Słuchał opowieści Sorena, a każde kolejne słowo
napawało go irytacją. Tyle razy otarli się o śmierć, ledwo uciekli od
najgorszego, a białowłosy ponownie chce wpakować się w kłopoty. Nie znał
celu jego podróży, ale domyślał się, że do niczego dobrego ona nie
przyniesie. Elfa niepokoiło również zachowanie chłopaka. Wydawało się,
że coś go gryzie. Vaeril wiedział jednak, że Soren nie podzieli się z
nim zmartwieniami. Ta sytuacja stawała się z każdą chwilą coraz bardziej
skomplikowana.
- Nie ma możliwości, że tutaj zostanę - odparł spokojnym głosem elf. - Postanowiłem, że idę z tobą.
Siedzący przed nim chłopak najwyraźniej spodziewał się owej odpowiedzi. Pokręcił powoli głową.
- Wystarczająco wiele razy już się narażałeś -
zaczął Soren, spoglądając w stronę coraz bardziej poirytowanego
rozmówcy. - Nie zgadzam się. Zostajesz.
Vaeril splótł ręce na klatce piersiowej i burknął:
- A skąd mam wiedzieć, że nie chcesz mnie tutaj porzucić? Łatwy sposób na pozbycie się problemu.
Sam nie wierzył w wypowiedziane słowa. Znał Sorena
krótko, ale wątpił, że zachowałby się w tak okropny sposób. Przez cały
ten czas mógł liczyć na jego pomoc. Potrzebował jedynie argumentu, by
przekonać białowłosego do zgody.
Siedzący przed elfem chłopak milczał, najwyraźniej
zaskoczony upartością bruneta. Vaeril nie miał jednak zamiaru
zaprzestać na tym. Wziął głęboki oddech i kontynuował:
- Weź pod uwagę też fakt, że w czasie podróży mogę
znaleźć miejsce, w którym zdecyduję się zostać. Pozbędziesz się wtedy
ciężaru i załatwisz swoją sprawę za jednym razem.
Elf nie chciał ograniczać Sorena. Wiedział jednak,
że dopóki wszystko się nie ułoży, chłopak będzie czuł się
odpowiedzialny za całą sytuację z morderstwem. Vaeril nie zaprzeczy, że
ów głupi pomysł powstał właśnie z inicjatywy białowłosego. Mimo wszystko nie powinien brać na siebie całej winy. Elf utrzymywał, że sam
zrujnował sobie życie.
- Skoro to sobie wyjaśniliśmy, idę do pokoju się
spakować. - Vaeril wstał od stołu i dumnym krokiem, nie oglądając się za
siebie, wyszedł z pokoju.
W sypialni wyrzucił z torby swoje rzeczy. W końcu
znalazł chwilę, by wszystko poukładać. Starannie poskładał ubrania i
przeliczył monety. Po całkowitym upchnięciu wszystkiego, w bagażu
zrobiło się dużo więcej miejsca. Wyglądał również estetycznej.
Metodą prób i błędów trafił do łazienki. Zmył
zaschniętą krew i pokrywający jego ciało brud. Zajął się również
leczeniem ran. Wcześniej nie miał na to sił. Po chwili poczuł się jak
nowo narodzony. Nie wyglądał już jak biedny bezdomny. W pożyczonych od
Sorena jasnych, bogatych szatach przypominał niemal księcia z bajki.
Domyślał się, że w owym odzieniu będzie definitywnie wyróżniać się z
tłumu. Ale na szczęście nie sam jeden - Soren prezentuje się podobnie.
Wrócił do sypialni. Na rogu łóżka dostrzegł
pozostawione czyste ubrania. Na stroju leżała w małej buteleczce kolejna
dawka lekarstwa. Vaeril skrzywił się na jej widok, przypominając sobie
okropny smak odtrutki. Nie chciał jednak ponownie cierpieć przez
truciznę. Szybkimi łykami opróżnił fiolkę.
Mimo, że nie był bardzo zmęczony, elf postanowił
już się położyć. Soren nie raczył go poinformować o planowanej godzinie
ruszenia w drogę. Najpewniej nawet nie poinformuje go o wyjściu. Chciał
więc wypocząć na wszelki wypadek.
Otworzył powoli oczy. Elf podniósł się niemrawo z
łóżka. Będąc w kanałach, nie miał nawet pojęcia o trwającej aktualnie
porze dnia. Liczył jednak, że białowłosy już nie opuścił posiadłości.
Vaeril przebrał się w czyste szaty. Noszone do tej pory złożył i odłożył
na szafkę. Zabrał leżącą na ziemi torbę i opuścił pomieszczenie.
Dzisiaj odnalazł szybciej niż za pierwszym razem schody na parter.
Znalazł się w pustym przedpokoju. Poczuł niemiłe przeczucie, że Soren
już wyszedł. Nie tracił jeszcze resztek nadziei i usiadł na posadce w
rogu pokoju. Oparł głowę o dłonie, spoglądając w kierunku schodów.
Z drzemki wyrwało go skrzypienie drzwi. Podniósł
wzrok w stronę źródła dźwięku. Soren właśnie próbował zbiec z domostwa.
Elf pogratulował sobie w myślach pomysłu czekania niedaleko wyjścia.
- Nie pozbędziesz się mnie tak szybko - mruknął, wstając z niewygodnej pozycji. Poszedł do białowłosego.
- Naprawę wolałbym, żebyś został. - Głos Sorena brzmiał smutno. Nie patrzył on w stronę stojącego obok Vaeril'a.
- Postanowiłem, że idę, tak też zrobię. - Elf był
nieustępliwy. Sam otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Uderzyła w niego
fala nieprzyjemnych zapachów. W budynku smród wydawał się mniej
uciążliwy. Białowłosy westchnął cicho i ruszył z miejsca.
Vaeril odwrócił się po raz ostatni, by obejrzeć
domostwo, w którym spędził ostatni czas. U progu stali Craag i Aweryna.
Bacznie obserwowali dwójkę młodzieńców.
- Będziemy tęsknić! - zawołała z przekąsem kobieta. Teatralnie potarła kącik oka.
- Mam nadzieję, że więcej się nie spotkamy! - Elf,
wypowiadając te słowa, dogonił oddalającego się już Sorena. Nie
spoglądał już w stronę pozostawionej pary. Nie chciał tutaj wracać.
***
Odetchnął głęboko, kiedy poczuł świeże, nocne
powietrze. Włosy Vaeril'a rozwiał wiatr. Wtedy chłopak zdał sobie
sprawę, jak bardzo mu tego brakowało. Przez ostatni tydzień miał
wrażenie, że wszystko go ogranicza. Zdał sobie sprawę, jak bardzo
pragnie wolności.
Gwiazdy pokrywające niebo przyświecały drogę
młodzieńcom. Soren wybrał najszybszą, według niego, trasę. Prowadziła
ona przez miasto, w którym niegdyś mieszkał elf. Podążali wąskimi
ulicami obrzeży, unikając każdej żywej duszy. Raz niemal wpadli na
strażników, ale zostali oni zajęci przez jakiegoś zaczepiającego ich
pijaczynę.
Vaeril, podążając za białowłosym, wspominał
pierwsze ich spotkanie. Wyglądało to niemal identycznie - labirynt
ścieżek, noc i brak pojęcia, gdzie się znajduje. Sytuacja różniła się
jednak poziomem trzeźwości Sorena.
Dotarli w końcu na skraj miasteczka. Elf cieszył
się, że nie napotkali po drodze większych problemów. Słońce zaczęło już
wschodzić, gdy obaj wędrowcy dotarli na szczyt pobliskiego pagórka.
Brunet spojrzał przez ramię w stronę pozostawionego za plecami miasta.
Poczuł dziwne uczucie utraty i tęsknoty, które napełniło go chwilową
melancholią. Z tej wysokości dostrzegł swój stary dom, bar i starą,
zamieszkałą przez koty, stodołę. Porzucał to wszystko. Wiedział, że
nawet jeśli chciałby wszystko naprawić - jest to niemożliwe. Spojrzał
przed siebie. To jego pierwszy raz, gdy opuścił bezpieczne mury i ruszył
w nieznane. Nigdy nie zaszedł tak daleko. W mieście miał wszystko,
czego potrzebował.
- Coś się stało? - Vaeril usłyszał cichy głos Sorena. Wyrwało go to z zamyślenia.
- Nie - odpowiedział szybko, dołączając do
białowłosego. - Po prostu... Czuję się dziwnie z faktem, że zostawiam
właśnie całe dotychczasowe życie.
- Znasz drogę do kanałów, możesz wrócić i poczekać. Może z czasem wszystko się ułoży.
- Po tym, co powiedziałem Craag'owi i Aerwynie? Nie mam zamiaru pokazywać się już im nigdy na oczy! - odparł. - Idziemy!
Na twarzy Sorena pojawił się delikatny uśmiech, który po chwili jednak znikł. Elf zastanawiał się, co męczy jego towarzysza.
Przez resztę dnia unikali oczywistych ścieżek,
wiosek i miasteczek. Vaeril był pod wrażeniem odległości, jaką przebyli. Mimo to powoli opadał z sił. Odzywały się również zadane przez
strażnika rany. Chłopak nie był przyzwyczajony do takich podróży. Nie
chciał jednak zdradzać słabości białowłosemu. W końcu elf był tutaj
jedynie nieproszonym gościem, który spowalnia całą wyprawę. Zacisnął
więc zęby, starając się zająć myśli czymś innym.
Wędrówka głównie upływała im w milczeniu. Vaeril
pragnął jakoś przerwać uciążliwą ciszę. Wiedział jednak, że znajduje się
w nieciekawym położeniu. Zastanawiał się, czy Soren jest na niego zły.
- Właściwie, jak długo będziemy jeszcze iść? -
odezwał się w końcu. Jego towarzysz spojrzał na niego i odrzekł
bezuczuciowym głosem:
- Ja - tak. Ty? Nie wiem.
Vaeril odpowiedział na informację cichym
fuknięciem. Powrócił więc do rozmyślań. Sprawa znalezienia nowego,
bezpiecznego domu jest drugorzędna. Prawdziwym powodem wyruszenia elfa z
Sorenem w wędrówkę stanowiło zdobycie wieści na temat Dereka. Słuch o
jego bracie zaginął, a on dalej liczył na odnalezienie go. Owa podróż
mogła mu to umożliwić.
Słońce powoli zachodziło. Vaeril spoglądał co
chwila na białowłosego, który wyglądał na dosyć niepocieszonego.
Całkowicie pogrążony w myślach, wydawał się być zmartwiony. Smutny wyraz
twarzy potęgował owo wrażenie. Elf, który zdążył poznać już trochę
chłopaka, nigdy nie widział go w podobnym stanie.
- Nie chcesz tam iść, prawda? - zapytał po chwili.
- Nie mam pojęcia, co się dzieje. Myślę jednak, że powinieneś dać sobie
z tym spokój. Naprawdę musisz dojść do celu swojej wędrówki?
[Soren?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz