że nie napotkali po drodze większych problemów. Słońce zaczęło już wschodzić, gdy obaj wędrowcy dotarli na szczyt pobliskiego pagórka. Brunet spojrzał przez ramię w stronę pozostawionego za plecami miasta. Poczuł dziwne uczucie utraty i tęsknoty, które napełniło go chwilową melancholią. Z tej wysokości dostrzegł swój stary dom, bar i starą, zamieszkałą przez koty, stodołę. Porzucał to wszystko. Wiedział, że nawet jeśli chciałby wszystko naprawić - jest to niemożliwe. Spojrzał przed siebie. To jego pierwszy raz, gdy opuścił bezpieczne mury i ruszył w nieznane. Nigdy nie zaszedł tak daleko. W mieście miał wszystko, czego potrzebował.
- Coś się stało? - Vaeril usłyszał cichy głos Sorena. Wyrwało go to z zamyślenia.
- Nie - odpowiedział szybko, dołączając do białowłosego. - Po prostu... Czuję się dziwnie z faktem, że zostawiam właśnie całe dotychczasowe życie.
- Znasz drogę do kanałów, możesz wrócić i poczekać. Może z czasem wszystko się ułoży.
- Po tym, co powiedziałem Craag'owi i Aerwynie? Nie mam zamiaru pokazywać się już im nigdy na oczy! - odparł. - Idziemy!
Na twarzy Sorena pojawił się delikatny uśmiech, który po chwili jednak znikł. Elf zastanawiał się, co męczy jego towarzysza.
Przez resztę dnia unikali oczywistych ścieżek, wiosek i miasteczek. Vaeril był pod wrażeniem odległości, jaką przebyli. Mimo to powoli opadał z sił. Odzywały się również zadane przez strażnika rany. Chłopak nie był przyzwyczajony do takich podróży. Nie chciał jednak zdradzać słabości białowłosemu. W końcu elf był tutaj jedynie nieproszonym gościem, który spowalnia całą wyprawę. Zacisnął więc zęby, starając się zająć myśli czymś innym. 
Wędrówka głównie upływała im w milczeniu. Vaeril pragnął jakoś przerwać uciążliwą ciszę. Wiedział jednak, że znajduje się w nieciekawym położeniu. Zastanawiał się, czy Soren jest na niego zły. 
- Właściwie, jak długo będziemy jeszcze iść? - odezwał się w końcu. Jego towarzysz spojrzał na niego i odrzekł bezuczuciowym głosem: 
- Ja - tak. Ty? Nie wiem. 
Vaeril odpowiedział na informację cichym fuknięciem. Powrócił więc do rozmyślań. Sprawa znalezienia nowego, bezpiecznego domu jest drugorzędna. Prawdziwym powodem wyruszenia elfa z Sorenem w wędrówkę stanowiło zdobycie wieści na temat Dereka. Słuch o jego bracie zaginął, a on dalej liczył na odnalezienie go. Owa podróż mogła mu to umożliwić. 
Słońce powoli zachodziło. Vaeril spoglądał co chwila na białowłosego, który wyglądał na dosyć niepocieszonego. Całkowicie pogrążony w myślach, wydawał się być zmartwiony. Smutny wyraz twarzy potęgował owo wrażenie. Elf, który zdążył poznać już trochę chłopaka, nigdy nie widział go w podobnym stanie. 
- Nie chcesz tam iść, prawda? - zapytał po chwili. - Nie mam pojęcia, co się dzieje. Myślę jednak, że powinieneś dać sobie z tym spokój. Naprawdę musisz dojść do celu swojej wędrówki? 

[Soren?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz